Słoneczna
Skała
kwartalnik o wychowaniu
Wydanie Jubileuszowe -
50 numer
|
SPIS TREŚCI
Podziękowania
Początki "Słonecznej Skały"
Wyjaśnienie tytułu
O ANNIE JENKE - ŚWIADECTWA:
Mistrzynią moją jest profesor Anna
Jenke: Tomasz Petry
Umiejętności pedagogiczne Anny
Jenke: Halina
Szczepaniec
Pani od literatury: Ewa Polak-Pałkiewicz
Jest szczęście około którego trudzić się warto: ks.
Tadeusz Sochan
Refleksje o Annie Jenke: Stanisław Chodara
Sodaliska - Sługa Boża Anna Jenke przypomina: Mieczysław
Biliński
Niebo wielkie, piękne i moje....: Alicja Trześniowska
Nusia Jenke w mojej pamięci: Barbara Kubicka-Czekaj
Zafascynowała mnie głęboka wiara Anny: Anna Sigiel
To była święta naszych czasów: ks. Stanisław
Zygarowicz
Homilia o Annie Jenke: ks. abp. Ignacy Tokarczuk
Walor eklezjalny spodziewanej beatyf.
Anny Jenke: ks. Henryk Misztal
NA TEMATY WYCHOWANIA
Na "Dzień Edukacji": Lidia Tomkiewicz
Myśli o wychowaniu: ks. Marian Wolicki
Wychowanie wierne prawdzie: ks. Józef Wilk
Edukacyjne zamyślenia: Tadeusz Gerstenkorn
Kształtowanie charakterów: Urszula Stec
Wychowanie harcerskie: Krzysztof Wielgut
Wychowanie przez muzykę. Muzyka w służbie narodu:
Lucyna Kozioł
Wychowanie przez dobrą książkę: Zofia Tkaczyk
Osoba Anny Jenke w edukacji regionalnej: Andrzej Drelich
Z DZIAŁALNOŚCI TOWARZYSTWA
Refleksje i zamyślenia: Stefania Majsterkiewicz
Z działalności Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke w Świdnicy
- Homilia ks. bp. Ignacego Deca (11. IX. 2004 r)
MYŚLI O "SŁONECZNEJ SKALE"
Pismo, które nas ubogaca: Janina Jakobsze
Wiersz "Chcę" i życzenia: Witold Smętkiewicz
"Słoneczna Skała" pomaga wychowywać: Janina
Fudali
Dziękujemy, gratulujemy i życzymy: Barbara Piechowska
Serdeczne podziękowania i najlepsze życzenia: Anna
Sigiel
SCENARIUSZE Na Boże Narodzenie
Złoty
Jubileusz
Słonecznej
skały
Podziękowania
Serdeczne i słoneczne
dla
Wszystkich Twórców "Słonecznej Skały"
Dla Zacnych Autorów
artykułów, poezji, scenariuszy
Są to Autorzy duchowni i świeccy, ludzie starsi i młodzi
Jest ich wielu...
Dla tych, którzy czynią to pismo pięknym,
estetycznym w swej szacie zewnętrznej -
to jest dla Dyrektora Poligrafii Wyż. Sem. Duch.
w Rzeszowie Ks. prof. Piotra Mierzwy, Pawła Oleksego
i innych Pracowników
Dla tych, którzy ubogacają treści ilustracjami i
fotografiami,
szczególnie dla grafika Elżbiety Płodzień z Rzeszowa
i fot. Zbigniewa Romanika z Jarosławia
Wszystkim dziękujemy!
Wszystkim życzymy
Słonecznych myśli spod Słonecznej Skały
na dalsze tworzenie
dobra i piękna
Redakcja
Początki
Słonecznej Skały
Jarosław - styczeń-luty - 1995 rok
Wyjaśnienie tytułu
Słoneczna Skała - to totem harcerski Anny Jenke -
to jakby drugie Jej imię
Dlaczego Słoneczna Skała?
Zaraz na początku pierwszego numeru Słonecznej Skały
znajdujemy wyjaśnienie: Dlaczego Słoneczna Skała? Oto jego treść:
Któż nie zna wymowy skał, potęgi gór i oceanów, łagodności
łanów zbóż, piękna kwiecistych łąk? Ta otwarta księga natury dostępna
dla każdego - zmusza do zachwytów, kontemplacji i podziwu dla Stwórcy
wszechświata.
W ową przyrodę wkomponowany jest człowiek, który
jednak różni się od niej, bo przecież jest "homo sapiens",
lecz z nią jest bardzo zżyty i czyni ją sobie poddaną.
Anna Jenke tak bardzo wrażliwa na piękno, ustawicznie
zachwycająca się przyrodą i jej bogactwem - w pewnym czasie jako
harcerka obrała sobie totem o brzmieniu: Słoneczna Skała i uczyniła go
jakby drugim imieniem własnym.
Ona znała wymowę skał. Skała to coś twardego,
mocnego, choć ciągle poddanego na działanie wichrów, spiekoty słońca,
uderzenia piorunów. Skała to również coś majestatycznego i wyniosłego,
ale równocześnie kryjącego w sobie dużo pokory i uległości.
Na wzór mądrze urządzonego świata, człowiek może
urządzać sobie własne życie. I czasem może chcieć byś skałą, słońcem,
głębią morza ...
Tak uczyniła Anna Jenke, nazywając się "Słoneczna
Skała". Obcując często z przyrodą, zapewne wzięła z niej wiele
dla swego życia. Twardość skały, jej odporność na burze,
niekorzystne warunki atmosferyczne - tak bardzo odpowiadały jej
charakterowi. Serdecznośćzaś, radość, dobroć i miłość gorąca jak
słońce - mówiły o jej stosunku do ludzi.
Dziś w tak bardzo burzliwym świecie, potrzeba nam
mocnych skał, to jest ludzi odpornych na zło, ludzi o mocnych postawach
moralnych, odważnych i bogatych w dobroć. Na takich skałach trzeba
budować świat. Na piasku bowiem nie ostoi się żadna budowa - jak
powiedział sam Chrystus. Nie można też pełzać po ziemi, mieszać się
z błotem, lecz wciąż piąć się ku Górze, ku Słońcu ...
Dziś potrzeba nam twardych jak skała i gorących miłością
jak słońce rodzin, wychowawców, pedagogów, którzy by swoje wysiłki złączyli
w jedno i oparli je na Skale - Chrystusie i na niej budowali przyszłość.
A młode pokolenia, by wzrastały w Prawdzie i rozkwitały w Bogu.
Skały są wystawione na działanie także słońca.
Wtedy są jasne, czyste, ciepłe, dające bezpieczeństwo i schronienie
bezdomnym stworzeniom. Bez słońca byłyby zimne i odpychające. Dobroć
ludzka winna być gorąca, obejmująca każdego człowieka, pochylająca
się nad najbiedniejszym i najsłabszym.
Tak czyniła Anna Jenke. W zasięgu jej serca znaleźli
się biedni, chorzy, samotni, załamani psychicznie, "dzieci
ulicy", zagubiona młodzież. Tych ludzi obdarzała swoją miłością,
niosąc im konkretną pomoc. Czyniła to bez wielkich słów, cicho i radośnie.
Nasze czasopismo nosi tytuł "Słoneczna Skała".
Pragnie ono powiedzieć czytelnikowi: bądź "Słoneczną Skałą",
odpornym na działanie wichrów i prądów, otwartym na drugiego człowieka,
który czeka na Twoją dobroć serca, uśmiech serdeczny, życzliwe słowo,
pomocną dłoń.
Rodzice, wychowawcy, dzieci i młodzi ludzie zechciejcie
koniecznie być "Słonecznymi Skałami", każdy na swoją miarę
i wiek, zadania i możliwości. Bo warto być mocnym, dobrym i kochającym.
Tylko "Słoneczna Skała ma dziś szanse sama przetrwać burze i być
ostoją, schronieniem i drogowskazem również dla innych.
Redakcja
Czasopismo o wychowaniu pt. Słoneczna Skała, wychodzące początkowo jako dwutygodnik, później jako kwartalnik, zaczęło realizować założenia Redakcji. Wszystkie artykuły, poezja skupiały się wokół sprawy WYCHOWANIA. Ukazywały również postać Anny Jenke jako wzór pedagoga
i wychowawcy, a także jej metody wychowawcze. Poruszane były także problemy wychowawcze na bieżąco.
Pierwsze numery w swej szacie zewnętrznej były bardzo skromne, ilość stron nieduża, ale treści interesujące. Po wydaniu pierwszego numeru, do redakcji wpłynęły krótkie recenzje. Oto niektóre z nich:
Ks. Abp Ignacy Tokarczuk
Bardzo dziękuję za przysłaną mi "Słoneczną Skałę.
Gratuluję i życzę, aby w oparciu o nią Towarzystwo pięknie się rozwijało
i przynosiło owoce dla wszystkich mimo oporów, chaosu i burz dokoła. Dołączam wyrazy głębokiego szacunku i oddania.
Szczęść Boże.
Ks. Abp. Ignacy Tokarczuk
Witold Szczepaniec
Wziąłem w ręce ten pierwszy numer "Słonecznej Skały", poczułem radość, że
się udało. Bardzo trafny tytuł. "Słoneczna Skała" stuknęła mocno i bardzo wzruszyła.
Jeżeli ten pierwszy numer dobry, wzrusza treścią, to znaczy ma siłę argumentacji
i zapowiada kolejne egzemplarze.
Witold Szczepaniec
mgr historii sztuki, malarz
grafik i poeta. Szczecin
Eugeniusz Zatora
"Słoneczna Skała" urzeka swoją głęboką treścią, a w obecnym czasie jest
potrzebna jak powietrze. Młodzież nasza dusi się od nadmiaru presji prasy, radia, telewizji.
Konieczna jest tego rodzaju odtrutka. Wasza działalność pozwala ufnie patrzeć
w przyszłość. Z dzieła, które rośnie po odejściu Anny Jenke widać wyraźnie, że była
na świecie potrzebna, że wszystko co dzieje się pod Jej patronatem rozwija się
cudownie. Ona modli się za nami.
Szczęść Wam Boże w dalszej pracy!.
Eugeniusz Zatora
Zabrze
Edward Fr. Cimek
Drodzy Przyjaciele!
Gratuluję Wam pomysłu i trudu wydawania czasopisma wychowawczego, tak
bardzo potrzebnego teraz. Pierwszy numer "Słonecznej Skały" to dojrzewająca perła,
która niebawem zalśni pełnią swojej wartości. Tytuł pisma mobilizujący, jako że jest
Anny Jenke, a nadto niepowtarzalny i zachęcający. Zapewne będzie zaciekawiać.
Szczęść Boże!.
mgr Edward Cimek
poeta. Izbica
W czasopiśmie można było znaleźć tematy o wychowaniu młodego pokolenia do prawdy, piękna i patriotyzmu znakomitych autorów, treści pouczające i twórcze, obejmujące wiele aspektów wychowawczych, metod
i form. Rodzice i wychowawcy w oparciu o świeże i nowe treści mogli wzbogacać swoje doświadczenia w sprawach
wychowania.
Z czasem czasopismo powiększało swoją objętość; dochodziły tematy związane z działalnością Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke, jak również scenariusze, które okazały się bardzo pożyteczne dla nauczycieli w ich pracy.
W jubileuszowym numerze Słonecznej Skały niektóre artykuły zostaną przytoczone raz jeszcze, inne ukażą się jako nowe przemyślenia, refleksje związane z bogatym wachlarzem tematów o problematyce wychowawczej,
z działalnością Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke jako kontynuatora idei swej Patronki, a także dotyczące samego czasopisma; jego roli i znaczenia.
Złote Ziarna
na glebie naszego czasopisma
ANNA JENKE
inaczej
Słoneczna Skała
Harcerka - Studentka - Polonistka - Dyrektor
Wychowawczyni - Patriotka
Człowiek głębokiej wiary i gorącej miłości
Kandydatka na ołtarze
Lidia Tomkiewicz
Świadkowie mówią
Z obfitości serca mówią świadkowie
Na prawdziwość słów swoich przysięgę składają
Odmieniają Jej Imię - Anna, Nusia, Haneczka, Pani Dyrektor
Z głębi serc i pamięci
Wydobywają fakty i daty
Na wirtualnym ekranie słów wiele, obrazów
I jedno życie
Pod błękitnym i biało-czerwonym sztandarem
Życie Pani Profesor Anny
Ta znakomita w swej profesji Kobieta
Otrzymała przydomek "Pani od literatury"
I "Pedagog z charakterem"
Sprawiedliwa w ocenach w Prawdzie i Miłości
Cierpliwy powiernik młodych serc
Nadzieja w tragediach
Charakterem i wolą, mocna jak skała
Jak kwiat mimozy subtelna
Maksymalnie od siebie wymagająca
Wyrozumiała dla słabości wielu
Świadkowie mówią: "Wiarą żyła",
"Eucharystią i modlitwą do końca"
Jeszcze raz otworzona Księga Jej życia
Zdumiewa i zachwyca
Jak kropla rosy o świcie
Zapach róży o zmierzchu
Szmer strumyka
Lidia Tomkiewicz
mgr Farmacji, poetka,
córka Oficera Korpusu Ochr.
Pogranicza i Żołnierza A.K.
Jarosław
Tomasz Petry
Mistrzynią moją jest profesor Anna Jenke
Swój zawód pedagoga - polonisty zawdzięczam w głównej
mierze prof. Annie Jenke.
Zafascynowany Jej osobowością, sposobem prowadzenia
lekcji, a przede wszystkim stosunkiem do nas, przyrzekłem sobie w duchu,
że jeśli obrany wcześniej kierunek studiów okaże się nierealny,
zostanę nauczycielem języka polskiego, aby móc tak jak Ona oddziaływać
na młodzież poprzez literaturę piękną.
Kiedy losy moje, dziwnym zrządzeniem Opatrzności Bożej,
potoczyły się innym torem od zamierzonego pierwotnie, zostałem
nauczycielem i po roku pracy na wsi jako mlody, niedoświadczony polonista
stanąłem w macierzystej szkole obok swojej "Mistrzyni", Anny,
która otoczyła mnie dyskretną opieką, kierując moimi pierwszymi
krokami jako wychowawcy i nauczyciela. Przyznaję, że te pierwsze kroki w
szkole średniej nie należały do najłatwiejszych, ale prof. Anna Jenke
pomogła mi w rozwiązywaniu wielu problemów, głównie wychowawczych.
Dzisiaj zastanawiam się, skąd ona wiedziała o pewnych sytuacjach
problemowych w prowadzonej przeze mnie klasie, zanim ja je odkrywałem,
ale domyślam się, że to Jej doświadczenie pedagogiczne, szczególna
wrażliwość na ludzkie nieszczęścia i umiejętność dostrzegania w
porę dramatów uczniowskich, pozwoliły Annie dokonać właściwego
rozeznania w sytuacji materialnej i duchowej naszej młodzieży.
Z tego okresu współpracy z prof. Anną Jenke do dziś
pamiętam, jakby dziś wypowiedzianą, znamienną Jej uwagę: Pamiętaj,
że wychowujemy tylko na pozytywnych. Kiedyś jako wychowanek Anny, miałem
do niej cichą pretensję, że zbyt idealistycznie przygotowała nas do
zetknięcia się ze światem dorosłych, światem pełnym brudu i brutalności.
Dziś, gdy widzę jak szkodliwy wpły na osobowość mają media propagujące
pełną przemocy, gwałtu i brutalności rzeczywistość, jakie skutki
niesie ze sobą owe przedwczesne Uświadamianie w ramach programów
edukacyjnych, przesłanie prof. Anny nabiera w mej świadomości szczególnej
wagi.
Młodzi ludzie będą w swoim dorosłym życiu zderzać
się ze złem. Ono już ich atakuje z całą mocą, od dziecka począwszy.
A zatem, trzeba stworzyć tej młodzieży nie parasol ochronny, ale
solidne podstawy, oparte na tym wszystkim, co mieści się w pojęciach:
Miłość, Prawda, Dobro. Tylko wtedy młody człowiek będzie mógł
skutecznie, bez zawirowań psychicznych oprzeć się naporowi zła.
Właśnie dziś, w trakcie pisania tego tekstu,
niespodziewanie nawiedził mnie pobity przez kogoś i rozbity wewnętrznie
21-letni mężczyzna (?) - dzieciak jeszcze, kolega szkolny mego syna.
Przyszedł szukać ... właściwie nie wiem czego - może ratunku, a może
chciał się po prosty wypłakać. Bo był to autentyczny płacz malca, którego
spotkała katastrofa. Alkohol, zatarg z młodym przestępcą, sytuacja
rodzinna ... dramatyczna: sam z 4-miesięcznym dzieckiem, pozostawiony
przez młodocianą żonę. On - nieprzygotowany do życia, już w szkole
odrzucający, jak większość jego kolegów, jakiekolwiek wartości,
"wykształcony" przez telewizyjnego siłacza Rambo i inne
horrory, przez "twardy metal" - dziś zastraszony,
sterroryzowany i pogrążony w beznadziei, jedynie wyjście z sytuacji
widzi w popełnieniu samobójstwa. Oto przedstawiciel "straconego
pokolenia" wzrastającego w tzw. okresie transformacji ustrojowej,
zachłyśniętego wzorcami młodzieżowej kultury płynącej z Zachodu -
kultury bez Boga, ale z seksem, z trawką i siłą pięści. Jaka więc
przyszłość przed tym młodym człowiekiem i tysiącami mu podobnych?
Polecam go zatem Annie, bo czuje, że Ona właśnie go "podpowiedziała",
gdyż z pewnością byłaby to jej sprawa.
Dzisiaj po 23 latach pracy, mogę z przekonaniem twierdzić,
że Sł. Boża Anna towarzyszy mi i służy nadal radą w rozwiązywaniu
często bardzo zawikłanych problemów powierzonej mi młodzieży.
Odczuwam obecność Anny nie tyle w pracy dydaktycznej, co raczej w
momencie podejmowania decyzji ważących o losie ucznia, w tzw. momencie
wychowawczym. Ktoś nazwałby to intuicją pedagogiczną, popartą
odpowiednim przygotowaniem zawodowym. Dla mnie jednak intuicja to trafne
wyczucie, umiejętność przewidzenia następstw takiego lub innego kroku
i dokonanie w konsekwencji właściwego wyboru. Gdy jednak to zawodzi i
staje przed beznadziejną, wydawałoby się, sytuacją - proszę Annę o
pomoc, która pojawia się czasem w formie nagłego olśnienia, jakiejś
myśli niespodziewanej, przynoszącej właściwe rozwiązania, albo też
jako nowe okoliczności rzucające inne światło na cały problem. Czasem
pojawia się nieoczekiwanie ktoś, kto w tej właśnie sprawie podpowie,
posłuży skuteczną radą. Znając też reakcje prof. Anny Jenke, jej
osobowość, sposób traktowania rzeczywistości i bliźnich, często
przed podjęciem decyzji stawiam sobie pytania: Jakby to postąpiła Anna?
Czy ta decyzja podjęta jest w Jej duchu?
Wtedy właśnie mogę mówić o wzorowaniu się na Niej.
Profesor Anna Jenke wycisnęła na mojej osobowości
swoje piętno, za które jestem Jej wdzięczny. Moje sukcesy wychowawcze są
Jej zasługą i Jej się należą. Porażki - także się zdarzają -
przypisuję własnej niedoskonałości. Cieszę się, że mogę w jakimś
stopniu kontynuować to, co robiła Anna. dzisiaj szczególnie pole do
działania w Jej duchu jest obszerne. Oby tylko starczyło sił i zapału.
Anna z pewnością będzie nad tym czuwał.1
mgr Tomasz Petry
nauczyciel - polonista
Tech. Drogowo-Geodez.
Jarosław
Halina Szczepaniec
Umiejętności pedagogiczne Anny Jenke
O skuteczności własnych metod wychowawczych nauczyciel
może przekonać się po wielu latach pracy z młodzieżą. Właściwa
ocena pedagoga przychodzi u schyłku zycia lub jeszcze później.
Nauczyciel nie może liczyć na uznanie czy wdzięczność swych wychowanków.
Nawet wzorowa praca rzadko jest dostrzegana przez otoczenie. Głęboko w
sercu nauczyciele gromadzą swoje sukcesy, ale czy jest to wystarczająca
motywacja do dalszej pracy?
Umiejętności pedagogiczne Anny Jenke zaowocowały
sukcesem! Skąd Anna czerpała siły do swej pracy? Doskonale wiemy o jej
wątłym zdrowiu. Ileż nieprzespanych nocy pełnych rozmyślań, analiz,
refleksji musiała poświęcić Anna swym wychowankom. Nauczyciel przede
wszystkim potrafi docenić i ogarnąć ogrom pracy pedagogicznej Anny
Jenke.
Jako nauczycielka chemii ze szkołą związana jestem od
kilkunastu lat. Każdego roku wśród swoich uczniów mam tzw. trudne
dzieci. Dobrze wiem, iż wystarczy tylko jeden uczeń sprawiający trudności
i cały rok przepełniony jest żmudną pracą. A jeżeli takich uczniów
jest więcej? Rodzice dzieci nie sprawiających trudności nie pojmują kłopotów
w pracy nauczyciela. Zawsze z goryczą godzę się z tym faktem. I w tych
ciężkich momentach myślę o Annie, która swym życiem pokazała jak być
cierpliwą, spokojną.
Anna o każdej porze dnia i nocy gotowa była służyć
swoim uczniom. Nie spoglądała na zegarek. Taka postawa jest dla mnie
wzorem idealnym, wręcz nieosiągalnym. A jednak Annie udało się. Dzięki
Annie zrozumiałam, iż rzeczywiście skuteczne wychowanie dziecka w
szkole należy zacząć od edukacji rodziców. Zanim dotrzemy do ucznia
wcześniej wychowujmy rodziców.
Jak wytłumaczyć dziecku, że żucie gumy na lekcji jest
czynnością naganną, skoro matka w rozmowie z nauczycielem coś przeżuwa?
W ostatnich latach zauważyłam wiele takich zachowań - i czyż Anna nie
ma racji?
Do nauczyciela należy wychowanie dzieci i dorosłych.
Dziecko nie czeka na ciepły szalik - jak zauważyła Anna. dziecko
oczekuje serca, pochwały, zauważenia. "Jedynka" nie jest rozwiązaniem
na dobre wychowanie. Wielokrotnie przekonałam się, iż uśmiechem można
zniszczyć krnąbrność i nawet aroganckie zachowanie ucznia. Poznać dom,
rodzinę, problemy, nieszczęścia to powinność każdego wychowawcy. Ale
co uczynić by tak wszyscy myśleli?
Odpowiedź jest tylko jedna. Musimy pozwolić, by życie
i praca Anny Jenke stała się powszechnie znaną w kręgach
nauczycielskich. Świętości Anny nie osiągniemy, ale choć w małym
stopniu może uda się nam ją naśladować. Dobrze mieć autorytet do którego
możemy się zawsze odwołać.2
mgr Halina Szczepaniec,
nauczycielka chemii,
Doradca metodyczny w CDiDN
Szczecin
Ewa Polak-Pałkiewicz
Pani od literatury
Była tak piękna i tak zdolna, że gdyby wybrała drogę
kariery literackiej, może aktorskiej, świat wiedziałby o niej dziś
prawie wszystko: że urodziła się w Błażowej w 1921 roku, w dobrej
rodzinie przedwojennej inteligencji, że dzieciństwo miała
"jedwabne" wśród pieszczot i radości dostatniego życia, pośród
kochającej się rodziny. Oprócz rodziców i brata Janka przewijało się
tu mnóstwo kuzynów. Spotykano się na wakacjach w zaprzyjaźnionych
dworach, na majówkach.
Kiedy umarła w 1976 roku, jej uczniowie nie pozwolili,
by trumnę umieszczono w karawanie, ponieśli ją na ramionach przez całe
miasto, z kolegiaty aż na Stary Cmentarz.
Nie, nie była znana. Była przecież tylko skromną
nauczycielką, przez całe życie pracującą w małym mieście. Mimo
wielkiej urody, niepospolitego wdzięku, inteligencji i kultury nie założyła
rodziny. Ci, którzy ją spotykali, byli przekonani, że odeszła święta.
Tak myśleli jej wychowankowie z jarosławskich szkół, grono przyjaciół,
księża i siostry zakonne, z którymi modliła się i współpracowała.
"Świat", w którym mogła błyszczeć jako olśniewająca
artystka, gdyby jej życie potoczyło się inaczej, nic nie wiedziałby o
Jej odejściu.
W dniu 9 czerwca 1933 roku dwunastoletnia Nusia Jenke
zapisała w swoim dzienniczku: "Już wczoraj chodziłam z Mamusią po
całym Jarosławiu i skupowałam różne fatałaszki potrzebne na wakacje.
Najpierw pantofliska z łyka do kąpania w Popradzie, potem materyjki na
suknie dla mnie i dla Mamusi, trochę płótna, pończoszki, skarpetki i
dużo rozmaitości i różności ... jak na wakacje przystało (...).
Potem, gdy słonko zaświeciło, poszłam z Mamusią do krawczyni, by wzięła
miarę na sukienki. Jedną będę miała sportową, drugą peleryniastą,
falbaniastą, i dzwoniastą, a to wszystko na jednej sukience. Więc ta
pani krawczyni strasznie mnie wytrzymała i wymęczyła, musiałam się
obracać na wszystkie możliwe strony, ale wytrzymałam z myślą, iż będę
miała ładne sukieneczki: zefirową i batystową".
Dorastająca w cieplarnianych warunkach Anna - uczennica
gimnazjum i liceum u Sióstr Niepokalanek w Jarosławiu - choć ceniąca
blaski życia - nie jest bez reszty skupiona na przyjemnościach i
zabawach. Prowadzi intensywne życie religijne. Prawie każdą Komunię św.
odnotowuje w swoim dzienniczku. Jest harcerką - w liceum także drużynową,
ma zacięcie pedagogiczne. Zresztą dom, jak każdy przedwojenny dom,
niemal zawsze gościł kogoś, nad kim trzeba roztoczyć opiekę: jakąś
samotną kuzynkę, opuszczone dziecko, starszą osobę. Anna uczy się
widzieć potrzeby innych, ma jednak duże zainteresowanie dla formy, wielką
wrażliwość na piękno, wyczucie mody. Fascynują ją osoby tzw. wyższych
sfer, gdzie liczy się lekkość, dowcip, styl. Ma dar obserwacji. Z pewnością,
gdyby jeszcze posiadała ów specyficzny instynkt próżności, mogłaby
bez trudu zostać "kreatorką formy", dobra pisarką, może kimś
w rodzaju Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej? Wrażliwość, szyk, dobry smak.
Ale dom, ten przedwojenny, polski dom z surowymi zasadami wychowania, nie
popychał jej w tym kierunku. Owszem, jeszcze ostatnie przedwojenne
wakacje na skraju Puszczy Białowieskiej zaraz po maturze to konie, tenis,
towarzystwo "dobrze zapowiadających się" wysportowanych młodych
chłopców, dancingi, podróże nocą kabrioletami. "Jednym słowem
zaczynam być światową damą" - notuje w dzienniczku pod datą 19
sierpnia 1939 r.- " dobrze że już jutro jadę, inaczej Pani Jazłowiecka
nie poznałaby mnie" (Pani Jazłowiecka z kaplicy Sióstr
Niepokalanek w Jarosławiu).
Wybucha wojna. Anna zamiast na studia do Lwowa, wyrusza w
swoją wielką podróż ku głębi człowieczeństwa. Jako harcerka jest
obecna wszędzie tam, gdzie doskwiera ludziom bieda i opuszczenie.
Gromadzi żywność dla potrzebujących - opiekuje się biednymi dziećmi
i ich rodzinami. W ramach tajnego nauczania pracuje jako nauczycielka w
gimnazjum i liceum. Wojna nie niszczy jej psychiki. Przeciwnie, Anna gwałtownie
dojrzewa duchowo. Rozpoczyna ten czas od spowiedzi generalnej. Stara się
codziennie przystępować do Komunii Świetej. Jeszcze jako uczennica
maturalnej klasy w notatkach prowadzonych w czasie szkolnych rekolekcji
(prowadził je jezuita, o. Płaza) napisała: "Charakter -
bohaterstwo. Chcę być bohaterką! Niebo wielkie, piękne i moje ...
Chciałabym wykorzenić już wszystkie moje wady, a przede wszystkim
samolubstwo, opryskliwość. Siła woli. Trzeba sobie raz powiedzieć:
muszę!. Charakter jest silna i nierozerwalna wola w kierunku dobra, piękna,
prawdy,, ofiary i miłości. W pokusach - nie!. W natchnieniach - tak! Nie
wolno być miernotą, tylko mocnym człowiekiem. Do nieba miernoty się
nie dostaną. Do nieba idą bohaterowie!".
Żeby jednak zrozumieć skąd taka determinacja w pracy
nad sobą u młodziutkiej dziewczyny, która mogłaby marzyć, że chce być
"motylem" i starać się tylko o to, żeby rzucić sobie świat
do nóg, warto zdać sobie sprawę, czym był ów przedwojenny polski i
inteligencki dom, czym była szkoła, czym było tamto harcerstwo.
Rodzice Anny - Walenty Jenke i Anna z Nowaków, której
brat był zasłużonym chemikiem - byli nauczycielami. Zawód nauczyciela
to przed wojną coś więcej niż czcigodna profesja. Traktowano go jako
rodzaj służby. Był to zawód wymagający, ale i dobrze płatny.
W domach nauczycielskich panował dostatek, były
wszelkie możliwości rozwoju, dzieciom zapewniano staranne wykształcenie
etc. Rodzice Anny Jenke nie szczędzili pieniędzy na książki. W profesją
nauczycielską wpisana też była praca na rzecz "uobywatelnienia"
(termin prof. T. Strzembosza) jak najszerszych kręgów Narodu.
Nauczycielkami zostawały często córki rodzin ziemiańskich, po to, by
jak najdalej, jak najszerzej w środowiska zaniedbane po zaborach - oświatowo
i cywilizacyjnie - w zapadłe wioski nieść ducha polskości, wiedzę,
ciepło i mądrość ojczystej kultury, a także opiekę ze strony tej
jedynej w swoim rodzaju instytucji, jaką była Polska Macierz Szkolna. Ta
nazwa oddaje całą istotę, całą esencję i ducha owego wielkiego
terytorium "oświecenia publicznego", na którego szlakach działali
nauczyciele z powołania, jakimi byli m. in. rodzice Anny Jenke.
Polski dom przedwojenny był domem patriotycznym. Miłość
do Ojczyzny była praktyczna, przejawiała się w codziennym życiu: to były
lektury wspólne, wieczorne czytanie przy stole, obchodzenie - razem z Kościołem
i szkołą - wspólnych rocznic narodowych świąt, to była kultura
domowych śpiewników; nawet ozdób na choinkę, wśród których nie mogło
zabraknąć Białego Orła. Anna Jenke w swoim Dzienniczku odnotowuje
spacery z rodzicami po "szańcach" - okopach z czasów pierwszej
wojny światowej. Jako mała dziewczynka myślami była przy tych,
"którzy ginęli za Ojczyznę".
Podobnie było w szkole. Patriotyzm był jedną z podstawowych z cnót
wpajanych przez nią. Podobnie było w harcerstwie. Harcerstwo było
ponadto szkołą życia, szkołą życiowej odwagi, zaradności, ale uczyło
także ofiarności bezinteresownej pracy na rzecz innych. Było szkołą
koleżeństwa, przyjaźni, dawało mnóstwo radości, uczyło jak żyć twórczo,
pełną piersią, jak wnosić w szarą codzienność inwencję, pomysłowość,
jak znajdować inspiracje w religii, w przyrodzie. Jak przeżywać swoje
życie w całym bogactwie związków ze światem i z ludźmi. Harcerki
Jarosławia były - bez najmniejszej przesady - jego elitą. Dobrze
wychowane, taktowne, dyskretne, gotowe do służby, pełne zarazem godności,
z jaką łączyło się noszenie munduru, tkwienie w tradycji jednej z
najpiękniejszej organizacji dwudziestolecia międzywojennego.
Anna Jenke miała też swoich wielce zaufanych przyjaciół
wśród świętych. Wzrusza poufałość, z jaką w najdrobniejszych życiowych
sprawach, jak zdanie egzaminu, występ przed szkołą, wysłanie paczki z
żywnością (w czasie wojny) prosiła o pomoc św. Teresę z Lisieux. Często
zwracała się do Pier Giorgia Frassatiego. Był dla niej wzorem młodego
człowieka, ideałem młodości. Zapisała kiedyś: "... często,
kiedy jestem w towarzystwie męskim, aby nie zgrzeszyć, mówię sobie - będę
się zachowywać, jakby między nimi był Piotr Jerzy". Później do
grona ukochanych świętych dołączył Maksymilian Maria Kolbe.
Doświadczenie wojny, oczyszczające, mobilizujące
duchowo, nie było więc dla Anny jedyną okolicznością, która
"uchroniła" ja przed popadnięciem w próżność, rozwiązaniem
talentu literackiego - który niewątpliwie miała - tylko dla
zaspokojenia ambicji osobistych; w fascynację formą. W dniu 29 lipca
1941 roku dwudziestoletnia Anna zapisała: " Dziś zastanawiam się,
kiedy i w jaki sposób zostałam powołana do winnicy Bożej i doszłam do
wniosku, że dzięki wojnie, skrupułom, duchowi domu i bliskości Kościoła,
a to razem dzięki miłosierdziu Boga".
Dom Anny, zawsze otwarty na ludzi w potrzebie, w czasie
wojny zaludnia się tymi, którzy sami nie mogą dać sobie rady.
Opuszczonymi dziećmi, które trzeba przygotować do I Komunii Świętej,
ciotkami, ciotecznymi babciami, cudem wyrwanymi z terenów okupacji
sowieckiej. Anna schodzi do piwnic, odwiedza najnędzniejsze domy, gdzie
leżą umierający, chorzy, wygłodzeni. Nigdy nie będzie miała spokoju,
że pomoże tym wszystkim ludziom w sposób wystarczający, że uchroni
ich od największego zła: od niewiary, przeklinania swojego życia,
odchodzenia ze świata bez sakramentów świętych. Że zaradzi nędzy
duchowej i pomoże przetrwać głód. Ma ręce pełne roboty i płacze,
gdy nie zdąży na czas. 24 stycznia 1943 roku zapisuje w Dzienniczku:
"Jak się tulę do Mamusi, to mi staje tamten obraz u Cichej - matka
chora, nieprzytomna leży na barłogu we wszach, brudzie, a dzieci ... tulą
się do pieca. One nie wiedziały, że mają matkę. Biedne one i ona. Właściwie
to teraz ona była ich dzieckiem i ... morzyły ją głodem - musiała
walczyć o chleb. Zachorowała tak nagle i nieprzytomna już wyspowiadać
się nie mogła (...). Niech jej Bóg policzy cierpienia, a Matka Boża
niech się zlituje. Zmarła w szpitalu - przynajmniej jak człowiek, ale
już i tak tego nie czuła. Za trumną szło troje dzieci. Bóg ją zabrał,
aby ludzie silniejsi zajęli się dziećmi, aby nie miały takiego końca,
jak ich matka biedna. Matko Boża, S.O.S. Na przyszłość trzeba pilniej
dbać o spowiedź ostatnią chorych - koniecznie! (...). Na ten miesiąc
jest smutna intencja: "za młodzież katolicką, która nigdy o
Chrystusie nie słyszała. Sama wiem, że jest taka! Tyle dusz i ciał woła
o ratunek - nie jesteśmy w stanie pomóc wszędzie, ale chcemy - a
modlitwa trafi wszędzie".
Dziennik Anny Jenke z czasów wojny to kronika ważnych
etapów duchowego dojrzewania, ale też kronika życia niewielkiego
galicyjskiego miasta leżącego pomiędzy Lwowem a Krakowem, pod niemiecką
okupacją. Te zapiski młodziutkiej dziewczyny są niemal gotowym
scenariuszem realistycznego filmu z tamtych lat. Wiadomo prawie wszystko,
kto i na co choruje, kto siedzi w niewoli, jak powodzi się sowieckim jeńcom
i którzy z Niemców rozpaczliwie walczą o swoją duszę - bo są i tacy,
którzy regularnie przystępują do Komunii Świętej. Wiadomo, co biedne
dzieciaki robią z użebranymi na ulicy pieniędzmi - kupują za nie
"torty z hali", kto chodzi do kina, kto z sąsiadów wywiesił
flagę ze swastyką, co dzieje się drukarni, centrum informacji o życiu
miasta - gdzie Anna zarabiała na życie - i co można zmieścić w
miniaturowych paczkach dla jeńców z oflagu (był tam ukochany brat Anny,
Janek), ile kosztują ziemniaki, ile mleko i masło, a ile "graf
Potocki" wydaje na swoje obiady. Przewijają się setki ludzi bliższych
i dalszych, jest historia kilku wojennych małżeństw, osieroconych
dzieci. Anna swoim wrażliwym okiem dostrzega przede wszystkim ich
potrzeby. Śpieszy na każde wezwanie. Miłość do dzieci, do młodzieży,
zadecyduje o tym, że wybierze zawód nauczycielki i będzie zapamiętana
na całe życie przez swoich wychowanków jako usposobienie kobiecej
delikatności, czułej matki i mądrości człowieka niezłomnej wiary. W
czasie wojny, którą odczytywała jako dany od Boga czas duchowego
hartowania, Anna zyskała świadomość, że na nawrócenie jest mało
czasu, że Bóg przynagla, że trzeba się śpieszyć z czynieniem dobra.
Tym także jest jej Dziennik - rzeczowym raportem z tego, ile dobra dało
się uczynić, a czego się nie udało zrobić, co przeleciało między
palcami.
12 października 1941 roku: "Mój Boże,! Już
trzeci rok wojny. 1 września był u mnie uczczony wspaniale, bo właśnie
krawiec przyniósł mi nowy zimowy płaszcz. Będzie bez futerka, ale to głupstwo.
W ogóle człowiek uczy się żyć. Jest ciężko, ale nikt nie traci
nadziei.
Bóg nam pomaga. Bylebyśmy byli godni tego szczęścia!
Kiedyś przed nami wielkie zadanie: warto być przedmurzem, trzeba sięgać
i do tych, co są za murem, co nie wiedzą nic o Świetle (...). Czytam
teraz Marię Curie ... żal mi jej, że do jej szlachetności, mądrości,
dobroci nie umiała dodać największego skarbu ... wiary. Nie mogę się
z nią mierzyć, ale i ona miała lata zastoju i ciemności, gdyż czuła,
że wszystko idzie naprzód, a ona stoi w miejscu - tak jest i teraz ze mną
- o tyle coś umiem, o ile muszę czytać Gienia czy Jędrka, łacinę
znakomicie sobie przypominam, ale historia zaraz wietrzeje mi z głowy. Jeśli
Bóg chce, bym tak dłużej nic nie zgruntowała, to się chętnie
zgadzam, wolę pójść do Niego bez wiedzy, aniżeli z mądrością do
piekła. A więc zostaję przy cerowaniu pończoch, biciu
"numeratorem" i pakowaniu (już mają mi podwyższyć do 100 zł),
bo to wszystko rozjaśnia mi codzienna Komunia Św. Jeżeli pomyślę przy
tym, jak inni ludzie cierpią, to mój brak tego, czego bym pragnęła,
wydaje mi się maleńką muszką i niczym ... A najwięcej brak mi czasu,
ale składam to z radością jako Hostię ofiarną".
Z perspektywy całego życia Anny Jenke - zmarła na raka
w wieku 55 lat - widać, że wojna była czasem uczenia się sztuki życia.
Ubóstwo - potem, po wojnie, po studiach polonistycznych na UJ, już świadomie
przyjęte, bo przecież jako nauczycielka, a przez pewien czas także
dyrektorka Liceum Sztuk Plastycznych, nieźle zarabiała - było jej
stylem życia, jej tarczą obronną. Stopniowo wyzbywała się z
mieszkania wszystkich przedmiotów, które mogłyby znamionować wyższy
status majątkowy, zostawiała rzeczy najniezbędniejsze. Ubierała się
elegancko, ale bardzo skromnie. Dla potrzebujących i dla Kościoła
przeznaczała wszystko, co mogła. Mogła, jak się okazało, wiele, wciąż
podejmując nowe ograniczenia i nowe wyrzeczenia. Uczniowie widywali ją w
domach swoich najbiedniejszych kolegów - uczyła dzieci z wielodzietnych
rodzin, dbając, by lekcje były dobrze odrobione. Znajdowali ją klęczącą
przy łóżkach umierających w szpitalu. Obmywała nowotworowe ropiejące
rany na nodze jednego ze swoich uczniów, Stefana. Pielęgnowała go, a
potem z własnej kieszeni opłacała pielęgniarki. Zadbała, by
wyspowiadał się i otrzymał ostatnią Komunię Świętą. "Jej pokój
przypominał konfesjonał. Z Jej domu wychodziłem bogatszy i uśmiechnięty"
- wspomina jeden z jej uczniów, ks. Franciszek Dziedzic - pełen nadziei
i wiary. "Nazywam ten pokój konfesjonałem nie tylko dlatego, że tu
otwierały się serca, lecz dlatego, że pani profesor umiała słuchać i
umiała milczeć ... Mieliśmy do Niej bezgraniczne zaufanie".
"Najbardziej uderzała mnie u Niej odwaga. Odwaga
profesorki w wyznawaniu wiary. Zaznaczam odwagę, bo w obecnych czasach,
kiedy mamy Jana Pawła II, ludzie nie wstydzą się wiary. Ale wówczas w
środowisku wielkości ambicji artystycznych, jakie mają uczniowie LSP,
było to nie lada wyczynem. Oficjalne, publiczne afiszowanie swego chrześcijaństwa
i potwierdzenie tego życiem, nie tylko dobrymi chęciami, lecz każdym
gestem, , każdym zdaniem wykładu, każdą myślą i troską o innych,
jawi się jako heroizm wysokiej klasy, coś, co każdy chrześcijanin
powinien posiadać" ( A. Łatka - uczennica).
W sierpniu 1956 r. wyrzucono ją z pracy w Liceum dla
Wychowawczyń Przedszkoli jako element obcy i wrogi. Pani od literatury,
która mówi na lekcjach o Bogu, to było dla władzy ludowej groźne.
Anna zostaje bibliotekarką. Rezygnuje z dobrze zapowiadającego się małżeństwa.
Wybiera pozostanie ze "swoimi" dziećmi, z owdowiałą matką.
Wraca do szkoły po dwóch latach przerwy, w 1958 roku. Każdy dzień
pracy, nawet jako dyrektorka Liceum Sztuk Plastycznych, rozpoczynała
"w imię Boże", zachęcała uczniów do modlitwy, dyskretnie
aranżowała dla nich rekolekcje wakacyjne - wszystko, ze względu na jej
ogromny autorytet w Jarosławiu, osobisty urok, szlachetność każdego słowa.
W Dzienniczku odnotowuje, że w szkole "czuje Łaskę Stanu".
Dnia 20 maja 1945 roku, gdy wojna właśnie się kończyła,
kończył się czas intensywnych wojennych rekolekcji. Anna zapisała:
"Jestem szarą kurką grzebiącą uparcie
w śmieciach podwórka. Tak mi brak pogody, swobody i wolności, ale Serce
Maryi - ufam Tobie!".
Cóż, gdyby czuła się cudownym, barwnym rajskim
ptakiem - za jakiego, nawiasem mówiąc, patrząc czysto zewnętrznie,
zapewne wiele osób Ją uważało - prawdopodobnie świat dobrze by ją
dziś znał. Jako modna pisarka, poetka, aktorka wiele opowiadałaby o
sobie. Znano by jej ulubione wiersze i potrawy, jej perfumy i podróże.
Zostałaby Kimś. Jako osobie z odpowiedniego towarzystwa, z salonów
artystycznych, uwierzono by jej. Kto wierzy świadectwu życia starej
panny z prowincjonalnego miasta? Nauczycielce, którą wciąż widywano w
podejrzanych, brzydko pachnących, niewietrzonych pokojach, pochyloną nad
zeszytami dzieci, albo wśród umierających starców?
Na jej grobie, w krypcie kościoła św. Mikołaja w
Jarosławiu znajdują się świeże kwiaty, palą się światła. Ludzie
przychodzą z modlitwą i często zostają wysłuchani. W 1993 roku Kuria
Metropolitalna w Przemyślu staraniem Ordynariusza diecezji ks. abp.
Ignacego Tokarczuka rozpoczęła proces beatyfikacyjny Sł. Bożej Anny
Jenke. Jej życie czeka na opisanie przez utalentowanego biografa,
scenarzystę, reżysera, tak jak czekają bł. Aniela Salawa, Rozalia
Celakówna - piękne kobiety, olśniewające duchowo, pociągające za sobą
ludzi. Skromne, ukryte przed światem, a tak fascynujące. Niestety,
powstają kolejne polskie filmy o osobach zapatrzonych w siebie i przez to
nieszczęśliwych, płytkich, których jedyną zasługą była umiejętność
wystawiania się na sprzedaż.3
Ewa Polak-Pałkiewicz
katolicka Redaktorka i Dziennikarka
Warszawa
ks. Tadeusz Sochan
Jest szczęście około którego trudzić się warto
Anteusz na powrót uzyskiwał siły
przez dotknięcie ziemi. Ziemią dla
człowieka jest inny człowiek.
Tylko stąd może on czerpać siły.
Inaczej więdnie, starzeje się, umiera.
(A. Kamińska; "Notatnik")
Środek głębokiej ciszy nocnej, przerywanej od czasu
warkotem silnika jakiegoś samochodu przejeżdżającego ulicą. Za chwilę
północ, a ja usiadłem i piszę. Nie z obowiązku; bo mnie o to
poproszono, ale tak po prostu - odczuwam czasem taką potrzebę. Może skłoniło
mnie do tego wcześniejsze, ważne spotkanie i rozmowa, w której tak mało
mogłem powiedzieć, choć było wiele do powiedzenia. A może teraz
dopowiem?... Posłuchaj!
Człowiek musi nadać swemu życiu jakiś szerszy wymiar.
Jest bowiem w naturze ludzkiej jakaś tęsknota, niepokój ... by wyrwać
się ponad przeciętność, ponad trwanie tylko. Dlatego św. Franciszek
zostawił bogactwo ojca, dlatego Adam Chmielowski "zdradził "
sztukę, dlatego Anna Jenke zrezygnowała z założenia własnej rodziny,
dlatego Edward Stachura stał się "sierotą" z wyboru i oszalał.
Dlatego też moja koleżanka wzięła na wychowanie kilkoro dzieci z Domu
Dziecka.
Trzeba nam pragnień, które miałyby w sobie coś z żaru ognia i gwałtowności
letniej burzy. Trzeba być trochę szaleńcem, by nie pragnąć życia.
Cyz ja potrafię na to się zdobyć? Raczej nie, gdyż nie ufam sobie.
Zniechęcają mnie wciąż te same trudności.
Człowiek to takie ciekawe stworzenie, że wszystko w
jego osobowości spala się, zazębia. Takie czy inne kłopoty rzutują na
widzenie świata, na stosunek do ludzi, to zaś z kolei warunkuje
efektywność tego, co czyni, jak żyje...
A jak było w życiu Anny Jenke? Przypuszczam, że
podobnie jak my, miała różne trudności, problemy. Domyślam się, że
najważniejszym z nich był jeden, jedyny: jak ukochać Pana Boga, a w Nim
drugiego człowieka, jak wprowadzać w swoje życie, w sposób oczywisty,
radykalny - Ewangelię? Wszystko inne - było temu podporządkowane. Dla
niej "ziemią był każdy człowiek", którego spotykała na
drogach swego życia. Dlatego Ona "nie starzała się, nie umierała"
- jak mówi A. Kamieńska, tylko wiecznie żyła.
Dziś doczesne materialne cząstki Jej ciała - z
pietyzmem zostały przeniesione w bezpieczne miejsce - do kościoła. Na
pozór, to garść prochu ziemi, lecz w tej garści krył się, i nadal
pozostaje Jej wielki, zwycięski Duch! Duch, który swoją mocą przemawia
i dziś, konkretnie do nas ludzi, którym często ta garść prochu z dóbr
materialnych, przesłania nadprzyrodzony, piękny świat, w którym już
nie będzie tęsknoty, cierpień, łez, żalu, tylko wieczna radość,
nieskończone SZCZĘŚCIE. Jakże warto trudzić się około tego SZCZĘŚCIA,
które nigdy się nie skończy...
mgr Tadeusz Sochan
proboszcz parafii św. Stanisława Bp
w Górecku Kościelnym k/ Józefowa Bił.
organizator "Festiwalów Pieśni Maryjnych"
Stanisław Chodara
Refleksje o Annie Jenke
Po ulicach Jarosławia chodziłem, gdy Anna jeszcze żyła.
W tamtym czasie, młody człowiek, nie myślałem jeszcze dojrzale o
sprawach religijnych. Gdybym przypadkiem spotkał nieoczekiwanie Annę
Jenke, gdybym z nią rozmawiał, na pewno przekazałaby mi coś mądrego,
budującego, może ukierunkowałaby mnie w jakiś sposób. Chyba mogę żałować,
że nie doszło wtedy do takiego wymyślonego spotkania.
Spotkałem Annę Jenke po wielu, paru dziesięciu latach.
Ona odeszła do Pana po trzech latach od mojego wypadku, a ja dowiedziałem
się o Niej i nawiązałem kontakt z Towarzystwem całkiem niedawno, po
prawie trzydziestu latach od tamtego czasu.
Gdy Anna być może już cierpiała i walczyła z postępującą
chorobą, byłem tryskającym zdrowiem młodzieńcem. Gdy już na pewno
cierpiała, pojawiło się moje cierpienie. Łączy mnie więc z Anną
Jenke doświadczenie cierpienia w tym samym czasie, choć innego. Gdy Pan
Bóg darował mi życie w cudowny sposób, z Anny to życie powoli uchodziło.
Żyła jeszcze prawie trzy lata od mojego wypadku. Łączy mnie z wielką
duchem Anną wiara w Jezusa Chrystusa i Jego moc. Łączy mnie z Nią też
duchowe, w wierze zwracanie się do Niej z prośbą o wstawiennictwo przed
Bogiem. Jadę do Anny, już nie chodzę, ale jeżdżę w wózku
inwalidzkim po ulicach Jarosławia. Staję przed Jej grobem w Opactwie i
proszę o wstawienie się także za mną.
Dzięki swojej jakże dojrzałej wierze i przepięknej
postawie katolickiej jest Anna Jenke kandydatką na ołtarze. Grono osób
proszących Ją o wsparcie swoich próśb przed Bogiem ciągle się
rozszerza. Wszyscy, niezależnie od oczekiwań na cudowną interwencję Bożą
za pośrednictwem Anny Jenke, możemy i powinniśmy Ją naśladować w życiu.
Stanisław Chodara
mgr teologii - Tarnogóra
Mieczysław Biliński
Sodaliska - Sł. Boża Anna Jenke przypomina
Towarzystwo Przyjaciół Anny Jenke i jego ogniwa w
Polsce starają się naśladować swoją Patronkę Sł. Bożą Annę w
działaniu. Dowodem tego są liczne doniesienia w kwartalniku, tym razem
już jubileuszowym tj. w 50-tym numerze "Słonecznej Skały".
Sł. Boża Anna jako wierna Sodaliska przypomina nam, że
w tym roku obchodzimy również jubileuszową, 150 rocznicę ogłoszenia
dogmatu o Niepokalanym Poczęciu N.M. Panny przez Piusa IX bullą z 8. XII
1954 r. Oznacza to, że Matka Boża już w łonie Matki jest wolna od
grzechu pierworodnego ze względu na przyszłe zasługi Chrystusa. Duch Święty
wyjątkowo hojnie ubogacił Maryję swym darem. Jest w pełni święta.
Potwierdziła to sama mówiąc w czasie późniejszych objawień w Lourdes
Bernadecie Soubireau: "Jam jest Niepokalane Poczęcie". Dzięki
doskonałości odkupienia Chrystusowego każdy człowiek może wyzwolić
się od grzechu.
Dzień 8. XII. Niepokalanego Poczęcia jest świętem
patronalnym Sodalicji Mariańskiej. Zwana również Kongregacją Mariańską.
Ma na celu formację religijno-duchową młodzieży i obronę wiary
katolickiej z pomocą Maryi. jej hymny, żeński: "Królowej swej ja
wierność przysięgałam ..." oraz męski: "Błękitne rozwińmy
sztandary ..." wzmacniają ducha religijno-patriotycznego młodzieży.
W tej organizacji młodzież właściwie kształtuje swoje charaktery i
wzorem Niepokalanej wykazuje się szlachetną działalnością prowadzącą
w efekcie do Najwyższego Stwórcy. Wspólnymi siłami należy
rozpowszechniać Sodalicję Mariańską we wszystkich szkołach różnych
szczebli. Unikniemy wówczas problemów
z pijaństwem, narkomanią, demoralizacją i wpływu różnych sekt wśród
młodocianych.
Trzeba nasza młodzież zawierzyć Niepokalanej, która
bardzo potrzebuje Jej opiekuńczej pomocy. Sł. Boża Anna Sodaliska z
czasów studiów jest najlepszym przykładem dobrego wpływu tej
organizacji na młodzież. W swoich rozważaniach notuje: "Módlmy się,
by nasza polska droga maryjna była miła Bogu, by nas przemieniła na
ludzi dojrzałych i odpowie-dzialnych za siebie, za Polskę, za świat".
Innym razem pisze: "Niepokalane Serce Maryi - oddajemy Ci siebie
samych, naszą Ojczyznę i Kościół na świecie. Wypraszaj u Boga to
wszystko, czego sami ubłagać nie potrafimy - oczekujemy od Ciebie wiele
- boś pełna łaski - ufamy Tobie - boś Matką Najczulszą".
"Kto wezwał Cię - ten
drogę w lesie znalazł
I światło okien i dachu opiekę
I chleb i dzban, by w niego łaskę nalał
I łaski tej płynącą żywą rzeką".
Anna przypomina też słowa św. Bernarda: "Idąc za
Tobą, o Maryjo, nie zejdę z dobrej drogi, myśląc o Tobie - nie zbłądzę,
a jeśli Ty mnie podtrzymywać będziesz nie ma się czego lękać".
Jak ważne są te słowa w roku jubileuszowym. Wszyscy jesteśmy
odpowiedzialni za wychowanie młodego pokolenia - w nim nadzieja i siła
na moralne odrodzenie polskiego narodu. Starajmy się działać w każdy
możliwy sposób. Towarzystwo organizuje sesje naukowe poświęcone
tematyce wychowawczej i patriotycznej, o czym informuje "Słoneczna
Skała". Jest ona źródłem wielu cennych i aktualnych zagadnień
omawianych w referatach. Nie możemy być bierni i tylko krytyczni wobec
narastającego zła. Należy dzielnie przeciw -działać i zawierzając
Niepokalanej, do czego zachęca Sł. Boża Anna, dążyć do szerzenia
prawdy, miłości, bezinteresowności, czystości moralnej: "Tyś
Gwiazda nasza Polarna na firmamencie zatknięta, kiedy dookoła noc
czarna, Niepokalanie Poczęta".
W uroczystość Niepokalanego Poczęcia 8. XII 2003 r.
Papież Jan Paweł II złożył hołd Niepokalanej i kwiaty przed Jej
figurą na placu Hiszpańskim w Rzymie, upamiętniającą ogłoszenie
dogmatu. Odmówił też modlitwę o dar pokoju dla ludzi, rodzin i całego
świata.
mgr Mieczysław Biliński
ekonomista, b. senator RP - Jarosław
Alicja Trześniowska
Niebo wielkie, piękne i moje
W czasach największego nasilenia stalinizmu w Polsce,
walki z Bogiem i Kościołem, Anna Jenke od początku pracy w szkole
spotykała się z wieloma trudnościami i przykrościami ze strony władz
szkolnych i SB. Mimo to pracowała z oddaniem, poświęcając cały swój
wolny czas uczniom.
Była jak matka
Jak wspomina Pani Anna Pałka z Rzeszowa, wieloletni
prezes Stowarzyszenia Ruch Kultury Chrześcijańskiej
"Odrodzenie", uczennica prof. Anny Jenke, iż jej profesorka była
dobra jak matka. Dbała, by biedniejsze uczennice miały co jeść,
troszczyła się o te, które mieszkały na stancjach i w internatach,
umiała dostrzec kłopoty młodych. Nie traciła kontaktu z wychowankami,
gdy już pracowały, pisała do nich listy, wysyłała książki umacniające
we wierze, była przy nich w trudnych chwilach.
- Długo zastanawiałam się nad tym, skąd miała tyle
wyczucia - nas było wiele, a ona potrafiła zwrócić uwagę na każdą z
uczennic - mówi Pani A. Pałka. Sama doświadczyła pomocy i troski Anny
Jenke, która uratowała jej życie, w porę organizując pomoc lekarska.
W PRL uczennicom nie wolno było chodzić do kościoła,
ale gdy zobaczyły, że Anna codziennie uczestniczy we Mszy św., nabierały
odwagi, by również wstępować do świątyni na modlitwę. Pani profesor
nauczyła dziewczęta, jak mają się modlić na rozpoczęcie zajęć
szkolnych: uczennice stawały w ławkach i każda z nich modliła się w
milczeniu; czuwała nad ich katechizacją i rekolekcjami. Nie było to łatwe.
Pod pretekstem wyjścia z wychowankami na spacer prowadziła je do
klasztoru na nauki i z powrotem odprowadzała do internatu.
Wnosiła Boga do szkoły
Anna Jenke, mając niepospolitą osobowość, autorytet
moralny, umiała porwać młodzież do pracy nad sobą, do życia według
nauki Chrystusa i Kościoła, wciągnąć do współpracy nauczycieli i
rodziców. A jak wyglądały prowadzone przez nią lekcje polskiego?
- Były przepiękne, o wydźwięku patriotycznym. Pani
profesor mówiła o Polsce z wypiekami na twarzy. Przygotowywała też
szkolne akademie - wspomina Pani Anna Pałka. Potrafiła swoich uczniów
zafascynować polską literaturą i kulturą, językiem ojczystym poprzez
ciekawe lekcje, zajęcia recytatorskie i teatralne, konkursy, działalność
klubu dyskusyjnego. Uczyła wzajemnej miłości i szacunku do rzetelnej
pracy, a równocześnie apostołowała, wnosząc Boga do szkoły,
ewangeliczne Orędzie Chrystusa. Sama nim żyła i wskazywała wszystkim
jako najwspanialszy program oraz wzór do życia. Doradzała ludziom, by
we wszystkich trudnościach ufać Maryi.
Kilka razy do roku Anna Jenke jeździła do Częstochowy,
aby Matce Bożej powierzyć swoje troski. W pamięci jej przyjaciółki
Pani Lidii Tomkiewicz, poetki z Jarosławia, pozostało do końca życie
nocne czuwanie na Jasnej Górze 13 grudnia 1965 r. w intencji Millenium
Chrztu Polski, napatrzenie się do sytości w oczy Matki Bożej
Służyła cały życiem
Działalność pedagogiczno-wychowawczą Anny wpływała
na postawy życiowe wielu jej uczniów. Wszyscy wspominają z wdzięcznością
swoją profesorkę
- Niełatwo jest mówić o Annie ... Kto dzisiaj żyja
tak jak ona? - zastanawia się ks. Franciszek dziedzic, jej uczeń z
Liceum Plastycznego w Jarosławiu z lat 1962-67, obecnie dyrektor Muzeum
Diecezjalnego w Rzeszowie i opiekun duchowy bezdomnych z rzeszowskiego
schroniska. - Annę czyni wielką jej postawa służby wobec drugiego człowieka.
Myślę, że pragnęła tego od dzieciństwa - podkreśla.
Z przyjęcia takiej postawy zrodziła się akcja
"kromka chleba", którą Anna wymyśliła jako niemal dziecko,
organizowanie w harcerstwie pomocy dla więźniów, gdyż może inni o tym
nie myśleli. Miała dobra pensję i pomoc brata ze Stanów Zjednoczonych,
a niczego się nie dorobiła. To, co posiadała - to po rodzicach, jedynie
książki. Pożyczała je jak św. Jan Boży, posyłała do jednostek, by
młodzi ludzie w wojsku nie zatracili swego człowieczeństwa. Jeżeli któryś
z żołnierzy nie oddał wypożyczonego egzemplarza, mówiła, żeby się
nie martwił, ważne, że książka została przeczytana.
- Dbała o ludzkie dusze - wspomina ks. Franciszek
dziedzic - o ludzi, którzy pogubili się, o młodzież by nie szła na łatwiznę.
W każdym liście polecała w modlitwie tych, którzy znaleźli się na
skraju przepaści.
Zdaniem ks. dziedzica, Anna jako nauczycielka była
wymagająca, ale bez przesady - znała możliwości uczniów, ale nie
tolerowała lenistwa i bardzo cierpiała z powodu nieuczciwości, ceniła
szczerość ucznia. Uczyła na lekcjach widzieć brata w każdym człowieku,
chciała, by młodzi byli ludźmi o wielkich sercach.
Nie moralizowała, lecz na podstawie lektur pokazywała
piękne wzory do naśladowania i sama była pięknym wzorem. Koncentrowała
się na dobru, ucząc, że warto być dobrym, choć tacy ludzie
"dostają po głowie".
Przygotowywała dzieci z rodzin zaniedbanych do I Komunii
Świętej. Pewien znajomy artysta zwierzył się ks. Franciszkowi
Dziedzicowi, że dzięki Annie przystąpił w szkole średniej do I
Komunii św., bo w rodzinie zadbanie o to było niemożliwe.
Według ks. Dziedzica mieszkanie Anny przypominało
konfesjonał - tyle ludzi szukających rady i pomocy przewinęło się
przez jej dom. Jeśli nie mogła załatwić problemu sama, to szukała
ludzi, którzy mogliby pomóc. Nawet bardzo cierpiąca z powodu choroby
nowotworowej, w szpitalu usługiwała chorym, podtrzymywała ich na duchu.
Chore mówiły o niej: to święta.
Świętość Anny Jenke wynikała z życia na co dzień
Ewangelią. Dziś ludzie są tacy smutni - Anna pokazywała, że jest radość
i wszystko ma swój sens. - Spotkanie z Anną Jenke było najpiękniejszą
rzeczą - obok kapłaństwa - jaka mi się przydarzyła. Dostąpiłem
szczególnej łaski: otrzymałem dobro za darmo - podkreśla ks.
Franciszek Dziedzic.4
mgr Alicja Trześniowska
pedagog - polonista - redaktor
Barbara Kubicka-Czekaj
Nusia Jenke w mojej pamięci
Poznałam ją jesienią 1945 r., kiedy rozpoczynałam
studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ona należała do grupy, która
powstała wcześniej: w marcu, kwietniu. Dlatego wtedy była już na
drugim roku, chociaż większość zajęć obowiązkowych miałyśmy
razem. Moje opóźnienie było spowodowane oczekiwaniem na "powrót
Taty" z Oświęcimia. Ponieważ dotarł do domu 13 czerwca 1945 r, a
ja wtedy pracowałam w szkole podstawowej, nie mogłam przerwać zajęć z
dziećmi. Zresztą nie byłam pewna, jak ułoży się sytuacja materialna
i rodzinna: zdawałam sobie sprawę z zagrożeń konsekwencjami pobytu w
obozie zagłady. Nie byłam też pewna, jaką decyzję podejmie brat.
Pensja nauczycielska Ojca nie wystarczyłaby na utrzymanie dwojga studentów
poza domem. Gdy jednak brat zrezygnował, bez wahania wybrałam polonistykę
na UJ. Na naszym, bardzo licznym roku, było dużo znanych dziś postaci:
Wisława Szymborska, Henryk Markiewicz, Marian Karaś, Jerzy Kwiatkowski,
Maria Podraza (małżeństwo roku), bracia Wasilewscy (Andrzej i
Zbigniew), Anna Radziwiłł, tragicznie zmarła córka prof. Derynga, Włodzimierz
Maciąg, wspaniały Andrzej Siudut i grupka zaprzyjaźnionych: Marysia
Andres, Tosia Majewska ... Wśród nich była właśnie Nusia Jenke.
Czy wyróżniała się spośród studentek? I tak, i nie.
Nie, bo nie koncentrowała na sobie uwagi, a tak, bo ze spokojem, ale
stanowczo mobilizowała do nauki. Sama była pod tym względem przykładem.
Toteż ona otrzymała pierwsza z nas dyplom ukończenia studiów. Wielka
gromada studiujących tuż po wojnie była pod wieloma względami
niejednolita: na tym samym roku znaleźli się ci, którzy powinni zacząć
studia w 1939 r., co uniemożliwił im wybuch wojny, wielu przyszło po
ukończeniu nauki na różnych kompletach tajnego nauczania, nie wszyscy
umieli się znaleźć w nowej dla siebie sytuacji, poza domem, na wolności,
z której nie umieli korzystać.
Zaczęto propagować wśród nas przynależność partyjną.
Zrażano do polonistyki, przestrzegając przed tym, co będziemy musieli
robić w szkołach o skomunizowanych programach nauczania pod kontrolą
PPR. Zachęcano do zmiany kierunku na etnografię lub socjologię. Wtedy właśnie
Wisława Szymborska odeszła od nas. A Nusia, wspierana przez podobnie myślące
koleżanki, umacniała w nas poczucie patriotyczno-obywatelskiego obowiązku,
jak najbardziej rzetelnego wykorzystania czasu na zdobycie wiedzy, by możliwie
najlepiej wywiązać się z zadań, ciążących na polonistach jako
nauczycielach i wychowawcach. Dlatego też kończyłyśmy niepopularne wśród
większości studium pedagogiczne, a przynajmniej dydaktykę literatury,
prowadzoną przez prof. Bielaka i dydaktykę języka polskiego pod
kierunkiem nieocenionego, wspaniałego językoznawcy i człowieka - prof.
Zenona Klemensiewicza.
Spotykałyśmy się rzadko: poloniści muszą bardzo dużo
czasu poświęcić na lekturę, której nie ma końca. Z inicjatywy Nusi
powstały grupy kilkuosobowe (5-7), które spotykały się "dla
czytania Biblii" jakby powiedział Adam Mickiewicz. Poza tym mówiło
się między nami o apostolstwie świeckich, któremu patronował ks.
Franciszek Macharski. Zachęcano także do udziału w teatrze rapsodycznym
Kotlarczyka.
Ja miałam bardzo niewiele czasu, gdyż poza studiami uczęszczałam
do szkoły muzycznej i biegałam po Krakowie udzielając korepetycji (jak
podczas okupacji). Ale nawet najkrótsze spotkania koleżeńskie utwierdzały
każdą z nas w postanowieniach, dawały poczucie wspólnoty, wzmacniały.
To musiało wystarczyć. Przyjaźniłam się z Tosią Majewską ze Lwowa,
która była w tej samej grupie seminaryjnej co Nusia, z Marysią Andres,
która była razem ze mną w grupie u prof. Pigonia. One wszystkie należały
też do Sodalicji Mariańskiej. Potem życie nas rozdzieliło: Nusia na którą
czekał Jarosław, dodatkowo tym samym dopingując ją do pracy, czego nie
ukrywała, a przeciwnie: podkreślała, że nie wolno jej przedłużać
studiów, bo szkoła na nią czeka, wyjechała natychmiast po uzyskaniu
dyplomu.
Tosia Majewska pojechała do Gdańska, gdzie było więcej
Lwowianek (np. Marysia Maternicka); Marysia Andres została w Krakowie, by
opiekować się chorowitą młodszą siostrą, a potem by pracować w
jakiejś szkole średniej. Ja wróciłam do rodziców, by cieszyć się z
powrotu tatusia i kontynuować tradycję rodzinną nauczanie języka
polskiego.
Nie było to bynajmniej łatwe. Wizytatorzy i dyrektorzy
byli bez kwalifikacji pedagogicznych (zdarzyło mi się, że byłam
hospitowana przez krawcową), nastawieni wrogo do nauczycieli
bezpartyjnych, szykanowanych przy lada okazji. Trzeba było wykazać się
nie tylko kompetencjami zawodowymi, ale umieć odważnie stawać w obronie
zajętego stanowiska. Zdarzały się donosy uczniów na klerykalne poglądy
polonisty, co np. spowodowało przybycie do mnie wielosobowej (17 panów)
komisji na kontrolę. Przeprowadzono ją wbrew przepisom, bo nie byłam
powiadomiona o wizytacji nawet na 10 minut przed nią, kiedy obowiązuje
trzydniowy termin. Do takich sytuacji studia nas nie przygotowywały.
Trzeba było wykrzesać z siebie siły, by opanować maksymalnie
rozedrgane nerwy i prowadzić zajęcia tak, by się nie dać wyeliminować.
Samo trwanie na stanowisku było istotne jako zapewniające nie tylko byt,
ale możliwość oddziaływania wychowawczego zgodnego z tradycją narodową,
w której polskość i katolicyzm są ze sobą tak ściśle złączone,
jak Lelum i Polelum, na co zwraca uwagę Stefan Żeromski. Wydobywanie z
lektur odpowiednich treści, przekazywanie polskiej młodzieży umiłowania
prawdy, dobra i piękna, wpajanie, by stało się dyrektywą postępowania,
a więc związanie z nim na całe życie, uważałyśmy za główne nasze
zadanie. Że Nusia spełniła je wiernie, ofiarnie, została zrozumiana i
doceniona, o czym świadczy żywa pamięć o Niej wśród wszystkich, którzy
zetknęli się z Nią.
dr Barbara Kubicka-Czekaj
Częstochowa
Anna Sigiel
Zafascynowała mnie głęboka wiara Anny
Zaproszona na spotkanie członków Towarzystwa Przyjaciół
Anny Jenke - oddział Świdnica, wysłuchałam obszernych relacji o pracy
pani profesor Anny Jenke i jej osobowości. Muszę przyznać, że te
informacje początkowo nie wywarły na mnie specjalnego wrażenia. Ja też
miałam dobrych profesorów, którzy wpajali młodym ludziom zdrowe zasady
formacyjne. Zawdzięczam im wiele cech, które w sobie rozwijałam i dziś
mogę powiedzieć, że miało to dobry wpływ na moje życie.
Dalsze spotkania i dyskusje prowadzone w oddziale
Towarzystwa w Świdnicy utwierdzały mnie jednak w przekonaniu, że Anna
Jenke to postać wyjątkowa, to niezwykły pedagog. Stawiając sobie
wysokie wymagania moralno-dydaktyczne przekazywała młodemu pokoleniu
wartości, które nadają życiu sens i napełniają je treścią. Oprócz
wiedzy pedagogicznej - Anna w okresie stalinowskiego reżimu - jawnie
wpajała młodym ludziom zasady wiary i życia z Bogiem. Wartości
religijne i właściwa formacja duchowa uczniów była dla niej ważniejsza
niż szykany i prześladowania ze strony władzy.
Zafascynowała mnie głęboka wiary Anny. W całym życiu
zawsze na pierwszym miejscu stawiała Boga. Umiała dostrzec Jego wielkość,
Jego miłość i wszelkie dary. Modlitwa, Komunia św. i życie według
Ewangelii były dla niej normą dnia codziennego.
Z tych środków czerpała moc i siłę. W swojej pracy
pedagogicznej pani profesor Anna uczyła nie tylko wiedzy i mądrości -
dla niej nadrzędnym celem było wskazywanie, że Bóg, Kościół i
Ojczyzna to podstawowe wartości, które każdy Polak winien rozwijać w
swoim sercu.
Anna wiedziała, że z wiary pochodzi dobro. Wiedziała,
że człowiek staje się mocny, gdy zna godność osoby ludzkiej i gdy
odpowiada na Boże wezwanie i żyje Bogiem. Kto umiałby piękniej
powiedzieć, niż zrobiła to Anna, która powiedziała: " Gdy człowiek
często przyjmuje Komunię św. i choćby czynił to tylko on jeden - Bóg
i tak ustanowiłby Najświętszy Sakrament dla niego". Mocne to są słowa
i pełne zawierzenia. Nie każdy z nas potrafiłby dać takie świadectwo
wiary.
Anna była świadkiem prawdy. Za prawdę płaci się świadectwem
własnego życia i poświęceniem się dla drugich. Przypomniało mi się
drobne zdarzenie z dziecięcych lat. Byłam w drugiej klasie szkoły
podstawowej. Nasza wychowawczyni poszła z nami na wspólną Mszę św. W
czasie Podniesienia zwróciła mi uwagę, że należy klękać na dwa
kolana. Dziś zrozumiałam potrzebę pokory wobec wiary Anny. Głębia tej
wiary i wpajanie wartości religijnych młodzieży miało ogromny wpływ
na całe pokolenia jej uczniów.
Trzeba być duchowo wielkim, aby móc odkrywać Boga w każdym
człowieku, kwiatku, drzewie, skałach, polach i wypowiedzieć tak
znamienne słowa: " Pan Bóg się uśmiechnął, gdy stwarzał polską
ziemię". Z tych słów bije duma, ogromne umiłowanie ojczystej
ziemi i wielki patriotyzm. Anna kochała Polskę więcej niż siebie,
kochała jej kulturę, tradycje, bohaterskie czyny o wolność i suwerenność,
język ojczysty i czystość mowy polskiej. Wszystko, co Polskę stanowiło
było głęboko wpisane w jej serce.
Profesor Anna miała otwarte serce dla swoich uczniów,
ludzi młodych, którzy gdzieś się pogubili w swym postępowaniu i znaleźli
się na marginesie życia.. Każdy uczeń był dla niej wyjątkowy, poświęcała
mu swój czas, a często i ostatnie grosze. Pomagała w nauce, w kształtowaniu
charakteru, pomagała materialnie i uczyła przykładem swego życia. Taki
sposób oddziaływania na młodzież i takie postępowanie przynosiło
pozytywne skutki. Anna obdarowana została przez los różnorodnością
talentów. Wszystkie rozwijała maksymalnie i wykorzystywała dla dobra
innych.
O jej bogatej osobowości, metodach pracy wychowawczej można
przeczytać w wielu wydawnictwach książkowych i w "Słonecznej
Skale". Towarzystwo Przyjaciół Anny Jenke propaguje jej idee.
Powstają terenowe oddziały Towarzystwa. Taki oddział istnieje również
w Świdnicy, którego przewodniczącą jest Edwarda Mikuła. Jej zaangażowanie
w działalność Towarzystwa jest tak duże, że stało się omal treścią
jej życia. Towarzystwo w Świdnicy do swych szeregów wciąga również
dzieci, które uczestniczą w spotkaniach, deklamując wiersze podczas
uroczystości, biorą też udział w Eucharystii. A nade wszystko
Towarzystwo w Świdnicy dużo się modli; codziennie członkowie TPAJ o
godz. 15,00 gromadzą się w kościele św. Józefa, gdzie przed Najświętszym
Sakramentem, odmawiają "Koronkę do Miłosierdzia Bożego" i
modlą się na różańcu w różnych intencjach. Czyny i modlitwa cechują
Towarzystwo Przyjaciół Anny Jenke. Taka postawa jest bliska naszej
Patronce - Annie Jenke.
Anna Sigiel
członek TPAJ w Świdnicy
* * *
Życie Anny Jenke zaowocowało świętością.
Zachwyt Jej osobowością nie był chwilowy; uczniowie wyposażeni w posag
duchowy, ponieśli go dalej w życie.
Wspomnienia, rocznice Jej odejścia uroczyście
czczone, rodząca się o Niej poezja, artykuły, wydawnictwa książkowe,
także modlitwy przy Jej doczesnych szczątkach - mówiły o wdzięcznej
pamięci ludzi, którzy kiedykolwiek się z Nią zetknęli. Tą postacią
zainteresował się również Kościół Przemyski, który 26 marca 1993
r. rozpoczął proces beatyfikacyjny. Zakończenie procesu na szczeblu
diecezjalnym nastąpiło 12 stycznia 1999 roku. Następnie, dokumenty
zostały przekazane do Kongregacji Spraw Świętych, gdzie trwa dalsza
procedura procesowa.
Ks. Stanisław Zygarowicz
To była Święta naszych czasów
Świętość chrześcijanina to nie luksus moralny, ale
owoc powołania Bożego, na które chciał wszystkich członków Kościoła
uwrażliwić Sobór Watykański II, gdy stwierdził:
Wszyscy w Kościele niezależnie od tego czy należą do
hierarchii, czy są przedmiotem jej funkcji pasterskiej, powołani są do
świętości (KK 55). Taka jest bowiem wola Boża i do tego predysponują
otrzymane od Boga charyzmaty i wyznaczone przez Bożą Opatrzność drogi.
Jan Paweł II w swoim Liście Apostolskim Tertio
Millennio Adveniente , zatroskany o zastępstwie Chrystusa o los Dzieła
Odkupienia w nadchodzącym Trzecim Tysiącleciu, wypowiedział na ten
temat takie pragnienie: Istnieje paląca potrzeba aby z okazji Wielkiego
Jubieleuszu ukazać jasno i głęboko prawdę o Chrystusie jako o jedynym
Pośredniku między Bogiem i ludźmi i jedynym Odkupicielu świata. W
kontekście przygotowania Kościoła do tego historycznego Jubileuszu
Ojciec św. odwołuje się do kanonizacji Świętych, co powinno pomnożyć
chwałę Bożą. Największym hołdem dla Chrystusa ze strony wszystkich
Kościołów na progu Trzeciego Tysiąclecia będzie ukazanie przemożnej
obecności Odkupiciela w owocach wiary, nadziei, i miłości, złożonych
przez ludzi tylu języków i ras, którzy poszli za Chrystusem różnymi
drogami chrześcijańskiego powołania (p 37).
Kościół Przemyski składa Bogu dzięki za to, że mógł
rozpocząć proces kanoniczny Służebnicy Bożej ANNY JENKE, odpowiadając
na ponawiane prośby Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke oraz opierając
się na dokumentacji zgromadzonej przez s. Bernadetę Lipian, która została
zamianowana przez Ordynariusza przemyskiego Ks. Biskupa Ignacego
Tokarczuka postulatorem Sprawy. Prośba skierowana przez Ordynariusza do
Konferencji Episkopatu o pozytywny głos w tej sprawie, a następnie do Św.
Kongregacji do Spraw Świętych o Nihil obstat, powoływała się na
przekonanie, że Anna Jenke jako pedagog młodzieży jarosławskiej,
prowadząc intensywne życie wewnętrzne, stała się głośną i
niezwykle odważną apostołką w środowisku szkolnym, w czasach kiedy za
taką działalność i przekonanie trzeba było drogo płacić wobec
ateistycznego reżimu.
Na heroiczność jej cnót wskazywały wypowiedzi, które
były objawem odniesienia Sł. Bożej do Boga i do bliźnich, szczególnie
tych najbardziej zranionych i zagrożonych. Oto niektóre z nich:
Zrozumiałam jedno, że żyję
na chwałę Bożą - po nic więcej...
O Boże mój, kiedy ja Ciebie ukocham ponad wszystko, kiedy nauczę się
wykorzystywać każde natchnienie...
Ujrzałam brata swego w potrzebie, to znaczy, że ujrzałam Chrystusa
potrzebującego...
Modlić się, to znaczy wejść w kontakt z Bogiem i dać się Mu
wprowadzić w Jego świat - wejść z Nim do Jego Królestwa ...
Panie, naucz nas modlić się tak jak Ty sam życzysz sobie...
Spotkanego w dzisiejszej modlitwie Chrystusa i Jego Matkę Maryję
wprowadzajmy na wszystkie ścieżki naszego życia, aby mimo naszej małości
i słabości woli zechcieli być z nami...
Jednym z najbardziej skutecznych sposobów zwycięstwa złego ducha jest
ucieczka do Tej, która starła głowę węża-szatana...
Zły duch nie znajduje przystępu do duszy wiernej Maryi.
Przytoczone przykładowo wyznania Sł. Bożej pozwalają
dojść do wniosku, że mamy do czynienia z Osobą o głębokim życiu
wewnętrznym, które było źródłem apostolskiej działalności, ze znaną
akcją "kromka chleba", przypominającą Św. Brata Alberta z
chlebem w dłoni przeznaczonym dla głodnych (...).
Wolno mieć nadzieję, że dla takich czynów i tak
intensywnego życia wewnętrznego zostanie Sł. Boża Anna ukazana w
czasie procesu jako prawdziwa Kandydatka na ołtarze, o której mówiono
przed badaniem kanonicznym: Ona wszystkim dobrze czyniła.
Z okazji 20-lecia jej chwalebnej śmierci chciałoby się
włożyć w jej usta słowa św. Augustyna: Błagam was, kochajcie Boga
wraz ze mną! Pośpieszajcie na drogę do nieba wraz ze mną! Obyśmy
wszyscy zatęsknili za domem w niebie, ponieważ tutaj jesteśmy tylko
pielgrzymami .
Ks. Infułat dr Stanisław Zygarowicz
dyrektor od spraw procesów kan.
w Przemyślu
* * *
Uroczystość dziękczynienia Bogu za zakończenie
wstępnego etapu procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożej Anny Jenke, odbyła
się 20 lutego 1999 roku w Jarosławiu. Msza św. koncelebrowana pod
przewodnictwem Ks. Arcybiskupa Ignacego Tokarczuka rozpoczęła uroczystość.
Podczas Mszy św. Dostojny Celebrans wygłosił okolicznościową homilię.
Oto jej fragmenty:
(...) Kim jest człowiek święty? Słyszy się nieraz i
takie zdanie, że święci to ludzie oderwani od życia, a tymczasem
sprawa ma się odwrotnie. Święci to ludzie oddani bez reszty Panu Bogu.
To tylko mała cząstka jest objęta procesami kanonizacyjnymi. I ta mała
cząstka jest dla nas po to, by być światłem, nadzieją, wzorem jakiejś
rzeczywistości. Święci to ludzie, którzy tkwią bardzo w życiu, są
realistami. Błogosławiony ten naród, to społeczeństwo, które ma właśnie
takich ludzi.
Przypatrzmy się dzisiaj Sł. Bożej Annie Jenke. Żyła w czasach bardzo
trudnych. Druga wojna światowa odłożyła jej wyższe studia; kontynuowała
je dopiero po wojnie.
W czasach powojennych przyszła najgroźniejsza i
najbardziej nieludzka ideologia komunistyczna, która ogarnęła wszystkie
instytucje; począwszy od przedszkoli po domy społeczne. I wtedy naród
potrzebował prawdy, konsekwencji ludzi nie zagubionych. Brak orientacji,
chaos, nacisk ideologii, terror, dyktatura doprowadzały do tego, by człowiek
miał określone myślenie, działanie, ustawianie swoich postaw życiowych.
Anna Jenke - nauczycielka, polonistka przeciwstawiała się
naciskom władz, strachowi, którego ofiarami były dusze lękliwe. Ona
odważnie dawała świadectwo prawdzie. Zajmowała się problemami, które
dla społeczeństwa były najważniejsze, czyniła wszystko ażeby młodzież
nie odwracała się od korzeni ojczystych. Zajęła się też młodzieżą,
która nie miała mocnego oparcia w rodzinach.
Równocześnie służyła Ojczyźnie. W tych trudnych
czasach była oparciem dla młodych i dla starszych również. Będąc
realistką wiedziała, że życie ludzkie nie kończy się tutaj na ziemi,
że to tylko pielgrzymka do domu Ojca. O tym właśnie przypominała młodzieży
i ludziom starszym. I to było coś trwałego, bowiem Chrystusowej prawdy
nikt nie zniszczy, gdyż tam jest moc Boża. Realizm nigdy nie
zbankrutuje, nie straci na wartości. Mamy tego przykład na Sł. Bożej
Annie Jenke, żyjącej w naszej rzeczywistości. Społeczeństwo już w
czasie drugiej wojny światowej i później również oceniło jej
realizm.
Dlatego postać Sł. Bożej Anny Jenke uznawano za godną czci, szacunku.
To ktoś, co jeszcze w czasach chaosu, walki o zachowanie postaw moralnych
wykazał poczucie realizmu opartego na prawdzie i miłości. Ona jest
przykładem dla każdego z nas. Jej droga życia nie była łatwa. Rzucano
jej kłody pod nogi, prześladowano, lecz ona pozostała sobą. To był
realizm życia (...).
Dziękujmy Bogu za zakończenie procesu w diecezji. W tym
czasie przesłuchano świadków życia Sł. Bożej Anny, zebrano
dokumenty. Teraz proces będzie poddany dalszym badaniom, już w
Kongregacji Spraw Świętych, czy ta osoba posiada heroiczność cnót, to
znaczy czy jej życie codzienne było ponad przeciętne, czy wytrwała w
wierności Bogu w tych trudnych czasach komunizmu i czy praktykowała
cnoty Boskie w stopniu heroicznym.
Dzięki Bogu - ta myśl beatyfikacji jest nam bliska; podtrzymują ją świadkowie,
Towarzystwo Przyjaciół Anny Jenke. Bóg czeka na naszą współpracę.
Bo beatyfikacja jest potrzebna nam, ludziom żyjącym, bowiem ukazuje wzór
oddania się Bogu w miłości i wierności aż do końca życia. Anna, będąc
u Ojca Niebieskiego niczego już nie potrzebuje. Ona przeszła już ten
proces najgłębszy (...).
Sługa Boża Anna potrzebna jest całej Polsce. Obecnie
jesteśmy świadkami wielkich reform w naszej Ojczyźnie. Bardzo ważna
jest odnowa polskiej szkoły. Szkoła potrzebuje odnowy. Nauczyciele
potrzebują przemyślenia swojej roli i zadań, potrzebują zgłębienia
swojej postawy, bo muszą ocalić kulturę narodową i budować naszą
przyszłość. Polska szkoła jest jeszcze nie oczyszczona z fałszu i
brudu. Szkoła polska potrzebuje, by na nowo była otwarta naprawdę miłość,
solidarność, patriotyzm. Zreformowana szkoła w dziedzinie nauczania i
wychowania winna dać młodzieży podstawy, by jej życie było piękne.
Niech każdy z nas dołoży ze swej strony trochę wysiłku,
byśmy mogli jak najprędzej doczekać się chwili, by Anna w swoim
wspaniały portrecie stanęła w każdej polskiej szkole, na naszej ziemi,
żeby się wszystko odbudowało, byśmy się doczekali jak najszybciej
lepszej Polski, lepszej Europy i lepszego świata.
Ks. Arcybiskup Ignacy Tokarczuk
* * *
Po Mszy św. dziękczynnej odbyło się
spotkanie w pobliskiej szkole, gdzie licznie zgromadzeni goście wysłuchali
wykładu Ks. Profesora KUL dr hab. Henryka Misztala, znakomitego znawcy
Prawa Kanonicznego i Kanonizacyjnego, na temat: Walor eklezjalny
spodziewanej beatyfikacji Anny Jenke. Niżej podajemy fragmenty owego wykładu
przedrukowane ze "Słonecznej Skały" nr 25/1999.
Walor eklezjalny
spodziewanej beatyfikacji Anny Jenke
(...) Nie ulega wątpliwości, iż Kościołowi i całej
społeczności wierzących potrzeba wzorców dobrych nauczycieli dzieci i
młodzieży reprezentujących walory fachowości naukowej, zawodowej i
jednocześnie wysoką postawę etyczną. Spróbujmy więc spojrzeć na Annę
Jenke jako człowieka świeckiego realizującego swoją drogę do świętości
w zawodzie nauczyciela i wychowawcy młodzieży.
Anna jako polonistka
Anna Jenke, według znawców, została dobrze
przygotowana do wykładania tego przedmiotu na studiach polonistycznych w
Krakowie, a ponadto posiadała charyzmat dobrej nauczycielki. Znała
doskonale historię literatury polskiej i nauczanie języka polskiego
traktowała jako ważny instrument w pedagogice stosowanej. Lekcje przez
nią prowadzone odznaczały się wiedzą, dowcipem, biegłością, swobodą
narracji oraz stosowaniem takich środków oddziaływania jak modulacja głosu,
pauzy, refleksje, marginesy itp. Przez uczniów i osoby hosipitalizujące
jej zajęcia nazywane były "koncertami" od strony merytorycznej
i metodologicznej. Uchodziła w opinii szkoły za polonistkę utalentowaną.
Dbała o kulturę żywego słowa, popularyzację dobrej literatury, teatru
przez organizowanie konkursów, inscenizacji czy klubów dyskusyjnych.
Te cechy charakterystyczne dla nauczania języka
polskiego przez Annę jeszcze same ze siebie nie zasługują na uwagę w
procesie beatyfikacyjnym, ale właśnie w tym miejscu należy dodać, że
Anna lekcje języka polskiego wykorzystywała do apostolstwa w głoszeniu
Prawdy, Dobra, Miłości. Ukazywała, jeśli tak można powiedzieć,
"zielone światło" na wyższe wartości tj. na Boga. Sami
uczniowie oczarowani lekcjami przyznawali, że po tych lekcjach byli
lepsi. W lekturach zawsze umiała znaleźć i podkreślić fragment mówiący
o Bogu.
Sprawowanie funkcji dyrektora szkoły
Młodzież w szkole sztuk plastycznych nie jest łatwa.
Posiada ona wyostrzony indywidualizm jak u wszystkich artystów czy zajmujących
się sztuką w najszerszym tego słowa znaczeniu. Była to młodzież
pochodząca z różnych stron Polski, różnych kręgów kulturowych i
wychowawczych. Jako dyrektorkę dość krytycznie oceniała Annę jedna z
jej współpracownic: "Anna aniołem się nie urodziła, posiadała i
negatywne cechy charakteru. Nie była łatwa - chodzi o okres pracy w LSP.
Jako dyrektorka szkoły była bardzo wymagająca i od grona
nauczycielskiego i od uczniów. Jeśli chodzi o dobór kadry, to stawiała
jej wysokie wymagania: wszyscy musieli być bez zarzutu. Niczego nie
przepuściła, trzymała ostrą dyscyplinę. Wymagania dotyczyły osobowości
nauczycieli. I rzeczywiście, w okresie, kiedy ona była dyrektorem LSP
szkoła stała na najwyższym poziomie od początku jej istnienia (...)
Profesor Anna wymagała od siebie i od innych. Była silną indywidualnością,
typem autorytatywnym, a nieraz apodyktycznym. Wszyscy musieli jej słuchać.
Jeśli ktoś z nauczycieli miał inne zdanie, musiał długo ją
przekonywać. Ale gdy się przekonała do słuszności, wtedy ustępowała
uznając czyjąś rację". Ta sama osoba dodała: "Dzięki temu,
że była stanowcza i wymagająca od siebie i od innych - mogła dokonać
wiele pięknych rzeczy, mogła zrobić wiele dobrego. Jako dyrektor była
ciągle w szkole. Pilnowała każdej sprawy, wglądała we wszystko, jak
zresztą powinno być. należy podkreślić u niej dobrą wolę we
wszystkim, co czyniła, czego wymagała (...). W stosunku do młodzieży
była także wymagająca. Dbała bardzo o dobro duchowe młodzieży.
Purytanką nie była, ale czystość młodzieży bardzo jej leżała na
sercu, zwłaszcza dziewcząt. Dbała o jej życie religijne (...). Przede
wszystkim zabiegała o własne życie religijne. Nie patrząc na sytuację
polityczną, różne zapatrywania otoczenia, każdy dzień zaczynała Mszą
św.. Mniejsza o to czy była w Jarosławiu, czy poza np. z okazji jakichś
zjazdów, konferencji. Przed spotkaniem Anna musiała być najpierw na
Mszy św. Zarówno w szkole jak i poza - taki jej styl życia każdy
aprobował. Bo Anna była takim człowiekiem, że nie raziła nikogo ani
jej pobożność, ani sposób rozwiązywania takich czy innych problemów,
gdyż wszyscy wiedzieli, że dąży do dobra. W tym wszystkim było wiele
taktu, kultury osobistej".5
Ta obszerna wypowiedź budzi w nas chyba jednoznaczne
odczucie: przecież to było wspaniałe świadectwo wielkiego zaangażowania,
realizmu w wychowaniu młodego pokolenia ożywionego fachowością,
opromienionego wiarą i głębokim życiem religijnym oraz moralnym.
Przecież stara maksyma rzymska uczy: Verba docent, exempla trahunt.
Wiedziała jaką ma młodzież. Patrzyła na szkołę
jako na "żywy organizm". Słaba fizycznie, chorowita,
nadmiernie wrażliwa, jakby nieporadna w sprawach materialnych poszerzała
bazę lokalową szkoły, wolne pomieszczenia przeznaczyła na pracownie,
reorganizowała personel pedagogiczny, organizowała współpracę z
krakowską ASP i postawiła szkołę na takim poziomie, że Ministerstwo
Kultury i Sztuki przyznało jej nagrodę za ofiarną pracę i osiągnięcia
pedagogiczne. Sztukę uważała za potężny budulec konstruujący
rzeczywistość wewnętrzną młodych. Przy podejmowaniu ważniejszych
decyzji prosiła o modlitwę a swoje dyrektorowanie nazywała "cudem
łaski Bożej".
Sylwetka Anny Jenke jako wychowawcy młodzieży
Współczesna pedagogika proponuje różnorodne formy
oddziaływania na człowieka warunkujące jego rozwój w poszczególnych
fazach życia.6 Kongregacja do Spraw
Wychowania Katolickiego w 1986 r stwierdziła: Integralna formacja człowieka
jako cel wychowania, obejmuje rozwój wszystkich ludzkich zdolności
ucznia, przygotowanie do życia zawodowego, kształtowanie zmysłu
etycznego i społecznego otwarcia na transcndencję i jego wychowanie
religijne (nr 17).7
Taką właśnie formację integralną , obejmującą zarówno rozwój
zdolności umysłowych jak i kształtowanie zmysłu etycznego i społecznego
otwarcia na innego człowieka proponowała swym uczniom Anna Jenke. Poza
fachowością w prowadzeniu przedmiotu jakiego nauczała warto wspomnieć,
iż według opinii byłych uczniów profesorka rozbudzała społeczne
postawy u młodzieży. Nie tylko mówiła o potrzebie społecznego zaangażowania,
walki ze znieczulicą, otwarcia na innych, na współżycie pokojowe,
braterskie i wspólnotowe, ale wprowadzała te zasady w praktykę. Często
po lekcjach wychowawczych szła z uczniami do rodzin zaniedbanych, aby nieść
im pomoc. Także w stosunku do uczniów stosowała zasadę wychowania
integralnego: troszczyła się o poziom nauczania, ale także o warunki
materialne uczniów (starała się o drugie śniadanie, prowadziła akcję
"szklanka mleka", odwiedziny na stancjach). Nie zaniedbywała też
w wychowaniu strony duchowej człowieka.
Pracę swoją traktowała jako służbę, czego symbolem
była stojąca na biurku figurka Królowej Jadwigi z psem. Najpierw
zaznajomiła się ze środowiskiem i otoczeniem, potem zgłębiała
psychikę poszczególnych dziewcząt, poznawała ich zainteresowania,
zdolności, by następnie służyć im swoją wiedzą, być jedynie
pomostem do Boga.8 Była dla nich
przyjacielem: pomagała dzieciom z Domu Dziecka, niekiedy dzieliła się
swoim śniadaniem, odwiedzała chore uczennice w szpitalu, przynosiła im
obiady, budziła postawy altruistyczne zachęcające bogatsze uczennice,
aby przynosiły dodatkową kromkę chleba z masłem dla biedniejszych. Uważała,
że w tym przedmiocie powinny współpracować harmonijnie trzy
instytucje: rodzina, szkoła, Kościół. Proponowała połączyć wysiłki
szkoły, rodziny i Kościoła. Rozumiała, że wychowanie religijne dzieci
należy przede wszystkim do rodziców i dlatego na zebraniach
rodzicielskich przypominała im obowiązki w tym zakresie. Jeśli chodzi o
szkołę to wskazywała na konieczność nie tylko kształcenia, ale i
wychowania młodzieży do dobra, piękna, miłości, otwartości na Boga.
Proponowała wykorzystywanie wykładanych przez profesorów przedmiotów
do kształtowania także odpowiednich postaw moralnych. Liceum dla
Wychowawczyń Przedszkoli było pierwszą w Jarosławiu szkołą bez
nauczania religii. Anna zorganizowała naukę religii przy kościele, ona
też nauczyła uczennice modlić się przed lekcjami, mimo zakazu
dyrekcji. Dziewczęta po dzwonku stawały i zwracały się do okna, każda
po cichu modliła się.9
Kościołowi jako instytucji powołanej ze swej natury do
kształtowania postaw człowieka proponowała Anna jako pedagog i dyrektor
szkoły pilniejsza pracę duszpasterzy nad młodzieżą. Dokumentacja
zawiera wzmianki, że udawała się w tych sprawach nawet do ks. abpa
Ignacego Tokarczuka w Przemyślu. W obliczu zagrożeń moralnych młodego
pokolenia pytała: "Kto pomoże nam dziś? Prasa? Literatura? Radio?
Telewizja? Fim? Te wymienione czynniki zalewają młodzież ciemną mazią
tematów przerastających odporność młodych umysłów i serc.
Odpowiedzialność za słowo mówione i pisane jest żadna". Czy
slowa te w dalszym ciagu nie są aktualne?
Proponowała większe angażowanie się rodziców w
religijne wychowanie, pracę nad sobą samej młodzieży, ale przede
wszystkim stawiała śmiałe propozycje wobec Kościoła: rekolekcje
zamknięte dla maturzystów i klas VIII, rozwój bibliotek parafialnych z
dobrą książką, spotkania osobiste duszpasterzy z młodzieżą, wyprawy
turystyczne, wykłady z cyklu "wychowanie dla miłości", dyżury
duszpasterskie, odwiedziny uczniów chorych w ich domach. Mówiła wprost:
"Ta młodzież to nasze zadanie dane nam przez Boga". Nie
lekceważyła "zaplecza modlitewnego" Sama organizowała
spotkania modlitewne zwane "Sobótkami". W czasie wspólnych
rozmów, które prowadziła z młodzieżą do późnych godzin nocnych
umiała znaleźć czas na modlitwę.10 W
relacji nauczyciel-uczeń wytwarzała atmosferę rodzinną: potrafiła ich
wysłuchiwać, radzić, pocieszać. "Była dyskretna jako
spowiednik". Nic więc dziwnego, że uczniowie traktowali swoją
wychowawczynię jak matkę i z dziecięcą szczerością otwierali przed
nią serca. Gdy klasa dowiedziała się, że Anna będzie ich
wychowawczynią, wpadała w szał radości. Łza się w oku kręci na myśl,
że o nas nauczycielach tak mogłaby dziś mówić młodzież. Czyż każdy
z wychowawców nie tęskni za taką opinią swoich wychowanków?
Istota waloru eklezjalnego Anny Jenke
Wszystkie omówione przymioty profesor Anny Jenke jako
doskonałej polonistki, dyrektorki szkoły, wychowawczyni młodzieży połączone
z apostolstwem uprawianym w wypełnianiu tych funkcji świeckich już
stawiają ją w rzędzie zaangażowanych katolików zasługujących na
najwyższe uznanie Kościoła doby posoborowej. Jednak wykonywanie tych
obowiązków stanu i apostolstwo wtedy prowadzone nabiera wartości
heroicznego świadectwa dawanego Chrystusowi, gdy się weźmie pod uwagę
czasy w których żyła. Czas studiów i całe życie Anny to okres
najpierw stalinowskiego terroru a później totalitarnego systemu
komunistycznego. Był to okres walki nie tylko z Kościołem, ale także z
wartościami katolickiej kultury zakorzenionej w narodzie o tysiącletniej
historii chrześcijańskiej. Objawiała się ona niemal we wszystkich
dziedzinach życia społecznego, w tym także na polu szkolnictwa (...).
Ideologiczna walka z Kościołem, bezwzględne rządy
komunistycznych władz nie znoszących sprzeciwu, represje, więzienia -
to obiektywny obraz rządów stalinowskich.
Dodać należy, że po nastaniu "odwilży" w
1956 r. i czasowym polepszeniu stosunków Państwo --Kościół lata 60-te
XX w. były nie tylko okresem faktów dokonanych jak w poprzednich latach,
ale okresem ideologicznej i prawnej walki z Kościołem, zwłaszcza na
terenie oświaty.11 Polegała ona na:
wprowadzeniu programów opartych na założeniach
"naukowego materializmu". Ustawa o rozwoju systemu oświaty i
wychowania z 15 VII l961 (Dz. U. Nr 32, poz.160) zdawała się nakazywać
sprzeczny gwarantowanym w Konstytucji pluralizmem światopoglądowym
kierunek monistycznego wychowania w duchu socjalistycznej moralności i
socjalistycznych zasad współżycia społecznego (art. 1). Socjalistyczna
moralność powszechnie była przeciwstawiana moralności opartej na
zasadach prawa naturalnego i wypływającej z przekonań religijnych.
Zapis art. 2 dotyczył "świeckości" i świeckości nauczania i
wychowania: Szkoły i inne placówki oświatowo-wychowawcze są
instytucjami świeckimi. Całokształt nauczania i wychowania w tych
instytucjach ma charakter świecki. Świeckość tę rozumiano nie jako
"neutralność światopoglądową" ale jako "ateizm państwowy".
O takim pojmowaniu "świeckości" świadczy zapis art. 39 tejże
ustawy dający ministrowi uprawnienie do zwolnienia od wymogów świeckości
instytucji wyznaniowych. Widać więc jasno, iż "świeckość"
jest tu przeciwstawiona "wyznaniowości", czyli rozumiana jako
ateizm.12 Wpajano dzieciom i młodzieży
pogardę dla poglądów "idealistycznych" i
"reakcyjnych", stronniczo interpretowano historię Polski z
perspektywy ZSRR, prowadzono czystki wśród profesorów, wprowadzono nadzór
komitetów partyjnych nad szkołami oraz ZMP nad programami nauczania,
prowadzono indoktrynację nauczycieli i młodzieży, wykreślano z lektur
szkolnych klasykę polską i zastępowano ją autorami radzieckimi lub
lewicującymi, wprowadzano w sztuce, malarstwie, rzeźbie, plakacie
socrealizm, wprzęgano te dyscypliny w służbę propagandy
komunistycznej. Do tego dochodziło zmonopolizowanie prasy, wydawnictw, środków
masowego komunikowania i oddania ich na usługi partii. Szerzyły się:
szpiegostwo, szantaż, terror, donosicielstwo. Inteligencja polska została
zepchnięta na margines życia społecznego. Uczciwi nauczyciele byli narażeni
na ciągłe weryfikacje i kontrole, musieli manewrować między narzuconym
programem nauczania niezgodnym z prawdą i ich przekonaniami z tym, co
chcieli dać młodzieży.13
Duża część nauczycieli pozostało wiernych prawdzie i
korzeniom chrześcijańskim. Do nich niewątpliwie należała Anna. jako
człowiek światły miała świadomość tej walki z Kościołem i zagrożeń
dla osób angażujących się po stronie Kościoła, zwłaszcza w zawodzie
nauczyciela. Jaka była atmosfera w szkołach niech posłuży przykład:
profesorka z Liceum w Lublinie w 1954 r. w klasie maturalnej piszącemu te
słowa postawiła wobec całej klasy zarzut: widziałam cię jak wchodziłeś
do kościoła, a dyrektor na lekcji języka polskiego pytał zalęknionych
uczniów czy umieją "Ojcze nasz". Przyznanie się do wiary
groziło nie zdaniem matury. Na tym tle należy spojrzeć na postawę Anny
Jenke, która w tych trudnych dla Kościoła i społeczeństwa
katolickiego czasach, była przykładem wybitnego nauczyciela i wychowawcy
młodzieży, który swą wiedzę fachową połączył z głębokim życiem
duchowym i zaangażowaniem w życie społeczne.
Mimo ogólnej nieprzychylności a nawet walki z Kościołem
nie ukrywała swojej wiary, wyrażała ją poprzez uczestnictwo w
codziennej Mszy św. i przyjmowaniu Komunii św. na oczach także uczniów
zachodzących do kościoła farnego w Jarosławiu na krótki pacierz przed
lekcjami. Uczniom sama jej obecność w kościele w tym okresie musiała
dawać wiele do myślenia. Nauczycielka mająca tak wielki autorytet wśród
młodzieży jako dobry fachowiec i pedagog, wychowawca klasy, nie tylko
nie wstydzi się swoich poglądów na lekcjach polskiego, ale także widać
go klęczącego każdego dnia w kościele. dzisiaj wydaje się normalne,
ale w czasach wojującego stalinizmu postawa taka niewątpliwie była
heroizmem. Umacniało to w wierze uczniów przelęknionych lub zagubionych
w fali kłamstw prasy i oficjalnej propagandy na temat Kościoła. Jej
obecność w kościele w takich czasach była świadectwem, do którego
zapraszał Chrystus swoich uczniów. Za tego rodzaju zachowanie nie groziła
wprawdzie kara śmierci, ale szykany władz oświatowych, dyrekcji szkoły
nieprzychylnie nastawionej do religii i Kościoła, niekiedy dystans bojących
się panicznie UB i partii współkolegów z pracy. Kontrole ówczesnego
ZNP i ZMP rozciągały się poza szkołę na kontakty koleżeńskie i
chodzenie do kościoła.
Czasy się zmieniły: nie ma już terroru stalinowskiego,
ale zastanówmy się czy nie mniej groźny dla wychowania jest obecnie
skrajny liberalizm i relatywizm moralny. Czy dzisiaj nie potrzeba
nauczycieli posiadających głęboką wiedzę fachową i jednocześnie
zdrowe zasady moralne. Anna ze swoim przesłaniem dobrego pedagoga opierającego
cały swój system wychowawczy o zasady Ewangelii, i wskazującego drogę
postępowania dla młodzieży własnym przykładem, była wyzwaniem nie
tylko dla czasów komunizmu, ale jest aktualna także na czasy dzisiejsze
i XXI wiek. Dawanie świadectwa Chrystusowi w tak ważnej dziedzinie życia
Kościoła, jaką jest wychowanie młodego pokolenia, nie straci na wartości
do końca czasów (...).
Ks. dr hab. Henryk Misztal
profesor Prawa Kanonicznego na KUL,
Kierownik Katedry Prawa Kanonizacyjnego KUL
Autor licznych publikacji wydawniczych na
temat procesów kanonizacyjnych
NA
TEMATY
WYCHOWANIA
Lidia Tomkiewicz
Na "Dzień Edukacji"
Stawiam sobie zasadnicze pytanie, czy powinnam zabierać
głos na tematy edukacji i wychowania nie będąc nauczycielem. Na
usprawiedliwienie mam trzy argumenty:
-
Kiedyś byłam uczennica i studentka.
-
Miałam wspaniałych pedagogów, a przede wszystkim
Założyciela i Dyrektora Gimnazjum i Liceum w Jedliczu - mgr Władysława
Dubiasa
-
Przyjaźniłam się z nauczycielką LSP prof. Anną
Jenke.
Dzięki Annie poznałam założenia pedagogiczne niezwykłego
nauczyciela i wychowawcy - Janusza Korczaka.
Są zawody, o których zwykło się mówić "to powołanie".
Wymieniam przede wszystkim trzy:
Nauczyciel - odpowiedzialny za dzieci i młodzież.
Dziennikarz - odpowiedzialny za słowo.
Lekarz - odpowiedzialny za życie.
Skoncentrować pragnę swoją uwagę na elitarnej grupie społecznej,
którą tworzą nauczyciele.
Szanowni Państwo! W tym momencie składamy
w Wasze ręce żywą tkankę narodu - serca i umysły polskich dzieci i młodzieży.
Na pewno trudniejszy to materiał niż 50 lat wstecz, lecz odpowiedzialność
ta sama, to znaczy ogromna. Jak zapisać białą Księgę? Na
przestrzeni tysiącletniej historii państwowości polskiej były różne
momenty dziejowe. Bezcenną rolę w pielęgnowaniu cnót obywatelskich,
tradycji, kultury polskiej, szerzeniu wiedzy miały środowiska
nauczycielskie. Organizacja pracy w szkole jest bardzo ważna,
lecz najważniejszy jest profesjonalizm, a więc znakomite opanowanie
przedmiotu - dziedziny wiedzy, którą się przekazuje. Znaczenie równorzędne
do wiedzy, to autorytet moralny. Wymowna jest przypowieść ewangeliczna o
świecy, której nie stawia się w ukryciu, ale na świeczniku aby świeciła.
Młodzież musi czuć, że jest kochana przez swojego pedagoga, który równocześnie
dużo od niej wymaga. Nie na zasadzie kija i marchewki, ale z wyższych
motywacji. Bliski memu sercu jest okres drugiej wojny światowej.
Sama chodziłam na tajne komplety historii i geografii, bo nauka przez
okupanta była zakazana. W tym momencie należy oddać cześć
nauczycielom, którzy choć bez mundurów i broni toczyli walkę z
Niemcami w nurcie zakazanej pracy oświatowej. Rola i
zadania nauczyciela są ciągle te same, bez względu na okoliczności.
Metody pracy mogą być różne. Różnie kształtowały
się systemy wychowawcze: przez grecko-rzymską edukację, średniowieczną
scholastykę, humanizm renesansowy, racjonalizm Oświecenia i neohumanizm.
W naszym stuleciu rozwija się pedagogika współczesna, rozumiana jako
wszechstronny rozwój człowieka w społeczności, przy pomocy wychowawców. Polacy
w dziedzinie wychowania publicznego wnieśli znaczący wkład. Podstawę
tego stworzyła Akademia Krakowska założona w 1364 r. przez Kazimierza
Wielkiego, ale pierwszy polski system wychowawczy w drodze wychowania
charakteru moralnego podjęła Komisja Edukacji Narodowej. Także ks.
Stanisław Konarski w "Collegium Nobilium" w Warszawie w 1740 r.
Ustawy Komisji Edukacji Narodowej w 1781 i 1783 r. stanowią pomnij
polskiej myśli pedagogicznej Oświecenia. Mając tak
znakomite korzenie, nauczyciel polski końca XX wieku i początku XXI nie
może przekreślić dorobku całego okresu 1000-lecia. Współczesność i
europejskość niosą kolosalne zagrożenia dla umysłowości,
patriotyzmu, moralności polskiego narodu, a przede wszystkim dla dzieci i
młodzieży, tj. tych najbardziej delikatnych i wrażliwych na wszelkie
naciski. W miejsce pozytywnych zachowań, wprowadza się nowe, odbiegające
od tradycyjnych, polskich.
-
Przeraża
mnie "Dzień Wagarowicza" z krzykiem, muzyką i piwem z
puszek (papierosy, stany alkoholowych zatruć, obecność dzieci i młodzieży
w izbach wytrzeźwień).
-
Spustoszeniu
na cmentarzach 9rozbite krzyże i grobowce).
-
Zalew
narkotyków i przenikanie do dzieci w szkołach podstawowych.
-
Brutalizacja
życia - bicie słabszych, młodszych.
-
Edukacja
seksualna, odbiegająca od norma chrześcijańskich, wręcz wykluczająca.
-
Istnienie
subkultur, punków, skinów - walczą ze sobą w nienawiści.
-
Brak
szacunku dla życia.
-
Brak
pamięci narodowej - patriotycznej.
Może wystarczy? A może trzeba mówić jeszcze głośniej
i więcej! Wykrzyczeć cały ból! Co się stało z nasza młodzieżą,
naszą nadzieją, naszą przyszłością? Żniwo wielkie - Robotników mało.
Myślę, że nie wystarczy odpowiadać za swój przedmiot
w stopniu doskonałym, a zwolnić się z wychowania do: prawdy, dobra, piękna,
czystości obyczajów, szlachetności, solidarności, radości, trzeźwości,
uczynności, odpowiedzialności, abstynencji, pracowitości, patriotyzmu,
szanowania rocznic narodowych.
Trzeba dziś, całemu narodowi polskiemu, Nowej
Ewangelizacji. Trzeba zaufać Maryi i w jej ręce złożyć los polskiej
szkoły, polskiego nauczyciela i rozwój duchowy młodzieży.
Trzeba wrócić do sprawdzonych metod wielkich pedagogów
i wychowawców, którzy swój zawód traktowali jako misję. Do nich
zaliczam nieprzeciętnego nauczyciela profesor Annę Jenke. Niech Ona będzie
wzorem dla pedagogów i wychowawców dziś. Niech się sprawdzą
pragnienia i życzenia Ks. Arcybiskupa Ignacego Tokarczuka, który podczas
jednej z uroczystości poświęconej Słudze Bożej Annie, powiedział: "Módlmy
się, byśmy mogli jak najszybciej doczekać się chwili, by prof. Anna
Jenke - już jako Błogosławiona - w swoim wspaniałym portrecie stanęła
w polskiej szkole, na naszej ziemi, żeby się wszystko odbudowało, byśmy
się doczekali jak najszybciej lepszej Polski, lepszej Europy i lepszego świata".
Szanowni Państwo! Drodzy Nauczyciele!
Rozpoczynajcie każdy nowy rok szkolny w Imię Boga Trójjedynego,
z błogosławieństwem Bogurodzicy. Rzucajcie złote ziarna Prawdy na glebę
polskich, młodych serc. I w tej pracy "Szczęść Boże!".
Lidia Tomkiewicz
magister farmacji - poetka - publicystka
Jarosław
ks. Marian Wolicki
Myśli o wychowaniu
Wychowanie nie może się ograniczać tylko do
przekazywania informacji. Musi ono także zmierzać do wychowania
charakteru, do budzenia poczucia odpowiedzialności i do przekazywania
wartości. Wychowanie co do istoty musi być wychowaniem do autentycznych
wartości. Chodzi tu przede wszystkim o prymat wartości duchowych: dobra,
prawdy, piękna i innych wartości przed wartościami materialnymi. Zauważa
się bowiem zbytnie zaakcentowanie wartości materialnych w wychowaniu na
niekorzyść wartości duchowych.
A tymczasem wartości materialne są tylko względne, są
środkiem do celu, a nie celem samym w sobie, natomiast o byciu człowiekiem,
rozwoju i samorealizacji osoby ludzkiej decydują przede wszystkim wartości
duchowe w nauczaniu i wychowaniu.
Wychowanie do wartości musi być oparte na właściwej
wizji osoby ludzkiej jako istoty także duchowej, posiadającej w sobie
pierwiastek ducha i związanej z tym prawidłowej teorii motywacji osoby
ludzkiej, jej pełnej i adekwatnej dynamiki.
Dzięki duchowemu napięciu, jakie istnieje w człowieku,
dąży on do wartości, ideałów i powinności, rozwija się duchowo i w
pełni realizuje siebie, aż do osiągnięcia świętości i zbawienia.
Ideałem wychowania nie jest więc homeostaza czyli całkowita równowaga
środowiska wewnętrznego, zwłaszcza psychiczno-duchowego, ale zdrowe
napięcie duchowe, które jest głównym czynnikiem rozwoju człowieka. Każdy
młody człowiek potrzebuje tego napięcia, aby mógł się zdrowo i
prawidłowo rozwijać.
Wychowanie musi być więc oparte na zdrowej dynamice
duchowej, a nie może ono bazować na zasadzie homeostazy, zachowania wewnętrznej
równowagi. Winno ono bazować na pewnym zdrowo dozwolonym napięciu
duchowym, które wymaga wysiłku i pokonywania siebie, przezwyciężania
oporów i trudności, zarówno wewnętrznych jak i zewnętrznych.
Dlatego ideałem wychowania nie jest owo wysławione
"wychowanie bezstresowe", ale właśnie wychowanie oparte na
duchowym napięciu, na odpowiednio dozowanym stresie, skoro taki
"dobry stres" (eu-stres) nazywany jest "solą życia".
Młodzi ludzie szukają tego zdrowego, duchowego napięcia, a kiedy nie
znajdują go w swoim otoczeniu, w swoim naturalnym środowisku życia,
poprzez realizację pozytywnych wartości, wówczas stwarzają sobie to
napięcie w sposób namiastkowy i sztuczny, m. in. poprzez sięganie po
alkohol, narkotyki, agresję i ekscesy seksualne.
Obecnie wychowanie jest, niestety, dość często oparte
na teorii homeostazy, kierowanej zasadą, że na młodych ludzi powinno się
nakładać jak najmniej obowiązków. Jest prawdą, że młodzi ludzie nie
powinni być poddawani nadmiernym wymaganiom. Jednak należy wziąć pod
uwagę fakt, że przynajmniej dzisiaj w dobie społeczeństwa dobrobytu,
ludzie cierpią z powodu raczej zbyt małych wymagań aniżeli zbyt dużych.
Są to wszystko symptomy edukacyjnej próżni. Stąd pojawia się nowa
rola dla wychowania. Wychowawcy powinni pomagać uczniom znajdować sens w
swym uczeniu się i życiu, uczyć ich psychologicznej i emocjonalnej
odwagi, empatii, szacunku dla siebie i innych.
Wychowanie musi się odwoływać do wolności i
odpowiedzialności wychowanka. Poszczególny uczeń ponosi odpowiedzialność
za dokonanie wyboru i znajdowanie sensu. Jest zadaniem nauczyciela czy
wychowawcy, aby wyjaśnić wychowankom, że sens jest osiągalny, ale nie
można go nadać. Wychowawca musi także zaakcentować, że sukces nie
jest tylko zależny od zdolności, ale jest efektem wysiłku włożonego w
wykonanie zadania. To pobudza wytrwałość i tworzy postawy.
Wychowanie staje się tresurą, gdy brakuje ogarniającego
je celu. Bez wielkiego celu nie może być właściwego wychowania. Celem
wychowania jest doprowadzenie wychowanka do odpowiedzialności za siebie i
swój los, do stawania się w pełni osobowością, w pełni odpowiedzialną
istotą ludzką. Ukształtowanie wychowanka do wartościowej osobowości
poprzez udoskonalenia jego sumienia, jest jednym z zasadniczych celów
wychowania. Wychowanie musi zmierzać do umocnienia woli wychowanka, do
pobudzenia go do odpowiedzialnego działania. Wychowanie powinno zmierzać
do tego, by wychowankowie wypełniali swoje obowiązki jako szczęśliwi
ludzie. Wychowankowie musza być przekonani o tym, że życie nie jest po
to, by dostarczać nam przyjemności, ale by oferować nam sensowne
zadania każdego dnia i każdej chwili.
Wychowanie winno być też doprowadzeniem wychowanka do zdolności
decydowania, do podejmowania wolnych i autentycznych decyzji. W tym celu
musi ono pozostawić odpowiednie pole decyzji dla wychowanka. Im większa
odpowiedzialność wychowanka, tym większe pole wolności można mu
pozostawić. Wychowanie nie może hamować zdolności decydowania i własnej
inicjatywy wychowanka. Szczególnie rodzina ma wychowywać do
odpowiedzialności, do stosowania dyscypliny zgodnie z wiekiem dzieci i
ich dojrzałością. Ona ma pomagać dzieciom przystosowywać się,
zachowując jednocześnie postawę otwartości wobec zmieniających się
sytuacji życiowych.
Wychowanie do odpowiedzialności jest jednocześnie
wychowaniem do dojrzałości. Proces wychowania musi zmierzać do tego,
aby stan dojrzałości przedstawiać jako coś godnego pożądania.
Wychowanie jest stopniowym wprowadzeniem dzieci i ludzi młodych
w świat osób dorosłych oraz uzdalnianiem ich do mężnego sprzeciwiania
się różnym trudnościom i do wychodzenia życiu naprzeciw w jego różnorodnych
wymaganiach w postawie pełnej ufności i nadziei. Dlatego wychowanie do
odpowiedzialnego życia wymaga wychowania do odwag i męstwa. Tylko z
odwagą możemy wychowywać dzieci do odwagi, do znoszenia krzyży i ciężarów
losu. Natomiast liberalny styl wychowania sprawia, że młodzi są
niepewni w swych egzystencjalnych postawach, zmienni w rozumieniu swego
bytu.
Ważnym kierunkiem wychowania jest także wychowanie
sumienia. Kształtowanie i rozwijanie sumienia jest wprost niezbędne w
procesie wychowania. Wychowanie musi dopomagać wychowankom do takiego
udoskonalenia swego sumienia, by było ono zdolne do rozumienia sensów
poszczególnych sytuacji. Przez dobre ukształtowanie sumienia można
ludzi młodych doprowadzić do znalezienia i zrealizowania sensu życia. Właściwie
uformowane sumienie będzie również zdolne do wyboru specyficznych wartości,
które nie są już dziś przekazywane na drodze tradycji, jak to było
dotąd przez setki i tysiące lat. Zwłaszcza rodzina ma zachęcać dzieci
do rozwoju sumienia, które pozwoli im spostrzec sens danej chwili.
Wychowanie musi zmierzać do uzdolnienia młodego człowieka także do
wypełniania przez wychowanka zadań życiowych, do zrealizowania sensu i
urzeczywistnienia wartości.
Wychowanie musi zmierzać do uzdolnienia każdego człowieka
do miłości i to miłości przeżywanej nie tylko na poziomie fizycznym,
biologicznym, czy psychicznym, ale także na poziomie duchowym. Zwłaszcza
rodzice powinni wychowywać dziecko nie tylko z miłością, ale i do miłości.
Wychowanie musi zmierzać do przezwyciężenia u dziecka tendencji
egocentrycznych i egoistycznych, co uzdolni dzieci do miłości, do
pozytywnego ustosunkowania się do świata i do innych ludzi.
Ponieważ człowiek jest także istotą cierpiącą (homo
patiens), dlatego wychowanie musi zmierzać do nauczenia zdolności
cierpienia, do znoszenia swego losu, bólu, różnych frustracji.
Wychowanie do sensownego życia wymaga wychowania do męstwa i odwagi.
Działanie wychowawcze implikuje także udział samego
wychowanka. Ostateczne rozstrzygnięcia człowieka nie są skierowane na
rzeczy, lecz na niego samego, bo człowiek jest bytem, który w każdym
momencie rozstrzyga, czym jest i czym chce być. Proces wychowania musi być
skierowany na przyszłość, musi odszukać możliwości sensu, otworzyć
wychowanków na świat zewnętrzny. Musi im ukazywać, czego od nich
oczekuje życie, tzn. rodzina, szkoła i inni ludzie. Ostatecznie celem każdego
wychowania jest doprowadzenie wychowanka do samowychowania.
Warunki dla udanego procesu wychowawczego można podzielić
na podmiotowe i przedmiotowe. Do warunków podmiotowych należy zaliczyć
współudział samego wychowanka, jego zdolność do przemiany samego
siebie. Natomiast do warunków przedmiotowych - osobę wychowawcy,
odpowiednie środowisko wychowawcze oraz stosowane środki
wychowania.
Wychowanie jest ciężkim i mozolnym zajęciem. Dlatego
wymaga ono od wychowawcy wielkiego osobistego zaangażowania, gruntownej
wiedzy, cierpliwości i wysokiego stopnia odpowiedzialności. A jednocześnie
wychowanie dzieci jest zadaniem, które się opłaca. Dzieci nie są tylko
ciężarem, ale sprawiają też i radość. Dzieci są nie tylko powodem
trosk i niewygód, ale też źródłem przyjemności i kreatywności.
Wychowanie musi być integralne, tzn. ma obejmować całego
człowieka, wszystkie jego wymiary: fizyczny, psychiczny, duchowy.
Wychowanie musi być docelowe, tzn. winno konfrontować
ludzi młodych z ideałami, sensami i wartościami. Musi wyprowadzać
ludzi młodych z pustki i frustracji egzystencjalnej, ze stanu apatii bądź
też agresji.
W wychowaniu trzeba stale przypominać wychowankom, że
życie ma charakter wymagający i że te wymagania życia domagają się
od nich odpowiedzi. Dawanie tej odpowiedzi jest możliwe dzięki otwarciu
osoby na świat, co pozwala skierować się w stronę sensu, który ma być
odkryty, osoby, która ma być kochana, zadania, które ma być spełnione.
To otwarcie się jest też zorientowane na przyszłość, ku procesowi
wzrostu, możliwościom, jakie są do zrealizowania.
Bycie rodzicami i wychowanie dzieci to jedna z
najtrudniejszych, a zarazem najsensowniejszych czynności w życiu
ludzkim. Wychowanie rodzinne winno być połączone z respektem dla
niepowtarzalności i wyjątkowości każdego dziecka, otaczać je przyjaźnią
i zaufaniem. Wychowanie w rodzinie ma pomóc dzieciom i rodzicom w
odkrywaniu
i zrealizowaniu sensu, który istnieje w życiu rodziny. Rodzice muszą
dawać dziecku wsparcie emocjonalne. Muszą oni pozwolić też dziecku doświadczyć
granic i ograniczeń jego wolności.
W wychowaniu liczy się przede wszystkim wzór osobowy
wychowawcy. Nauczyciel czy wychowawca musi być obecny jako osoba dla
swoich wychowanków. Ale obecność wychowawcy musi być połączona z
odpowiednim wzorem osobowym, z jego osobistym dążeniem do sensu i wartości.
Nauczyciel czy wychowawca nie będzie efektywny w swojej pracy, jeśli nie
będzie przygotowany do zajmowania się wartościami i ideałami oraz do
wspierania dążenia do tych ideałów i wartości u wychowanków.
Nauczyciel czy wychowawca musi wspierać krytyczne, twórcze myślenie i
być dla wychowanka wzorem w poszukiwaniu tych ideałów i wartości.
Wychowawca ma być świadkiem istnienia duchowego życia
w człowieku. Musi szukać duchowej satysfakcji w swojej pracy i wspierać
duchowy rozwój swoich wychowanków. Powinien mieć on respekt dla
ludzkiej i chrześcijańskiej godności
i ukierunkować rozwój wychowanków tak, by mogli prowadzić prawdziwie
ludzkie i chrześcijańskie życie. Musi też stwarzać swym wychowankom
okazję do aktywności. Wychowawca, sam żyjąc wartościami, musi
prowadzić wychowanków do szukania i doświadczania wartości. Wychowawcy
muszą dawać swoim wychowankom doświadczenie autentyczności życia i
pracy.
Profesor dr hab. Marian Wolicki
Przemyśl
Wykładowca w Wyż. Sem. Duch. w Przemyślu
Kierownik Katedry Psychologii PWT we Wrocławiu,
Wykładowca psychologii i filozofii
na wielu Wyższych Uczelniach w Polsce
Ks. Józef Wilk
Wychowanie wierne prawdzie
Kryzys, który chcemy nie tylko opisać, ale i zrozumieć,
trzeba widzieć w kontekście kryzysu prawdy. Wielu ludzi - stając przed
pytaniem, czy możliwe jest osiągnięcie prawdy uniwersalnej i absolutnej
- odpowiada na nie albo w duchu sceptycyzmu, albo w duchu relatywizmu (w
ogóle nie istnieje prawda uniwersalna i absolutna). Zapomina się o tym,
że "ze swej natury każda prawda, choćby cząstkowa, jeśli jest
rzeczywiście prawdą, jawi się jako uniwersalna. To, co jest prawdziwe,
musi być prawdziwe zawsze i dla wszystkich"14.
Młody człowiek w zasadzie jest otwarty na poszukiwanie
prawdy, albowiem jest nastawiony na szukanie czegoś głębszego, co
stanowiłoby fundament jego egzystencji. Jeśli ta jego otwartość nie
zostanie zaćmiona przez różne wpływy zewnętrzne, to wówczas pragnie
niejako "zakorzenić" swoje życie w prawdzie, chce przezwyciężyć
wątpliwości i mieć pewność, że idzie słuszną drogą. W tym sensie
młody człowiek - niezależnie od współczesnego kryzysu autorytetu -
potrafi ufnie powierzyć siebie drugiemu człowiekowi, którego uzna za
"mistrza" (czasem ta potrzeba powierzenia siebie
"mistrzowi" prowadzi do fałszywych wyborów życiowych - np.
poddanie się przywódcy sekty lub jakiejś przestępczej grupy).
Potrzeba prawdy bywa jednak w dzisiejszym świecie na różne
sposoby zaćmiona, a nawet pośrednio odrzucona. Jan Paweł II stwierdza,
że "różne inne dążenia mogą się okazać silniejsze niż
prawda. Zdarza się też, że człowiek ucieka wręcz przed prawdą, gdy
tylko dostrzeże ją z oddali, gdyż lęka się jej konsekwencji. Nawet wówczas
jednak, gdy jej unika, prawda wywiera wpływ na jego życie. Człowiek nie
może przecież oprzeć swego życia na czymś nieokreślonym, na niepewności
albo na kłamstwie, gdyż takie życie byłoby nieustannie nękane przez lęk
i niepokój"15.
Człowiek, który lęka się prawdy i który ją odrzuca
w imię jakichś doraźnych korzyści otrzymuje dzisiaj ogromne wsparcie w
relatywizmie i permisywizmie moralnym, czyli takich koncepcjach etycznych,
w których odrzuca się istnienie obiektywnej prawdy i obiektywnego dobra.
Relatywizm moralny jest dzisiaj wielkim wyzwaniem rzuconym nade wszystko
moralności chrześcijańskiej. Jest bowiem nie do pogodzenia z
przekonaniem chrześcijan, że istnieje obiektywna prawda i obiektywne
dobro. Tymczasem relatywizm uznaje wszystko za względne. Nie wolno przy
tym zapominać, że jest to kusząca, bo wygodna propozycja dla współczesnego
człowieka. Przyczynia się też rzekomo do tolerancji: "ty masz swoją
prawdę, ja mam swoją prawdę". Jest to rzekomo pełne szacunku
odniesienie się do drugiego człowieka, ale tak naprawdę jest to
odrzucenie odpowiedzialności za drugiego człowieka, odrzucenie współodpowiedzialności,
bo właściwie relatywizm moralny jest całkowitą zgodą na skrajny
indywidualizm. Jeśli każdy człowiek ma swoją prawdę i swoje dobro, to
właściwie
nie istnieje między ludźmi szansa na prawdziwy dialog. To co ludzie
nazywają dialogiem, staje się niczym innym jak tylko zbiorem monologów,
bo nikomu nie zależy na dojściu do wspólnej obiektywnej prawdy (chyba,
że do takiego kompromisu, który jest rezygnacją z prawdy).
Jedną z najważniejszych konsekwencji takiego podejścia
do prawdy jest zafałszowanie pojęcia pluralizmu. Skoro bowiem nie ma
obiektywnej prawdy, skoro nie ma obiektywnej hierarchii wartości, to
wszystko staje się względne, a dobro i zło moralne ludzkiego działania
zależy jedynie od sytuacji. Relatywizm moralny i sytuacjonizm etyczny
oznacza uznanie, że każda sytuacja egzystencjalna jest jedyna w swoim
rodzaju, a co więcej do tej samej sytuacji mogą być odniesione różne
cechy moralne (nawet sprzeczne ze sobą) w zależności od tradycji
kulturowych. Akcent pada więc na kulturowe różnice, które rzekomo nie
pozwalają na uznanie jednej uniwersalnej prawdy w odniesieniu do człowieka.
Głosi się jednocześnie, że takie uznanie istnienia prawdy obiektywnej
prowadzi z góry do stosowania nacisków i przemocy, a więc jest czymś
przeciwnym pluralizmowi i demokracji.
Ta niewiara w istnienie obiektywnej prawdy prowadzi też
do rezygnacji ze stawiania drugiemu człowiekowi - zwłaszcza na płaszczyźnie
wychowania - jakichkolwiek wymagań, co wyraża się we wspomnianym permisywizmie
moralnym. Trzeba wyraźnie podkreślić, że taki permisywizm, chociaż
powołuje się przy tym na miłość i tolerancję, a więc na szacunek
dla człowieka, jest niczym innym jak przyzwoleniem na zło. Ten duch
permisywizmu tak dalece przeniknął dzisiaj życie społeczne, że bardzo
często traktuje się ludzi stawiających wymagania moralne jak wrogów,
jako tych, którzy rzekomo stoją na drodze do szczęścia.
Zagubienie podstawowego odniesienia do prawdy prowadzi
także do swoistego "wykorzenienia" człowieka. Chodzi tu nie
tyle o oderwanie od przeszłości, zagubienie istotnych wymiarów
tradycji, na której opierało się życie społeczne w przeszłości, ale
chodzi o wciąż rosnące zagrożenie tożsamości człowieka. Dochodzi
dziś coraz częściej do zakwestionowania podmiotowości człowieka jako
osoby, co prowadzi do zakwestionowania nie tylko jego wolności, ale także
i odpowiedzialności. Takie "wykorzenienie" współczesnego człowieka
wyrażające się między innymi w zagubieniu sensu życia - wyraża się
w wielu konkretnych zjawiskach, takich jak: wzrost uzależnienia od
narkotyków, samobójstwa młodocianych, wzrost przestępczości, niechęć
do uczestnictwa w życiu społecznym, swoista ucieczka " w hałas i
zabawę". Człowiek "wykorzeniony" zaczyna prędzej czy później
żyć złudzeniami i poddaje się tzw. "myśleniu życzeniowemu".
Biorąc swoje tęsknoty i pragnienia za rzeczywistość, tworzy sobie
bardzo często wydumane światy. Złudzenia te pozwalają człowiekowi
zrezygnować z wysiłku na rzecz poznania prawdziwego świata i
odnalezienia w nim swego miejsca.
W Liście z okazji 100 rocznicy śmierci wielkiego
wychowawcy młodzieży św. Jana Bosko Papież napisał: "Wychowawca
naprawdę kocha i wychowuje młodzież, kiedy wskazuje jej wyższe ideały
i kiedy towarzyszy jej na drodze codziennego dojrzewania życiowych
decyzji"16.
Ks. Prof. Józef Wilk
wykładowca KUL
Tadeusz Gerstenkorn
Niech was darmo nie przestrasza,
że dziś podłość górą wszędzie.
Z wiary waszej - wola wasza,
z woli waszej - czyn wasz będzie.
(Zygmunt Krasiński)
EDUKACYJNE ZAMYŚLENIA
Oto mamy już 50 jubileuszowy numer Słonecznej
Skały - kwartalnika o wychowaniu, wieloletniego trudu Redakcji i Autorów
przekazywania treści i wskazówek wychowawczych naszemu społeczeństwu,
a w szczególności rodzicom i nauczycielom. Zadanie ogromnej wagi, bowiem
wobec stale zmieniającej się polityki społecznej coraz trudniej jest
odnaleźć się każdemu sprawującemu pieczę nad dziećmi i młodzieżą.
W każdych jednak warunkach zawsze łatwiej
jest dawać rady podopiecznemu niż wychowywać samego siebie. Są co
prawda w Instytutach Kształcenia Nauczycieli najrozmaitsze kursy
doskonalające, odnoszą się one jednak tylko do uzupełniania potrzebnej
wiedzy pedagogicznej i dydaktycznej. Chciałbym więc skierować tu kilka
myśli dotyczących pracy nad sobą samego grona pedagogicznego, niezależnie
od poziomu nauczania. Są problemy, które dotyczą zarówno nauczyciela
przedszkola jak i profesora uniwersytetu.
Chrystus był doskonałym nauczycielem. Pozostawił rady
i wskazania ewangeliczne praktykowane od wieków. Problem leży w trudności
ich przełożenia na konkretne sytuacje zawodu nauczycielskiego, podlegającego
przecież przeróżnym wymaganiom społecznym i naciskom, nawet
politycznym.
Nauczyciele pełnią w społeczeństwie szczególną rolę.
Są nosicielami kultury i nauki. Na nich zwrócone są oczy całego
narodu, a przede wszystkim ich wychowanków i podopiecznych. Może warto
przyjrzeć się, czy nie ma w tym środowisku wad, które warto naprawić
lub usunąć. Minione lata poczyniły wiele szkód nie tylko w mentalności,
ale także w sposobie patrzenia na życie i w samej moralności. Próbuje
się weryfikować, "restrukturyzować" normy etyczne dla własnego
usprawiedliwienia. Jest to szczególnie niebezpieczne, jeśli zły przykład
idzie z góry.
Rozważania tutaj podane to pewne przemyślenia i
spojrzenia na pewne zjawiska, które nie wyglądają idealnie. Niech będą
naszym małym, nauczycielskim rachunkiem sumienia. Być może oburzą
nawet pewne autorytety wychowawcze, które skłonne są wydawać tylko sądy
o innych, moralizować, a sami u siebie wielkich wad, a nawet przewinień
nie widzą.
Jak to jest z naszym stosunkiem do Boga i Kościoła ?
Formalnie zdaje się wyglądać wspaniale. Stale się słyszy, że jest
95% katolików w Polsce, ale przecież tylko skąpe 20% uczęszcza na
niedzielne msze święte. Jak to jest z kadrą nauczycielską i uczniami ?
Chyba nikt takich statystyk nie sporządzał. Pozostaje się więc zapytać
własnego sumienia, bo na zewnątrz tego nie widać. Jest duszpasterstwo
nauczycieli, ale gromadzi ono zaledwie cząstkę tej społeczności, Na
ostatnim spotkaniu dyskusyjnym nauczycieli na Jasnej Górze były zaledwie
paroosobowe delegacje z poszczególnych środowisk. Są - owszem -
pielgrzymki nauczycielskie do różnych sanktuariów, nawet do Rzymu, ale
kto odważy się powiedzieć do kolegi na przywitanie Szczęść Boże !
Strach pomyśleć, jaki to musiałby być oszołom. Nawet Telewizyjny
Katolicki Tygodnik Informacyjny zaczyna się w Łodzi tylko od Dzień
dobry ! A przecież na południu zlaicyzowanych (podobno) Niemiec jest
nadal w powszechnym użyciu powitanie Grüss Gott!, czyli odpowiednik
naszego Szczęść Boże lub Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus ! I
nikogo to nie dziwi i nie wytyka się braku tolerancji.
Iluż nauczycieli stara się poszerzyć lub pogłębić
swoją wiedzę religijną lub społeczną ? A przecież są niemal wszędzie
oddziały Instytutu Teologicznego Uniwersytetu Kardynała Wyszyńskiego w
Warszawie lub Instytutu Edukacji Narodowej KUL w Lublinie. A poza tym są
także dość często ciekawe odczyty w Uczelniach lub w Seminariach
Duchownych (nie zawsze niestety dość nagłośniane i propagowane przez
media). Trzeba się tylko trochę zainteresować, popytać, przejrzeć
anonse w prasie lub w internecie.
Na szczęście nie mamy jeszcze w Polsce francuskiego
typu tolerancji i w klasach i gabinetach szkolnych może wisieć krzyż.
Od nas zależy, czy tak to zostanie. Coraz bardziej bowiem podnoszą się
głosy sprzeciwu. Przeszkadza krzyż w sali sejmowej, bo narusza dobre
samopoczucie niewierzących posłów. A któż takich wybrał? Gdzie byli
katoliccy nauczyciele, którzy powinni kształtować charaktery nie tylko
swych wychowanków, ale także wpływać pozytywnie na postawy ich rodziców.
Są nawet spotkania opłatkowe u biskupa, lecz niestety w
coraz węższym gronie. Już nie potrzeba epatować swoją obecnością u
tej duchownej osobistości. Teraz to już mniej wygodne, narazić może na
szwank karierę. Ważniejsze są inne kręgi, ich otoczenie i wpływy, no
i pieniądze. A te płyną dla tych, którzy są posłuszni, lojalni wobec
modernistycznego prądu. Wyjątek stanowią zbliżające się wybory i
trzeba się pokazać, że niby się jest "ramię w ramię" z Kościołem
(ale tylko do czasu!). A nie daj Boże wypowiedzieć się oficjalnie
przeciw aborcji (jakiż to drażliwy temat !), wyrazić swój sprzeciw
wobec antyrodzinnej polityki widocznej w mediach i niektórych podręcznikach.
Jak zakraczą wówczas takiego nauczyciela koledzy (niekiedy oficjalnie
katoliccy) na radzie pedagogicznej, nawet gdy zabierze głos w zupełnie
innej sprawie. Jest trefny, musi być izolowany. Jak to jest zgodne z
nauczycielskim, polskim sumieniem ? Proszę spojrzeć, jak solidarna jest
druga strona (choć w złym), tak na dobrą sprawę - antynarodowa. Ale można
brać z tego przykład (choć może nie najlepszy).
Jak to jest z Dniem Pańskim ? Wiem, wiem. Ze względu na
udostępnianie szerokim rzeszom dostępu do wiedzy nieraz zmuszeni jesteśmy
pracować, uczyć, prowadzić zajęcia w niedzielę (na szczęście
jeszcze nie w Święta). Dobrze, jest to racjonalne wytłumaczenie, bo
czynimy to ze względów społecznych (ale nie łudźmy siebie i innych,
także ze względów finansowych). Jednak iluż z nas opowiada się za
handlem hipermarketów w niedziele, jakby nam specjalnie zależało, by te
zagraniczne firmy zarabiały na nas także w dni świąteczne. Jednak kto
z nas podkreśla swój stosunek do tego dnia podniosłego i świętego.
Czy potrafimy, ośmielimy się położyć na stole, na biurku, katolickie
czasopismo, np. Niedzielę, Nasz Dziennik, Nowy Przegląd Wszechpolski,
Wychowawcę, Słoneczną Skałę, Źródło lub inne ? Nic to nas przecież
nie kosztuje, a dajemy sobą pewne świadectwo i zwracamy uwagę, np.
uczniom zaocznym, że choć w tym dniu ciężko pracują, ucząc się, to
jednak nie przeszkadza to zwrócić swe myśli do Tego, który ten dzień
ustanowił i uświęcił.
A jak jest z rozwojem naszego życia duchowego ? Przecież podziwiany Lew
Tołstoj dawno już temu pisał: Wiara jest istotnym sensem życia. A
przypomnijmy zdanie Ludwika Pasteura: Właśnie dlatego, żem się tyle
uczył i nad nauką głęboko zastanawiał, zachowałem wiarę Bretona; a
gdybym był jeszcze dłużej poświęcał się nauce, to wiara moja byłaby
tak żywa, jak wiara bretońskiej wieśniaczki. Jesteśmy zagubieni w
naszych wąskich nauczycielskich specjalizacjach. Warto jednak czasem poświęcić
choćby kilka minut przemyślenia nad sensem naszych działań i pomyśleć
do czego zmierzamy, komu to wszystko zawdzięczamy i w jaki sposób spłacamy
dług wdzięczności.
Miłuj bliźniego swego, jak siebie samego. Któż tego
nie zna ! Zwłaszcza lubimy miłować siebie. Dbamy, by mieć nie
najgorsze dochody i (jeśli się da) jakieś dodatkowe miejsce pracy. A
czy zauważamy, że w naszym otoczeniu jest kolega nie zawsze sprawny,
chory. Czy zainteresujemy się jego stanem zdrowia ? A matka-nauczycielka,
wychowująca drugie, czy trzecie dziecko, która boryka się z wypełnianiem
swych obowiązków szkolnych. Czy, w tej modzie na walkę z dzietnością,
z polską rodziną, podajemy jej rękę ? Czy jeśli trzeba (dotyczy to zwłaszcza
dyrektorów) pokierujemy jej awansem, damy wskazówki, rady i serdeczną
przyjacielską opiekę ? Gdzie szukać takich kolegów i dyrektorów. Może
warto by było kiedyś o takich właśnie napisać i ich wymienić. Mam
bowiem nadzieję, że jeszcze tacy, choć może nieliczni, istnieją. Sam
promowałem doktorat nauczyciela. Takich zdolnych jest zapewne wielu.
Trzeba ich tylko poprzeć, wesprzeć.
Jakże miło usłyszeć, że ktoś jest skromny i
uczciwy. Jeżeli już tak jest, to czytamy o tym najczęściej w
nekrologach. A w życiu ? Ilu z nas rozpiera pycha i zarozumiałość.
Nawet często tego nie zauważamy. Dzień dobry Kolego ! Nie zauważa. Czyżby
był aż tak zaaferowany lub zamyślony?
Nasz stosunek do uczniów. Tu cały zbiór przewinień.
Nieprzygotowane lekcje, nagminne spóźnianie się lub urywanie zajęć
przed ich końcem, lekceważący stosunek do młodego człowieka, brak
troski o jasność wykładanej lekcji lub wykładu i porządny sposób
przedstawienia. Nieprzyjemny sposób pytania, ze skamieniałą twarzą, z
wyrazem swej wyższości. A przecież można być uśmiechniętym,
serdecznym. Pamiętajmy, że kiedyś sami byliśmy w tej trudnej sytuacji.
Jasne, że trzeba być wymagającym, ale zarazem sprawiedliwym, a uczeń
to też człowiek i nie można go poniżać.
Mieliśmy niedawno niedzielę poświęconą środkom społecznego
przekazu. Media są dla współczesnego człowieka wielkim osiągnięciem.
Trudno sobie wyobrazić nasze odizolowanie się od tych zdobyczy
cywilizacji. Ułatwiają nam one życie, niewyobrażalnie przyspieszają
kontakty, błyskawicznie informują, czyli czynią wiele dobra. Mogą
jednak także pustoszyć psychikę, zwłaszcza młodego człowieka, jeśli
korzysta się z nich nieopatrznie. Nauczyciel powinien być w tym wypadku
dla młodzieży drogowskazem, gdyż przekazując jej codziennie moc
informacji naukowych i wychowawczych sam jest poniekąd pewnym środkiem
przekazu. Aby wiedzieć, co w mediach jest dobre, a co złe, jak unikać
zagrożeń, które w sposób niezauważony mogą wkroczyć w nasze życie,
należy z tymi problemami dobrze się zapoznać, najlepiej zaglądając do
fachowej literatury, np do wielu publikacji ks. bp. Adama Lepy (np. Świat
manipulacji - Biblioteka Niedzieli, Częstochowa 1995), do materiałów z
sympozjum w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, pt.
Oblicza Iluzji lub do książki Czesława Reszki pt. Ocalić wartości.
A jaki jest nasz obecny stosunek do tych, co z racji
swego wieku odchodzą ze szkoły ? Obecnie prawie się nie zdarza, by
pracowali jeszcze nawet na symbolicznych paru godzinach. Niektórych (zgoła
wyjątkowo) przygarnie czasem jakaś szkoła prywatna, ale najczęściej o
emerytowanych nauczycielach po prostu się zapomina. Przypomni ich czasem
nekrolog. Czy tu kogoś sumienie nie rusza ? Sam młody kolego nauczycielu
lub dyrektorze kiedyś znajdziesz się w podobnej sytuacji.
A przecież już Johann Wolfgang Goethe pisał: Kto jest najszczęśliwszym
człowiekiem ? Ten, kto potrafi odczuć zasługi drugiego i cieszyć się
radością innych, jak swoją.
Nagromadziło się tych przemyśleń sporo, ale i te tu
przytoczone nie wyczerpują tematu. Wiele spraw wymaga szerszego omówienia.
Zapewne odezwą się koledzy. Na szczęście mam w pamięci wielu moich
dawnych nauczycieli i profesorów (stara, odeszła już dawno kadra), którzy
błyszczeli nie tylko wiedzą, ale także szlachetnością, niezwykłą
uczciwością i bezkompromisowością. Wielu z nich zapłaciło za to odejściem
z zawodu lub nawet życiem. Nie nadawali się do powojennych czasów i
narzuconej ideologii.
Jaka jest rada na przyszłość i w czym nadzieja ? Niech
to wyrażą słowa wiersza:
Krzyż
(s. Hermana, C.R.)
Krzyż moją miłością, rozkoszą, radością
I skarbem wśród nędzy tej ziemskiej.
Krzyż moim puklerzem, mej wiary probierzem,
Zachętą do walki zwycięskiej.
Krzyż moim oparciem przed piekła natarciem
I słońcem w życiowej pomroce.
Krzyż moją nadzieją, gdy wichry powieją,
Gdy zetrzeć mnie chcą czarne moce.
Tadeusz Gerstenkorn
dr habil. matem., prof. Uniwersytetu Łódzkiego
wykładowca Wyższej Szkoły Kultury Społecznej
i Medialnej w Toruniu,
Urszula Stec
Myśli ze "Słonecznej Skały"
Kształtowanie charakterów
Charakter jest to silna, mocna i nierozerwalna
wola w kierunku dobra, piękna, prawdy, ofiary i miłości"
(A. Jenke "Dzienniczki")
Rola mediów
Jedną z potrzeb człowieka jest potrzeba życia w grupie
ludzkiej (społeczeństwie). Nie sposób sobie wyobrazić istnienia społeczeństwa,
grupy żyjącej w zupełnej izolacji bez żadnej wiedzy o drugim człowieku. Źródłem
wiedzy jest informacja, która jest przekazywana w różny sposób, między
innymi przez TV, radio, prasę.
We współczesnej szkole i życiu znaczącą rolę w wychowaniu
młodego pokolenia zaczęły odgrywać media. Spełniają one ogromną rolę ze
względu na ich masowość i ogólną dostępność. Informacje podawane tą
drogą, bardzo często są preparowane i podawane wybiórczo, głównie jako
informacje sensacyjne.
Podawane w takiej formie nie spełniają funkcji wychowawczej,
lecz są propagatorami określonych treści. Uczenie się przez media sprowadza
się do podsuwania młodzieży treści łatwych, przyjemnych - a życie przecież
takie nie jest. Media więc kształtują w ten sposób wiedzę o społeczeństwie,
oddziaływując w sposób niekontrolowany na świadomość młodego człowieka
czy dziecko, wypaczając jego obraz z życia w społeczeństwie, w znaczny sposób
utrudniając procesy wychowawcze. Potrzeba nam autorytetów, pozytywnych przykładów,
które w jakiś sposób pomogłyby w wyzwalaniu aktywności intelektualnej i
samorealizacji dziecka.
Moje doświadczenia
Moje doświadczenie pedagogiczne i życiowe zebrane w ciągu
minionych lat w pracy z młodzieżą i obecną z nauczycielami i dyrektorami szkół
upoważniają mnie do stwierdzenia, że obecne czasy wymagają od szkoły i
rodziny szczególnej czujności wychowawczej, miłości, ciepła. W procesie
wychowawczym powinniśmy również kłaść nacisk na pielęgnowanie cnót, które
leżą u podstaw cywilizacji łacińskiej, a w której tkwią nasze korzenie.
Zdaję sobie sprawę, że to wymaga dużych nakładów finansowych, poświęceń
tak ze strony rodziców, władz, środowisk nauczycielskich i kościelnych.
Pewne działania już są. Brak natomiast rozwiązań systemowych.
Co mówią autorytety?
Nasz umiłowany Ojciec Święty Jan Paweł II w przemówieniu
wykłoszonym w siedzibie UNESCO w Paryżu 2 czerwca 1980 roku tak powiedział o
wychowaniu: ...pierwszym i zasadniczym zadaniem kultury jest wychowanie. W
wychowaniu bowiem chodzi właśnie o to, ażeby bardziej "był" a nie
tylko więcej "miał", aby poprzez wszystko to, co "ma", co
"posiada" umiał bardziej, pełniej być człowiekiem, to znaczy, ażeby
również umiał bardziej "być" nie tylko "z drugim ale także i
dla drugich". Wychowanie posiada podstawowe znaczenie dla kształtowania
stosunków międzyludzkich i społecznych.
Profesor O Mieczysław A. Krąpiec OP w książce pt.
"Porzucić świat absurdów", tak powiedział o autorytecie: "niezmiernie
ważne - powtarzam - jest zrozumienie samego słowa autorytet - od słowa "augare"
- powiększać. Co? - człowieczeństwo - słowo!. A powiększa się przez prawdę
i dobro. Kto tego nie czyni, przestaje być autorytetem. Ten zaś, kto walczy z
tak pojętym autorytetem, jest właśnie szkodnikiem ludzkim". Mam wrażenie,
że niszczenie autorytetów świadomie lub mniej świadomie odbywa się przez
media.
Ogromną rolę w realizowaniu koncepcji kształcenia i
wychowania oprócz rodziców odgrywają nauczyciele. Ksiądz Mieczysław
Rusiecki w swoim opracowaniu "Karta odpowiedzialności i obowiązków
nauczyciela" napisał między innymi - nauczyciel w sposób szczególny
bierze odpowiedzialność za stopień własnej odpowiedzialności osobowej we
wszystkich jej sferach, ponieważ musi pamiętać, że największą wartością
dla niego jest dobro rozumiane najpierw jako prymat rozwoju jego osobowości w
miejsce prymatu jego wiedzy:
Reasumując
Pozwolę sobie przytoczyć moje przemyślenia
w obszarze - wychowanie.
-
Dbać w szkole o dobre relacje i obyczaje
wśród nauczycieli, uczniów, rodziców.
-
Upowszechniać świadomość, że każdy
uczeń zdolny jest do robienia "czegoś" dobrego.
-
Wychodzić z ofertą do uczniów o różnych
zainteresowaniach.
-
Zapewnić systematyczną opiekę
psychologiczno-pedagogiczną.
-
Stworzyć szkole ośrodki rekreacji i
rozszerzyć na działalność w środowisku.
-
Stworzyć system wspierania rodziców
niewydolnych wychowawczo.
-
Dobierać starannie działania
wychowawcze, formować sumienia w zależności od wieku dziecka.
-
Promować osiągnięcia uczniów w różnych
dziedzinach w celu aktywności intelektualnej i samorealizacji.
-
Świadczy dobrym przykładem tego czego
się naucza (Jeśli świat słucha to słucha świadków) Ks. Mieczysław
Rusiecki - "Karta odpowiedzialności i obowiązków
nauczyciela".
-
Wdrażać stanowczo i konsekwentnie do świadomej
dyscypliny i odpowiedzialności za to, co dziecko robi.
Duża różnorodność zajęć
pozalekcyjnych, możliwość dokonywania wyborów, sprzyja rozwojowi
zainteresowań i aktywnemu spędzaniu czasu wolnego dziecka. Szkoła może
być efektywna, jeśli stanie się wspólnotą uczniów, ich rodziców i
nauczycieli. Powinna uznawać i cenić podobne wartości i ideały oraz
zgodnie realizować przyjęte cele, programy i plany.
Myśli Anny Jenke uczą i wychowują, Teraz w
jej ślady idą inni, nadając szkołom jej imię, wprowadzając jej myśli
w programy wychowawcze. Jej nie wystarczały słowa, zachwyty - oczekiwała
konkretnych czynów. Według Anny wychowawca to twórca, a nie rzemieślnik.
Opierajmy się więc na autorytetach i
rzeczach dobrych, sprawdzonych, to nasze starania o wychowanie nie pójdą
na marne, przyczynią się do kształtowania pozytywnych charakterów i
tworzenia społeczeństwa obywatelskiego świadomego swoich praw i obwiązków,
ale także zagrożeń i szans.
Literatura:
-
Przemówienie Jana Pawła II wygłoszone
w siedzibie UNESCO w Paryżu 2 czerwca 1980 roku - wydawca Polski
Komitet do Spraw UNESCO, Warszawa.
-
Mieczysław A Krąpiec OP, ks. Jan Sochoń
- "Porzucić świat absurdów" - Wydawnictwo - Poligrafia
Inspektoratu Towarzystwa Salezjańskiego, Kraków 2002.
-
S. Bernadeta Lipian - "Mądrość i
autorytet" - Wydawnictwo Wyższe Seminarium Duchowne w Rzeszowie
2003.
-
Ks. Mieczysław Rusiecki - "Karta
odpowiedzialności i obowiązków nauczyciela" Kielce 2004
-
Dariusz Zalewski - "Wychować człowieka
szlachetnego" - Polskie Zakłady Graficzne Sp. Z.o.o., Radom 2003
mgr Urszula Stec
nauczyciel chemii, wizytator KO
Rzeszów
Janusz Krężel
WYCHOWANIE DO PATRIOTYZMU
Do całokształtu wychowania należy wychowanie
patriotyczne. Obecnie przechodzi ono w Polsce wielki kryzys. Środki masowego
przekazu robią wszystko, by miłość do Ojczyzny, - patriotyzm odsunąć od młodego
pokolenia jak najdalej, wręcz, uczą negatywnych postaw, wypaczonych, dalekich
od takiego patriotyzmu, którym w przeszłości chlubili się Polacy. Anna Jenke
należała do tych ludzi, którym słowa: Bóg, Honor, Ojczyzna - nie były
pustym dźwiękiem, lecz zasadniczą treścią życia. I te wartości przekazywała
młodzieży. Jej przynależność do Harcerstwa, która była autentyczną s ł
u ż b ą Bogu, ludziom i Ojczyźnie - to tylko jedna z form, zaledwie mały
odcinek jej wielkiej miłości do Ojczyzny.
Na harcerskim szlaku Braterstwa i Służby Anny Jenke
(gawęda)
Potrzebni są nam ludzie o mocnym kręgosłupie,
który nie chwieje się wraz z każdą zmianą wiatru.
Decyduje o nim posiadanie hierarchii wartości
do której jest się przywiązanym
i z której nie zmierza się zrezygnować.
Maria Ossowska.17
Aleksander Kamiński18 autor nieśmiertelnej
książki "Kamienie na szaniec", opisującej niezwykłe czyny bohaterów
szaroszeregowych, tak zaczyna swoją opowieść:
"Posłuchajcie opowiadania o Alku, Rudym, Zośce i kilku
innych cudownych ludziach, o niezapomnianych czasach 1939 - 1945 roku, o czasach
bohaterstwa i grozy. Posłuchajcie opowiadania o ludziach, którzy w tych
niesamowitych latach potrafili żyć pełnią życia, których czyny i rozmach
wycisnęły piętno na stolicy oraz rozeszły się echem po kraju, którzy w życie
potrafili wcielić dwa wspaniałe ideały: b r a t e r s t w o i s ł u ż b ę.19
Czymże jest więc braterstwo i służba, która zaraz na wstępie
tej legendarnej książki, tak mocno akcentuje jej autor? Jakie wartości składają
się na braterstwo, a jakie na służbę? Znalezienie na te pytania odpowiedzi,
nie wydaje się być trudne, jeśli sięgniemy pamięcią do filomatów i
filaretów20, do Stowarzyszenia
Patriotyczno-Religijnego "Eleusis"21, do
pierwszych lat narodzin skautingu - harcerstwa na ziemiach polskich22,
a także i przede wszystkim do historii nam najbliższej Szarych Szeregów.
Podstawowymi zasadami ruchu skautingowego, w którym poczesne
miejsce zajmowały ideały braterstwa i służby były trzy główne obowiązki,
które zobowiązywały skauta - harcerza i harcerkę do ich realizacji:
1. Obowiązek wobec Boga, a więc wierność zasadom duchowym,
lojalność wobec religii, która je wyraża i akceptacja obowiązków, które z
niej wypływają. Baden-Powell twórca skautingu, zapytany, gdzie religia
pojawia się w skautingu i przewodnictwie, odpowiedział: "Wcale nie
pojawia się. Ona tam zawsze była. Jest to podstawowy czynnik, fundament
skautingu i przewodnictwa23.
2. Obowiązek wobec bliźnich, zawierający w sobie lojalność
wobec własnego kraju, połączoną z popieraniem lokalnego, narodowego i międzynarodowego
pokoju, porozumienia i współpracy: udział w rozwoju społeczeństwa, połączony
z uznaniem i poszanowaniem godności drugiego człowieka oraz nienaruszalności
świata przyrody.
Lojalność wobec własnego kraju nie jest rozumiana wąsko i
szowinistycznie, jest traktowana w szerszej perspektywie - musi ona pozostawać
w zgodzie z popieraniem pokoju, porozumienia i współpracy na wszystkich
szczeblach: lokalnym, narodowym i międzyna-rodowym. Z kolei drugie
stwierdzenie: "udział w rozwoju społeczeństwa" ... wyraża się w
kompleksowy sposób podstawową zasadą służby dla bliźnich. Zgodnie z
filozofią założyciela, s ł u ż b ę rozumie się w szerszym znaczeniu jako
przyczynianie się do rozwoju społeczności. Po drugie, rozwój ten nie może
dokonywać się za wszelką cenę: musi on opierać się na poszanowaniu godności
człowieka i nienaruszalności przyrody.
3. I wreszcie trzeci obowiązek, wynikający z nakazu wewnętrznego
(moralnego) - odpowiedzialność za samego siebie, za własny rozwój. W ten
sposób skauting opiera się nie tylko o zasady "obowiązku wobec
Boga", lecz także o zasadę odpowiedzialności za rozwój swojej osobowości
na każdym miejscu i w każdym czasie. W tym procesie podstawową rolę odgrywają
Przyrzeczenie i Prawo.
W tych trzech podstawowych obowiązkach, tak jasno określonych
przez Prawo i Przyrzeczenie, "Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę
Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym prawu
harcerskiemu", zobowiązuje się harcerz, harcerka do realizacji całym życiem
...wartości ponad czasowych, a więc służyć Bogu, Polsce, bliźnim.
Niczym drogocenne perły tkwią w tych obowiązkach uczucia
braterskiej przyjaźni, solidarności, koleżeńskości, a także działanie na
rzecz wyznawanej idei i ... wynikająca stąd służba dla narodu, bliźnich,
społeczeństwa, która zajmowała pierwszoplanowe miejsce w Szarych Szeregach.
"My wówczas nie mówiliśmy "walka" - pisze w książce, Całym
życiem, - dh hm. Stanisław Broniewski "Orsza" - drugi Naczelnik
Szarych Szeregów - natomiast mówiliśmy "służba".
Okres drugiej wojny światowej wykazał jaką wartość dla
narodu miała wtedy służba, jaką wartość miało braterstwo. Każda pomocna
wówczas dłoń, wyciągnięta z kubkiem herbaty, mleka dla dzieci, każda
kromka chleba dla zgłodniałych ludzi i więźniów, pierwsza pomoc udzielona
jeńcom, wysiedlonym, każdy promień nadziei krzepiący upadających - były
najbardziej sprawdzoną i autentycznie pełnioną h a r c e r s k ą s ł u ż b
ą i braterstwem - pogotowiem pełnionym nieustannie i w każdych warunkach ...
Po tym wstępie, wydaje mi się koniecznym, czas ukazać w
syntetycznej formie harcerską służbę Anny Jenke24,
którą starała się wykonywać rzetelnie, pamiętając na słowa współtwórcy
harcerstwa polskiego: "to co zrobicie niech będzie pomnikiem Polski
dzielnej, czystej , zdrowej, harcerskiej. Taką Polskę twórzcie koło
siebie".
Co znaczyło w życiu harcerki Anny Jenke hasło - s ł u ż y
ć - pisze s. B. Lipian - postulatorka jej procesu beatyfikacyjnego: "U
profesor Anny Jenke, znaczyło służyć wszystkim: komu trzeba i gdzie trzeba.
Symbolem takiej postawy oraz tym, co miało przypominać jej służbę na co
dzień, była figura Królowej Jadwigi z psem, którą stawiała sobie gdzieś
na widocznym miejscu, np. na kredensie lub szafie wraz z napisem: Chcę służyć
(...)25.
Gdzie właściwie rozpoczęła realizowanie tej pierwszej służby
w młodości? Nie trudno zgadnąć - w harcerstwie. Pełniąc funkcję drużynowej
w III Drużynie Harcerek im. Anny Chrzanowskiej, działającej przy Prywatnym
Gimnazjum Żeńskim Sióstr Niepokalanek w Jarosławiu, rozpoznawała powoli
drogę służby. Pierwsze kroki jako drużynowej, zaprowadziły ją najpierw do
ludzi biednych, samotnych - potrzebujących pomocy. Jak każda służba, tak i
ta wymagała od harcerek pełnego poświęcenia i systematyczności w działaniu.
Uwidoczniło się tu przede wszystkim braterstwo - uczucia przyjaźni, solidarność
z cierpiącymi, do których należeli nie tylko chorzy, biedni, ale także więźniowie,
niedostosowani społecznie, dzieci specjalnej troski. Na szlaku tej właśnie
drogi Anna Jenke znajdowała już wtedy sens życia, bo jak mówi A. Kamiński
"Życie jest tylko wtedy coś warte i tylko wtedy daje radość, jeśli
jest służbą"26.
Ideał służby będzie jej przyświecać przez całe życie i
dlatego do końca swoich dni nigdy nie rozstała się z harcerstwem, widząc w
tej organizacji szerokie pole do realizacji ideału. Myślała tylko, by zachować
czystą intencję tej służby w myśl słów modlitwy przemyskich harcerek z
lat międzywojennych:
Boże, Ty widzisz, że życie nasze
chcemy poświęcić służbie i dla Ciebie i dla narodu. Uświęć i pobłogosław
każdy czyn podjęty wspólną pracą, przybliż szczęście drogiej nam Ziemi.
Niech wysiłki Ojców naszych, którzy w obronie Jej niepodległości życie swe
oddawali, przypominają nam, że krwią rozpoczęte dzieło - my trudami życia
codziennego dokończyć mamy. Dla siebie o pomoc, dla Polski o pokój i rozkwit
prosimy Cię, Panie! Amen27.
Któż w sierpniu 1939 r. mógł przewidzieć, że patriotyczne
słowa modlitwy przemyskich harcerek, za kilkanaście właściwie dni, przyjdzie
wypełnić harcerską służbę dla Boga i Polski.
Nieubłaganie bowiem zbliżał się do Ojczyzny płonący
wrzesień 1939 roku, który wywarł wstrząsające wrażenie na Annie i na
rzesze jej jarosławskich rówieśników. Wszyscy oni stanęli wówczas przed
progiem dojrzałości, przed ostrą, uwitą z dymu, ognia i ... cierpienia
granicą, za którą niby las, czy rzeka z wakacyjnego repertuaru pozostało
dzieciństwo i młodość w swej naturalnej postaci ...
O miasto, miasto - Jeruzalem żalu,
gdzie wsparte o kolumny - każde drzewo krzyżem
nad cieniem mijającym jak cieniem koralu,
który jak płomień niewidzialny liże
stopy zwycięzców i tych, którzy leżąc
pod płytą blasku, w cień blasku nie wierzą.
Krzysztof K. Baczyński
Nagle dni bez Polski przed oczyma i z Polską wypełniającą
serca ... Polska i my, my i Polska - oto istota tamtego września ... - wypełniającego
serca - Szare Szeregi28. Stanisław Broniewski
"Orsza" napisał: ..."harcerstwo wojenne chciało być całkowicie
szare, aż do samego rdzenia, z całą konsekwencją wyprane z dążności do
targów o wszelki zewnętrzny splendor (...)"29.
Dodajmy: harcerstwo było w pierwszym szeregu tych, co zapełnili pustkę. Nie
ma wątpliwości, że u podstaw opisanego stanowiska leżało wielkie osiągnięcie
harcerstwa międzywojennego ...
A teren? Otóż gdziekolwiek dotarli wysłannicy
"Pasieki" (kryptonim Głównej Kwatery ZHP w okresie okupacji), wszędzie
natrafiali na powstałe spontanicznie konspiracyjne drużyny harcerskie. Tak było
również w Jarosławiu. Pod tą udręczoną codziennością pulsowała krew i
biło serce narodu ... Anna wraz z harcerzami i harcerkami staje do
odpowiedzialnej służby. "My harcerki mamy pracować w służbie opieki
nad dziećmi " - zapisała.
W tych pierwszych bolesnych dniach wojny realizuje służbę i
braterstwo w szerokim pojęciu tych słów: służy pomocą rannym w szpitalach,
nie licząc przy tym godzin i poświęcenia, wysyła paczki jeńcom, pomaga
rannym okupantom, okazując im miłosierdzie chrześcijańskie, podtrzymuje
nadzieję w sercach Polaków na przetrwanie i zwycięstwo. Jest wśród tych, którzy
najbardziej potrzebują pomocy, organizuje akcję "kromka chleba", którą
to akcją obejmuje nie tylko dzieci, ale również dorosłych. Pisze: "Tak
bardzo chcę dużo zrobić dla ludzkości, ale na razie przez maleńkie
ofiary". Włącza się także w nurt tajnego nauczania, prowadząc
nauczanie indywidualne (od 1942 -1944). Cierpi z innymi mieszkańcami Jarosławia
i dzieli ich los ... Pamięta także o walczącej Warszawie, dla której zbiera
datki pieniężne.
/ . . . . /
Modlimy się za naszą stolicę,
Z której jesteśmy dumni,
Za jej braterskie sprawy,
Za jej skrwawione ulice.
Za poległe kobiety i dzieci,
Za żołnierzy na stanowiskach,
Za piosenkę, co jak gwiazda świeci
Nad baterią, nad rowem strzeleckim
Modlimy się za odważnych,
Za radosnych, ofiarnych, ochoczych,
Za patrzących bez trwogi na wroga,
Za ich dłonie, usta i oczy.
Teodor Bujnicki, Modlitwa za Warszawę
Powstańcy Warszawy i Szare Szeregi będą już zawsze w sercu
Anny, podobnie jak bohaterowie "Kamieni na szaniec", m.in.
"Alek" (Maciej Aleksy Dawidowski),"Rudy"(Jan Roman Bytnar),
"Zośka" (Tadeusz Zawadzki), "Baśka" (Barbara Sapińska -
ukochana dziewczyna "Alka"). To o nich napisano : "połączeni
nadzieją i czynem wznoszą się - jak ludzie połączeni miłością - na wyżyny,
do których nie wznieśliby się sami"30.
Anna w bohaterach "Kamieni na szaniec" znajdowała piękny
ideał harcerski - cechy swojej osobowości wypełnionej służbą ... W
dzienniczku odnotowała: "Czytam drugi raz "Kamienie na szaniec"31.
Jak mi daleko do ich postaw i w ogóle. Ale też chcę pełnić służbę całym
życiem"32.
"Pojęcie służby obejmuje nie tylko drobne usługi,
uprzejmości i dobroci świadczone innym: są one chwalebne i dobre i każdy
skaut czyni je codziennie, ale mam na myśli coś wyższego ponad nie: - służbę
obywatelską dla Ojczyzny". R. Baden - Powell.
Anna, a wraz z nią całe zastępy harcerek, harcerzy, dobrze
rozumieli pojęcie służby i dlatego w tych okrutnych czasach, starali się
dobrze służyć Polsce. Wielu z nich zginęło na ołtarzu Ojczyzny, inni
trafili do obozów koncentracyjnych. Tylko nielicznym udało się uratować życie33.
/ . . . /
Kochałem tak jak ty zapewne,
ale mi serca dano skąpo
na miłość moją niepotrzebną,
bowiem stawały nad epoką,
której imiona dajesz teraz -
olbrzymia śmierć i przerażenie
Tadeusz Stefan Gajcy
Koszmar okupacyjnej nocy nie załamał Anny Jenke, wprost
przeciwnie - wyzwolił w niej apostolstwo wielkiej miary. "Wojna i jej
smutne następstwa - pisze s. B. Lipian, krzyż i cierpienie przygotowały też
Annę do przyjmowania z poddaniem się woli Bożej własnych cierpień, które
towarzyszyły jej aż do śmierci oraz zrozumienia innych ludzi dźwigających
krzyż. Im za wszelką cenę chciała pomóc - ulżyć w ich cierpieniu i wskazać
na jego sens i wartość (...)"34.
Ci są szczęśliwi, którzy wśród zawiei
Umieją widzieć jutrzenkę nadziei,
Którzy wśród grzmotów, błyskawic i gromów
Płakać nie będą na gruzach swych domów,
A będą śpiewać słońca hymn radosny,
Ciesząc się przyjściem spodziewanej wiosny
T. Bogusławska, Szczęśliwi
Zakończenie działań wojennych otworzyło przed młodzieżą,
również przed Anną, szersze możliwości realizacji swych planów życiowych
- wyjechała do Krakowa, aby studiować na Uniwersytecie Jagiellońskim,
popularnie zwanym "Jagiellonką". Stało się to 10 października 1945
roku.
Rozpoczęcie studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim, ani na
moment nie przerwało harcerskiej działalności Anny Jenke. Bardzo szybko włączyła
się w nurt działającej tu drużyny "Watra", z członkami której
organizuje wspólne obozy wędrowne, wycieczki krajoznawcze, zachwycając się
pięknem przyrody jako dziełem Stwórcy:
/ . . . /
Oto biblia kamienna przed tobą otwarta,
Bije prawdą jak gromem każda biblii karta.
Rosną słowa szczytami, grzmią strumienie skaliste,
Rozkazy granitowe, prawdy przepaściste.
I okrzyk z płuc wszechmocnych, który prawdy wzywa
I zwisa granitowo ponad twoją głową:
O żywa biblio górska! Wybaw mnie, o, wybaw
Od słabości bezradnej, od młodości tchórzliwej
Twoją skalną, biblijną mową.
Wojciech Bąk, Biblia górska
Czas górskich wędrówek umilały pieśni harcerskie, a gdy
noc zapadała ręce wszystkich łączyły się w braterski krąg, na pożegnanie
dnia. Płynęła pieśń wieczorna skautek:35.
Idzie noc, słońce już
Zeszło z gór, zeszło z pól,
Zeszło z mórz w cichym śnie zaśnij już
Bóg jest tuż, Bóg jest tuż.
To były naprawdę piękne i urokliwe dni studenckiego
wypoczynku, które niestety, kończyły się powrotem na ukochaną
"Jagiellonkę" - do koleżanek i kolegów. To właśnie ich angażowała
Anna do różnych akcji - tzw. "dobrej roboty". Jest tutaj także jedną
z członkiń duszpasterstwa akademickiego, pogłębiając w ten sposób swoją i
kolegów formację duchową. Z mocą tego ducha kontynuuje nadal złotą nić
braterstwa i służby: zawsze pogodna, serdeczna i bardzo życzliwa dla każdego
spotkanego człowieka na jej drodze. Zyskuje sobie ogólną sympatię wszędzie
tam, gdzie pojawi się jej postać. Wzorem jest dla niej włoski student - Piotr
Jerzy Frassati (dziś Błogosławiony). Anna czerpała wiele z jego osobowości,
podobnie jak z osobowości bohaterów Kamieni... Zachwycała się głęboką
wiarą Frassatiego, jego miłością spraw wzniosłych, jego prostotą postępowania
i ... skromnością.
Płynęły dni, miesiące, spalały się lata całe ...Nadszedł
wreszcie grudzień 1950 r., wieńczący ukończenie studiów przez Annę w
"Jagiellonce". Z dyplomem magistra filologii polskiej powróciła w
swoje rodzinne strony, aby znowu kontynuować ofiarny okres swojej służby -
tym razem pedagogicznej: najpierw w Liceum dla Wychowawczyń Przedszkoli w Jarosławiu.
Był to okres stalinizmu, czas wyjątkowo trudny, szczególnie dla nauczycieli.
Podejrzliwość, lęk, niepokój, często towarzyszyły nauczycielom w ich
pracy. Ale i wtedy wśród grona znalazły się jednostki, które z pełną świadomością
mówiły reżimowi: NIE
Którzy bezprawiu mówią NIE
to choćby nawet słabi byli
to choćby nie najmądrzej żyli
solą tej ziemi
są
tak Bóg
prosto po liniach pisze krzywych
Jerzy Narbut, Sól ziemi
Kolejną placówką pracy Anny w Jarosławiu jest biblioteka
dziecięca, potem Liceum Sztuk Plastycznych, gdzie pracuje od 1958 r. Wkrótce
powierzono jej funkcję dyrektorki liceum. W szkole tej pozostaje do końca
swego heroicznego życia, kształtując osobowość uczniów oraz wyrabiając w
nich otwartość na drugiego człowieka. W połączeniu z wychowaniem religijnym
prowadziło to do chrześcijańskiego humanizmu.
W tej nauczycielskiej służbie, nigdy i nikomu nie odmówiła
pomocy, a co najważniejsze mocą swej wiary i wiedzy, była w stanie pomóc każdemu.
Należała do tej rzeszy Polaków, którzy cierpieli ofiarnie, pracując dla
narodu.
Odeszła zawierzywszy Bogu, 15 lutego 1976 roku, wypełniwszy
do końca dni swojej ziemskiej wędrówki B r a t e r s t w e m i S ł u ż b ą
!
/ . . . /
Gdy przyjdzie czas odlotu do krainy innej -
Chcę odlecieć w porywie szczęścia i natchnienia,
Jak ptak, co uciekając z ziemi niegościnnej,
Ziemię - na niebo zamienia.
Krystyna Krahelska, Modlitwa
Ks. proboszcz Bronisław Fila, żegnając Annę, powiedział
m.in.: "Profesor Anna ofiarnie służyła każdemu, bez wyjątku, każdemu
potrzebującemu pomocy. To był jej głęboki humanizm, który opierał się na
Ewangelii Chrystusowej (...). Życie swoje pojęła jako służbę Dobru
(...)"36.
Dodam na zakończenie tej gawędy: wszystko co czyniła, opierało
się na bezinteresownej miłości do ludzi i nie szukała autoreklamy, bowiem
prawdziwa zasługa jest jak rzeka, im głębsza, tym cichsza ...
mgr Janusz Krężel
pedagog, harcmistrz, autor
trylogii Szare Szeregi na terenie
południowo-wschodniej Polski
(1939-1945), publicysta
WYCHOWANIE PRZEZ MUZYKĘ
Lucyna Kozioł
Muzyka w służbie Narodu
Sztuka zawsze pozostawała w ścisłym związku z narodem.
Poeci, malarze ukazywali piękno ziemi ojczystej w całej jego doskonałości.
Dzięki nim możemy podziwiać krajobrazy wielkich równin, wysokich gór - Tatr
- symbolu narodowej dumy, jezior i rzek, wiejskich chat, drewnianych kościółków,
starych kamieniczek i zamków stojących na wzgórzach. Możemy tez zachwycać
się krajobrazem rosochatych wierzb i wysmukłych topoli, lasów bukowych i lip
wielbionych przez renesansowego poetę Jana Kochanowskiego za to, że dają cień
i natchnienie.
Sztuka nigdy nie była obojętna na losy swej ojczyzny. Wręcz przeciwnie,
zawsze bacznie stała na jej straży, śledząc jej historię. Była obrazem jej
życia, oceniała błędy, stanowiła źródło nadziei, pokrzepienia i pozwalała
przetrwać okres niewoli. To dzięki sztuce zachowały się odwieczne wartości
polskiej kultury takie jak: patriotyzm, tolerancja, sprawiedliwość.
Wraz z całą sztuką polską ogromną rolę w życiu narodu odegrała muzyka.
Muzyka polska podobnie jak literatura, poezja, malarstwo kształciła historyczną
świadomość narodu. Wielu kompozytorów od Józefa Elsnera aż po Władysława
Żeleńskiego i Ludomira Różyckiego podejmowało historyczną tematykę. Dzieła
muzyczne (opery, poematy symfoniczne) przedstawiały ważne wydarzenia w
ojczystych dziejach.
Na uwagę zasługuje muzyka patriotyczna obejmująca m. in. pieśni
i hymny. Z XIII w. zachowała się pieśń rycerstwa polskiego
"Bogurodzica", którą śpiewano w pamiętnej bitwie pod Grunwaldem (w
1410 r.). Jan Długosz określał ją jako "patrium carmen" - pieśń
ojczysta. "Bogurodzica" została przyjęta jako hymn Rzeczypospolitej,
o czym świadczy fakt, iż w
XVI w. drukowano ja we wstępie do statutów państwowych. Do tego typu utworów
zaliczyć należy również pieśń "Boże coś Polskę" (towarzyszącą
od 1816 r.) i istniejące od kilku wieków suplikacje - czyli prośby - śpiewane
w chwilach wielkiego zagrożenia i obawy także obecnie.
W okresie pierwszego rozbioru Polski patriotyczna pieśń stała
się ważnym elementem utrwalania świadomości narodowej, protestem przeciw
wynarodowieniu. Podkreślała swą obecnością wszystkie ważne dla Narodu
chwile, zagrzewała do walki o odzyskanie niepodległości.
Pieśnią opisywano ważne wydarzenia polityczne, m. in.
Konstytucję 3 Maja - powstał wtedy mazurek "Witaj majowa jutrzenko"
do słów Franciszka Karpińskiego, czy "Polonez Trzeciego Maja".
W okresie Powstania Kościuszkowskiego w 1794 r. powstały m. in. "Polonez
Kościuszkowski", "Do broni bracia", "Dalej chłopcy i
Bartoszu, oj nie traćwa nadziei".
Najmocniej jednak w karty pieśni patriotycznych XVIII w.
zapisały się dwa hymny: "Hymn do miłości Ojczyzny" Wojciecha
(Alberta) Sowińskiego oraz "Mazurek Dąbrowskiego" napisany podczas
wojny napoleońskiej w 1797 r. przez poetę i działacza politycznego jeszcze z
epoki Sejmu Czteroletniego - Józefa Wybickiego. Z czasem okazało się, że pieśń
ta wpłynęła na kształtowanie świadomości narodowej Polaków znajdujących
się pod rządami trzech zaborców i stała się później hymnem narodowym a
potem państwowym.
Fundamentalne znaczenie dla zachowania naszej narodowej tożsamości
odegrała twórczość Stanisława Moniuszki. Traktował on upowszechnianie
muzyki jako obowiązek wobec Ojczyzny. Świadczą o tym jego słowa: "To,
co jest narodowe, krajowe, miejscowe, co jest echem dziecinnych naszych
przypomnień, nigdy mieszkańcom ziemi na której się urodzili i wzrośli -
podobać się nie przestanie".
Moniuszko był twórcą cyklu pieśni pt. " Śpiewnik
domowy", utworów religijnych, oper. W operach poruszał sprawy Polski,
ukazywał obraz życia Polaków, ich wady i zalety. Najbardziej znane to:
"Halka", "Hrabina", "Verbum nobile" ("Słowo
szlacheckie") " Paria". W niektórych operach jak np.
"Straszny Dwór" udzielał wskazówek cennych nie tylko dla społeczeństwa
sprzed stu lat, ale i dla młodego pokolenia jak walczyć i kochać kraj
ojczysty. Świadczy o tym tekst arii Miecznika, wyrażający jego opinię dotyczącą
przyszłych zięciów, z których każdy " musi być człekiem dzielnym, piękną
duszę i postawę niechaj wszyscy dojrzą w nim, śmiałe oko, serce prawe musi
mieć i splatać w jeden rym (...) mieć w miłości kraj ojczysty, być odważnym
jako lew, dla swej ziemi macierzystej na skinienie oddać krew...".
Należy pamiętać, iż muzyka pełniła nie tylko rolę
patriotyczną, ale przede wszystkim była porywającą manifestacją ducha
polskości. Świadczy o tym twórczość Fryderyka Chopina. Jego muzyka budziła
w sercach Polaków nadzieję i wiarę. Robert Schumann zauważył, iż
"dzieła Chopina to ukryte pod kwiatami armaty". Jego muzyka dodawała
sił do zwycięstwa. Dobrze o tym wiedzieli wrogowie Polski, gdy zabraniali
wykonywania utworów Chopina w okresie niewoli, a także w ciągu ostatniej
wojny.
Karol Szymanowski pisał o Fryderyku Chopinie:
" Jest istotnie coś czarodziejskiego w tym fakcie, iż
zjawił się on nagle w chwili, gdy był nam historycznie najbardziej potrzebny.
Był on zapewne największym ambasadorem Polski, jaki kiedykolwiek istniał...
wszędzie docierało to imię wieczyście związane z imieniem Polski".37
Jarosław Iwaszkiewicz znakomity polski pisarz współczesny
jeszcze mocniej podkreślił znaczenie muzyki Chopina twierdząc, że:
" Sztuka Fryderyka Chopina jest najdroższym dziedzictwem,
jakie przekazała nam nasza przeszłość muzyczna. Powstała z ducha polskiej
muzyki ludowej, podniesiona do godności wyrazu wszechludzkiego, jest ona
elementem bezcennym porozumienia i miłości między narodami".38
Dziedzicem polskiej ziemi i jej historii oraz strażnikiem
ojczystego języka i obyczaju była pieśń ludowa. O niej pisał Adam
Mickiewicz, że żaden wróg nie jest wstanie jej zniszczyć i zawsze - nawet wśród
ruin - duch narodu znajdzie w niej schronienie.
"O pieśni gminna, ty stoisz na straży
Narodowego pamiątek kościoła...
Płomień rozgryzie malowane dzieje,
Skarby mieczowi spustoszą złodzieje,
Pieśń ujdzie cało...
Ucieka w góry, do gruzów przylega
I stamtąd dawne opowiada czasy."39
Pieśń od dawnych wieków była zrośnięta z życiem i pracą
ludu. Dostrzegał to Cyprian Kamil Norwid - poeta i filozof - gdy pisał:
"(...) pieśń i praktyczność na zawsze są powiązane, a piękno na to
jest by zachwycało do pracy - praca by się zmartwychwstało"40
Duch muzyki ludowej wyrażał się w potężnym nurcie muzyki
narodowej od Mazurków
F. Chopina aż po "Harnasie" K.Szymanowskiego.
W XIX w. pieśń miała być też zapowiedzią nowej przyszłości
świata - powstały wtedy pieśni rewolucyjne i robotnicze. Nowy rozdział w księdze
narodowego znaczenia muzyki otworzyła II wojna światowa.41
Pieśń była zawsze wierna polskiemu żołnierzowi. Towarzyszyła oddziałom
polskiej armii na wszystkich frontach walki od Lenino aż po Tobruk, Monte
Cassino i wybrzeża Narwiku, Normadii, Holandii a także w kraju. Muzyka polska
tych lat za pośrednictwem dźwięków składała hołd bohaterstwu żołnierza,
wielbiła trud i poświęcenie ludzi odbudowujących z gruzów Ojczyznę oraz
wnosiła radość życia.
Muzyka integruje i solidaryzuje nas z innymi narodami oraz łączy
z cierpieniem i losem całej ludzkości. Przykładem na to jest " Tren pamięci
ofiar Hiroszimy"42 Krzysztofa Pendereckiego.
Bogdan Suchodolski pisał:
"Twórczość Krzysztofa Pendereckiego stała się wielkim
psalmem nowoczesnego człowieka, którego los rozstrzyga się w wymiarach
apokalipsy i dobrej nowiny".
Powyższe rozważania ukazują wartość twórczości muzycznej
w dziejach narodu. Muzyka uwieczniała najchwalebniejsze i najbardziej
dramatyczne momenty z polskiej historii, umacniała poczucie dumy narodowej.
Dzieła polskich kompozytorów wzbudzały w Polakach poczucie przynależności
do polskiej tradycji i kultury, nadzieje na odrodzenie Ojczyzny. To one sprawiły,
że "Polska nie zginęła i nigdy nie zginie póki my żyjemy".
mgr Lucyna Kozioł
pedagog, muzyk.
Łańcut
Bibliografia:
Jeżewska Z., Fryderyk Chopin, Wydawnictwo Interpress,
Warszawa 1977. Lipska E., Przychodzińska M., Drogi do
muzyki, WSiP, Warszawa 1999. Panek W., Świat Muzyki, WSiP,
Warszawa 1999. Suchodolski B, Naród i Sztuka ISME nr 1.
Warszawa 1983. Suchodolski B., O muzyce najpiękniejszej ze
sztuk, O.W.P Adam, Warszawa 1999.
Andrzej Derlich
Osoba Anny Jenke w edukacji regionalnej.
Jak niewiele można znaleźć przykładów, aby w ścieżce
"edukacja regionalna" - tak dziś promowanej w szkolnictwie -
umieszczano osoby święte, błogosławione lub sługi Boże. A przecież
Kościół katolicki ogłaszając osoby świętymi daje wzorce osobowe nam
wszystkim. Z archidiecezji przemyskiej i diecezji rzeszowskiej mamy
przecież tak wiele osób godnych promowania - i to nie tylko na szczeblu
lokalnym - w szkolnych programach edukacyjnych, obejmujących religię,
historię, j. polski, wiedzę o społeczeństwie. Wymienić należy m. in.
św. o. Jana z Dukli, św. ks. Andrzeja Bobolę, św. biskupa Józefa
Sebastiana Pelczara, bł. ks. Jana Balickiego, bł. ks. Augusta
Czartoryskiego, bł. o. Michała Czartoryskiego, bł. o. Józefa Achillesa
Puchałę, bł. o. Anastazego Jakuba Pankiewicza, bł. ks. Władysława Błądzińskiego,
bł. Natalię Tułasiewicz, bł. Stanisława Starowieyskiego, bł. ks.
Romana Sitkę, bł. s. Katarzynę Celestynę Faron, bł. ks. Zygmunta
Gorazdowskiego, bł. biskupa Jozafata Kocyłowskiego, bł. biskupa
Grzegorza Łakotę, sługi Boże: s. Leonię Nastał, ks. Bronisława
Markiewicza, s. Annę Kaworek, s. Antoninę Mirską, o. Wenantego Kotarzyńca,
ks. Wojciecha Marię Baudissa, ks. Władysława Findysza, Józefa i
Wiktorię Ulmów z dziećmi oraz Annę Jenke - nauczycielkę prawdy, dobra
i piękna.
Na przykładzie życia Anny Jenke (1921 - 1976) można
przedstawić strukturę polskiego szkolnictwa przedwojennego i
powojennego, dzieje harcerstwa - także przed wojną i po wojnie, działalność
Rady Głównej Opiekuńczej i tajne nauczanie w czasie okupacji, proces
ateizacji powojennego szkolnictwa, obchody Milenium Chrztu Polski, działalność
stowarzyszeń, proces kanonizacji w Kościele katolickim. Można także
przybliżyć odbiorcom miejscowości związane z Anną - Błażowę, Jarosław,
a także powojenne losy żydowskich synagog, duszpasterstwo akademickie w
Krakowie, prowadzone przez ówczesnego ks. Karola Wojtyłę.
Ponadto Anna Jenke to wzór nauczyciela, pedagoga i
wychowawcy młodzieży. Tak pisała w latach 70-tych XX w.: "(...) młodzież
to nasze zadanie dane nam przez Boga. Kto pomoże dziś? Prasa?
Literatura? Radio? Telewizja? Film? Te wymienione czynniki zalewają młodzież
ciemną masą tematów przerastających odporność młodych umysłów i
serc. Odpowiedzialność za słowo mówione i pisane żadna!". Jakże
i dziś aktualne są te słowa.
Służebnico Boża Anno! Wstawiaj się za mną u Boga i uproś mi pomoc w
pracy nad charakterami młodych ludzi, by wyrośli na prawych i
szlachetnych ludzi.
Szkolne Koło Młodzieżowe TPAJ w Zespole Szkół
Ekonomicznych w Rzeszowie stara się propagować osobę służebnicy Bożej
Anny Jenke biorąc udział w występach na uroczystościach
patriotyczno-religijnych, przygotowuje o niej prace plastyczne i
literackie, które wysyła na różne ogólnokrajowe i regionalne
konkursy.
Ps. Na samym końcu chciałbym podzielić się z
czytelnikami sugestią o rozważaniu możliwości opublikowania pracy
magisterskiej Anny Jenke pt. "Dziecko ulicy w literaturze międzywojennej".
Andrzej Drelich.
Zofia Tkaczyk
Wychowanie przez dobrą książkę
Obecne czasy obfitują, o zgrozo ... w liczne przestępstwa.
Nie ma ani jednego dnia, w którym prasa, czy telewizja nie informowałaby
o przestępstwach. Przestępstw dokonują przeważnie ludzie młodzi, a
ich ofiarami są również przede wszystkim nieletni. Jest to tragizm
naszych czasów.
Jak ustosunkowują się do tego problemu mass media?
Telewizja np. na tę okoliczność przeprowadza wywiad z policjantem,
pytając czy za mało jest policjantów i czy są dostatecznie wyposażeni
w sprzęt. Prasa polskojęzyczna przeważnie na pierwszych stronach tłustym
drukiem informuje o samobójstwach, morderstwach, sektach, kradzieżach,
aferach, włamaniach, jak o czymś normalnym. Odnosi się wrażenie jakby
komuś zależało na tym, aby zniszczyć polską młodzież. Nie dowiemy
się z telewizji, czy z prasy, że źródłem zła są m. in. mass media.
A są one wielkim źródłem zła. Już dla najmłodszych dzieci telewizja
serwuje filmy rysunkowe pełne grozy, złości, nienawiści, podstępu,
brutalności, przemocy i walki. Dzieci chętnie oglądają te filmy i w życiu
codziennym naśladują swoich bohaterów. Sceny z filmów na długo mają
zakodowane w pamięci. Młodzież ma możliwość oglądania programów
telewizyjnych bez ograniczeń, a wybiera z nich to, co najgorsze, bo
dobrego nie ma zbyt wiele. Prasa w kioskach zieje pornografią, brutalnością
i nie służy kształtowaniu prawidłowych postaw. Mass media jakby się
sprzysięgły w demoralizacji młodzieży.
A jak można przeciwstawić się złu? Jest to pilne i
odpowiedzialne zadanie dla rodziców i wychowawców. Dzieciom należy uświadomić
jakie są złe skutki z długiego i bezmyślnego oglądania telewizji, z
czytania byle jakich gazet i zachęcić do czytania dobrych książek.
mamy wielu wspaniałych pisarzy. Dostęp do ich utworów jest łatwy i
prosty poprzez księgarnie, biblioteki, czytelnie. Na pewno nikt nie
zgorszy się i nie nabierze złych nawyków czytając np. wiersz Marii
Konopnickiej "Zamiary Stasia".
Nieraz sobie myślę o tym, czym ja będę jak urosnę,
Czy kuć będę w kuźni młotem, czy obrabiać piłą sosnę.
Ale może będę badał, het, na niebie księżyc złoty,
Ludziom dziwy opowiadał i tłumaczył gwiazd obroty.
O to jedno proszę Boga, niech mnie darzy szczęściem takim,
Jak bądź pójdzie moja droga, żebym nie był złym, próżniakiem.
Czytelnictwo dobrych książek wpływa nie tylko na
wychowanie dzieci, ale również na rozwój intelektu. Dzieci, które dużo
czytają potrafią ładnie wypowiadać się i ładnie pisać.
Czytelnictwo jest też doskonałym narzędziem kształcenia
społecznego. Na dobrej lekturze formowały się całe pokolenia,
wyrastali bohaterowie, patrioci, którzy w obronie Ojczyzny oddawali życie.
Pisarze pisali ku pokrzepieniu serc. A dziś, co krzepi serca młodych
Polaków? Skąd mają czerpać wzorce życia godnego człowieka?
Zachęcajmy więc młodzież do czytania dobrych książek,
a w nich z pewnością odnajdzie to, co dobre, piękne i szlachetne.
mgr Zofia Tkaczyk
pedagog, b. prezes TPAJ
Jarosław
Z
DZIAŁALNOŚCI TOWARZYSTWA
W czerwcu b.r. minęło 15 lat od założenia
Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke. W ciągu tego okresu, na konto
Towarzystwa można wpisać wiele działań, zwłaszcza na polu
wychowawczym. Do ważniejszych można zaliczyć: organizowanie sesji
naukowych, sympozjów, kursów dla nauczycieli, spotkań rocznicowych,
spotkań świątecznych, audycji radiowych, telewizyjnych - zarówno w
Jarosławiu jak i w innych miejscowościach. Zwykle na te uroczystości
byli zapraszani z wykładami, referatami profesorowie Wyższych Uczelni,
duchowni i świeccy. Z okazji owych spotkań, które miały charakter ogólnopolski
- były odprawiane Msze św. i wygłaszane okolicznościowe homilie.
Spotkaniom patronuje Sługa Boża Anna Jenke.
Promowanie Postaci Anny Jenke odbywa się też
poprzez wydawnictwa książkowe, czasopismo "Słoneczna Skała",
artykuły, prelekcje wygłaszane w różnych szkołach i stowarzyszeniach,
imprezy artystyczne. Kilka szkół w Polsce przyjęło Jej Imię.
Z czasem zaczęły powstawać terenowe oddziały
Towarzystwa Przyjaciół Anny w różnych miejscowościach Polski.
Natomiast w szkołach podstawowych i średnich powstały szkolne i młodzieżowe
Koła Towarzystwa. Oddziały i Koła, odbywają spotkania w swoich
miejscowościach. Biorą oni też udział w więk-szych uroczystościach
organizowanych w Jarosławiu.
Działalność Towarzystwa ma charakter
religijno-kulturowy; opiera się na Statucie. Siedziba Zarządu Głównego
znajduje się w Jarosławiu, przy ul. Kra- szewskiego 37. Istnieje możliwość
kontaktu z Towarzystwem również za pomocą telefonu: (016) 621 22 97 lub
internetu: www jarosław.pl
Towarzystwo ma swoje konto bankowe (nowe): BS Oddział
w Jarosławiu Nr 50 9096 0004 2001 0000 3158 0001.
Wszystkie te dane znajdują sięw każdym numerze
"Słonecznej Skały" ( na drugiej okładce). Prace Towarzystwa
były prezentowane na łamach "Słonecznej Skały", w formie
opisowej i wspierane zdjęciami. Większe spotkania, które miały miejsce
w Jarosławiu, często były określane nazwą Świętowanie z Anną lub
Majówki z Anną. Wnosiły one wiele przeżyć, refleksji, a dziś
wspomnień.
Oto niektóre z nich:
Stefania
Majsterkiewicz
Refleksje... i zamyślenia ...
Żyjemy w czasach, które charakteryzują się wielkim
niepokojem, brutalnością, agresją. Człowiek tęskni za czymś innym:
spokojem, miłością, radością. W tej sytuacji, promieniem słońca, miłości,
dobroci i wzorem do naśladowania jest Sługa Boża Anna Jenke. Sympatycy
i miłośnicy tej niezapomnianej Profesorki skupiają się wokół Niej,
tworząc grono o nazwie Towarzystwo Przyjaciół Anny Jenke.
Towarzystwo organizuje różnego rodzaju spotkania, w których biorą
udział przyjaciele Anny; ludzie dorośli, dzieci i młodzież. Spotkania
urządzane w Jarosławiu gromadzą gości z całej Polski. Wykłady,
referaty profesjonalistów z różnych środowisk naukowych - na tematy
wychowania i patriotyczne - są bogactwem dla wszystkich uczestników.
Zwykle po nich, dla większego ubogacenia, bywała jeszcze część
artystyczna, w wykonaniu młodzieży, najczęściej z szkolnych i młodzieżowych
"Kół" Towarzystwa.
Jarosławskie spotkania, w swej części oficjalnej,
zazwyczaj odbywały się w Miejskim Ośrodku Kultury. Wykłady prelegentów
dotyczyły spraw wychowania, tematów patriotycznych, a przy tym stanowiły
odniesienie do Anny Jenke - nieprzeciętnego pedagoga i wychowawcy. Po
wydaniu "Programu wychowawczego według Anny Jenke", który był
drukowany w Słonecznej Skale (nr 38) - Towarzystwo organizowało sesje,
specjalnie dla nauczycieli (w Rzeszowie i Jarosławiu), by zapoznać ich z
metodami i programem stosowanym przez Annę Jenke. Wiele szkół wzorowało
się na tym programie, układając własny, na użytek swojej szkoły.
Wydaje się, że było to duże osiągnięcie.
W organizowaniu takich sesji, pomocą służyło
Kuratorium Oświaty w Rzeszowie. Duże zasługi w tym względzie mieli
niektórzy wizytatorzy - przyjaciele z Towarzystwa. Ich zasługą, a zwłaszcza
wizytatora Jerzego Malinowskiego, było również zorganizowanie -
dwukrotnie - kursów wychowawczych dla nauczycieli wg programu Anny Jenke
. Uczestniczyło w nich ponad 70 osób (Jarosław, Przeworsk, Krosno, Leżajsk).
Na uwagę zasługuje zorganizowanie przez Towarzystwo w
Jarosławiu, w roku 2001 obchodów Roku Jubileuszowego Anny Jenke -
80-lecie urodzin i 25-lecie śmierci. Uroczyste otwarcie Jubileuszu odbyło
się 15 lutego 2001 r. Wówczas w kolegiacie jarosławskiej została
odprawiona uroczysta Msza św. przez 21 kapłanów, pod przew. ks. Infułata
Stanisława Zygarowicza, z udziałem licznie zgromadzonych wiernych, młodzieży
i przedstawicieli Towarzystwa z różnych miejscowości. Z tej okazji, w
Opactwie, gdzie spoczywają doczesne szczątki Sł. Bożej Anny, została
zorganizowana wystawa o życiu Anny Jenke, która była otwarta przez cały
rok. Obejrzeli ją dzieci i młodzież z różnych szkół, harcerze,
wycieczki i indywidualni pielgrzymi. Obchody Roku Jubileuszowego trwały również
w innych miejscowościach, jak: w Błażowej, Rogóżnie, Rzeszowie.
Oddział Towarzystwa w Świdnicy, z przewodniczącą
Edwardą Mikułą na czele, w tym czasie, zorganizował sympozjum naukowe.
Wykłady wygłosili: Redaktor Ewa Polak - Pałkiweicz (Osobowość
wychowawcy na przykładzie Anny Jenke) i Redaktor Marcin Dybowski
(Wychowanie młodego pokolenia wobec współczesnych zagrożeń).
Sympozjum zgromadziło wiele osób, w tym nauczycieli.
Staraniem pani dyrektor Szk. Podstw. w Rogóżnie im.
Anny Jenke - Janiny Fudali, od kilku lat organizowane są konkursy
recytatorskie i konkursy z wiedzy o Annie Jenke; najpierw były one na
szczeblu gminy, potem już na szczeblu powiatu. Ostatnio, w jednorazowym
konkursie brało udział około sto osób. Uczniowie wraz z nauczycielami
bardzo chętnie zgłaszali swój udział.
Już do zwyczaju należy organizowanie przez Towarzystwo
w Jarosławiu spotkań o nazwie: Majowe świętowanie z Anną. Zwykle na
ich program składają się: wykład o tematyce wychowawczej i
patriotycznej, a potem program artystyczny, w wykonaniu młodzieży.
Wszystko ma miejsce w Miejskim Ośrodku Kultury. Po części pierwszej,
uczestnicy przechodzą do Opactwa, gdzie jest sprawowana Msza św., najczęściej
pod przewodnictwem Ks. Arcybiskupa Ignacego Tokarczuka. Ks. Arcybiskup wygłasza
też okolicznościową homilię. Na Majowe Świętowanie przyjeżdżają
goście omal z całej Polski; są obecne Absolwentki - uczennice Anny
Jenke, są przedstawiciele Towarzystwa z różnych stron, jest również młodzież
ze szkolnych i młodzieżowych "Kół" TPAJ, władze oświatowe,
władze samorządowe, przedstawiciele stowarzyszeń, nauczyciele,
przyjaciele i sympatycy Towarzystwa.
To tylko niektóre działania, które podejmuje
Towarzystwo Przyjaciół Anny Jenke w Jarosławiu i w innych miejscowościach,
gdzie znajdują się oddziały i koła. Tych działań jest o wiele więcej,
ale nie sposób wszystkiego przelać na papier.
Należy jeszcze wspomnieć o stronie duchowej w działalności
Towarzystwa. Chodzi o kontynuację tzw. "Sobótek", zapoczątkowanych
przez Annę Jenke. Są to rozważania i modlitwy w różnych intencjach na
pierwsze soboty miesiąca. Członkowie Towarzystwa otrzymują z Jarosławia
"Sobótki" na każdy miesiąc. One łączą wszystkich; przez
nie wytwarza się więź duchowa. Kłopoty, troski, a także radości stają
się wspólne, i co najważniejsze "przemadlane" przez
wszystkich. W modlitwach nie zapominamy też o tych, którzy już odeszli
do Pana. Modlitwa, to wielka siła, która jednoczy wszystkich.
Kontynuacja "Sobótek"- to pierwszoplanowe nasze zadanie, bo to
bezpośrednia spuścizna po naszej Patronce Annie Jenke.
Każdego roku krąg przyjaciół i sympatyków Towarzystwa powiększa się,
wspomnę choćby Dębicę, gdzie w Zespole Szkół Zawodowych nr 1 powstało
wśród nauczycieli Koło Towarzystwa, a Klubowi Honorowych Dawców Krwi,
działającemu przy Zesp. Szk. Ekonom. w Dębicy nadano imię Anny Jenke.
Pocieszające jest, że nauczyciele i młodzież poszukuje wzorców i
patronów, którzy by pomogli im stawać się lepszymi; w pracy -
wiarygodnymi, w nauce - pilnymi, w życiu wielkimi.
Te szlachetne idee i szczytne zadania Towarzystwo pragnie
wprowadzać w życie. Dziś, po 15 latach istnienia Towarzystwa, można
snuć refleksje ... i zamyślać się ...
A to, w konsekwencji winno prowadzić do WIELKIEGO DZIĘKCZYNIENIA
BOGU za wszystko Dobro, które spłynęło na ludzi, pragnących brać
udział w pracy na Bożej niwie, której owoce należą do Niego.
Stefania Majsterkiewicz
magister farmacji,
prezes Towarzystwa Przyjaciół
Anny Jenke w Jarosławiu
* * *
Z działalności
Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke w Świdnicy
Z ostatnich dni należy odnotować spotkanie członków
Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke i sympatyków w Świdnicy, które miało
miejsce 11 września b.r., - w kościele p/w św. Józefa, a było ono
bardzo uroczyste, bowiem zaszczycone obecnością J. E. Księdza Biskupa
Ignacego Deca - Ordynariusza diecezji świdnickiej. Ksiądz Biskup
przewodniczył Mszy św. w owym dniu, podczas której wygłosił do
licznie zgromadzonych osób Słowo Boże. Niżej podajemy treść homilii
Ks. Biskupa:
Często w ostatnich dniach, gdy oglądamy wiadomości
telewizyjne, czy słuchamy informacji z "Radia Maryja" lub
Wiadomości wieczornych, to otrzymujemy przekazy o różnych katastrofach
naturalnych, o powodziach, tajfunach, które nawiedzają świat, zwłaszcza
kontynent Ameryki Północnej, Japonię czy inne kraje. I oglądamy z
przejęciem obrazy jak woda zalewa miasta i wioski, jak zabiera ze sobą
samochody i inne przedmioty, jak wywraca drzewa i domy. Najczęściej
padają ofiarą takie obiekty, które nie mają mocnego zakorzenienia,
mocnych fundamentów. I gdy jest trzęsienie ziemi, powódź, nawałnice,
to obiekty ugruntowane w ziemi poprzez mocny fundament, zwykle przetrzymują
to wszystko.
W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus porównuje człowieka,
który słucha Bożego Słowa, wypełnia je i nim żyje - do kogoś kto
zbudował dom na mocnym fundamencie, kto go osadził mocno w ziemi. Gdy
przyjdzie nawałnica, temu domowi nic nie grozi. Są ludzie, którzy
trzymają się Pana Boga, wierzą w Niego, słuchają Bożego Słowa i
wprowadzają je w czyn.
Tych ludzi żadna siła nie zatrzyma, nie przeszkodzi w
przebywaniu z Bogiem. To są ludzie, którzy dom swego życia postawili na
mocnym fundamencie, na Panu Bogu. Pan Jezus wskazuje na takich ludzi, którzy
słuchają Słowa Bożego, którzy do Niego przychodzą i postępują według
Jego nauki. Ci ludzie nie załamują się w trudnościach, nie odchodzą
od ideałów.
Z pewnością takim człowiekiem, który był osadzony na
mocnym fundamencie była Anna Jenke. Takich ludzi wspominamy, przywołujemy
na pamięć i wnikamy w historię ich życia. Przypominamy sobie ich drogę
życia, ich czyny, które szły za wyznawaną wiarą. Wiemy wszyscy, że
Anna Jenke żyła w czasie trudnym dla naszej Ojczyzny. Były to lata
stalinowskie gdy studiowała polonistyke na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Był to czas powojenny. A gdy podjęła pracę dydaktyczną w 1950 roku,
to już było mocne nasilenie terroru stalinowskiego. Właściwie całą
pracę dydaktyczną wśród młodzieży prowadziła w tym czasie, kiedy
nie wolno było publicznie mówić o Panu Bogu, wyznawać wiarę. Wiele
instytucji państwowych, urzędów publicznych było zamkniętych dla
tych, którzy wierzyli w Boga i tę wiarę praktykowali. Wiemy, że ci, którzy
chcieli się przy władzy utrzymać, a jeszcze mieli jako takie sumienie,
to chrzcili dzieci na wioskach, daleko, brali śluby gdzieś w ukryciu, żeby
nikt się o tym nie dowiedział, bo inaczej straciliby posadę. Trudny to
był czas dla chrześcijan, a jednak znajdowali się ludzie, którzy
niczego się nie wystraszyli. Dla nich ważniejsza była wierność Panu
Bogu, wierność Ewangelii, aniżeli posada, którą mieli.
Jeśli dziś wielu ludzi wspomina Annę Jenke, to właśnie
dlatego, że była człowiekiem z charakterem, że budowała dom swojego
życia i drugich ludzi na mocnym fundamencie, na zasadach Ewangelii, na
Dekalogu, na Bożym Prawie. Wszystko, co się od Boga odcina, to wcześniej
czy później dochodzi do zawalenia. Nie można zbudować sprawiedliwego
świata, ładu na ziemi, pokoju bez Pana Boga.
Anna Jenke była dobrym drzewem, które wydawało dobre
owoce. Dlatego przez ludzi szlachetnych jest wspominana, dlatego jej
proces beatyfikacyjny jest w toku. Bo takie wzory są nam potrzebne, takie
przykłady życia Ewangelią, właśnie przykłady życia, w których
czyny mają priorytet, mają pierwszeństwo przed słowami, bo Nie każdy,
który mówi Panie, Panie wejdzie do królestwa Mojego, ale ten, kto wypełnia
wolę Mojego Ojca.
Dlatego my tak zawsze podejrzliwie przyjmujemy słowa, bo
wiemy jak to dzisiaj manipulują, jak niekiedy podstępnie pewne prawdy
czy półprawdy chcą przekazać. Natomiast wielką wymowę mają czyny,
one potwierdzają naszą wiarę, naszą więź z Bogiem. Właśnie Anna
Jenke była tym pedagogiem, tą wychowawczynią, tą profesorką, która
nie poprzestawała na słowach, jej oddziaływanie nie zamykało się
tylko na dydaktyce, ale ona promieniowała całą swoją postawą, czynami
- świadectwem chrześcijańskiego życia.
Prośmy Matkę Najświętszą, Św. Józefa patrona tej
świątyni, byśmy mieli wiele sił w naszym życiu do dawania świadectwa
Panu Bogu właśnie poprzez nasze czyny. Słowa tu na ziemi zostaną, nie
zabierzemy też na drugi świat ani orderów, ani dyplomów, ani tytułów.
Jak powiedziane jest w Apokalipsie "tylko uczynki dobre pójdą za
nami i będą zdobić Niebieski Dom" - uczynki dobre.
Niech Pan Bóg uzdolni nas do pomnażania tych uczynków
dobrych, byśmy na drodze życia, którą mamy jeszcze do przebycia, świadczyli
o Chrystusie, przede wszystkim naszymi czynami. (Treść z taśmy
magnetofonowej)
Ks. Biskup Ignacy Dec
Ordynariusz diecezji świdnickiej
M Y Ś L I
O
S Ł O N E C Z N E J S K A L E
Janina Jakobsze
Pismo, które nas ubogaca
Pamiętam początki pojawienia się czasopisma Słoneczna
Skała - było skromniejsze w swojej szacie graficznej, ale jakże bogate
w treści. Sprawy umiłowania dobra Ojczyzny i piękna trafiają do rąk i
serc prawdziwych Polaków - patriotów, co odzwierciedlają ich wypowiedzi
w tymże czasopiśmie. Zaglądam do rocznika 1997, nr 15 - jakże wzruszające
są wszystkie czynności utrwalone na zdjęciach podczas ekshumacji
doczesnych szczątków Sługi Bożej Anny Jenke. Jakie uczucia musiały się
wyzwalać u osób uczestniczących w tym wydarzeniu. Przekonanie, że
warto być dobrym, pomagać innym, "całym życiem pełnić służbę
Bogu i bliźnim" - jak mówiła prof. Anna Jenke - zachęca do
czynienia podobnie.
Obecnie Słoneczna Skała jest piękna w swej szacie
graficznej - podziwiam jej autorów i projektantów. Krajobrazy, widoki i
kwiaty uwidocznione na okładce są przepiękne.
Słoneczne Skały są estetyczne na zewnątrz, ale
niemniej piękne jest również ich wnętrze. Tyle serca wkładają w to
ludzie miłujący Boga i bliźnich. To gorący patrioci, ludzie o wielkich
umysłach i sercach - pragnący przekazać następnym pokoleniom to, co się
dokonało kiedyś i dokonuje teraz. Dzieje się to poprzez różne formy
działalności Towarzystwa, jak: sesje, uroczystości
patriotyczno-religijne, imprezy, podczas których są ukazywane wzorce
bohaterów narodowych - w tym przypadku prof. Anny Jenke. Propagowanie
bogactwa literatury polskiej, pieśni, tańców i wszelkich form dobra i
piękna.
Podziwiam wszystkich Autorów, poetów piszących w Słonecznej
Skale, podziwiam Panią Lidię Tomkiewicz, która również cały swój
talent poświęca w tworzeniu tego dzieła - a są to utwory o bardzo głębokiej
treści religijno-patriotycznej. No i cenię sobie poezję Pana Witolda
Szczepańca, który jest zakochany w Jarosławiu, a jego wiersze dość często
ukazują się w Słonecznej Skale. Cenię również artykuły Pani Haliny
Szczepaniec (nauczycielki) dla której prof. Anna Jenke jest prawdziwym
wzorem do naśladowania w nauczaniu i wychowaniu młodzieży. Podziwiam również
autorów dobrych scenariuszy, jak Panią Zofię Tkaczyk i innych. Są one
z pewnością wykorzystywane dla celów wychowawczych.
W mojej ocenie na wielkie uznanie zasługują artykuły
wielkich profesjonalistów, wykładowców KUL, jak ks. prof. Henryka
Misztala, ks. prof. Jerzego Misiurka, ks. prof. Mariana Wolickiego, Pani
prof. Barbary Kiereś i innych. Jestem pełna podziwu dla wszystkich Osób
zaangażowanych i włączających się w cały proces dotyczący
wychowania i spraw Anny Jenke. Modlę się codziennie, aby Bóg pozwolił
nam doczekać się wyniesienia Jej na ołtarze.
Redakcji Słonecznej Skały, wszystkim Twórcom tego
czasopisma, życzę Bożego błogosławieństwa do dalszej pracy i życzę
nieustannej pomocy Sługi Bożej Anny Jenke.
Janina Jakobsze
przedszkolanka (ucz. A.Jenke)
Szczecin
* * *
Witold Smętkiewicz
Lektura pisma Słoneczna Skała jest przyczyną
rozbudzenia we mnie podziwu i uznania dla zawartych w nim wartości,
pracy, treści merytorycznych i formy. Kontynuując poruszony w nr 49
"Słonecznej Skały" temat, dotyczący "Dzieci Specjalnej
Troski", przysyłam do obecnego numeru czasopisma wiersz "Chcę".
Chcę
Z pragnień i marzeń moich cóż wybrać, Bóg jeden
wie,
by w chwili swoich spełnień do szczęścia przywiodły mnie.
W swej mocy daj mi Boże, bym imię prawdziwe miał,
nie numer, czy etykietkę, a znak, co wiecznie by trwał.
Daj, by prócz Twej opieki, pomocy, łaski, siły,
żadne mnie inne wpływy złudą nie omamiły.
Pragnę, bym w swoim domu bezpiecznie i godnie żył.
Kochał, pracował, tworzył i w zgodzie z sumieniem był.
Naucz, Panie, bym rzeczy widział piękne, prawdziwe
i ludzką przyjaźń zjednał, i oczy miał szczęśliwe.
Jeśli tak będzie, Boże, chcę, byś w myśli zachował,
żem szansy, którą dałeś swym życiem nie zmarnował.
Biorąc pod uwagę, że kolejny numer jest 50-tym,
jubileuszowym, składam życzenia Zespołowi Redakcyjnemu, Towarzystwu
Przyjaciół Anny Jenke, w imieniu swoim, mojej Rodziny, a także, zapewne
wielu Czytelników.
Bądźmy dla siebie kamieniem,
ale nie ciężarem
tylko opoką, fundamentem, skałą,
na której przyszło się oprzeć.
Bądźmy spełnienia marzeń
wzajemnym zamiarem,
pomocną dłonią, uśmiechniętą twarzą.
I jeśli,
choćby dopiero w odległej przyszłości,
życzliwe zrozumienie szczęściu dopomoże,
wierni będziemy zasadom MIŁOŚCI ...
I oby tak się stało - szczęść nam Boże.
Witold Smętkiewicz
Łódź
* * *
Janina Fudali
"Słoneczna Skała" pomaga wychowywać
Z Anną Jenke "spotkałam się " w roku 1988 na
rekolekcjach nauczycielskich w Jarosławiu. S. Bernadeta Lipian przybliżyła
nam wtedy życie i pracę tej wspaniałej nauczycielki. A kiedy przeczytałam
pierwszą książeczkę autorstwa siostry Bernadety: Młodzież to nie
tylko skrzydła , byłam zafascynowana jej osobowością.
Annę zawsze miałam w sercu i w myślach. Powoli
"zaprzyjaźniłam się" z Nią. Nie wiedziałam, czy ta przyjaźń
przetrwa i jaki będzie jej kształt w przyszłości. Annę wciąż coraz
lepiej poznawałam. Czytałam książki, których było coraz więcej.
Potem zapoznałam się z czasopismem "Słoneczna Skała"
- poświęconym wychowaniu, a wydawanym przez Towarzystwo Przyjaciół
Anny Jenke w Jarosławiu.
"Słoneczna Skała!". Już sam tytuł brzmi
przyjaźnie i zachęca do lektury. "Słoneczna Skała", to
przecież sama Anna Jenke! To Jej totem harcerski, z którym była związana
przez całe życie. Lubiła to określenie i chętnie go używała.
Podpisywała swoje artykuły, które ukazywały się w Biuletynach
Sodalicji Mariańskiej.
"Słoneczna Skała" - twarda jak skała i
wymagająca od siebie, dobra, ciepła i serdeczna dla tych, z którymi Jej
przyszło żyć i pracować. Była jak słońce, które zziębniętych
ogrzewa i daje siłę wzrostu.
Trafny był wybór tytułu czasopisma, które poświęcone
zostało zagadnieniom wychowania. Trzeba nam skupić się w blasku Słonecznej
Skały, ogrzać się Jej ciepłem, posłuchać Jej rad i wskazówek,
skorzystać z doświadczenia pedagogicznego, pozwolić, by "przemówiła"
do naszych serc i umysłów. Zauważyć na jakich wartościach opierała
swoje życie i czym "posiłkowała się" w swojej pracy. Pracę
nauczycielską rozumiała Anna jako posłannictwo "zadanie dane nam
od Boga", jako "służbę, którą pełniła całym życiem".
Całym sercem "służyła Dobru, Pięknu i Prawdzie". Nie uznawała
kompromisów, bo są nie do przyjęcia w wychowaniu!
"Słoneczna Skała" to niezwykle cenne
czasopismo dla nauczycieli i rodziców oraz wszystkich, którym bliskie są
sprawy wychowania i z zatroskaniem patrzą w przyszłość. Dzieci i młodzież
to nasza przyszłość, przyszłość narodu.
W "Słonecznej Skale" można znaleźć artykuły,
które wskażą właściwą drogę nauczycielom "na starcie",
utwierdzą w dobrym doświadczonych, dodadzą "skrzydeł"
nieprzeciętnym i wszystkim ułatwią "spełnienie" się" w
wybranym zawodzie.
Na wstępie "garść" poezji
patriotyczno-religijnej, wydarzenia ukazane w ciekawych artykułach poświęconych
wychowaniu, w których często jest "obecna" Anna Jenke, liczne
świadectwa, które świadczą o rozwoju kultu kandydatki do chwały ołtarzy,
następnie cenny rozdział "Z Teki pedagoga", wskazujący na
wartości, które są niezbędne w wychowaniu młodego człowieka, potem
scenariusze do wykorzystania na różne uroczystości w szkole. Poezja
zwykle kończy "Słoneczną Skałę". Jest jak klamra, która
otwiera i zamyka to, co kryje w środku. Anna kochała poezję. Witold
Szczepaniec, dla którego była natchnieniem poetyckim napisał:
"Anna miała poetyckie widzenie świata". I myślę, że nie może
jej zabraknąć właśnie w tym czasopiśmie.
"Słoneczna Skała to nasze nauczycielskie
czasopismo, które przede wszystkim ukazuje ideał nauczyciela w służbie
Prawdzie, Dobru i Pięknu. Jest jak źródło, z którego każdy może
zaczerpnąć. Potrzeba, żeby docierało do wszystkich nauczycieli i było
czytane!
mgr Janina Fudali
dyrektor SP im. Anny Jenke w Rogóżnie
* * *
Barbara Piechowska
Dziękujemy, gratulujemy i życzymy
Jako czytelniczka "Słonecznej Skały" jestem
tym pismem zachwycona; szatą graficzną, treściami i estetycznym
drukiem. Jest dzisiaj moda na pisma kolorowe, katolickie też, ale te
kolory czasem odstraszają od siebie; nie chce się takich pism czytać.
Teksty pisane na smugach różnych kolorów - utrudniają czytanie.
"Słoneczna Skała" zachwyca, przyciąga, bo jest przejrzysta.
Chciałoby się, żeby było więcej tekstów, bo są dobre.
Redakcji dziękuję za to przedsięwzięcie. Autorom za bogate treści.
Gratuluję
50-go numeru. Życzę, by pismo rozwijało się coraz bardziej, by rosła
liczba czytelników, by każdy numer ubogacał nas pod względem wiedzy o
wychowaniu i patriotyzmie.
Czekamy na ciekawe scenariusze przydatne nam do pracy w szkole, na
pouczenia
i rady pedagogiczne. Niech "Słoneczna Skała" rozwija się w
duchu Anny Jenke, i pod Jej opieką.
mgr Barbara Piechowska
nauczycielka z Ostrowa
* * *
Anna Sigiel
Serdeczne podziękowanie i najlepsze życzenia
Czasopismo "Słoneczna Skała" zasługuje na
wyjątkowe zainteresowanie ze względu na wieloraką tematykę, począwszy
od przyczyn współczesnego zagrożenia dla młodzieży, poprzez rolę i
autorytet wychowawczy, metody oddziaływania rodziny, szkoły i Kościoła,
na poszanowaniu wartości moralnych i narodowych skończywszy. W "Słonecznej
Skale" można znaleźć propozycje programów wychowawczych, w sposób
szczególny jest prezentowany program wychowawczy według Anny Jenke.
Treść i szata graficzna kwartalnika może zadowolić każdego.
Czasopismo ze wszech stron zasługuje na szerokie propagowanie.
Redakcji i wszystkim Współpracownikom "Słonecznej
Skały - członkowie Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke w Świdnicy, składają
serdeczne podziękowanie za piękne i wartościowe wydawnictwo. Szczególnie
dziękujemy Pani Lidii Tomkiewicz za piękną, bogatą poezję o tematyce
religijnej, patriotycznej i wychowawczej.
Wszystkim gratulujemy i życzymy pomyślności na dalsze
lata pracy!
Za członków TPAJ w Świdnicy
Anna Sigiel
Przypisy:
1 T. Petry Mistrzynią moją
jest Anna Jenke, w: "Słoneczna Skała", nr 1 (7),
1996, s.13-14
2 H. Szczepaniec. Umiejętności
pedagogiczne Anny Jenke, "Słoneczna Skała", nr 1 (7),
1996, s.15
3 Przedruk: "Nasz
Dziennik", nr 39 (1535), 15-16 luty 2003
4 Przedruk tekstu z "Naszego
Dziennika", z 15-16 lutego 2003 r.
5 H. Misztal, B. Lipian, Anna
Jenke (1921-1976), Lublin 1994, s.138-139, 141 - 142.
6 S. Kunowski, Podstawy współczesnej
pedagogiki, Łódź 1981, s. 275
7 Kongregacja do Spraw
Wychowania Katolickiego, Świecki katolik świadkiem wiary w szkole, Poznań
1986
8 H. Misztal, B. Lipian, Anna
Jenke, dz, cyt. s. 121-124
9 H. Misztal, B. Lipian, Anna
Jenke, dz. cyt. s. 129-130
10 Tamże, s. 131
11Zob. H. Misztal, Polskie
prawo wyznaniowe, Lublin 1996, rozdz. IX i X
12 Zob. H. Misztal, Polskie
prawo, s. 269-276
13 W. Roszkowski, Historia
Polski 1914 - 1991, Warszawa 1991, s. 194-196; 207-220
14 Fides et Ratio n 28
15 Tamże n 28
16 Patrz: "Słoneczna
Skała", nr 38/1 2001, s. 17-18
17 Maria Ossowska
(1896-1974), teoretyk moralności i socjologii; ucz. T. Kotarbińskiego;
1945-1948, prof. Uniw. Łódź, od 1948 r. Uniw. Warsz., 1956-1962
kierownik Zakł. Historii i Teorii Moralności Inst. Filozofii i
Socjologii PAN. Główne prace: Podstawy nauki o moralności (1947),
Motywy postępowania (1949), Socjologia moralności (1963), Normy moralne
(1970)
18 Aleksander Kamiński
(1903-1978), wychowawca, społecznik, pracownik nauki, pisarz. Związany z
ZHP od 1918 r., był jednym z czołowych jego działaczy-współtwórca
harcerstwa dla dzieci w wieku 8 -11 lat(zuchów), jeden z głównych
inicjatorów i organizatorów Szarych Szeregów (1939). W latach 1940-1944
pełnił obowiązki redaktora Biulet. Inform. AK, Szefa VI Oddziału
Sztabu Okręgu Stołecznego AK (BIP), komendanta organizacji Wawer. Po
wojnie piastował funkcje wiceprzew. ZHP. Jako prof. Uniw. Łódz. kierował
Zakładem Pedagogiki Społecznej (1969-1973). Jest autorem licznych książek,
rozpraw i artykułów naukowych oraz harcerskich. Największą poczytnością
cieszą się "Kamienie na szaniec" - pisana na gorąco
okupacyjna powieść o warszawskich harcerzach z Szarych Szeregów, których
pseudonimy utrwaliły się w pamięci Polaków jako symbol braterstwa,
waleczności, przyjaźni i służby.
19 A. Kamiński, Kamienie na
szaniec, Katowice 1992, s. 41
20 Filomaci i filareci Uniw.
Wileńskiego, członkowie Tow. Filomatów (1917)) i Tow. FIlaretów (1920)
- tajne. Za cel stawiało sobie doskonalenie własne, niesienie pomocy
kolegom, a jako zasadę przyjęło: skromność, otwartość, chęć służenia
innym, przyjaźń, równość. Dążenia i nastroje filomatów i filaretów
wyrażały m.in. pieśń filaretów (1920) "Oda do młodości"
A. Mickiewicza. Zob. A. Kamiński, Polskie Związki Młodzieży
(1804-1831), Warszawa 1963
21 "Eleusis" (od
grec. Eleutheroi laon Sotheres - wolni wyzwolicielami ludu). Założycielem
"Eleusis" był filozof Wincenty Lutosławski (1863-1954). Związek
miał być zalążkiem przyszłej wolnej Polski i miał wypracować nowy
typ Polaka, stworzyć stosunki oparte na wartościach religijnych i
patriotycznych (zapoczątkowanie ich w organizacji), a przez odrodzenie
narodu dać początek odrodzenia całej ludzkości: celom tym służyło
wychowanie moralne (pogłębione praktykami religijnymi, abstynencja od
alkoholu, tytoniu, hazardu, rozpusty) i narodowe członków: sprzyjały
temu częste czytania Pisma św., a także pism wieszczów, którym
przypisywano wyjątkową rolę w budzeniu świadomości narodowej oraz
referaty o treści historycznej i filozoficznej. Zob. T. Podgórska,
Stowarzyszenie Patriotyczno-Religijne Eleusis w latach 1902 -1914, Lublin
1999
22 Scouting (ang.), system
wychowania chłopców i dziewcząt, zapoczątkowany w 1907-1908 r. przez
Roberta Baden-Powella w Wielkiej Brytanii: zmierza do rozwoju aktywności,
samodzielności, społecznej wrażliwości młodzieży. W pracy
wychowawczej wykorzystuje m.in. takie formy jak obozownictwo, system
stopni i sprawności, współdziałanie. Wartości moralne skautingu określa
Prawo i Przyrzeczenie oparte na etyce chrz. i pierwiastkach dawnego
kodeksu rycerskiego. Istotę tego nowego ruchu skautowego na ziemiach
polskich nazwano szkołą służby Bogu, Ojczyźnie, bliźnim. Idea
skautingu rozszerzyła się w Europie w tym w Polsce.
23 Religion and the Boy Scout
and Gril Guides Movement (Wystąpienie R. Baden-Powella na wspólnej
konferencji w High Leigh, 1926 r.
24 B. Lipian, Tak się kroczy
ku gwiazdom. O profesor Annie Jenke, Jarosław 1989; ks. H. Misztal, s. B.
Lipian Anna Jenke (1921-1976), Lublin 1994.
25 s. B. Lipian, Tak się
kroczy ku gwiazdom ..., s. 3 - 4
26 Słowa Jana R. Bytnara
"Rudego" powtórzone przez Andrzeja Długoszewskiego
":Andrzej Długi" - bohatera książki Kamienie na szaniec,
Warszawa 1946, s. 195
27 Zob. "Niedziela. Tyg.
Kat.", 1984, nr 16. s. 5. Informację o modlitwie harcerek
przemyskich do Redakcji
podała P. Fuksowa (Częstochowa)
28 Szare Szeregi - kryptonim
konspiracyjny Organizacji Harcerzy ZHP i szerzej całego Związku w
okresie okupacji niemieckiej, podczas II wojny światowej 1939-1945. Szare
Szeregi zostały powołane 27.IX. 1939 r. w Warszawie przez grono członków
Naczelnej Rady Harcerskiej. Szare Szeregi współpracowały z Delegaturą
Rządu Rzeczypospolitej na Kraj oraz Komendą Główną Armii Krajowej. Całością
Szarych Szeregów kierowało Naczelnictwo, początkowo 5 osobowe, a od
zimy 1943/44 - 6 osobowe. Do sierpnia 1942 r. Przew. ZHP był ks. Jan
Maueraberger, a po jego śmierci Tadeusz Kupczyński. Zob. St. Broniewski
("Orsza"), Całym życiem. Szare Szeregi w relacji naczelnika,
Warszawa 1983; J. Jabrzemski, Harcerze z Szarych Szeregów, Warszawa 1997;
A. Kamiński, Kamienie na szaniec, Warszawa 1943.
29St. Broniewski, „Stefan
Orsza”, Całym życiem ... s. 16
30 Por. Kael (Karol Lipiński),
"Kamienie na szaniec", rec. w czasopiśmie "Droga"
1944, nr 2
31 Prawdopodobnie Anna czytała
trzecie wydanie "Kamieni..., które ukazało się w 1946 r. (jej
zapis o boh. Kamieni pochodzi z 1952 r.). Czwarte wydanie "Kamieni...
ukazało się dopiero w 1956 r., gdyż w latach 1949-1955 były książką
zakazaną. W 1956 r. "Kamienie na szaniec" powróciły do
normalnego obiegu czytelniczego, choć znowu spotkały się ze zbiorowym
atakiem ludzi nieodpowiedzialnych za słowo.
32 A. Jenke, Dzienniczki ...,
s. 221
33 J. Krężel, Szare Szeregi
na terenie południowo-wschodzniej Polski. Konspiracja harcerek 1939-1945,
Tarnów 1996; Tenże, Konspiracja harcerzy 1939-1945, t. 3, Kraków 1998,
s. 183-210; K. Tokarz, Nie tracić
nadziei, Rzeszów 2000
34 s. B. Lipian, Tak się
kroczy ku gwiazdom ..., s. 33
35 Olga Małkowska, prowadząc
w 1922 r. w Spuszy kurs instruktorski Gł. Kwatery Harcerek przełożyła
na jęz. polski międzynarodową pieśń wieczorną skautek, Idzie noc...
Pieśń ta bardzo szybko rozpowszechniła się w całym harcerstwie i w każdym
obozie "zamykano" nią dzień, śpiewając trzykrotnie: pierwszy
raz głośno, drugi - półgłosem, trzeci murmurando. Por. E. Sikorski, O
pieśniach i piosenkach harcerskich, Niedziela 1984, nr 18
36 B. Lipian, Tak się kroczy
ku gwiazdom..., s. 95
37 Suchodolski B. (1983). Naród i
Sztuka ISME nr 1. Warszawa, s.8
38 Jeżewska Z. (1975). Fryderyk
Chopin Wydawnictwo Interpress, s.90
39 Suchodolski B. (1983). Naród i
Sztuka ISME nr 1. Warszawa, s.7
40 op.cit.
41 op.cit.
42 Suchodolski B. (1983). Naród i
Sztuka ISME nr 1. Warszawa, s.7
|