Słoneczna Skała

kwartalnik o wychowaniu

Wydanie Jubileuszowe - 50 numer


SPIS TREŚCI

Podziękowania

Początki "Słonecznej Skały"

Wyjaśnienie tytułu

O ANNIE JENKE - ŚWIADECTWA:

Mistrzynią moją jest profesor Anna Jenke: Tomasz Petry

Umiejętności pedagogiczne Anny Jenke: Halina Szczepaniec

Pani od literatury: Ewa Polak-Pałkiewicz

Jest szczęście około którego trudzić się warto: ks. Tadeusz Sochan

Refleksje o Annie Jenke: Stanisław Chodara

Sodaliska - Sługa Boża Anna Jenke przypomina: Mieczysław Biliński

Niebo wielkie, piękne i moje....: Alicja Trześniowska

Nusia Jenke w mojej pamięci: Barbara Kubicka-Czekaj

Zafascynowała mnie głęboka wiara Anny: Anna Sigiel

To była święta naszych czasów: ks. Stanisław Zygarowicz

Homilia o Annie Jenke: ks. abp. Ignacy Tokarczuk

Walor eklezjalny spodziewanej beatyf. Anny Jenke: ks. Henryk Misztal

NA TEMATY WYCHOWANIA

Na "Dzień Edukacji": Lidia Tomkiewicz

Myśli o wychowaniu: ks. Marian Wolicki

Wychowanie wierne prawdzie: ks. Józef Wilk

Edukacyjne zamyślenia: Tadeusz Gerstenkorn

Kształtowanie charakterów: Urszula Stec

Wychowanie harcerskie: Krzysztof Wielgut

Wychowanie przez muzykę. Muzyka w służbie narodu: Lucyna Kozioł

Wychowanie przez dobrą książkę: Zofia Tkaczyk

Osoba Anny Jenke w edukacji regionalnej: Andrzej Drelich

Z DZIAŁALNOŚCI TOWARZYSTWA

Refleksje i zamyślenia: Stefania Majsterkiewicz

Z działalności Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke w Świdnicy - Homilia ks. bp. Ignacego Deca (11. IX. 2004 r)

MYŚLI O "SŁONECZNEJ SKALE"

Pismo, które nas ubogaca: Janina Jakobsze

Wiersz "Chcę" i życzenia: Witold Smętkiewicz

"Słoneczna Skała" pomaga wychowywać: Janina Fudali

Dziękujemy, gratulujemy i życzymy: Barbara Piechowska

Serdeczne podziękowania i najlepsze życzenia: Anna Sigiel

SCENARIUSZE Na Boże Narodzenie

 


Złoty

Jubileusz

Słonecznej skały


Podziękowania

Serdeczne i słoneczne

dla

Wszystkich Twórców "Słonecznej Skały"
Dla Zacnych Autorów
artykułów, poezji, scenariuszy
Są to Autorzy duchowni i świeccy, ludzie starsi i młodzi
Jest ich wielu...

Dla tych, którzy czynią to pismo pięknym,
estetycznym w swej szacie zewnętrznej -
to jest dla Dyrektora Poligrafii Wyż. Sem. Duch.
w Rzeszowie Ks. prof. Piotra Mierzwy, Pawła Oleksego
i innych Pracowników

Dla tych, którzy ubogacają treści ilustracjami i fotografiami,
szczególnie dla grafika Elżbiety Płodzień z Rzeszowa
i fot. Zbigniewa Romanika z Jarosławia

Wszystkim dziękujemy!
Wszystkim życzymy
Słonecznych myśli spod Słonecznej Skały
na dalsze tworzenie
dobra i piękna

Redakcja


Początki

Słonecznej Skały

Jarosław - styczeń-luty - 1995 rok


Wyjaśnienie tytułu

Słoneczna Skała - to totem harcerski Anny Jenke -
to jakby drugie Jej imię

Dlaczego Słoneczna Skała?

Zaraz na początku pierwszego numeru Słonecznej Skały znajdujemy wyjaśnienie: Dlaczego Słoneczna Skała? Oto jego treść:

Któż nie zna wymowy skał, potęgi gór i oceanów, łagodności łanów zbóż, piękna kwiecistych łąk? Ta otwarta księga natury dostępna dla każdego - zmusza do zachwytów, kontemplacji i podziwu dla Stwórcy wszechświata.

W ową przyrodę wkomponowany jest człowiek, który jednak różni się od niej, bo przecież jest "homo sapiens", lecz z nią jest bardzo zżyty i czyni ją sobie poddaną.

Anna Jenke tak bardzo wrażliwa na piękno, ustawicznie zachwycająca się przyrodą i jej bogactwem - w pewnym czasie jako harcerka obrała sobie totem o brzmieniu: Słoneczna Skała i uczyniła go jakby drugim imieniem własnym.

Ona znała wymowę skał. Skała to coś twardego, mocnego, choć ciągle poddanego na działanie wichrów, spiekoty słońca, uderzenia piorunów. Skała to również coś majestatycznego i wyniosłego, ale równocześnie kryjącego w sobie dużo pokory i uległości.

Na wzór mądrze urządzonego świata, człowiek może urządzać sobie własne życie. I czasem może chcieć byś skałą, słońcem, głębią morza ...

Tak uczyniła Anna Jenke, nazywając się "Słoneczna Skała". Obcując często z przyrodą, zapewne wzięła z niej wiele dla swego życia. Twardość skały, jej odporność na burze, niekorzystne warunki atmosferyczne - tak bardzo odpowiadały jej charakterowi. Serdecznośćzaś, radość, dobroć i miłość gorąca jak słońce - mówiły o jej stosunku do ludzi.

Dziś w tak bardzo burzliwym świecie, potrzeba nam mocnych skał, to jest ludzi odpornych na zło, ludzi o mocnych postawach moralnych, odważnych i bogatych w dobroć. Na takich skałach trzeba budować świat. Na piasku bowiem nie ostoi się żadna budowa - jak powiedział sam Chrystus. Nie można też pełzać po ziemi, mieszać się z błotem, lecz wciąż piąć się ku Górze, ku Słońcu ...

Dziś potrzeba nam twardych jak skała i gorących miłością jak słońce rodzin, wychowawców, pedagogów, którzy by swoje wysiłki złączyli w jedno i oparli je na Skale - Chrystusie i na niej budowali przyszłość. A młode pokolenia, by wzrastały w Prawdzie i rozkwitały w Bogu.

Skały są wystawione na działanie także słońca. Wtedy są jasne, czyste, ciepłe, dające bezpieczeństwo i schronienie bezdomnym stworzeniom. Bez słońca byłyby zimne i odpychające. Dobroć ludzka winna być gorąca, obejmująca każdego człowieka, pochylająca się nad najbiedniejszym i najsłabszym.

Tak czyniła Anna Jenke. W zasięgu jej serca znaleźli się biedni, chorzy, samotni, załamani psychicznie, "dzieci ulicy", zagubiona młodzież. Tych ludzi obdarzała swoją miłością, niosąc im konkretną pomoc. Czyniła to bez wielkich słów, cicho i radośnie.

Nasze czasopismo nosi tytuł "Słoneczna Skała". Pragnie ono powiedzieć czytelnikowi: bądź "Słoneczną Skałą", odpornym na działanie wichrów i prądów, otwartym na drugiego człowieka, który czeka na Twoją dobroć serca, uśmiech serdeczny, życzliwe słowo, pomocną dłoń.

Rodzice, wychowawcy, dzieci i młodzi ludzie zechciejcie koniecznie być "Słonecznymi Skałami", każdy na swoją miarę i wiek, zadania i możliwości. Bo warto być mocnym, dobrym i kochającym. Tylko "Słoneczna Skała ma dziś szanse sama przetrwać burze i być ostoją, schronieniem i drogowskazem również dla innych.

Redakcja


Czasopismo o wychowaniu pt. Słoneczna Skała, wychodzące początkowo jako dwutygodnik, później jako kwartalnik, zaczęło realizować założenia Redakcji. Wszystkie artykuły, poezja skupiały się wokół sprawy WYCHOWANIA. Ukazywały również postać Anny Jenke jako wzór pedagoga i wychowawcy, a także jej metody wychowawcze. Poruszane były także problemy wychowawcze na bieżąco. 

Pierwsze numery w swej szacie zewnętrznej były bardzo skromne, ilość stron nieduża, ale treści interesujące. Po wydaniu pierwszego numeru, do redakcji wpłynęły krótkie recenzje. Oto niektóre z nich:

 

Ks. Abp Ignacy Tokarczuk

Bardzo dziękuję za przysłaną mi "Słoneczną Skałę. Gratuluję i życzę, aby w oparciu o nią Towarzystwo pięknie się rozwijało i przynosiło owoce dla wszystkich mimo oporów, chaosu i burz dokoła. Dołączam wyrazy głębokiego szacunku i oddania.

Szczęść Boże.

Ks. Abp. Ignacy Tokarczuk

Witold Szczepaniec

 

Wziąłem w ręce ten pierwszy numer "Słonecznej Skały", poczułem radość, że się udało. Bardzo trafny tytuł. "Słoneczna Skała" stuknęła mocno i bardzo wzruszyła. Jeżeli ten pierwszy numer dobry, wzrusza treścią, to znaczy ma siłę argumentacji
i zapowiada kolejne egzemplarze.

Witold Szczepaniec
mgr historii sztuki, malarz
grafik i poeta. Szczecin

Eugeniusz Zatora

 

"Słoneczna Skała" urzeka swoją głęboką treścią, a w obecnym czasie jest potrzebna jak powietrze. Młodzież nasza dusi się od nadmiaru presji prasy, radia, telewizji. Konieczna jest tego rodzaju odtrutka. Wasza działalność pozwala ufnie patrzeć
w przyszłość. Z dzieła, które rośnie po odejściu Anny Jenke widać wyraźnie, że była na świecie potrzebna, że wszystko co dzieje się pod Jej patronatem rozwija się cudownie. Ona modli się za nami.

Szczęść Wam Boże w dalszej pracy!.

Eugeniusz Zatora
Zabrze

Edward Fr. Cimek

 

Drodzy Przyjaciele!

Gratuluję Wam pomysłu i trudu wydawania czasopisma wychowawczego, tak bardzo potrzebnego teraz. Pierwszy numer "Słonecznej Skały" to dojrzewająca perła, która niebawem zalśni pełnią swojej wartości. Tytuł pisma mobilizujący, jako że jest Anny Jenke, a nadto niepowtarzalny i zachęcający. Zapewne będzie zaciekawiać.

Szczęść Boże!.

mgr Edward Cimek
poeta. Izbica

W czasopiśmie można było znaleźć tematy o wychowaniu młodego pokolenia do prawdy, piękna i patriotyzmu znakomitych autorów, treści pouczające i twórcze, obejmujące wiele aspektów wychowawczych, metod i form. Rodzice i wychowawcy w oparciu o świeże i nowe treści mogli wzbogacać swoje doświadczenia w sprawach wychowania.

Z czasem czasopismo powiększało swoją objętość; dochodziły tematy związane z działalnością Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke, jak również scenariusze, które okazały się bardzo pożyteczne dla nauczycieli w ich pracy.

W jubileuszowym numerze Słonecznej Skały niektóre artykuły zostaną przytoczone raz jeszcze, inne ukażą się jako nowe przemyślenia, refleksje związane z bogatym wachlarzem tematów o problematyce wychowawczej, z działalnością Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke jako kontynuatora idei swej Patronki, a także dotyczące samego czasopisma; jego roli i znaczenia.


Złote Ziarna
na glebie naszego czasopisma

ANNA JENKE
inaczej
Słoneczna Skała

Harcerka - Studentka - Polonistka - Dyrektor
Wychowawczyni - Patriotka
Człowiek głębokiej wiary i gorącej miłości
Kandydatka na ołtarze

Lidia Tomkiewicz

Świadkowie mówią

Z obfitości serca mówią świadkowie
Na prawdziwość słów swoich przysięgę składają
Odmieniają Jej Imię - Anna, Nusia, Haneczka, Pani Dyrektor
Z głębi serc i pamięci
Wydobywają fakty i daty
Na wirtualnym ekranie słów wiele, obrazów
I jedno życie
Pod błękitnym i biało-czerwonym sztandarem
Życie Pani Profesor Anny
Ta znakomita w swej profesji Kobieta
Otrzymała przydomek "Pani od literatury"
I "Pedagog z charakterem"
Sprawiedliwa w ocenach w Prawdzie i Miłości
Cierpliwy powiernik młodych serc
Nadzieja w tragediach
Charakterem i wolą, mocna jak skała
Jak kwiat mimozy subtelna
Maksymalnie od siebie wymagająca
Wyrozumiała dla słabości wielu
Świadkowie mówią: "Wiarą żyła",
"Eucharystią i modlitwą do końca"
Jeszcze raz otworzona Księga Jej życia
Zdumiewa i zachwyca
Jak kropla rosy o świcie
Zapach róży o zmierzchu
Szmer strumyka

Lidia Tomkiewicz
mgr Farmacji, poetka,
córka Oficera Korpusu Ochr.
Pogranicza i Żołnierza A.K.
Jarosław


Tomasz Petry

Mistrzynią moją jest profesor Anna Jenke

Swój zawód pedagoga - polonisty zawdzięczam w głównej mierze prof. Annie Jenke.

Zafascynowany Jej osobowością, sposobem prowadzenia lekcji, a przede wszystkim stosunkiem do nas, przyrzekłem sobie w duchu, że jeśli obrany wcześniej kierunek studiów okaże się nierealny, zostanę nauczycielem języka polskiego, aby móc tak jak Ona oddziaływać na młodzież poprzez literaturę piękną.

Kiedy losy moje, dziwnym zrządzeniem Opatrzności Bożej, potoczyły się innym torem od zamierzonego pierwotnie, zostałem nauczycielem i po roku pracy na wsi jako mlody, niedoświadczony polonista stanąłem w macierzystej szkole obok swojej "Mistrzyni", Anny, która otoczyła mnie dyskretną opieką, kierując moimi pierwszymi krokami jako wychowawcy i nauczyciela. Przyznaję, że te pierwsze kroki w szkole średniej nie należały do najłatwiejszych, ale prof. Anna Jenke pomogła mi w rozwiązywaniu wielu problemów, głównie wychowawczych. Dzisiaj zastanawiam się, skąd ona wiedziała o pewnych sytuacjach problemowych w prowadzonej przeze mnie klasie, zanim ja je odkrywałem, ale domyślam się, że to Jej doświadczenie pedagogiczne, szczególna wrażliwość na ludzkie nieszczęścia i umiejętność dostrzegania w porę dramatów uczniowskich, pozwoliły Annie dokonać właściwego rozeznania w sytuacji materialnej i duchowej naszej młodzieży.

Z tego okresu współpracy z prof. Anną Jenke do dziś pamiętam, jakby dziś wypowiedzianą, znamienną Jej uwagę: Pamiętaj, że wychowujemy tylko na pozytywnych. Kiedyś jako wychowanek Anny, miałem do niej cichą pretensję, że zbyt idealistycznie przygotowała nas do zetknięcia się ze światem dorosłych, światem pełnym brudu i brutalności. Dziś, gdy widzę jak szkodliwy wpły na osobowość mają media propagujące pełną przemocy, gwałtu i brutalności rzeczywistość, jakie skutki niesie ze sobą owe przedwczesne Uświadamianie w ramach programów edukacyjnych, przesłanie prof. Anny nabiera w mej świadomości szczególnej wagi.

Młodzi ludzie będą w swoim dorosłym życiu zderzać się ze złem. Ono już ich atakuje z całą mocą, od dziecka począwszy. A zatem, trzeba stworzyć tej młodzieży nie parasol ochronny, ale solidne podstawy, oparte na tym wszystkim, co mieści się w pojęciach: Miłość, Prawda, Dobro. Tylko wtedy młody człowiek będzie mógł skutecznie, bez zawirowań psychicznych oprzeć się naporowi zła.

Właśnie dziś, w trakcie pisania tego tekstu, niespodziewanie nawiedził mnie pobity przez kogoś i rozbity wewnętrznie 21-letni mężczyzna (?) - dzieciak jeszcze, kolega szkolny mego syna. Przyszedł szukać ... właściwie nie wiem czego - może ratunku, a może chciał się po prosty wypłakać. Bo był to autentyczny płacz malca, którego spotkała katastrofa. Alkohol, zatarg z młodym przestępcą, sytuacja rodzinna ... dramatyczna: sam z 4-miesięcznym dzieckiem, pozostawiony przez młodocianą żonę. On - nieprzygotowany do życia, już w szkole odrzucający, jak większość jego kolegów, jakiekolwiek wartości, "wykształcony" przez telewizyjnego siłacza Rambo i inne horrory, przez "twardy metal" - dziś zastraszony, sterroryzowany i pogrążony w beznadziei, jedynie wyjście z sytuacji widzi w popełnieniu samobójstwa. Oto przedstawiciel "straconego pokolenia" wzrastającego w tzw. okresie transformacji ustrojowej, zachłyśniętego wzorcami młodzieżowej kultury płynącej z Zachodu - kultury bez Boga, ale z seksem, z trawką i siłą pięści. Jaka więc przyszłość przed tym młodym człowiekiem i tysiącami mu podobnych? Polecam go zatem Annie, bo czuje, że Ona właśnie go "podpowiedziała", gdyż z pewnością byłaby to jej sprawa.

Dzisiaj po 23 latach pracy, mogę z przekonaniem twierdzić, że Sł. Boża Anna towarzyszy mi i służy nadal radą w rozwiązywaniu często bardzo zawikłanych problemów powierzonej mi młodzieży. Odczuwam obecność Anny nie tyle w pracy dydaktycznej, co raczej w momencie podejmowania decyzji ważących o losie ucznia, w tzw. momencie wychowawczym. Ktoś nazwałby to intuicją pedagogiczną, popartą odpowiednim przygotowaniem zawodowym. Dla mnie jednak intuicja to trafne wyczucie, umiejętność przewidzenia następstw takiego lub innego kroku i dokonanie w konsekwencji właściwego wyboru. Gdy jednak to zawodzi i staje przed beznadziejną, wydawałoby się, sytuacją - proszę Annę o pomoc, która pojawia się czasem w formie nagłego olśnienia, jakiejś myśli niespodziewanej, przynoszącej właściwe rozwiązania, albo też jako nowe okoliczności rzucające inne światło na cały problem. Czasem pojawia się nieoczekiwanie ktoś, kto w tej właśnie sprawie podpowie, posłuży skuteczną radą. Znając też reakcje prof. Anny Jenke, jej osobowość, sposób traktowania rzeczywistości i bliźnich, często przed podjęciem decyzji stawiam sobie pytania: Jakby to postąpiła Anna? Czy ta decyzja podjęta jest w Jej duchu?

Wtedy właśnie mogę mówić o wzorowaniu się na Niej.

Profesor Anna Jenke wycisnęła na mojej osobowości swoje piętno, za które jestem Jej wdzięczny. Moje sukcesy wychowawcze są Jej zasługą i Jej się należą. Porażki - także się zdarzają - przypisuję własnej niedoskonałości. Cieszę się, że mogę w jakimś stopniu kontynuować to, co robiła Anna. dzisiaj szczególnie pole do działania w Jej duchu jest obszerne. Oby tylko starczyło sił i zapału. Anna z pewnością będzie nad tym czuwał.1

mgr Tomasz Petry
nauczyciel - polonista
Tech. Drogowo-Geodez.
Jarosław


Halina Szczepaniec

Umiejętności pedagogiczne Anny Jenke

O skuteczności własnych metod wychowawczych nauczyciel może przekonać się po wielu latach pracy z młodzieżą. Właściwa ocena pedagoga przychodzi u schyłku zycia lub jeszcze później. Nauczyciel nie może liczyć na uznanie czy wdzięczność swych wychowanków. Nawet wzorowa praca rzadko jest dostrzegana przez otoczenie. Głęboko w sercu nauczyciele gromadzą swoje sukcesy, ale czy jest to wystarczająca motywacja do dalszej pracy?

Umiejętności pedagogiczne Anny Jenke zaowocowały sukcesem! Skąd Anna czerpała siły do swej pracy? Doskonale wiemy o jej wątłym zdrowiu. Ileż nieprzespanych nocy pełnych rozmyślań, analiz, refleksji musiała poświęcić Anna swym wychowankom. Nauczyciel przede wszystkim potrafi docenić i ogarnąć ogrom pracy pedagogicznej Anny Jenke.

Jako nauczycielka chemii ze szkołą związana jestem od kilkunastu lat. Każdego roku wśród swoich uczniów mam tzw. trudne dzieci. Dobrze wiem, iż wystarczy tylko jeden uczeń sprawiający trudności i cały rok przepełniony jest żmudną pracą. A jeżeli takich uczniów jest więcej? Rodzice dzieci nie sprawiających trudności nie pojmują kłopotów w pracy nauczyciela. Zawsze z goryczą godzę się z tym faktem. I w tych ciężkich momentach myślę o Annie, która swym życiem pokazała jak być cierpliwą, spokojną.

Anna o każdej porze dnia i nocy gotowa była służyć swoim uczniom. Nie spoglądała na zegarek. Taka postawa jest dla mnie wzorem idealnym, wręcz nieosiągalnym. A jednak Annie udało się. Dzięki Annie zrozumiałam, iż rzeczywiście skuteczne wychowanie dziecka w szkole należy zacząć od edukacji rodziców. Zanim dotrzemy do ucznia wcześniej wychowujmy rodziców.

Jak wytłumaczyć dziecku, że żucie gumy na lekcji jest czynnością naganną, skoro matka w rozmowie z nauczycielem coś przeżuwa? W ostatnich latach zauważyłam wiele takich zachowań - i czyż Anna nie ma racji?

Do nauczyciela należy wychowanie dzieci i dorosłych. Dziecko nie czeka na ciepły szalik - jak zauważyła Anna. dziecko oczekuje serca, pochwały, zauważenia. "Jedynka" nie jest rozwiązaniem na dobre wychowanie. Wielokrotnie przekonałam się, iż uśmiechem można zniszczyć krnąbrność i nawet aroganckie zachowanie ucznia. Poznać dom, rodzinę, problemy, nieszczęścia to powinność każdego wychowawcy. Ale co uczynić by tak wszyscy myśleli?

Odpowiedź jest tylko jedna. Musimy pozwolić, by życie i praca Anny Jenke stała się powszechnie znaną w kręgach nauczycielskich. Świętości Anny nie osiągniemy, ale choć w małym stopniu może uda się nam ją naśladować. Dobrze mieć autorytet do którego możemy się zawsze odwołać.2

mgr Halina Szczepaniec,
nauczycielka chemii,
Doradca metodyczny w CDiDN
Szczecin


 

Ewa Polak-Pałkiewicz

Pani od literatury

Była tak piękna i tak zdolna, że gdyby wybrała drogę kariery literackiej, może aktorskiej, świat wiedziałby o niej dziś prawie wszystko: że urodziła się w Błażowej w 1921 roku, w dobrej rodzinie przedwojennej inteligencji, że dzieciństwo miała "jedwabne" wśród pieszczot i radości dostatniego życia, pośród kochającej się rodziny. Oprócz rodziców i brata Janka przewijało się tu mnóstwo kuzynów. Spotykano się na wakacjach w zaprzyjaźnionych dworach, na majówkach.

Kiedy umarła w 1976 roku, jej uczniowie nie pozwolili, by trumnę umieszczono w karawanie, ponieśli ją na ramionach przez całe miasto, z kolegiaty aż na Stary Cmentarz.

Nie, nie była znana. Była przecież tylko skromną nauczycielką, przez całe życie pracującą w małym mieście. Mimo wielkiej urody, niepospolitego wdzięku, inteligencji i kultury nie założyła rodziny. Ci, którzy ją spotykali, byli przekonani, że odeszła święta. Tak myśleli jej wychowankowie z jarosławskich szkół, grono przyjaciół, księża i siostry zakonne, z którymi modliła się i współpracowała. "Świat", w którym mogła błyszczeć jako olśniewająca artystka, gdyby jej życie potoczyło się inaczej, nic nie wiedziałby o Jej odejściu.

W dniu 9 czerwca 1933 roku dwunastoletnia Nusia Jenke zapisała w swoim dzienniczku: "Już wczoraj chodziłam z Mamusią po całym Jarosławiu i skupowałam różne fatałaszki potrzebne na wakacje. Najpierw pantofliska z łyka do kąpania w Popradzie, potem materyjki na suknie dla mnie i dla Mamusi, trochę płótna, pończoszki, skarpetki i dużo rozmaitości i różności ... jak na wakacje przystało (...). Potem, gdy słonko zaświeciło, poszłam z Mamusią do krawczyni, by wzięła miarę na sukienki. Jedną będę miała sportową, drugą peleryniastą, falbaniastą, i dzwoniastą, a to wszystko na jednej sukience. Więc ta pani krawczyni strasznie mnie wytrzymała i wymęczyła, musiałam się obracać na wszystkie możliwe strony, ale wytrzymałam z myślą, iż będę miała ładne sukieneczki: zefirową i batystową".

Dorastająca w cieplarnianych warunkach Anna - uczennica gimnazjum i liceum u Sióstr Niepokalanek w Jarosławiu - choć ceniąca blaski życia - nie jest bez reszty skupiona na przyjemnościach i zabawach. Prowadzi intensywne życie religijne. Prawie każdą Komunię św. odnotowuje w swoim dzienniczku. Jest harcerką - w liceum także drużynową, ma zacięcie pedagogiczne. Zresztą dom, jak każdy przedwojenny dom, niemal zawsze gościł kogoś, nad kim trzeba roztoczyć opiekę: jakąś samotną kuzynkę, opuszczone dziecko, starszą osobę. Anna uczy się widzieć potrzeby innych, ma jednak duże zainteresowanie dla formy, wielką wrażliwość na piękno, wyczucie mody. Fascynują ją osoby tzw. wyższych sfer, gdzie liczy się lekkość, dowcip, styl. Ma dar obserwacji. Z pewnością, gdyby jeszcze posiadała ów specyficzny instynkt próżności, mogłaby bez trudu zostać "kreatorką formy", dobra pisarką, może kimś w rodzaju Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej? Wrażliwość, szyk, dobry smak. Ale dom, ten przedwojenny, polski dom z surowymi zasadami wychowania, nie popychał jej w tym kierunku. Owszem, jeszcze ostatnie przedwojenne wakacje na skraju Puszczy Białowieskiej zaraz po maturze to konie, tenis, towarzystwo "dobrze zapowiadających się" wysportowanych młodych chłopców, dancingi, podróże nocą kabrioletami. "Jednym słowem zaczynam być światową damą" - notuje w dzienniczku pod datą 19 sierpnia 1939 r.- " dobrze że już jutro jadę, inaczej Pani Jazłowiecka nie poznałaby mnie" (Pani Jazłowiecka z kaplicy Sióstr Niepokalanek w Jarosławiu).

Wybucha wojna. Anna zamiast na studia do Lwowa, wyrusza w swoją wielką podróż ku głębi człowieczeństwa. Jako harcerka jest obecna wszędzie tam, gdzie doskwiera ludziom bieda i opuszczenie. Gromadzi żywność dla potrzebujących - opiekuje się biednymi dziećmi i ich rodzinami. W ramach tajnego nauczania pracuje jako nauczycielka w gimnazjum i liceum. Wojna nie niszczy jej psychiki. Przeciwnie, Anna gwałtownie dojrzewa duchowo. Rozpoczyna ten czas od spowiedzi generalnej. Stara się codziennie przystępować do Komunii Świetej. Jeszcze jako uczennica maturalnej klasy w notatkach prowadzonych w czasie szkolnych rekolekcji (prowadził je jezuita, o. Płaza) napisała: "Charakter - bohaterstwo. Chcę być bohaterką! Niebo wielkie, piękne i moje ... Chciałabym wykorzenić już wszystkie moje wady, a przede wszystkim samolubstwo, opryskliwość. Siła woli. Trzeba sobie raz powiedzieć: muszę!. Charakter jest silna i nierozerwalna wola w kierunku dobra, piękna, prawdy,, ofiary i miłości. W pokusach - nie!. W natchnieniach - tak! Nie wolno być miernotą, tylko mocnym człowiekiem. Do nieba miernoty się nie dostaną. Do nieba idą bohaterowie!".

Żeby jednak zrozumieć skąd taka determinacja w pracy nad sobą u młodziutkiej dziewczyny, która mogłaby marzyć, że chce być "motylem" i starać się tylko o to, żeby rzucić sobie świat do nóg, warto zdać sobie sprawę, czym był ów przedwojenny polski i inteligencki dom, czym była szkoła, czym było tamto harcerstwo.

Rodzice Anny - Walenty Jenke i Anna z Nowaków, której brat był zasłużonym chemikiem - byli nauczycielami. Zawód nauczyciela to przed wojną coś więcej niż czcigodna profesja. Traktowano go jako rodzaj służby. Był to zawód wymagający, ale i dobrze płatny.

W domach nauczycielskich panował dostatek, były wszelkie możliwości rozwoju, dzieciom zapewniano staranne wykształcenie etc. Rodzice Anny Jenke nie szczędzili pieniędzy na książki. W profesją nauczycielską wpisana też była praca na rzecz "uobywatelnienia" (termin prof. T. Strzembosza) jak najszerszych kręgów Narodu. Nauczycielkami zostawały często córki rodzin ziemiańskich, po to, by jak najdalej, jak najszerzej w środowiska zaniedbane po zaborach - oświatowo i cywilizacyjnie - w zapadłe wioski nieść ducha polskości, wiedzę, ciepło i mądrość ojczystej kultury, a także opiekę ze strony tej jedynej w swoim rodzaju instytucji, jaką była Polska Macierz Szkolna. Ta nazwa oddaje całą istotę, całą esencję i ducha owego wielkiego terytorium "oświecenia publicznego", na którego szlakach działali nauczyciele z powołania, jakimi byli m. in. rodzice Anny Jenke.

Polski dom przedwojenny był domem patriotycznym. Miłość do Ojczyzny była praktyczna, przejawiała się w codziennym życiu: to były lektury wspólne, wieczorne czytanie przy stole, obchodzenie - razem z Kościołem i szkołą - wspólnych rocznic narodowych świąt, to była kultura domowych śpiewników; nawet ozdób na choinkę, wśród których nie mogło zabraknąć Białego Orła. Anna Jenke w swoim Dzienniczku odnotowuje spacery z rodzicami po "szańcach" - okopach z czasów pierwszej wojny światowej. Jako mała dziewczynka myślami była przy tych, "którzy ginęli za Ojczyznę".
Podobnie było w szkole. Patriotyzm był jedną z podstawowych z cnót wpajanych przez nią. Podobnie było w harcerstwie. Harcerstwo było ponadto szkołą życia, szkołą życiowej odwagi, zaradności, ale uczyło także ofiarności bezinteresownej pracy na rzecz innych. Było szkołą koleżeństwa, przyjaźni, dawało mnóstwo radości, uczyło jak żyć twórczo, pełną piersią, jak wnosić w szarą codzienność inwencję, pomysłowość, jak znajdować inspiracje w religii, w przyrodzie. Jak przeżywać swoje życie w całym bogactwie związków ze światem i z ludźmi. Harcerki Jarosławia były - bez najmniejszej przesady - jego elitą. Dobrze wychowane, taktowne, dyskretne, gotowe do służby, pełne zarazem godności, z jaką łączyło się noszenie munduru, tkwienie w tradycji jednej z najpiękniejszej organizacji dwudziestolecia międzywojennego.

Anna Jenke miała też swoich wielce zaufanych przyjaciół wśród świętych. Wzrusza poufałość, z jaką w najdrobniejszych życiowych sprawach, jak zdanie egzaminu, występ przed szkołą, wysłanie paczki z żywnością (w czasie wojny) prosiła o pomoc św. Teresę z Lisieux. Często zwracała się do Pier Giorgia Frassatiego. Był dla niej wzorem młodego człowieka, ideałem młodości. Zapisała kiedyś: "... często, kiedy jestem w towarzystwie męskim, aby nie zgrzeszyć, mówię sobie - będę się zachowywać, jakby między nimi był Piotr Jerzy". Później do grona ukochanych świętych dołączył Maksymilian Maria Kolbe.

Doświadczenie wojny, oczyszczające, mobilizujące duchowo, nie było więc dla Anny jedyną okolicznością, która "uchroniła" ja przed popadnięciem w próżność, rozwiązaniem talentu literackiego - który niewątpliwie miała - tylko dla zaspokojenia ambicji osobistych; w fascynację formą. W dniu 29 lipca 1941 roku dwudziestoletnia Anna zapisała: " Dziś zastanawiam się, kiedy i w jaki sposób zostałam powołana do winnicy Bożej i doszłam do wniosku, że dzięki wojnie, skrupułom, duchowi domu i bliskości Kościoła, a to razem dzięki miłosierdziu Boga".

Dom Anny, zawsze otwarty na ludzi w potrzebie, w czasie wojny zaludnia się tymi, którzy sami nie mogą dać sobie rady. Opuszczonymi dziećmi, które trzeba przygotować do I Komunii Świętej, ciotkami, ciotecznymi babciami, cudem wyrwanymi z terenów okupacji sowieckiej. Anna schodzi do piwnic, odwiedza najnędzniejsze domy, gdzie leżą umierający, chorzy, wygłodzeni. Nigdy nie będzie miała spokoju, że pomoże tym wszystkim ludziom w sposób wystarczający, że uchroni ich od największego zła: od niewiary, przeklinania swojego życia, odchodzenia ze świata bez sakramentów świętych. Że zaradzi nędzy duchowej i pomoże przetrwać głód. Ma ręce pełne roboty i płacze, gdy nie zdąży na czas. 24 stycznia 1943 roku zapisuje w Dzienniczku: "Jak się tulę do Mamusi, to mi staje tamten obraz u Cichej - matka chora, nieprzytomna leży na barłogu we wszach, brudzie, a dzieci ... tulą się do pieca. One nie wiedziały, że mają matkę. Biedne one i ona. Właściwie to teraz ona była ich dzieckiem i ... morzyły ją głodem - musiała walczyć o chleb. Zachorowała tak nagle i nieprzytomna już wyspowiadać się nie mogła (...). Niech jej Bóg policzy cierpienia, a Matka Boża niech się zlituje. Zmarła w szpitalu - przynajmniej jak człowiek, ale już i tak tego nie czuła. Za trumną szło troje dzieci. Bóg ją zabrał, aby ludzie silniejsi zajęli się dziećmi, aby nie miały takiego końca, jak ich matka biedna. Matko Boża, S.O.S. Na przyszłość trzeba pilniej dbać o spowiedź ostatnią chorych - koniecznie! (...). Na ten miesiąc jest smutna intencja: "za młodzież katolicką, która nigdy o Chrystusie nie słyszała. Sama wiem, że jest taka! Tyle dusz i ciał woła o ratunek - nie jesteśmy w stanie pomóc wszędzie, ale chcemy - a modlitwa trafi wszędzie".

Dziennik Anny Jenke z czasów wojny to kronika ważnych etapów duchowego dojrzewania, ale też kronika życia niewielkiego galicyjskiego miasta leżącego pomiędzy Lwowem a Krakowem, pod niemiecką okupacją. Te zapiski młodziutkiej dziewczyny są niemal gotowym scenariuszem realistycznego filmu z tamtych lat. Wiadomo prawie wszystko, kto i na co choruje, kto siedzi w niewoli, jak powodzi się sowieckim jeńcom i którzy z Niemców rozpaczliwie walczą o swoją duszę - bo są i tacy, którzy regularnie przystępują do Komunii Świętej. Wiadomo, co biedne dzieciaki robią z użebranymi na ulicy pieniędzmi - kupują za nie "torty z hali", kto chodzi do kina, kto z sąsiadów wywiesił flagę ze swastyką, co dzieje się drukarni, centrum informacji o życiu miasta - gdzie Anna zarabiała na życie - i co można zmieścić w miniaturowych paczkach dla jeńców z oflagu (był tam ukochany brat Anny, Janek), ile kosztują ziemniaki, ile mleko i masło, a ile "graf Potocki" wydaje na swoje obiady. Przewijają się setki ludzi bliższych i dalszych, jest historia kilku wojennych małżeństw, osieroconych dzieci. Anna swoim wrażliwym okiem dostrzega przede wszystkim ich potrzeby. Śpieszy na każde wezwanie. Miłość do dzieci, do młodzieży, zadecyduje o tym, że wybierze zawód nauczycielki i będzie zapamiętana na całe życie przez swoich wychowanków jako usposobienie kobiecej delikatności, czułej matki i mądrości człowieka niezłomnej wiary. W czasie wojny, którą odczytywała jako dany od Boga czas duchowego hartowania, Anna zyskała świadomość, że na nawrócenie jest mało czasu, że Bóg przynagla, że trzeba się śpieszyć z czynieniem dobra. Tym także jest jej Dziennik - rzeczowym raportem z tego, ile dobra dało się uczynić, a czego się nie udało zrobić, co przeleciało między palcami.

12 października 1941 roku: "Mój Boże,! Już trzeci rok wojny. 1 września był u mnie uczczony wspaniale, bo właśnie krawiec przyniósł mi nowy zimowy płaszcz. Będzie bez futerka, ale to głupstwo. W ogóle człowiek uczy się żyć. Jest ciężko, ale nikt nie traci nadziei.

Bóg nam pomaga. Bylebyśmy byli godni tego szczęścia! Kiedyś przed nami wielkie zadanie: warto być przedmurzem, trzeba sięgać i do tych, co są za murem, co nie wiedzą nic o Świetle (...). Czytam teraz Marię Curie ... żal mi jej, że do jej szlachetności, mądrości, dobroci nie umiała dodać największego skarbu ... wiary. Nie mogę się z nią mierzyć, ale i ona miała lata zastoju i ciemności, gdyż czuła, że wszystko idzie naprzód, a ona stoi w miejscu - tak jest i teraz ze mną - o tyle coś umiem, o ile muszę czytać Gienia czy Jędrka, łacinę znakomicie sobie przypominam, ale historia zaraz wietrzeje mi z głowy. Jeśli Bóg chce, bym tak dłużej nic nie zgruntowała, to się chętnie zgadzam, wolę pójść do Niego bez wiedzy, aniżeli z mądrością do piekła. A więc zostaję przy cerowaniu pończoch, biciu "numeratorem" i pakowaniu (już mają mi podwyższyć do 100 zł), bo to wszystko rozjaśnia mi codzienna Komunia Św. Jeżeli pomyślę przy tym, jak inni ludzie cierpią, to mój brak tego, czego bym pragnęła, wydaje mi się maleńką muszką i niczym ... A najwięcej brak mi czasu, ale składam to z radością jako Hostię ofiarną".

Z perspektywy całego życia Anny Jenke - zmarła na raka w wieku 55 lat - widać, że wojna była czasem uczenia się sztuki życia. Ubóstwo - potem, po wojnie, po studiach polonistycznych na UJ, już świadomie przyjęte, bo przecież jako nauczycielka, a przez pewien czas także dyrektorka Liceum Sztuk Plastycznych, nieźle zarabiała - było jej stylem życia, jej tarczą obronną. Stopniowo wyzbywała się z mieszkania wszystkich przedmiotów, które mogłyby znamionować wyższy status majątkowy, zostawiała rzeczy najniezbędniejsze. Ubierała się elegancko, ale bardzo skromnie. Dla potrzebujących i dla Kościoła przeznaczała wszystko, co mogła. Mogła, jak się okazało, wiele, wciąż podejmując nowe ograniczenia i nowe wyrzeczenia. Uczniowie widywali ją w domach swoich najbiedniejszych kolegów - uczyła dzieci z wielodzietnych rodzin, dbając, by lekcje były dobrze odrobione. Znajdowali ją klęczącą przy łóżkach umierających w szpitalu. Obmywała nowotworowe ropiejące rany na nodze jednego ze swoich uczniów, Stefana. Pielęgnowała go, a potem z własnej kieszeni opłacała pielęgniarki. Zadbała, by wyspowiadał się i otrzymał ostatnią Komunię Świętą. "Jej pokój przypominał konfesjonał. Z Jej domu wychodziłem bogatszy i uśmiechnięty" - wspomina jeden z jej uczniów, ks. Franciszek Dziedzic - pełen nadziei i wiary. "Nazywam ten pokój konfesjonałem nie tylko dlatego, że tu otwierały się serca, lecz dlatego, że pani profesor umiała słuchać i umiała milczeć ... Mieliśmy do Niej bezgraniczne zaufanie".

"Najbardziej uderzała mnie u Niej odwaga. Odwaga profesorki w wyznawaniu wiary. Zaznaczam odwagę, bo w obecnych czasach, kiedy mamy Jana Pawła II, ludzie nie wstydzą się wiary. Ale wówczas w środowisku wielkości ambicji artystycznych, jakie mają uczniowie LSP, było to nie lada wyczynem. Oficjalne, publiczne afiszowanie swego chrześcijaństwa i potwierdzenie tego życiem, nie tylko dobrymi chęciami, lecz każdym gestem, , każdym zdaniem wykładu, każdą myślą i troską o innych, jawi się jako heroizm wysokiej klasy, coś, co każdy chrześcijanin powinien posiadać" ( A. Łatka - uczennica).

W sierpniu 1956 r. wyrzucono ją z pracy w Liceum dla Wychowawczyń Przedszkoli jako element obcy i wrogi. Pani od literatury, która mówi na lekcjach o Bogu, to było dla władzy ludowej groźne. Anna zostaje bibliotekarką. Rezygnuje z dobrze zapowiadającego się małżeństwa. Wybiera pozostanie ze "swoimi" dziećmi, z owdowiałą matką. Wraca do szkoły po dwóch latach przerwy, w 1958 roku. Każdy dzień pracy, nawet jako dyrektorka Liceum Sztuk Plastycznych, rozpoczynała "w imię Boże", zachęcała uczniów do modlitwy, dyskretnie aranżowała dla nich rekolekcje wakacyjne - wszystko, ze względu na jej ogromny autorytet w Jarosławiu, osobisty urok, szlachetność każdego słowa. W Dzienniczku odnotowuje, że w szkole "czuje Łaskę Stanu".

Dnia 20 maja 1945 roku, gdy wojna właśnie się kończyła, kończył się czas intensywnych wojennych rekolekcji. Anna zapisała: "Jestem szarą kurką grzebiącą uparcie
w śmieciach podwórka. Tak mi brak pogody, swobody i wolności, ale Serce Maryi - ufam Tobie!".

Cóż, gdyby czuła się cudownym, barwnym rajskim ptakiem - za jakiego, nawiasem mówiąc, patrząc czysto zewnętrznie, zapewne wiele osób Ją uważało - prawdopodobnie świat dobrze by ją dziś znał. Jako modna pisarka, poetka, aktorka wiele opowiadałaby o sobie. Znano by jej ulubione wiersze i potrawy, jej perfumy i podróże. Zostałaby Kimś. Jako osobie z odpowiedniego towarzystwa, z salonów artystycznych, uwierzono by jej. Kto wierzy świadectwu życia starej panny z prowincjonalnego miasta? Nauczycielce, którą wciąż widywano w podejrzanych, brzydko pachnących, niewietrzonych pokojach, pochyloną nad zeszytami dzieci, albo wśród umierających starców?

Na jej grobie, w krypcie kościoła św. Mikołaja w Jarosławiu znajdują się świeże kwiaty, palą się światła. Ludzie przychodzą z modlitwą i często zostają wysłuchani. W 1993 roku Kuria Metropolitalna w Przemyślu staraniem Ordynariusza diecezji ks. abp. Ignacego Tokarczuka rozpoczęła proces beatyfikacyjny Sł. Bożej Anny Jenke. Jej życie czeka na opisanie przez utalentowanego biografa, scenarzystę, reżysera, tak jak czekają bł. Aniela Salawa, Rozalia Celakówna - piękne kobiety, olśniewające duchowo, pociągające za sobą ludzi. Skromne, ukryte przed światem, a tak fascynujące. Niestety, powstają kolejne polskie filmy o osobach zapatrzonych w siebie i przez to nieszczęśliwych, płytkich, których jedyną zasługą była umiejętność wystawiania się na sprzedaż.3

Ewa Polak-Pałkiewicz
katolicka Redaktorka i Dziennikarka
Warszawa


ks. Tadeusz Sochan

Jest szczęście około którego trudzić się warto

Anteusz na powrót uzyskiwał siły
przez dotknięcie ziemi. Ziemią dla
człowieka jest inny człowiek.
Tylko stąd może on czerpać siły.
Inaczej więdnie, starzeje się, umiera.

(A. Kamińska; "Notatnik")

Środek głębokiej ciszy nocnej, przerywanej od czasu warkotem silnika jakiegoś samochodu przejeżdżającego ulicą. Za chwilę północ, a ja usiadłem i piszę. Nie z obowiązku; bo mnie o to poproszono, ale tak po prostu - odczuwam czasem taką potrzebę. Może skłoniło mnie do tego wcześniejsze, ważne spotkanie i rozmowa, w której tak mało mogłem powiedzieć, choć było wiele do powiedzenia. A może teraz dopowiem?... Posłuchaj!

Człowiek musi nadać swemu życiu jakiś szerszy wymiar. Jest bowiem w naturze ludzkiej jakaś tęsknota, niepokój ... by wyrwać się ponad przeciętność, ponad trwanie tylko. Dlatego św. Franciszek zostawił bogactwo ojca, dlatego Adam Chmielowski "zdradził " sztukę, dlatego Anna Jenke zrezygnowała z założenia własnej rodziny, dlatego Edward Stachura stał się "sierotą" z wyboru i oszalał. Dlatego też moja koleżanka wzięła na wychowanie kilkoro dzieci z Domu Dziecka.
Trzeba nam pragnień, które miałyby w sobie coś z żaru ognia i gwałtowności letniej burzy. Trzeba być trochę szaleńcem, by nie pragnąć życia. Cyz ja potrafię na to się zdobyć? Raczej nie, gdyż nie ufam sobie. Zniechęcają mnie wciąż te same trudności.

Człowiek to takie ciekawe stworzenie, że wszystko w jego osobowości spala się, zazębia. Takie czy inne kłopoty rzutują na widzenie świata, na stosunek do ludzi, to zaś z kolei warunkuje efektywność tego, co czyni, jak żyje...

A jak było w życiu Anny Jenke? Przypuszczam, że podobnie jak my, miała różne trudności, problemy. Domyślam się, że najważniejszym z nich był jeden, jedyny: jak ukochać Pana Boga, a w Nim drugiego człowieka, jak wprowadzać w swoje życie, w sposób oczywisty, radykalny - Ewangelię? Wszystko inne - było temu podporządkowane. Dla niej "ziemią był każdy człowiek", którego spotykała na drogach swego życia. Dlatego Ona "nie starzała się, nie umierała" - jak mówi A. Kamieńska, tylko wiecznie żyła.

Dziś doczesne materialne cząstki Jej ciała - z pietyzmem zostały przeniesione w bezpieczne miejsce - do kościoła. Na pozór, to garść prochu ziemi, lecz w tej garści krył się, i nadal pozostaje Jej wielki, zwycięski Duch! Duch, który swoją mocą przemawia i dziś, konkretnie do nas ludzi, którym często ta garść prochu z dóbr materialnych, przesłania nadprzyrodzony, piękny świat, w którym już nie będzie tęsknoty, cierpień, łez, żalu, tylko wieczna radość, nieskończone SZCZĘŚCIE. Jakże warto trudzić się około tego SZCZĘŚCIA, które nigdy się nie skończy...

mgr Tadeusz Sochan
proboszcz parafii św. Stanisława Bp
w Górecku Kościelnym k/ Józefowa Bił.
organizator "Festiwalów Pieśni Maryjnych"


Stanisław Chodara

Refleksje o Annie Jenke

Po ulicach Jarosławia chodziłem, gdy Anna jeszcze żyła. W tamtym czasie, młody człowiek, nie myślałem jeszcze dojrzale o sprawach religijnych. Gdybym przypadkiem spotkał nieoczekiwanie Annę Jenke, gdybym z nią rozmawiał, na pewno przekazałaby mi coś mądrego, budującego, może ukierunkowałaby mnie w jakiś sposób. Chyba mogę żałować, że nie doszło wtedy do takiego wymyślonego spotkania.

Spotkałem Annę Jenke po wielu, paru dziesięciu latach. Ona odeszła do Pana po trzech latach od mojego wypadku, a ja dowiedziałem się o Niej i nawiązałem kontakt z Towarzystwem całkiem niedawno, po prawie trzydziestu latach od tamtego czasu.

Gdy Anna być może już cierpiała i walczyła z postępującą chorobą, byłem tryskającym zdrowiem młodzieńcem. Gdy już na pewno cierpiała, pojawiło się moje cierpienie. Łączy mnie więc z Anną Jenke doświadczenie cierpienia w tym samym czasie, choć innego. Gdy Pan Bóg darował mi życie w cudowny sposób, z Anny to życie powoli uchodziło. Żyła jeszcze prawie trzy lata od mojego wypadku. Łączy mnie z wielką duchem Anną wiara w Jezusa Chrystusa i Jego moc. Łączy mnie z Nią też duchowe, w wierze zwracanie się do Niej z prośbą o wstawiennictwo przed Bogiem. Jadę do Anny, już nie chodzę, ale jeżdżę w wózku inwalidzkim po ulicach Jarosławia. Staję przed Jej grobem w Opactwie i proszę o wstawienie się także za mną.

Dzięki swojej jakże dojrzałej wierze i przepięknej postawie katolickiej jest Anna Jenke kandydatką na ołtarze. Grono osób proszących Ją o wsparcie swoich próśb przed Bogiem ciągle się rozszerza. Wszyscy, niezależnie od oczekiwań na cudowną interwencję Bożą za pośrednictwem Anny Jenke, możemy i powinniśmy Ją naśladować w życiu.

Stanisław Chodara
mgr teologii - Tarnogóra


Mieczysław Biliński

Sodaliska - Sł. Boża Anna Jenke przypomina

Towarzystwo Przyjaciół Anny Jenke i jego ogniwa w Polsce starają się naśladować swoją Patronkę Sł. Bożą Annę w działaniu. Dowodem tego są liczne doniesienia w kwartalniku, tym razem już jubileuszowym tj. w 50-tym numerze "Słonecznej Skały".

Sł. Boża Anna jako wierna Sodaliska przypomina nam, że w tym roku obchodzimy również jubileuszową, 150 rocznicę ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu N.M. Panny przez Piusa IX bullą z 8. XII 1954 r. Oznacza to, że Matka Boża już w łonie Matki jest wolna od grzechu pierworodnego ze względu na przyszłe zasługi Chrystusa. Duch Święty wyjątkowo hojnie ubogacił Maryję swym darem. Jest w pełni święta. Potwierdziła to sama mówiąc w czasie późniejszych objawień w Lourdes Bernadecie Soubireau: "Jam jest Niepokalane Poczęcie". Dzięki doskonałości odkupienia Chrystusowego każdy człowiek może wyzwolić się od grzechu.

Dzień 8. XII. Niepokalanego Poczęcia jest świętem patronalnym Sodalicji Mariańskiej. Zwana również Kongregacją Mariańską. Ma na celu formację religijno-duchową młodzieży i obronę wiary katolickiej z pomocą Maryi. jej hymny, żeński: "Królowej swej ja wierność przysięgałam ..." oraz męski: "Błękitne rozwińmy sztandary ..." wzmacniają ducha religijno-patriotycznego młodzieży. W tej organizacji młodzież właściwie kształtuje swoje charaktery i wzorem Niepokalanej wykazuje się szlachetną działalnością prowadzącą w efekcie do Najwyższego Stwórcy. Wspólnymi siłami należy rozpowszechniać Sodalicję Mariańską we wszystkich szkołach różnych szczebli. Unikniemy wówczas problemów
z pijaństwem, narkomanią, demoralizacją i wpływu różnych sekt wśród młodocianych.

Trzeba nasza młodzież zawierzyć Niepokalanej, która bardzo potrzebuje Jej opiekuńczej pomocy. Sł. Boża Anna Sodaliska z czasów studiów jest najlepszym przykładem dobrego wpływu tej organizacji na młodzież. W swoich rozważaniach notuje: "Módlmy się, by nasza polska droga maryjna była miła Bogu, by nas przemieniła na ludzi dojrzałych i odpowie-dzialnych za siebie, za Polskę, za świat". Innym razem pisze: "Niepokalane Serce Maryi - oddajemy Ci siebie samych, naszą Ojczyznę i Kościół na świecie. Wypraszaj u Boga to wszystko, czego sami ubłagać nie potrafimy - oczekujemy od Ciebie wiele - boś pełna łaski - ufamy Tobie - boś Matką Najczulszą".

"Kto wezwał Cię - ten drogę w lesie znalazł
I światło okien i dachu opiekę
I chleb i dzban, by w niego łaskę nalał
I łaski tej płynącą żywą rzeką".

Anna przypomina też słowa św. Bernarda: "Idąc za Tobą, o Maryjo, nie zejdę z dobrej drogi, myśląc o Tobie - nie zbłądzę, a jeśli Ty mnie podtrzymywać będziesz nie ma się czego lękać". Jak ważne są te słowa w roku jubileuszowym. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za wychowanie młodego pokolenia - w nim nadzieja i siła na moralne odrodzenie polskiego narodu. Starajmy się działać w każdy możliwy sposób. Towarzystwo organizuje sesje naukowe poświęcone tematyce wychowawczej i patriotycznej, o czym informuje "Słoneczna Skała". Jest ona źródłem wielu cennych i aktualnych zagadnień omawianych w referatach. Nie możemy być bierni i tylko krytyczni wobec narastającego zła. Należy dzielnie przeciw -działać i zawierzając Niepokalanej, do czego zachęca Sł. Boża Anna, dążyć do szerzenia prawdy, miłości, bezinteresowności, czystości moralnej: "Tyś Gwiazda nasza Polarna na firmamencie zatknięta, kiedy dookoła noc czarna, Niepokalanie Poczęta".

W uroczystość Niepokalanego Poczęcia 8. XII 2003 r. Papież Jan Paweł II złożył hołd Niepokalanej i kwiaty przed Jej figurą na placu Hiszpańskim w Rzymie, upamiętniającą ogłoszenie dogmatu. Odmówił też modlitwę o dar pokoju dla ludzi, rodzin i całego świata.

mgr Mieczysław Biliński
ekonomista, b. senator RP - Jarosław


Alicja Trześniowska

Niebo wielkie, piękne i moje

W czasach największego nasilenia stalinizmu w Polsce, walki z Bogiem i Kościołem, Anna Jenke od początku pracy w szkole spotykała się z wieloma trudnościami i przykrościami ze strony władz szkolnych i SB. Mimo to pracowała z oddaniem, poświęcając cały swój wolny czas uczniom.

Była jak matka

Jak wspomina Pani Anna Pałka z Rzeszowa, wieloletni prezes Stowarzyszenia Ruch Kultury Chrześcijańskiej "Odrodzenie", uczennica prof. Anny Jenke, iż jej profesorka była dobra jak matka. Dbała, by biedniejsze uczennice miały co jeść, troszczyła się o te, które mieszkały na stancjach i w internatach, umiała dostrzec kłopoty młodych. Nie traciła kontaktu z wychowankami, gdy już pracowały, pisała do nich listy, wysyłała książki umacniające we wierze, była przy nich w trudnych chwilach.

- Długo zastanawiałam się nad tym, skąd miała tyle wyczucia - nas było wiele, a ona potrafiła zwrócić uwagę na każdą z uczennic - mówi Pani A. Pałka. Sama doświadczyła pomocy i troski Anny Jenke, która uratowała jej życie, w porę organizując pomoc lekarska.

W PRL uczennicom nie wolno było chodzić do kościoła, ale gdy zobaczyły, że Anna codziennie uczestniczy we Mszy św., nabierały odwagi, by również wstępować do świątyni na modlitwę. Pani profesor nauczyła dziewczęta, jak mają się modlić na rozpoczęcie zajęć szkolnych: uczennice stawały w ławkach i każda z nich modliła się w milczeniu; czuwała nad ich katechizacją i rekolekcjami. Nie było to łatwe. Pod pretekstem wyjścia z wychowankami na spacer prowadziła je do klasztoru na nauki i z powrotem odprowadzała do internatu.

Wnosiła Boga do szkoły

Anna Jenke, mając niepospolitą osobowość, autorytet moralny, umiała porwać młodzież do pracy nad sobą, do życia według nauki Chrystusa i Kościoła, wciągnąć do współpracy nauczycieli i rodziców. A jak wyglądały prowadzone przez nią lekcje polskiego?

- Były przepiękne, o wydźwięku patriotycznym. Pani profesor mówiła o Polsce z wypiekami na twarzy. Przygotowywała też szkolne akademie - wspomina Pani Anna Pałka. Potrafiła swoich uczniów zafascynować polską literaturą i kulturą, językiem ojczystym poprzez ciekawe lekcje, zajęcia recytatorskie i teatralne, konkursy, działalność klubu dyskusyjnego. Uczyła wzajemnej miłości i szacunku do rzetelnej pracy, a równocześnie apostołowała, wnosząc Boga do szkoły, ewangeliczne Orędzie Chrystusa. Sama nim żyła i wskazywała wszystkim jako najwspanialszy program oraz wzór do życia. Doradzała ludziom, by we wszystkich trudnościach ufać Maryi.

Kilka razy do roku Anna Jenke jeździła do Częstochowy, aby Matce Bożej powierzyć swoje troski. W pamięci jej przyjaciółki Pani Lidii Tomkiewicz, poetki z Jarosławia, pozostało do końca życie nocne czuwanie na Jasnej Górze 13 grudnia 1965 r. w intencji Millenium Chrztu Polski, napatrzenie się do sytości w oczy Matki Bożej

Służyła cały życiem

Działalność pedagogiczno-wychowawczą Anny wpływała na postawy życiowe wielu jej uczniów. Wszyscy wspominają z wdzięcznością swoją profesorkę

- Niełatwo jest mówić o Annie ... Kto dzisiaj żyja tak jak ona? - zastanawia się ks. Franciszek dziedzic, jej uczeń z Liceum Plastycznego w Jarosławiu z lat 1962-67, obecnie dyrektor Muzeum Diecezjalnego w Rzeszowie i opiekun duchowy bezdomnych z rzeszowskiego schroniska. - Annę czyni wielką jej postawa służby wobec drugiego człowieka. Myślę, że pragnęła tego od dzieciństwa - podkreśla.

Z przyjęcia takiej postawy zrodziła się akcja "kromka chleba", którą Anna wymyśliła jako niemal dziecko, organizowanie w harcerstwie pomocy dla więźniów, gdyż może inni o tym nie myśleli. Miała dobra pensję i pomoc brata ze Stanów Zjednoczonych, a niczego się nie dorobiła. To, co posiadała - to po rodzicach, jedynie książki. Pożyczała je jak św. Jan Boży, posyłała do jednostek, by młodzi ludzie w wojsku nie zatracili swego człowieczeństwa. Jeżeli któryś z żołnierzy nie oddał wypożyczonego egzemplarza, mówiła, żeby się nie martwił, ważne, że książka została przeczytana.

- Dbała o ludzkie dusze - wspomina ks. Franciszek dziedzic - o ludzi, którzy pogubili się, o młodzież by nie szła na łatwiznę. W każdym liście polecała w modlitwie tych, którzy znaleźli się na skraju przepaści.

Zdaniem ks. dziedzica, Anna jako nauczycielka była wymagająca, ale bez przesady - znała możliwości uczniów, ale nie tolerowała lenistwa i bardzo cierpiała z powodu nieuczciwości, ceniła szczerość ucznia. Uczyła na lekcjach widzieć brata w każdym człowieku, chciała, by młodzi byli ludźmi o wielkich sercach.

Nie moralizowała, lecz na podstawie lektur pokazywała piękne wzory do naśladowania i sama była pięknym wzorem. Koncentrowała się na dobru, ucząc, że warto być dobrym, choć tacy ludzie "dostają po głowie".

Przygotowywała dzieci z rodzin zaniedbanych do I Komunii Świętej. Pewien znajomy artysta zwierzył się ks. Franciszkowi Dziedzicowi, że dzięki Annie przystąpił w szkole średniej do I Komunii św., bo w rodzinie zadbanie o to było niemożliwe.

Według ks. Dziedzica mieszkanie Anny przypominało konfesjonał - tyle ludzi szukających rady i pomocy przewinęło się przez jej dom. Jeśli nie mogła załatwić problemu sama, to szukała ludzi, którzy mogliby pomóc. Nawet bardzo cierpiąca z powodu choroby nowotworowej, w szpitalu usługiwała chorym, podtrzymywała ich na duchu. Chore mówiły o niej: to święta.

Świętość Anny Jenke wynikała z życia na co dzień Ewangelią. Dziś ludzie są tacy smutni - Anna pokazywała, że jest radość i wszystko ma swój sens. - Spotkanie z Anną Jenke było najpiękniejszą rzeczą - obok kapłaństwa - jaka mi się przydarzyła. Dostąpiłem szczególnej łaski: otrzymałem dobro za darmo - podkreśla ks. Franciszek Dziedzic.4

mgr Alicja Trześniowska
pedagog - polonista - redaktor


Barbara Kubicka-Czekaj

Nusia Jenke w mojej pamięci

Poznałam ją jesienią 1945 r., kiedy rozpoczynałam studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ona należała do grupy, która powstała wcześniej: w marcu, kwietniu. Dlatego wtedy była już na drugim roku, chociaż większość zajęć obowiązkowych miałyśmy razem. Moje opóźnienie było spowodowane oczekiwaniem na "powrót Taty" z Oświęcimia. Ponieważ dotarł do domu 13 czerwca 1945 r, a ja wtedy pracowałam w szkole podstawowej, nie mogłam przerwać zajęć z dziećmi. Zresztą nie byłam pewna, jak ułoży się sytuacja materialna i rodzinna: zdawałam sobie sprawę z zagrożeń konsekwencjami pobytu w obozie zagłady. Nie byłam też pewna, jaką decyzję podejmie brat. Pensja nauczycielska Ojca nie wystarczyłaby na utrzymanie dwojga studentów poza domem. Gdy jednak brat zrezygnował, bez wahania wybrałam polonistykę na UJ. Na naszym, bardzo licznym roku, było dużo znanych dziś postaci: Wisława Szymborska, Henryk Markiewicz, Marian Karaś, Jerzy Kwiatkowski, Maria Podraza (małżeństwo roku), bracia Wasilewscy (Andrzej i Zbigniew), Anna Radziwiłł, tragicznie zmarła córka prof. Derynga, Włodzimierz Maciąg, wspaniały Andrzej Siudut i grupka zaprzyjaźnionych: Marysia Andres, Tosia Majewska ... Wśród nich była właśnie Nusia Jenke.

Czy wyróżniała się spośród studentek? I tak, i nie. Nie, bo nie koncentrowała na sobie uwagi, a tak, bo ze spokojem, ale stanowczo mobilizowała do nauki. Sama była pod tym względem przykładem. Toteż ona otrzymała pierwsza z nas dyplom ukończenia studiów. Wielka gromada studiujących tuż po wojnie była pod wieloma względami niejednolita: na tym samym roku znaleźli się ci, którzy powinni zacząć studia w 1939 r., co uniemożliwił im wybuch wojny, wielu przyszło po ukończeniu nauki na różnych kompletach tajnego nauczania, nie wszyscy umieli się znaleźć w nowej dla siebie sytuacji, poza domem, na wolności, z której nie umieli korzystać.

Zaczęto propagować wśród nas przynależność partyjną. Zrażano do polonistyki, przestrzegając przed tym, co będziemy musieli robić w szkołach o skomunizowanych programach nauczania pod kontrolą PPR. Zachęcano do zmiany kierunku na etnografię lub socjologię. Wtedy właśnie Wisława Szymborska odeszła od nas. A Nusia, wspierana przez podobnie myślące koleżanki, umacniała w nas poczucie patriotyczno-obywatelskiego obowiązku, jak najbardziej rzetelnego wykorzystania czasu na zdobycie wiedzy, by możliwie najlepiej wywiązać się z zadań, ciążących na polonistach jako nauczycielach i wychowawcach. Dlatego też kończyłyśmy niepopularne wśród większości studium pedagogiczne, a przynajmniej dydaktykę literatury, prowadzoną przez prof. Bielaka i dydaktykę języka polskiego pod kierunkiem nieocenionego, wspaniałego językoznawcy i człowieka - prof. Zenona Klemensiewicza.

Spotykałyśmy się rzadko: poloniści muszą bardzo dużo czasu poświęcić na lekturę, której nie ma końca. Z inicjatywy Nusi powstały grupy kilkuosobowe (5-7), które spotykały się "dla czytania Biblii" jakby powiedział Adam Mickiewicz. Poza tym mówiło się między nami o apostolstwie świeckich, któremu patronował ks. Franciszek Macharski. Zachęcano także do udziału w teatrze rapsodycznym Kotlarczyka.

Ja miałam bardzo niewiele czasu, gdyż poza studiami uczęszczałam do szkoły muzycznej i biegałam po Krakowie udzielając korepetycji (jak podczas okupacji). Ale nawet najkrótsze spotkania koleżeńskie utwierdzały każdą z nas w postanowieniach, dawały poczucie wspólnoty, wzmacniały. To musiało wystarczyć. Przyjaźniłam się z Tosią Majewską ze Lwowa, która była w tej samej grupie seminaryjnej co Nusia, z Marysią Andres, która była razem ze mną w grupie u prof. Pigonia. One wszystkie należały też do Sodalicji Mariańskiej. Potem życie nas rozdzieliło: Nusia na którą czekał Jarosław, dodatkowo tym samym dopingując ją do pracy, czego nie ukrywała, a przeciwnie: podkreślała, że nie wolno jej przedłużać studiów, bo szkoła na nią czeka, wyjechała natychmiast po uzyskaniu dyplomu.

Tosia Majewska pojechała do Gdańska, gdzie było więcej Lwowianek (np. Marysia Maternicka); Marysia Andres została w Krakowie, by opiekować się chorowitą młodszą siostrą, a potem by pracować w jakiejś szkole średniej. Ja wróciłam do rodziców, by cieszyć się z powrotu tatusia i kontynuować tradycję rodzinną nauczanie języka polskiego.

Nie było to bynajmniej łatwe. Wizytatorzy i dyrektorzy byli bez kwalifikacji pedagogicznych (zdarzyło mi się, że byłam hospitowana przez krawcową), nastawieni wrogo do nauczycieli bezpartyjnych, szykanowanych przy lada okazji. Trzeba było wykazać się nie tylko kompetencjami zawodowymi, ale umieć odważnie stawać w obronie zajętego stanowiska. Zdarzały się donosy uczniów na klerykalne poglądy polonisty, co np. spowodowało przybycie do mnie wielosobowej (17 panów) komisji na kontrolę. Przeprowadzono ją wbrew przepisom, bo nie byłam powiadomiona o wizytacji nawet na 10 minut przed nią, kiedy obowiązuje trzydniowy termin. Do takich sytuacji studia nas nie przygotowywały. Trzeba było wykrzesać z siebie siły, by opanować maksymalnie rozedrgane nerwy i prowadzić zajęcia tak, by się nie dać wyeliminować. Samo trwanie na stanowisku było istotne jako zapewniające nie tylko byt, ale możliwość oddziaływania wychowawczego zgodnego z tradycją narodową, w której polskość i katolicyzm są ze sobą tak ściśle złączone, jak Lelum i Polelum, na co zwraca uwagę Stefan Żeromski. Wydobywanie z lektur odpowiednich treści, przekazywanie polskiej młodzieży umiłowania prawdy, dobra i piękna, wpajanie, by stało się dyrektywą postępowania, a więc związanie z nim na całe życie, uważałyśmy za główne nasze zadanie. Że Nusia spełniła je wiernie, ofiarnie, została zrozumiana i doceniona, o czym świadczy żywa pamięć o Niej wśród wszystkich, którzy zetknęli się z Nią.

dr Barbara Kubicka-Czekaj
Częstochowa


Anna Sigiel

Zafascynowała mnie głęboka wiara Anny

Zaproszona na spotkanie członków Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke - oddział Świdnica, wysłuchałam obszernych relacji o pracy pani profesor Anny Jenke i jej osobowości. Muszę przyznać, że te informacje początkowo nie wywarły na mnie specjalnego wrażenia. Ja też miałam dobrych profesorów, którzy wpajali młodym ludziom zdrowe zasady formacyjne. Zawdzięczam im wiele cech, które w sobie rozwijałam i dziś mogę powiedzieć, że miało to dobry wpływ na moje życie.

Dalsze spotkania i dyskusje prowadzone w oddziale Towarzystwa w Świdnicy utwierdzały mnie jednak w przekonaniu, że Anna Jenke to postać wyjątkowa, to niezwykły pedagog. Stawiając sobie wysokie wymagania moralno-dydaktyczne przekazywała młodemu pokoleniu wartości, które nadają życiu sens i napełniają je treścią. Oprócz wiedzy pedagogicznej - Anna w okresie stalinowskiego reżimu - jawnie wpajała młodym ludziom zasady wiary i życia z Bogiem. Wartości religijne i właściwa formacja duchowa uczniów była dla niej ważniejsza niż szykany i prześladowania ze strony władzy.

Zafascynowała mnie głęboka wiary Anny. W całym życiu zawsze na pierwszym miejscu stawiała Boga. Umiała dostrzec Jego wielkość, Jego miłość i wszelkie dary. Modlitwa, Komunia św. i życie według Ewangelii były dla niej normą dnia codziennego.

Z tych środków czerpała moc i siłę. W swojej pracy pedagogicznej pani profesor Anna uczyła nie tylko wiedzy i mądrości - dla niej nadrzędnym celem było wskazywanie, że Bóg, Kościół i Ojczyzna to podstawowe wartości, które każdy Polak winien rozwijać w swoim sercu.

Anna wiedziała, że z wiary pochodzi dobro. Wiedziała, że człowiek staje się mocny, gdy zna godność osoby ludzkiej i gdy odpowiada na Boże wezwanie i żyje Bogiem. Kto umiałby piękniej powiedzieć, niż zrobiła to Anna, która powiedziała: " Gdy człowiek często przyjmuje Komunię św. i choćby czynił to tylko on jeden - Bóg i tak ustanowiłby Najświętszy Sakrament dla niego". Mocne to są słowa i pełne zawierzenia. Nie każdy z nas potrafiłby dać takie świadectwo wiary.

Anna była świadkiem prawdy. Za prawdę płaci się świadectwem własnego życia i poświęceniem się dla drugich. Przypomniało mi się drobne zdarzenie z dziecięcych lat. Byłam w drugiej klasie szkoły podstawowej. Nasza wychowawczyni poszła z nami na wspólną Mszę św. W czasie Podniesienia zwróciła mi uwagę, że należy klękać na dwa kolana. Dziś zrozumiałam potrzebę pokory wobec wiary Anny. Głębia tej wiary i wpajanie wartości religijnych młodzieży miało ogromny wpływ na całe pokolenia jej uczniów.

Trzeba być duchowo wielkim, aby móc odkrywać Boga w każdym człowieku, kwiatku, drzewie, skałach, polach i wypowiedzieć tak znamienne słowa: " Pan Bóg się uśmiechnął, gdy stwarzał polską ziemię". Z tych słów bije duma, ogromne umiłowanie ojczystej ziemi i wielki patriotyzm. Anna kochała Polskę więcej niż siebie, kochała jej kulturę, tradycje, bohaterskie czyny o wolność i suwerenność, język ojczysty i czystość mowy polskiej. Wszystko, co Polskę stanowiło było głęboko wpisane w jej serce.

Profesor Anna miała otwarte serce dla swoich uczniów, ludzi młodych, którzy gdzieś się pogubili w swym postępowaniu i znaleźli się na marginesie życia.. Każdy uczeń był dla niej wyjątkowy, poświęcała mu swój czas, a często i ostatnie grosze. Pomagała w nauce, w kształtowaniu charakteru, pomagała materialnie i uczyła przykładem swego życia. Taki sposób oddziaływania na młodzież i takie postępowanie przynosiło pozytywne skutki. Anna obdarowana została przez los różnorodnością talentów. Wszystkie rozwijała maksymalnie i wykorzystywała dla dobra innych.

O jej bogatej osobowości, metodach pracy wychowawczej można przeczytać w wielu wydawnictwach książkowych i w "Słonecznej Skale". Towarzystwo Przyjaciół Anny Jenke propaguje jej idee. Powstają terenowe oddziały Towarzystwa. Taki oddział istnieje również w Świdnicy, którego przewodniczącą jest Edwarda Mikuła. Jej zaangażowanie w działalność Towarzystwa jest tak duże, że stało się omal treścią jej życia. Towarzystwo w Świdnicy do swych szeregów wciąga również dzieci, które uczestniczą w spotkaniach, deklamując wiersze podczas uroczystości, biorą też udział w Eucharystii. A nade wszystko Towarzystwo w Świdnicy dużo się modli; codziennie członkowie TPAJ o godz. 15,00 gromadzą się w kościele św. Józefa, gdzie przed Najświętszym Sakramentem, odmawiają "Koronkę do Miłosierdzia Bożego" i modlą się na różańcu w różnych intencjach. Czyny i modlitwa cechują Towarzystwo Przyjaciół Anny Jenke. Taka postawa jest bliska naszej Patronce - Annie Jenke.

Anna Sigiel
członek TPAJ w Świdnicy

* * *

Życie Anny Jenke zaowocowało świętością. Zachwyt Jej osobowością nie był chwilowy; uczniowie wyposażeni w posag duchowy, ponieśli go dalej w życie.

Wspomnienia, rocznice Jej odejścia uroczyście czczone, rodząca się o Niej poezja, artykuły, wydawnictwa książkowe, także modlitwy przy Jej doczesnych szczątkach - mówiły o wdzięcznej pamięci ludzi, którzy kiedykolwiek się z Nią zetknęli. Tą postacią zainteresował się również Kościół Przemyski, który 26 marca 1993 r. rozpoczął proces beatyfikacyjny. Zakończenie procesu na szczeblu diecezjalnym nastąpiło 12 stycznia 1999 roku. Następnie, dokumenty zostały przekazane do Kongregacji Spraw Świętych, gdzie trwa dalsza procedura procesowa.

 

Ks. Stanisław Zygarowicz

To była Święta naszych czasów

Świętość chrześcijanina to nie luksus moralny, ale owoc powołania Bożego, na które chciał wszystkich członków Kościoła uwrażliwić Sobór Watykański II, gdy stwierdził:

Wszyscy w Kościele niezależnie od tego czy należą do hierarchii, czy są przedmiotem jej funkcji pasterskiej, powołani są do świętości (KK 55). Taka jest bowiem wola Boża i do tego predysponują otrzymane od Boga charyzmaty i wyznaczone przez Bożą Opatrzność drogi.

Jan Paweł II w swoim Liście Apostolskim Tertio Millennio Adveniente , zatroskany o zastępstwie Chrystusa o los Dzieła Odkupienia w nadchodzącym Trzecim Tysiącleciu, wypowiedział na ten temat takie pragnienie: Istnieje paląca potrzeba aby z okazji Wielkiego Jubieleuszu ukazać jasno i głęboko prawdę o Chrystusie jako o jedynym Pośredniku między Bogiem i ludźmi i jedynym Odkupicielu świata. W kontekście przygotowania Kościoła do tego historycznego Jubileuszu Ojciec św. odwołuje się do kanonizacji Świętych, co powinno pomnożyć chwałę Bożą. Największym hołdem dla Chrystusa ze strony wszystkich Kościołów na progu Trzeciego Tysiąclecia będzie ukazanie przemożnej obecności Odkupiciela w owocach wiary, nadziei, i miłości, złożonych przez ludzi tylu języków i ras, którzy poszli za Chrystusem różnymi drogami chrześcijańskiego powołania (p 37).

Kościół Przemyski składa Bogu dzięki za to, że mógł rozpocząć proces kanoniczny Służebnicy Bożej ANNY JENKE, odpowiadając na ponawiane prośby Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke oraz opierając się na dokumentacji zgromadzonej przez s. Bernadetę Lipian, która została zamianowana przez Ordynariusza przemyskiego Ks. Biskupa Ignacego Tokarczuka postulatorem Sprawy. Prośba skierowana przez Ordynariusza do Konferencji Episkopatu o pozytywny głos w tej sprawie, a następnie do Św. Kongregacji do Spraw Świętych o Nihil obstat, powoływała się na przekonanie, że Anna Jenke jako pedagog młodzieży jarosławskiej, prowadząc intensywne życie wewnętrzne, stała się głośną i niezwykle odważną apostołką w środowisku szkolnym, w czasach kiedy za taką działalność i przekonanie trzeba było drogo płacić wobec ateistycznego reżimu.

Na heroiczność jej cnót wskazywały wypowiedzi, które były objawem odniesienia Sł. Bożej do Boga i do bliźnich, szczególnie tych najbardziej zranionych i zagrożonych. Oto niektóre z nich:

Zrozumiałam jedno, że żyję na chwałę Bożą - po nic więcej...
O Boże mój, kiedy ja Ciebie ukocham ponad wszystko, kiedy nauczę się wykorzystywać każde natchnienie...
Ujrzałam brata swego w potrzebie, to znaczy, że ujrzałam Chrystusa potrzebującego...
Modlić się, to znaczy wejść w kontakt z Bogiem i dać się Mu wprowadzić w Jego świat - wejść z Nim do Jego Królestwa ...
Panie, naucz nas modlić się tak jak Ty sam życzysz sobie...
Spotkanego w dzisiejszej modlitwie Chrystusa i Jego Matkę Maryję wprowadzajmy na wszystkie ścieżki naszego życia, aby mimo naszej małości i słabości woli zechcieli być z nami...
Jednym z najbardziej skutecznych sposobów zwycięstwa złego ducha jest ucieczka do Tej, która starła głowę węża-szatana...
Zły duch nie znajduje przystępu do duszy wiernej Maryi.

Przytoczone przykładowo wyznania Sł. Bożej pozwalają dojść do wniosku, że mamy do czynienia z Osobą o głębokim życiu wewnętrznym, które było źródłem apostolskiej działalności, ze znaną akcją "kromka chleba", przypominającą Św. Brata Alberta z chlebem w dłoni przeznaczonym dla głodnych (...).

Wolno mieć nadzieję, że dla takich czynów i tak intensywnego życia wewnętrznego zostanie Sł. Boża Anna ukazana w czasie procesu jako prawdziwa Kandydatka na ołtarze, o której mówiono przed badaniem kanonicznym: Ona wszystkim dobrze czyniła.

Z okazji 20-lecia jej chwalebnej śmierci chciałoby się włożyć w jej usta słowa św. Augustyna: Błagam was, kochajcie Boga wraz ze mną! Pośpieszajcie na drogę do nieba wraz ze mną! Obyśmy wszyscy zatęsknili za domem w niebie, ponieważ tutaj jesteśmy tylko pielgrzymami .

Ks. Infułat dr Stanisław Zygarowicz
dyrektor od spraw procesów kan.
w Przemyślu

* * *

Uroczystość dziękczynienia Bogu za zakończenie wstępnego etapu procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożej Anny Jenke, odbyła się 20 lutego 1999 roku w Jarosławiu. Msza św. koncelebrowana pod przewodnictwem Ks. Arcybiskupa Ignacego Tokarczuka rozpoczęła uroczystość. Podczas Mszy św. Dostojny Celebrans wygłosił okolicznościową homilię. Oto jej fragmenty:

(...) Kim jest człowiek święty? Słyszy się nieraz i takie zdanie, że święci to ludzie oderwani od życia, a tymczasem sprawa ma się odwrotnie. Święci to ludzie oddani bez reszty Panu Bogu. To tylko mała cząstka jest objęta procesami kanonizacyjnymi. I ta mała cząstka jest dla nas po to, by być światłem, nadzieją, wzorem jakiejś rzeczywistości. Święci to ludzie, którzy tkwią bardzo w życiu, są realistami. Błogosławiony ten naród, to społeczeństwo, które ma właśnie takich ludzi.
Przypatrzmy się dzisiaj Sł. Bożej Annie Jenke. Żyła w czasach bardzo trudnych. Druga wojna światowa odłożyła jej wyższe studia; kontynuowała je dopiero po wojnie.

W czasach powojennych przyszła najgroźniejsza i najbardziej nieludzka ideologia komunistyczna, która ogarnęła wszystkie instytucje; począwszy od przedszkoli po domy społeczne. I wtedy naród potrzebował prawdy, konsekwencji ludzi nie zagubionych. Brak orientacji, chaos, nacisk ideologii, terror, dyktatura doprowadzały do tego, by człowiek miał określone myślenie, działanie, ustawianie swoich postaw życiowych.

Anna Jenke - nauczycielka, polonistka przeciwstawiała się naciskom władz, strachowi, którego ofiarami były dusze lękliwe. Ona odważnie dawała świadectwo prawdzie. Zajmowała się problemami, które dla społeczeństwa były najważniejsze, czyniła wszystko ażeby młodzież nie odwracała się od korzeni ojczystych. Zajęła się też młodzieżą, która nie miała mocnego oparcia w rodzinach.

Równocześnie służyła Ojczyźnie. W tych trudnych czasach była oparciem dla młodych i dla starszych również. Będąc realistką wiedziała, że życie ludzkie nie kończy się tutaj na ziemi, że to tylko pielgrzymka do domu Ojca. O tym właśnie przypominała młodzieży i ludziom starszym. I to było coś trwałego, bowiem Chrystusowej prawdy nikt nie zniszczy, gdyż tam jest moc Boża. Realizm nigdy nie zbankrutuje, nie straci na wartości. Mamy tego przykład na Sł. Bożej Annie Jenke, żyjącej w naszej rzeczywistości. Społeczeństwo już w czasie drugiej wojny światowej i później również oceniło jej realizm.
Dlatego postać Sł. Bożej Anny Jenke uznawano za godną czci, szacunku. To ktoś, co jeszcze w czasach chaosu, walki o zachowanie postaw moralnych wykazał poczucie realizmu opartego na prawdzie i miłości. Ona jest przykładem dla każdego z nas. Jej droga życia nie była łatwa. Rzucano jej kłody pod nogi, prześladowano, lecz ona pozostała sobą. To był realizm życia (...).

Dziękujmy Bogu za zakończenie procesu w diecezji. W tym czasie przesłuchano świadków życia Sł. Bożej Anny, zebrano dokumenty. Teraz proces będzie poddany dalszym badaniom, już w Kongregacji Spraw Świętych, czy ta osoba posiada heroiczność cnót, to znaczy czy jej życie codzienne było ponad przeciętne, czy wytrwała w wierności Bogu w tych trudnych czasach komunizmu i czy praktykowała cnoty Boskie w stopniu heroicznym.
Dzięki Bogu - ta myśl beatyfikacji jest nam bliska; podtrzymują ją świadkowie, Towarzystwo Przyjaciół Anny Jenke. Bóg czeka na naszą współpracę. Bo beatyfikacja jest potrzebna nam, ludziom żyjącym, bowiem ukazuje wzór oddania się Bogu w miłości i wierności aż do końca życia. Anna, będąc u Ojca Niebieskiego niczego już nie potrzebuje. Ona przeszła już ten proces najgłębszy (...).

Sługa Boża Anna potrzebna jest całej Polsce. Obecnie jesteśmy świadkami wielkich reform w naszej Ojczyźnie. Bardzo ważna jest odnowa polskiej szkoły. Szkoła potrzebuje odnowy. Nauczyciele potrzebują przemyślenia swojej roli i zadań, potrzebują zgłębienia swojej postawy, bo muszą ocalić kulturę narodową i budować naszą przyszłość. Polska szkoła jest jeszcze nie oczyszczona z fałszu i brudu. Szkoła polska potrzebuje, by na nowo była otwarta naprawdę miłość, solidarność, patriotyzm. Zreformowana szkoła w dziedzinie nauczania i wychowania winna dać młodzieży podstawy, by jej życie było piękne.

Niech każdy z nas dołoży ze swej strony trochę wysiłku, byśmy mogli jak najprędzej doczekać się chwili, by Anna w swoim wspaniały portrecie stanęła w każdej polskiej szkole, na naszej ziemi, żeby się wszystko odbudowało, byśmy się doczekali jak najszybciej lepszej Polski, lepszej Europy i lepszego świata.

Ks. Arcybiskup Ignacy Tokarczuk

* * *

Po Mszy św. dziękczynnej odbyło się spotkanie w pobliskiej szkole, gdzie licznie zgromadzeni goście wysłuchali wykładu Ks. Profesora KUL dr hab. Henryka Misztala, znakomitego znawcy Prawa Kanonicznego i Kanonizacyjnego, na temat: Walor eklezjalny spodziewanej beatyfikacji Anny Jenke. Niżej podajemy fragmenty owego wykładu przedrukowane ze "Słonecznej Skały" nr 25/1999.


Walor eklezjalny
spodziewanej beatyfikacji Anny Jenke

(...) Nie ulega wątpliwości, iż Kościołowi i całej społeczności wierzących potrzeba wzorców dobrych nauczycieli dzieci i młodzieży reprezentujących walory fachowości naukowej, zawodowej i jednocześnie wysoką postawę etyczną. Spróbujmy więc spojrzeć na Annę Jenke jako człowieka świeckiego realizującego swoją drogę do świętości w zawodzie nauczyciela i wychowawcy młodzieży.

Anna jako polonistka

Anna Jenke, według znawców, została dobrze przygotowana do wykładania tego przedmiotu na studiach polonistycznych w Krakowie, a ponadto posiadała charyzmat dobrej nauczycielki. Znała doskonale historię literatury polskiej i nauczanie języka polskiego traktowała jako ważny instrument w pedagogice stosowanej. Lekcje przez nią prowadzone odznaczały się wiedzą, dowcipem, biegłością, swobodą narracji oraz stosowaniem takich środków oddziaływania jak modulacja głosu, pauzy, refleksje, marginesy itp. Przez uczniów i osoby hosipitalizujące jej zajęcia nazywane były "koncertami" od strony merytorycznej i metodologicznej. Uchodziła w opinii szkoły za polonistkę utalentowaną. Dbała o kulturę żywego słowa, popularyzację dobrej literatury, teatru przez organizowanie konkursów, inscenizacji czy klubów dyskusyjnych.

Te cechy charakterystyczne dla nauczania języka polskiego przez Annę jeszcze same ze siebie nie zasługują na uwagę w procesie beatyfikacyjnym, ale właśnie w tym miejscu należy dodać, że Anna lekcje języka polskiego wykorzystywała do apostolstwa w głoszeniu Prawdy, Dobra, Miłości. Ukazywała, jeśli tak można powiedzieć, "zielone światło" na wyższe wartości tj. na Boga. Sami uczniowie oczarowani lekcjami przyznawali, że po tych lekcjach byli lepsi. W lekturach zawsze umiała znaleźć i podkreślić fragment mówiący o Bogu.

Sprawowanie funkcji dyrektora szkoły

Młodzież w szkole sztuk plastycznych nie jest łatwa. Posiada ona wyostrzony indywidualizm jak u wszystkich artystów czy zajmujących się sztuką w najszerszym tego słowa znaczeniu. Była to młodzież pochodząca z różnych stron Polski, różnych kręgów kulturowych i wychowawczych. Jako dyrektorkę dość krytycznie oceniała Annę jedna z jej współpracownic: "Anna aniołem się nie urodziła, posiadała i negatywne cechy charakteru. Nie była łatwa - chodzi o okres pracy w LSP. Jako dyrektorka szkoły była bardzo wymagająca i od grona nauczycielskiego i od uczniów. Jeśli chodzi o dobór kadry, to stawiała jej wysokie wymagania: wszyscy musieli być bez zarzutu. Niczego nie przepuściła, trzymała ostrą dyscyplinę. Wymagania dotyczyły osobowości nauczycieli. I rzeczywiście, w okresie, kiedy ona była dyrektorem LSP szkoła stała na najwyższym poziomie od początku jej istnienia (...) Profesor Anna wymagała od siebie i od innych. Była silną indywidualnością, typem autorytatywnym, a nieraz apodyktycznym. Wszyscy musieli jej słuchać. Jeśli ktoś z nauczycieli miał inne zdanie, musiał długo ją przekonywać. Ale gdy się przekonała do słuszności, wtedy ustępowała uznając czyjąś rację". Ta sama osoba dodała: "Dzięki temu, że była stanowcza i wymagająca od siebie i od innych - mogła dokonać wiele pięknych rzeczy, mogła zrobić wiele dobrego. Jako dyrektor była ciągle w szkole. Pilnowała każdej sprawy, wglądała we wszystko, jak zresztą powinno być. należy podkreślić u niej dobrą wolę we wszystkim, co czyniła, czego wymagała (...). W stosunku do młodzieży była także wymagająca. Dbała bardzo o dobro duchowe młodzieży. Purytanką nie była, ale czystość młodzieży bardzo jej leżała na sercu, zwłaszcza dziewcząt. Dbała o jej życie religijne (...). Przede wszystkim zabiegała o własne życie religijne. Nie patrząc na sytuację polityczną, różne zapatrywania otoczenia, każdy dzień zaczynała Mszą św.. Mniejsza o to czy była w Jarosławiu, czy poza np. z okazji jakichś zjazdów, konferencji. Przed spotkaniem Anna musiała być najpierw na Mszy św. Zarówno w szkole jak i poza - taki jej styl życia każdy aprobował. Bo Anna była takim człowiekiem, że nie raziła nikogo ani jej pobożność, ani sposób rozwiązywania takich czy innych problemów, gdyż wszyscy wiedzieli, że dąży do dobra. W tym wszystkim było wiele taktu, kultury osobistej".5

Ta obszerna wypowiedź budzi w nas chyba jednoznaczne odczucie: przecież to było wspaniałe świadectwo wielkiego zaangażowania, realizmu w wychowaniu młodego pokolenia ożywionego fachowością, opromienionego wiarą i głębokim życiem religijnym oraz moralnym. Przecież stara maksyma rzymska uczy: Verba docent, exempla trahunt.

Wiedziała jaką ma młodzież. Patrzyła na szkołę jako na "żywy organizm". Słaba fizycznie, chorowita, nadmiernie wrażliwa, jakby nieporadna w sprawach materialnych poszerzała bazę lokalową szkoły, wolne pomieszczenia przeznaczyła na pracownie, reorganizowała personel pedagogiczny, organizowała współpracę z krakowską ASP i postawiła szkołę na takim poziomie, że Ministerstwo Kultury i Sztuki przyznało jej nagrodę za ofiarną pracę i osiągnięcia pedagogiczne. Sztukę uważała za potężny budulec konstruujący rzeczywistość wewnętrzną młodych. Przy podejmowaniu ważniejszych decyzji prosiła o modlitwę a swoje dyrektorowanie nazywała "cudem łaski Bożej".

Sylwetka Anny Jenke jako wychowawcy młodzieży

Współczesna pedagogika proponuje różnorodne formy oddziaływania na człowieka warunkujące jego rozwój w poszczególnych fazach życia.6 Kongregacja do Spraw Wychowania Katolickiego w 1986 r stwierdziła: Integralna formacja człowieka jako cel wychowania, obejmuje rozwój wszystkich ludzkich zdolności ucznia, przygotowanie do życia zawodowego, kształtowanie zmysłu etycznego i społecznego otwarcia na transcndencję i jego wychowanie religijne (nr 17).7
Taką właśnie formację integralną , obejmującą zarówno rozwój zdolności umysłowych jak i kształtowanie zmysłu etycznego i społecznego otwarcia na innego człowieka proponowała swym uczniom Anna Jenke. Poza fachowością w prowadzeniu przedmiotu jakiego nauczała warto wspomnieć, iż według opinii byłych uczniów profesorka rozbudzała społeczne postawy u młodzieży. Nie tylko mówiła o potrzebie społecznego zaangażowania, walki ze znieczulicą, otwarcia na innych, na współżycie pokojowe, braterskie i wspólnotowe, ale wprowadzała te zasady w praktykę. Często po lekcjach wychowawczych szła z uczniami do rodzin zaniedbanych, aby nieść im pomoc. Także w stosunku do uczniów stosowała zasadę wychowania integralnego: troszczyła się o poziom nauczania, ale także o warunki materialne uczniów (starała się o drugie śniadanie, prowadziła akcję "szklanka mleka", odwiedziny na stancjach). Nie zaniedbywała też w wychowaniu strony duchowej człowieka.

Pracę swoją traktowała jako służbę, czego symbolem była stojąca na biurku figurka Królowej Jadwigi z psem. Najpierw zaznajomiła się ze środowiskiem i otoczeniem, potem zgłębiała psychikę poszczególnych dziewcząt, poznawała ich zainteresowania, zdolności, by następnie służyć im swoją wiedzą, być jedynie pomostem do Boga.8 Była dla nich przyjacielem: pomagała dzieciom z Domu Dziecka, niekiedy dzieliła się swoim śniadaniem, odwiedzała chore uczennice w szpitalu, przynosiła im obiady, budziła postawy altruistyczne zachęcające bogatsze uczennice, aby przynosiły dodatkową kromkę chleba z masłem dla biedniejszych. Uważała, że w tym przedmiocie powinny współpracować harmonijnie trzy instytucje: rodzina, szkoła, Kościół. Proponowała połączyć wysiłki szkoły, rodziny i Kościoła. Rozumiała, że wychowanie religijne dzieci należy przede wszystkim do rodziców i dlatego na zebraniach rodzicielskich przypominała im obowiązki w tym zakresie. Jeśli chodzi o szkołę to wskazywała na konieczność nie tylko kształcenia, ale i wychowania młodzieży do dobra, piękna, miłości, otwartości na Boga. Proponowała wykorzystywanie wykładanych przez profesorów przedmiotów do kształtowania także odpowiednich postaw moralnych. Liceum dla Wychowawczyń Przedszkoli było pierwszą w Jarosławiu szkołą bez nauczania religii. Anna zorganizowała naukę religii przy kościele, ona też nauczyła uczennice modlić się przed lekcjami, mimo zakazu dyrekcji. Dziewczęta po dzwonku stawały i zwracały się do okna, każda po cichu modliła się.9

Kościołowi jako instytucji powołanej ze swej natury do kształtowania postaw człowieka proponowała Anna jako pedagog i dyrektor szkoły pilniejsza pracę duszpasterzy nad młodzieżą. Dokumentacja zawiera wzmianki, że udawała się w tych sprawach nawet do ks. abpa Ignacego Tokarczuka w Przemyślu. W obliczu zagrożeń moralnych młodego pokolenia pytała: "Kto pomoże nam dziś? Prasa? Literatura? Radio? Telewizja? Fim? Te wymienione czynniki zalewają młodzież ciemną mazią tematów przerastających odporność młodych umysłów i serc. Odpowiedzialność za słowo mówione i pisane jest żadna". Czy slowa te w dalszym ciagu nie są aktualne?

Proponowała większe angażowanie się rodziców w religijne wychowanie, pracę nad sobą samej młodzieży, ale przede wszystkim stawiała śmiałe propozycje wobec Kościoła: rekolekcje zamknięte dla maturzystów i klas VIII, rozwój bibliotek parafialnych z dobrą książką, spotkania osobiste duszpasterzy z młodzieżą, wyprawy turystyczne, wykłady z cyklu "wychowanie dla miłości", dyżury duszpasterskie, odwiedziny uczniów chorych w ich domach. Mówiła wprost: "Ta młodzież to nasze zadanie dane nam przez Boga". Nie lekceważyła "zaplecza modlitewnego" Sama organizowała spotkania modlitewne zwane "Sobótkami". W czasie wspólnych rozmów, które prowadziła z młodzieżą do późnych godzin nocnych umiała znaleźć czas na modlitwę.10 W relacji nauczyciel-uczeń wytwarzała atmosferę rodzinną: potrafiła ich wysłuchiwać, radzić, pocieszać. "Była dyskretna jako spowiednik". Nic więc dziwnego, że uczniowie traktowali swoją wychowawczynię jak matkę i z dziecięcą szczerością otwierali przed nią serca. Gdy klasa dowiedziała się, że Anna będzie ich wychowawczynią, wpadała w szał radości. Łza się w oku kręci na myśl, że o nas nauczycielach tak mogłaby dziś mówić młodzież. Czyż każdy z wychowawców nie tęskni za taką opinią swoich wychowanków?

Istota waloru eklezjalnego Anny Jenke

Wszystkie omówione przymioty profesor Anny Jenke jako doskonałej polonistki, dyrektorki szkoły, wychowawczyni młodzieży połączone z apostolstwem uprawianym w wypełnianiu tych funkcji świeckich już stawiają ją w rzędzie zaangażowanych katolików zasługujących na najwyższe uznanie Kościoła doby posoborowej. Jednak wykonywanie tych obowiązków stanu i apostolstwo wtedy prowadzone nabiera wartości heroicznego świadectwa dawanego Chrystusowi, gdy się weźmie pod uwagę czasy w których żyła. Czas studiów i całe życie Anny to okres najpierw stalinowskiego terroru a później totalitarnego systemu komunistycznego. Był to okres walki nie tylko z Kościołem, ale także z wartościami katolickiej kultury zakorzenionej w narodzie o tysiącletniej historii chrześcijańskiej. Objawiała się ona niemal we wszystkich dziedzinach życia społecznego, w tym także na polu szkolnictwa (...).

Ideologiczna walka z Kościołem, bezwzględne rządy komunistycznych władz nie znoszących sprzeciwu, represje, więzienia - to obiektywny obraz rządów stalinowskich.

Dodać należy, że po nastaniu "odwilży" w 1956 r. i czasowym polepszeniu stosunków Państwo --Kościół lata 60-te XX w. były nie tylko okresem faktów dokonanych jak w poprzednich latach, ale okresem ideologicznej i prawnej walki z Kościołem, zwłaszcza na terenie oświaty.11 Polegała ona na: wprowadzeniu programów opartych na założeniach
"naukowego materializmu". Ustawa o rozwoju systemu oświaty i wychowania z 15 VII l961 (Dz. U. Nr 32, poz.160) zdawała się nakazywać sprzeczny gwarantowanym w Konstytucji pluralizmem światopoglądowym kierunek monistycznego wychowania w duchu socjalistycznej moralności i socjalistycznych zasad współżycia społecznego (art. 1). Socjalistyczna moralność powszechnie była przeciwstawiana moralności opartej na zasadach prawa naturalnego i wypływającej z przekonań religijnych. Zapis art. 2 dotyczył "świeckości" i świeckości nauczania i wychowania: Szkoły i inne placówki oświatowo-wychowawcze są instytucjami świeckimi. Całokształt nauczania i wychowania w tych instytucjach ma charakter świecki. Świeckość tę rozumiano nie jako "neutralność światopoglądową" ale jako "ateizm państwowy". O takim pojmowaniu "świeckości" świadczy zapis art. 39 tejże ustawy dający ministrowi uprawnienie do zwolnienia od wymogów świeckości instytucji wyznaniowych. Widać więc jasno, iż "świeckość" jest tu przeciwstawiona "wyznaniowości", czyli rozumiana jako ateizm.12 Wpajano dzieciom i młodzieży pogardę dla poglądów "idealistycznych" i "reakcyjnych", stronniczo interpretowano historię Polski z perspektywy ZSRR, prowadzono czystki wśród profesorów, wprowadzono nadzór komitetów partyjnych nad szkołami oraz ZMP nad programami nauczania, prowadzono indoktrynację nauczycieli i młodzieży, wykreślano z lektur szkolnych klasykę polską i zastępowano ją autorami radzieckimi lub lewicującymi, wprowadzano w sztuce, malarstwie, rzeźbie, plakacie socrealizm, wprzęgano te dyscypliny w służbę propagandy komunistycznej. Do tego dochodziło zmonopolizowanie prasy, wydawnictw, środków masowego komunikowania i oddania ich na usługi partii. Szerzyły się: szpiegostwo, szantaż, terror, donosicielstwo. Inteligencja polska została zepchnięta na margines życia społecznego. Uczciwi nauczyciele byli narażeni na ciągłe weryfikacje i kontrole, musieli manewrować między narzuconym programem nauczania niezgodnym z prawdą i ich przekonaniami z tym, co chcieli dać młodzieży.13

Duża część nauczycieli pozostało wiernych prawdzie i korzeniom chrześcijańskim. Do nich niewątpliwie należała Anna. jako człowiek światły miała świadomość tej walki z Kościołem i zagrożeń dla osób angażujących się po stronie Kościoła, zwłaszcza w zawodzie nauczyciela. Jaka była atmosfera w szkołach niech posłuży przykład: profesorka z Liceum w Lublinie w 1954 r. w klasie maturalnej piszącemu te słowa postawiła wobec całej klasy zarzut: widziałam cię jak wchodziłeś do kościoła, a dyrektor na lekcji języka polskiego pytał zalęknionych uczniów czy umieją "Ojcze nasz". Przyznanie się do wiary groziło nie zdaniem matury. Na tym tle należy spojrzeć na postawę Anny Jenke, która w tych trudnych dla Kościoła i społeczeństwa katolickiego czasach, była przykładem wybitnego nauczyciela i wychowawcy młodzieży, który swą wiedzę fachową połączył z głębokim życiem duchowym i zaangażowaniem w życie społeczne.

Mimo ogólnej nieprzychylności a nawet walki z Kościołem nie ukrywała swojej wiary, wyrażała ją poprzez uczestnictwo w codziennej Mszy św. i przyjmowaniu Komunii św. na oczach także uczniów zachodzących do kościoła farnego w Jarosławiu na krótki pacierz przed lekcjami. Uczniom sama jej obecność w kościele w tym okresie musiała dawać wiele do myślenia. Nauczycielka mająca tak wielki autorytet wśród młodzieży jako dobry fachowiec i pedagog, wychowawca klasy, nie tylko nie wstydzi się swoich poglądów na lekcjach polskiego, ale także widać go klęczącego każdego dnia w kościele. dzisiaj wydaje się normalne, ale w czasach wojującego stalinizmu postawa taka niewątpliwie była heroizmem. Umacniało to w wierze uczniów przelęknionych lub zagubionych w fali kłamstw prasy i oficjalnej propagandy na temat Kościoła. Jej obecność w kościele w takich czasach była świadectwem, do którego zapraszał Chrystus swoich uczniów. Za tego rodzaju zachowanie nie groziła wprawdzie kara śmierci, ale szykany władz oświatowych, dyrekcji szkoły nieprzychylnie nastawionej do religii i Kościoła, niekiedy dystans bojących się panicznie UB i partii współkolegów z pracy. Kontrole ówczesnego ZNP i ZMP rozciągały się poza szkołę na kontakty koleżeńskie i chodzenie do kościoła.

Czasy się zmieniły: nie ma już terroru stalinowskiego, ale zastanówmy się czy nie mniej groźny dla wychowania jest obecnie skrajny liberalizm i relatywizm moralny. Czy dzisiaj nie potrzeba nauczycieli posiadających głęboką wiedzę fachową i jednocześnie zdrowe zasady moralne. Anna ze swoim przesłaniem dobrego pedagoga opierającego cały swój system wychowawczy o zasady Ewangelii, i wskazującego drogę postępowania dla młodzieży własnym przykładem, była wyzwaniem nie tylko dla czasów komunizmu, ale jest aktualna także na czasy dzisiejsze i XXI wiek. Dawanie świadectwa Chrystusowi w tak ważnej dziedzinie życia Kościoła, jaką jest wychowanie młodego pokolenia, nie straci na wartości do końca czasów (...).

Ks. dr hab. Henryk Misztal
profesor Prawa Kanonicznego na KUL,
Kierownik Katedry Prawa Kanonizacyjnego KUL
Autor licznych publikacji wydawniczych na
temat procesów kanonizacyjnych


NA

TEMATY

WYCHOWANIA


Lidia Tomkiewicz

Na "Dzień Edukacji"

Stawiam sobie zasadnicze pytanie, czy powinnam zabierać głos na tematy edukacji i wychowania nie będąc nauczycielem. Na usprawiedliwienie mam trzy argumenty:

  1. Kiedyś byłam uczennica i studentka.

  2. Miałam wspaniałych pedagogów, a przede wszystkim Założyciela i Dyrektora Gimnazjum i Liceum w Jedliczu - mgr Władysława Dubiasa

  3. Przyjaźniłam się z nauczycielką LSP prof. Anną Jenke.
    Dzięki Annie poznałam założenia pedagogiczne niezwykłego nauczyciela i wychowawcy - Janusza Korczaka.
    Są zawody, o których zwykło się mówić "to powołanie". Wymieniam przede wszystkim trzy:
    Nauczyciel  - odpowiedzialny za dzieci i młodzież.
    Dziennikarz - odpowiedzialny za słowo.
    Lekarz - odpowiedzialny za życie.
    Skoncentrować pragnę swoją uwagę na elitarnej grupie społecznej, którą tworzą nauczyciele.

Szanowni Państwo!

W tym momencie składamy w Wasze ręce żywą tkankę narodu - serca i umysły polskich dzieci i młodzieży. Na pewno trudniejszy to materiał niż 50 lat wstecz, lecz odpowiedzialność ta sama, to znaczy ogromna. Jak zapisać białą Księgę?

Na przestrzeni tysiącletniej historii państwowości polskiej były różne momenty dziejowe. Bezcenną rolę w pielęgnowaniu cnót obywatelskich, tradycji, kultury polskiej, szerzeniu wiedzy miały środowiska nauczycielskie.

Organizacja pracy w szkole jest bardzo ważna, lecz najważniejszy jest profesjonalizm, a więc znakomite opanowanie przedmiotu - dziedziny wiedzy, którą się przekazuje. Znaczenie równorzędne do wiedzy, to autorytet moralny. Wymowna jest przypowieść ewangeliczna o świecy, której nie stawia się w ukryciu, ale na świeczniku aby świeciła. Młodzież musi czuć, że jest kochana przez swojego pedagoga, który równocześnie dużo od niej wymaga. Nie na zasadzie kija i marchewki, ale z wyższych motywacji.

Bliski memu sercu jest okres drugiej wojny światowej. Sama chodziłam na tajne komplety historii i geografii, bo nauka przez okupanta była zakazana. W tym momencie należy oddać cześć nauczycielom, którzy choć bez mundurów i broni toczyli walkę z Niemcami w nurcie zakazanej pracy oświatowej.

Rola i zadania nauczyciela są ciągle te same, bez względu na okoliczności. Metody pracy mogą być różne.

Różnie kształtowały się systemy wychowawcze: przez grecko-rzymską edukację, średniowieczną scholastykę, humanizm renesansowy, racjonalizm Oświecenia i neohumanizm. W naszym stuleciu rozwija się pedagogika współczesna, rozumiana jako wszechstronny rozwój człowieka w społeczności, przy pomocy wychowawców.

Polacy w dziedzinie wychowania publicznego wnieśli znaczący wkład. Podstawę tego stworzyła Akademia Krakowska założona w 1364 r. przez Kazimierza Wielkiego, ale pierwszy polski system wychowawczy w drodze wychowania charakteru moralnego podjęła Komisja Edukacji Narodowej. Także ks. Stanisław Konarski w "Collegium Nobilium" w Warszawie w 1740 r. Ustawy Komisji Edukacji Narodowej w 1781 i 1783 r. stanowią pomnij polskiej myśli pedagogicznej Oświecenia.

Mając tak znakomite korzenie, nauczyciel polski końca XX wieku i początku XXI nie może przekreślić dorobku całego okresu 1000-lecia. Współczesność i europejskość niosą kolosalne zagrożenia dla umysłowości, patriotyzmu, moralności polskiego narodu, a przede wszystkim dla dzieci i młodzieży, tj. tych najbardziej delikatnych i wrażliwych na wszelkie naciski. W miejsce pozytywnych zachowań, wprowadza się nowe, odbiegające od tradycyjnych, polskich.

  1. Przeraża mnie "Dzień Wagarowicza" z krzykiem, muzyką i piwem z puszek (papierosy, stany alkoholowych zatruć, obecność dzieci i młodzieży w izbach wytrzeźwień).

  2. Spustoszeniu na cmentarzach 9rozbite krzyże i grobowce).

  3. Zalew narkotyków i przenikanie do dzieci w szkołach podstawowych.

  4. Brutalizacja życia - bicie słabszych, młodszych.

  5. Edukacja seksualna, odbiegająca od norma chrześcijańskich, wręcz wykluczająca.

  6. Istnienie subkultur, punków, skinów - walczą ze sobą w nienawiści.

  7. Brak szacunku dla życia.

  8. Brak pamięci narodowej - patriotycznej.

Może wystarczy? A może trzeba mówić jeszcze głośniej i więcej! Wykrzyczeć cały ból! Co się stało z nasza młodzieżą, naszą nadzieją, naszą przyszłością? Żniwo wielkie - Robotników mało.

Myślę, że nie wystarczy odpowiadać za swój przedmiot w stopniu doskonałym, a zwolnić się z wychowania do: prawdy, dobra, piękna, czystości obyczajów, szlachetności, solidarności, radości, trzeźwości, uczynności, odpowiedzialności, abstynencji, pracowitości, patriotyzmu, szanowania rocznic narodowych.

Trzeba dziś, całemu narodowi polskiemu, Nowej Ewangelizacji. Trzeba zaufać Maryi i w jej ręce złożyć los polskiej szkoły, polskiego nauczyciela i rozwój duchowy młodzieży.

Trzeba wrócić do sprawdzonych metod wielkich pedagogów i wychowawców, którzy swój zawód traktowali jako misję. Do nich zaliczam nieprzeciętnego nauczyciela profesor Annę Jenke. Niech Ona będzie wzorem dla pedagogów i wychowawców dziś. Niech się sprawdzą pragnienia i życzenia Ks. Arcybiskupa Ignacego Tokarczuka, który podczas jednej z uroczystości poświęconej Słudze Bożej Annie, powiedział: "Módlmy się, byśmy mogli jak najszybciej doczekać się chwili, by prof. Anna Jenke - już jako Błogosławiona - w swoim wspaniałym portrecie stanęła w polskiej szkole, na naszej ziemi, żeby się wszystko odbudowało, byśmy się doczekali jak najszybciej lepszej Polski, lepszej Europy i lepszego świata".

Szanowni Państwo! Drodzy Nauczyciele!

Rozpoczynajcie każdy nowy rok szkolny w Imię Boga Trójjedynego, z błogosławieństwem Bogurodzicy. Rzucajcie złote ziarna Prawdy na glebę polskich, młodych serc. I w tej pracy "Szczęść Boże!".

Lidia Tomkiewicz
magister farmacji - poetka - publicystka
Jarosław


 

ks. Marian Wolicki

Myśli o wychowaniu

Wychowanie nie może się ograniczać tylko do przekazywania informacji. Musi ono także zmierzać do wychowania charakteru, do budzenia poczucia odpowiedzialności i do przekazywania wartości. Wychowanie co do istoty musi być wychowaniem do autentycznych wartości. Chodzi tu przede wszystkim o prymat wartości duchowych: dobra, prawdy, piękna i innych wartości przed wartościami materialnymi. Zauważa się bowiem zbytnie zaakcentowanie wartości materialnych w wychowaniu na niekorzyść wartości duchowych.

A tymczasem wartości materialne są tylko względne, są środkiem do celu, a nie celem samym w sobie, natomiast o byciu człowiekiem, rozwoju i samorealizacji osoby ludzkiej decydują przede wszystkim wartości duchowe w nauczaniu i wychowaniu.

Wychowanie do wartości musi być oparte na właściwej wizji osoby ludzkiej jako istoty także duchowej, posiadającej w sobie pierwiastek ducha i związanej z tym prawidłowej teorii motywacji osoby ludzkiej, jej pełnej i adekwatnej dynamiki.

Dzięki duchowemu napięciu, jakie istnieje w człowieku, dąży on do wartości, ideałów i powinności, rozwija się duchowo i w pełni realizuje siebie, aż do osiągnięcia świętości i zbawienia. Ideałem wychowania nie jest więc homeostaza czyli całkowita równowaga środowiska wewnętrznego, zwłaszcza psychiczno-duchowego, ale zdrowe napięcie duchowe, które jest głównym czynnikiem rozwoju człowieka. Każdy młody człowiek potrzebuje tego napięcia, aby mógł się zdrowo i prawidłowo rozwijać.

Wychowanie musi być więc oparte na zdrowej dynamice duchowej, a nie może ono bazować na zasadzie homeostazy, zachowania wewnętrznej równowagi. Winno ono bazować na pewnym zdrowo dozwolonym napięciu duchowym, które wymaga wysiłku i pokonywania siebie, przezwyciężania oporów i trudności, zarówno wewnętrznych jak i zewnętrznych.

Dlatego ideałem wychowania nie jest owo wysławione "wychowanie bezstresowe", ale właśnie wychowanie oparte na duchowym napięciu, na odpowiednio dozowanym stresie, skoro taki "dobry stres" (eu-stres) nazywany jest "solą życia". Młodzi ludzie szukają tego zdrowego, duchowego napięcia, a kiedy nie znajdują go w swoim otoczeniu, w swoim naturalnym środowisku życia, poprzez realizację pozytywnych wartości, wówczas stwarzają sobie to napięcie w sposób namiastkowy i sztuczny, m. in. poprzez sięganie po alkohol, narkotyki, agresję i ekscesy seksualne.

Obecnie wychowanie jest, niestety, dość często oparte na teorii homeostazy, kierowanej zasadą, że na młodych ludzi powinno się nakładać jak najmniej obowiązków. Jest prawdą, że młodzi ludzie nie powinni być poddawani nadmiernym wymaganiom. Jednak należy wziąć pod uwagę fakt, że przynajmniej dzisiaj w dobie społeczeństwa dobrobytu, ludzie cierpią z powodu raczej zbyt małych wymagań aniżeli zbyt dużych. Są to wszystko symptomy edukacyjnej próżni. Stąd pojawia się nowa rola dla wychowania. Wychowawcy powinni pomagać uczniom znajdować sens w swym uczeniu się i życiu, uczyć ich psychologicznej i emocjonalnej odwagi, empatii, szacunku dla siebie i innych.

Wychowanie musi się odwoływać do wolności i odpowiedzialności wychowanka. Poszczególny uczeń ponosi odpowiedzialność za dokonanie wyboru i znajdowanie sensu. Jest zadaniem nauczyciela czy wychowawcy, aby wyjaśnić wychowankom, że sens jest osiągalny, ale nie można go nadać. Wychowawca musi także zaakcentować, że sukces nie jest tylko zależny od zdolności, ale jest efektem wysiłku włożonego w wykonanie zadania. To pobudza wytrwałość i tworzy postawy.

Wychowanie staje się tresurą, gdy brakuje ogarniającego je celu. Bez wielkiego celu nie może być właściwego wychowania. Celem wychowania jest doprowadzenie wychowanka do odpowiedzialności za siebie i swój los, do stawania się w pełni osobowością, w pełni odpowiedzialną istotą ludzką. Ukształtowanie wychowanka do wartościowej osobowości poprzez udoskonalenia jego sumienia, jest jednym z zasadniczych celów wychowania. Wychowanie musi zmierzać do umocnienia woli wychowanka, do pobudzenia go do odpowiedzialnego działania. Wychowanie powinno zmierzać do tego, by wychowankowie wypełniali swoje obowiązki jako szczęśliwi ludzie. Wychowankowie musza być przekonani o tym, że życie nie jest po to, by dostarczać nam przyjemności, ale by oferować nam sensowne zadania każdego dnia i każdej chwili.
Wychowanie winno być też doprowadzeniem wychowanka do zdolności decydowania, do podejmowania wolnych i autentycznych decyzji. W tym celu musi ono pozostawić odpowiednie pole decyzji dla wychowanka. Im większa odpowiedzialność wychowanka, tym większe pole wolności można mu pozostawić. Wychowanie nie może hamować zdolności decydowania i własnej inicjatywy wychowanka. Szczególnie rodzina ma wychowywać do odpowiedzialności, do stosowania dyscypliny zgodnie z wiekiem dzieci i ich dojrzałością. Ona ma pomagać dzieciom przystosowywać się, zachowując jednocześnie postawę otwartości wobec zmieniających się sytuacji życiowych.

Wychowanie do odpowiedzialności jest jednocześnie wychowaniem do dojrzałości. Proces wychowania musi zmierzać do tego, aby stan dojrzałości przedstawiać jako coś godnego pożądania.

Wychowanie jest stopniowym wprowadzeniem dzieci i ludzi młodych w świat osób dorosłych oraz uzdalnianiem ich do mężnego sprzeciwiania się różnym trudnościom i do wychodzenia życiu naprzeciw w jego różnorodnych wymaganiach w postawie pełnej ufności i nadziei. Dlatego wychowanie do odpowiedzialnego życia wymaga wychowania do odwag i męstwa. Tylko z odwagą możemy wychowywać dzieci do odwagi, do znoszenia krzyży i ciężarów losu. Natomiast liberalny styl wychowania sprawia, że młodzi są niepewni w swych egzystencjalnych postawach, zmienni w rozumieniu swego bytu.

Ważnym kierunkiem wychowania jest także wychowanie sumienia. Kształtowanie i rozwijanie sumienia jest wprost niezbędne w procesie wychowania. Wychowanie musi dopomagać wychowankom do takiego udoskonalenia swego sumienia, by było ono zdolne do rozumienia sensów poszczególnych sytuacji. Przez dobre ukształtowanie sumienia można ludzi młodych doprowadzić do znalezienia i zrealizowania sensu życia. Właściwie uformowane sumienie będzie również zdolne do wyboru specyficznych wartości, które nie są już dziś przekazywane na drodze tradycji, jak to było dotąd przez setki i tysiące lat. Zwłaszcza rodzina ma zachęcać dzieci do rozwoju sumienia, które pozwoli im spostrzec sens danej chwili. Wychowanie musi zmierzać do uzdolnienia młodego człowieka także do wypełniania przez wychowanka zadań życiowych, do zrealizowania sensu i urzeczywistnienia wartości.

Wychowanie musi zmierzać do uzdolnienia każdego człowieka do miłości i to miłości przeżywanej nie tylko na poziomie fizycznym, biologicznym, czy psychicznym, ale także na poziomie duchowym. Zwłaszcza rodzice powinni wychowywać dziecko nie tylko z miłością, ale i do miłości. Wychowanie musi zmierzać do przezwyciężenia u dziecka tendencji egocentrycznych i egoistycznych, co uzdolni dzieci do miłości, do pozytywnego ustosunkowania się do świata i do innych ludzi.

Ponieważ człowiek jest także istotą cierpiącą (homo patiens), dlatego wychowanie musi zmierzać do nauczenia zdolności cierpienia, do znoszenia swego losu, bólu, różnych frustracji. Wychowanie do sensownego życia wymaga wychowania do męstwa i odwagi.

Działanie wychowawcze implikuje także udział samego wychowanka. Ostateczne rozstrzygnięcia człowieka nie są skierowane na rzeczy, lecz na niego samego, bo człowiek jest bytem, który w każdym momencie rozstrzyga, czym jest i czym chce być. Proces wychowania musi być skierowany na przyszłość, musi odszukać możliwości sensu, otworzyć wychowanków na świat zewnętrzny. Musi im ukazywać, czego od nich oczekuje życie, tzn. rodzina, szkoła i inni ludzie. Ostatecznie celem każdego wychowania jest doprowadzenie wychowanka do samowychowania.

Warunki dla udanego procesu wychowawczego można podzielić na podmiotowe i przedmiotowe. Do warunków podmiotowych należy zaliczyć współudział samego wychowanka, jego zdolność do przemiany samego siebie. Natomiast do warunków przedmiotowych - osobę wychowawcy, odpowiednie środowisko wychowawcze oraz stosowane środki wychowania. 

Wychowanie jest ciężkim i mozolnym zajęciem. Dlatego wymaga ono od wychowawcy wielkiego osobistego zaangażowania, gruntownej wiedzy, cierpliwości i wysokiego stopnia odpowiedzialności. A jednocześnie wychowanie dzieci jest zadaniem, które się opłaca. Dzieci nie są tylko ciężarem, ale sprawiają też i radość. Dzieci są nie tylko powodem trosk i niewygód, ale też źródłem przyjemności i kreatywności.

Wychowanie musi być integralne, tzn. ma obejmować całego człowieka, wszystkie jego wymiary: fizyczny, psychiczny, duchowy.

Wychowanie musi być docelowe, tzn. winno konfrontować ludzi młodych z ideałami, sensami i wartościami. Musi wyprowadzać ludzi młodych z pustki i frustracji egzystencjalnej, ze stanu apatii bądź też agresji.

W wychowaniu trzeba stale przypominać wychowankom, że życie ma charakter wymagający i że te wymagania życia domagają się od nich odpowiedzi. Dawanie tej odpowiedzi jest możliwe dzięki otwarciu osoby na świat, co pozwala skierować się w stronę sensu, który ma być odkryty, osoby, która ma być kochana, zadania, które ma być spełnione. To otwarcie się jest też zorientowane na przyszłość, ku procesowi wzrostu, możliwościom, jakie są do zrealizowania.

Bycie rodzicami i wychowanie dzieci to jedna z najtrudniejszych, a zarazem najsensowniejszych czynności w życiu ludzkim. Wychowanie rodzinne winno być połączone z respektem dla niepowtarzalności i wyjątkowości każdego dziecka, otaczać je przyjaźnią i zaufaniem. Wychowanie w rodzinie ma pomóc dzieciom i rodzicom w odkrywaniu
i zrealizowaniu sensu, który istnieje w życiu rodziny. Rodzice muszą dawać dziecku wsparcie emocjonalne. Muszą oni pozwolić też dziecku doświadczyć granic i ograniczeń jego wolności.

W wychowaniu liczy się przede wszystkim wzór osobowy wychowawcy. Nauczyciel czy wychowawca musi być obecny jako osoba dla swoich wychowanków. Ale obecność wychowawcy musi być połączona z odpowiednim wzorem osobowym, z jego osobistym dążeniem do sensu i wartości. Nauczyciel czy wychowawca nie będzie efektywny w swojej pracy, jeśli nie będzie przygotowany do zajmowania się wartościami i ideałami oraz do wspierania dążenia do tych ideałów i wartości u wychowanków. Nauczyciel czy wychowawca musi wspierać krytyczne, twórcze myślenie i być dla wychowanka wzorem w poszukiwaniu tych ideałów i wartości.

Wychowawca ma być świadkiem istnienia duchowego życia w człowieku. Musi szukać duchowej satysfakcji w swojej pracy i wspierać duchowy rozwój swoich wychowanków. Powinien mieć on respekt dla ludzkiej i chrześcijańskiej godności
i ukierunkować rozwój wychowanków tak, by mogli prowadzić prawdziwie ludzkie i chrześcijańskie życie. Musi też stwarzać swym wychowankom okazję do aktywności. Wychowawca, sam żyjąc wartościami, musi prowadzić wychowanków do szukania i doświadczania wartości. Wychowawcy muszą dawać swoim wychowankom doświadczenie autentyczności życia i pracy.

Profesor dr hab. Marian Wolicki
Przemyśl
Wykładowca w Wyż. Sem. Duch. w Przemyślu
Kierownik Katedry Psychologii PWT we Wrocławiu,
Wykładowca psychologii i filozofii
na wielu Wyższych Uczelniach w Polsce


Ks. Józef Wilk

Wychowanie wierne prawdzie

Kryzys, który chcemy nie tylko opisać, ale i zrozumieć, trzeba widzieć w kontekście kryzysu prawdy. Wielu ludzi - stając przed pytaniem, czy możliwe jest osiągnięcie prawdy uniwersalnej i absolutnej - odpowiada na nie albo w duchu sceptycyzmu, albo w duchu relatywizmu (w ogóle nie istnieje prawda uniwersalna i absolutna). Zapomina się o tym, że "ze swej natury każda prawda, choćby cząstkowa, jeśli jest rzeczywiście prawdą, jawi się jako uniwersalna. To, co jest prawdziwe, musi być prawdziwe zawsze i dla wszystkich"14.

Młody człowiek w zasadzie jest otwarty na poszukiwanie prawdy, albowiem jest nastawiony na szukanie czegoś głębszego, co stanowiłoby fundament jego egzystencji. Jeśli ta jego otwartość nie zostanie zaćmiona przez różne wpływy zewnętrzne, to wówczas pragnie niejako "zakorzenić" swoje życie w prawdzie, chce przezwyciężyć wątpliwości i mieć pewność, że idzie słuszną drogą. W tym sensie młody człowiek - niezależnie od współczesnego kryzysu autorytetu - potrafi ufnie powierzyć siebie drugiemu człowiekowi, którego uzna za "mistrza" (czasem ta potrzeba powierzenia siebie "mistrzowi" prowadzi do fałszywych wyborów życiowych - np. poddanie się przywódcy sekty lub jakiejś przestępczej grupy).

Potrzeba prawdy bywa jednak w dzisiejszym świecie na różne sposoby zaćmiona, a nawet pośrednio odrzucona. Jan Paweł II stwierdza, że "różne inne dążenia mogą się okazać silniejsze niż prawda. Zdarza się też, że człowiek ucieka wręcz przed prawdą, gdy tylko dostrzeże ją z oddali, gdyż lęka się jej konsekwencji. Nawet wówczas jednak, gdy jej unika, prawda wywiera wpływ na jego życie. Człowiek nie może przecież oprzeć swego życia na czymś nieokreślonym, na niepewności albo na kłamstwie, gdyż takie życie byłoby nieustannie nękane przez lęk i niepokój"15.

Człowiek, który lęka się prawdy i który ją odrzuca w imię jakichś doraźnych korzyści otrzymuje dzisiaj ogromne wsparcie w relatywizmie i permisywizmie moralnym, czyli takich koncepcjach etycznych, w których odrzuca się istnienie obiektywnej prawdy i obiektywnego dobra. Relatywizm moralny jest dzisiaj wielkim wyzwaniem rzuconym nade wszystko moralności chrześcijańskiej. Jest bowiem nie do pogodzenia z przekonaniem chrześcijan, że istnieje obiektywna prawda i obiektywne dobro. Tymczasem relatywizm uznaje wszystko za względne. Nie wolno przy tym zapominać, że jest to kusząca, bo wygodna propozycja dla współczesnego człowieka. Przyczynia się też rzekomo do tolerancji: "ty masz swoją prawdę, ja mam swoją prawdę". Jest to rzekomo pełne szacunku odniesienie się do drugiego człowieka, ale tak naprawdę jest to odrzucenie odpowiedzialności za drugiego człowieka, odrzucenie współodpowiedzialności, bo właściwie relatywizm moralny jest całkowitą zgodą na skrajny indywidualizm. Jeśli każdy człowiek ma swoją prawdę i swoje dobro, to właściwie
nie istnieje między ludźmi szansa na prawdziwy dialog. To co ludzie nazywają dialogiem, staje się niczym innym jak tylko zbiorem monologów, bo nikomu nie zależy na dojściu do wspólnej obiektywnej prawdy (chyba, że do takiego kompromisu, który jest rezygnacją z prawdy).

Jedną z najważniejszych konsekwencji takiego podejścia do prawdy jest zafałszowanie pojęcia pluralizmu. Skoro bowiem nie ma obiektywnej prawdy, skoro nie ma obiektywnej hierarchii wartości, to wszystko staje się względne, a dobro i zło moralne ludzkiego działania zależy jedynie od sytuacji. Relatywizm moralny i sytuacjonizm etyczny oznacza uznanie, że każda sytuacja egzystencjalna jest jedyna w swoim rodzaju, a co więcej do tej samej sytuacji mogą być odniesione różne cechy moralne (nawet sprzeczne ze sobą) w zależności od tradycji kulturowych. Akcent pada więc na kulturowe różnice, które rzekomo nie pozwalają na uznanie jednej uniwersalnej prawdy w odniesieniu do człowieka. Głosi się jednocześnie, że takie uznanie istnienia prawdy obiektywnej prowadzi z góry do stosowania nacisków i przemocy, a więc jest czymś przeciwnym pluralizmowi i demokracji.

Ta niewiara w istnienie obiektywnej prawdy prowadzi też do rezygnacji ze stawiania drugiemu człowiekowi - zwłaszcza na płaszczyźnie wychowania - jakichkolwiek wymagań, co wyraża się we wspomnianym permisywizmie moralnym. Trzeba wyraźnie podkreślić, że taki permisywizm, chociaż powołuje się przy tym na miłość i tolerancję, a więc na szacunek dla człowieka, jest niczym innym jak przyzwoleniem na zło. Ten duch permisywizmu tak dalece przeniknął dzisiaj życie społeczne, że bardzo często traktuje się ludzi stawiających wymagania moralne jak wrogów, jako tych, którzy rzekomo stoją na drodze do szczęścia.

Zagubienie podstawowego odniesienia do prawdy prowadzi także do swoistego "wykorzenienia" człowieka. Chodzi tu nie tyle o oderwanie od przeszłości, zagubienie istotnych wymiarów tradycji, na której opierało się życie społeczne w przeszłości, ale chodzi o wciąż rosnące zagrożenie tożsamości człowieka. Dochodzi dziś coraz częściej do zakwestionowania podmiotowości człowieka jako osoby, co prowadzi do zakwestionowania nie tylko jego wolności, ale także i odpowiedzialności. Takie "wykorzenienie" współczesnego człowieka wyrażające się między innymi w zagubieniu sensu życia - wyraża się w wielu konkretnych zjawiskach, takich jak: wzrost uzależnienia od narkotyków, samobójstwa młodocianych, wzrost przestępczości, niechęć do uczestnictwa w życiu społecznym, swoista ucieczka " w hałas i zabawę". Człowiek "wykorzeniony" zaczyna prędzej czy później żyć złudzeniami i poddaje się tzw. "myśleniu życzeniowemu". Biorąc swoje tęsknoty i pragnienia za rzeczywistość, tworzy sobie bardzo często wydumane światy. Złudzenia te pozwalają człowiekowi zrezygnować z wysiłku na rzecz poznania prawdziwego świata i odnalezienia w nim swego miejsca.

W Liście z okazji 100 rocznicy śmierci wielkiego wychowawcy młodzieży św. Jana Bosko Papież napisał: "Wychowawca naprawdę kocha i wychowuje młodzież, kiedy wskazuje jej wyższe ideały i kiedy towarzyszy jej na drodze codziennego dojrzewania życiowych decyzji"16.

Ks. Prof. Józef Wilk
wykładowca KUL


Tadeusz Gerstenkorn

Niech was darmo nie przestrasza,
że dziś podłość górą wszędzie.
Z wiary waszej - wola wasza,
z woli waszej - czyn wasz będzie.

(Zygmunt Krasiński)

EDUKACYJNE ZAMYŚLENIA

Oto mamy już 50 jubileuszowy numer Słonecznej Skały - kwartalnika o wychowaniu, wieloletniego trudu Redakcji i Autorów przekazywania treści i wskazówek wychowawczych naszemu społeczeństwu, a w szczególności rodzicom i nauczycielom. Zadanie ogromnej wagi, bowiem wobec stale zmieniającej się polityki społecznej coraz trudniej jest odnaleźć się każdemu sprawującemu pieczę nad dziećmi i młodzieżą.

W każdych jednak warunkach zawsze łatwiej jest dawać rady podopiecznemu niż wychowywać samego siebie. Są co prawda w Instytutach Kształcenia Nauczycieli najrozmaitsze kursy doskonalające, odnoszą się one jednak tylko do uzupełniania potrzebnej wiedzy pedagogicznej i dydaktycznej. Chciałbym więc skierować tu kilka myśli dotyczących pracy nad sobą samego grona pedagogicznego, niezależnie od poziomu nauczania. Są problemy, które dotyczą zarówno nauczyciela przedszkola jak i profesora uniwersytetu.

Chrystus był doskonałym nauczycielem. Pozostawił rady i wskazania ewangeliczne praktykowane od wieków. Problem leży w trudności ich przełożenia na konkretne sytuacje zawodu nauczycielskiego, podlegającego przecież przeróżnym wymaganiom społecznym i naciskom, nawet politycznym.

Nauczyciele pełnią w społeczeństwie szczególną rolę. Są nosicielami kultury i nauki. Na nich zwrócone są oczy całego narodu, a przede wszystkim ich wychowanków i podopiecznych. Może warto przyjrzeć się, czy nie ma w tym środowisku wad, które warto naprawić lub usunąć. Minione lata poczyniły wiele szkód nie tylko w mentalności, ale także w sposobie patrzenia na życie i w samej moralności. Próbuje się weryfikować, "restrukturyzować" normy etyczne dla własnego usprawiedliwienia. Jest to szczególnie niebezpieczne, jeśli zły przykład idzie z góry.

Rozważania tutaj podane to pewne przemyślenia i spojrzenia na pewne zjawiska, które nie wyglądają idealnie. Niech będą naszym małym, nauczycielskim rachunkiem sumienia. Być może oburzą nawet pewne autorytety wychowawcze, które skłonne są wydawać tylko sądy o innych, moralizować, a sami u siebie wielkich wad, a nawet przewinień nie widzą.

Jak to jest z naszym stosunkiem do Boga i Kościoła ? Formalnie zdaje się wyglądać wspaniale. Stale się słyszy, że jest 95% katolików w Polsce, ale przecież tylko skąpe 20% uczęszcza na niedzielne msze święte. Jak to jest z kadrą nauczycielską i uczniami ? Chyba nikt takich statystyk nie sporządzał. Pozostaje się więc zapytać własnego sumienia, bo na zewnątrz tego nie widać. Jest duszpasterstwo nauczycieli, ale gromadzi ono zaledwie cząstkę tej społeczności, Na ostatnim spotkaniu dyskusyjnym nauczycieli na Jasnej Górze były zaledwie paroosobowe delegacje z poszczególnych środowisk. Są - owszem - pielgrzymki nauczycielskie do różnych sanktuariów, nawet do Rzymu, ale kto odważy się powiedzieć do kolegi na przywitanie Szczęść Boże ! Strach pomyśleć, jaki to musiałby być oszołom. Nawet Telewizyjny Katolicki Tygodnik Informacyjny zaczyna się w Łodzi tylko od Dzień dobry ! A przecież na południu zlaicyzowanych (podobno) Niemiec jest nadal w powszechnym użyciu powitanie Grüss Gott!, czyli odpowiednik naszego Szczęść Boże lub Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus ! I nikogo to nie dziwi i nie wytyka się braku tolerancji.

Iluż nauczycieli stara się poszerzyć lub pogłębić swoją wiedzę religijną lub społeczną ? A przecież są niemal wszędzie oddziały Instytutu Teologicznego Uniwersytetu Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie lub Instytutu Edukacji Narodowej KUL w Lublinie. A poza tym są także dość często ciekawe odczyty w Uczelniach lub w Seminariach Duchownych (nie zawsze niestety dość nagłośniane i propagowane przez media). Trzeba się tylko trochę zainteresować, popytać, przejrzeć anonse w prasie lub w internecie.

Na szczęście nie mamy jeszcze w Polsce francuskiego typu tolerancji i w klasach i gabinetach szkolnych może wisieć krzyż. Od nas zależy, czy tak to zostanie. Coraz bardziej bowiem podnoszą się głosy sprzeciwu. Przeszkadza krzyż w sali sejmowej, bo narusza dobre samopoczucie niewierzących posłów. A któż takich wybrał? Gdzie byli katoliccy nauczyciele, którzy powinni kształtować charaktery nie tylko swych wychowanków, ale także wpływać pozytywnie na postawy ich rodziców.

Są nawet spotkania opłatkowe u biskupa, lecz niestety w coraz węższym gronie. Już nie potrzeba epatować swoją obecnością u tej duchownej osobistości. Teraz to już mniej wygodne, narazić może na szwank karierę. Ważniejsze są inne kręgi, ich otoczenie i wpływy, no i pieniądze. A te płyną dla tych, którzy są posłuszni, lojalni wobec modernistycznego prądu. Wyjątek stanowią zbliżające się wybory i trzeba się pokazać, że niby się jest "ramię w ramię" z Kościołem (ale tylko do czasu!). A nie daj Boże wypowiedzieć się oficjalnie przeciw aborcji (jakiż to drażliwy temat !), wyrazić swój sprzeciw wobec antyrodzinnej polityki widocznej w mediach i niektórych podręcznikach. Jak zakraczą wówczas takiego nauczyciela koledzy (niekiedy oficjalnie katoliccy) na radzie pedagogicznej, nawet gdy zabierze głos w zupełnie innej sprawie. Jest trefny, musi być izolowany. Jak to jest zgodne z nauczycielskim, polskim sumieniem ? Proszę spojrzeć, jak solidarna jest druga strona (choć w złym), tak na dobrą sprawę - antynarodowa. Ale można brać z tego przykład (choć może nie najlepszy).

Jak to jest z Dniem Pańskim ? Wiem, wiem. Ze względu na udostępnianie szerokim rzeszom dostępu do wiedzy nieraz zmuszeni jesteśmy pracować, uczyć, prowadzić zajęcia w niedzielę (na szczęście jeszcze nie w Święta). Dobrze, jest to racjonalne wytłumaczenie, bo czynimy to ze względów społecznych (ale nie łudźmy siebie i innych, także ze względów finansowych). Jednak iluż z nas opowiada się za handlem hipermarketów w niedziele, jakby nam specjalnie zależało, by te zagraniczne firmy zarabiały na nas także w dni świąteczne. Jednak kto z nas podkreśla swój stosunek do tego dnia podniosłego i świętego. Czy potrafimy, ośmielimy się położyć na stole, na biurku, katolickie czasopismo, np. Niedzielę, Nasz Dziennik, Nowy Przegląd Wszechpolski, Wychowawcę, Słoneczną Skałę, Źródło lub inne ? Nic to nas przecież nie kosztuje, a dajemy sobą pewne świadectwo i zwracamy uwagę, np. uczniom zaocznym, że choć w tym dniu ciężko pracują, ucząc się, to jednak nie przeszkadza to zwrócić swe myśli do Tego, który ten dzień ustanowił i uświęcił.
A jak jest z rozwojem naszego życia duchowego ? Przecież podziwiany Lew Tołstoj dawno już temu pisał: Wiara jest istotnym sensem życia. A przypomnijmy zdanie Ludwika Pasteura: Właśnie dlatego, żem się tyle uczył i nad nauką głęboko zastanawiał, zachowałem wiarę Bretona; a gdybym był jeszcze dłużej poświęcał się nauce, to wiara moja byłaby tak żywa, jak wiara bretońskiej wieśniaczki. Jesteśmy zagubieni w naszych wąskich nauczycielskich specjalizacjach. Warto jednak czasem poświęcić choćby kilka minut przemyślenia nad sensem naszych działań i pomyśleć do czego zmierzamy, komu to wszystko zawdzięczamy i w jaki sposób spłacamy dług wdzięczności.

Miłuj bliźniego swego, jak siebie samego. Któż tego nie zna ! Zwłaszcza lubimy miłować siebie. Dbamy, by mieć nie najgorsze dochody i (jeśli się da) jakieś dodatkowe miejsce pracy. A czy zauważamy, że w naszym otoczeniu jest kolega nie zawsze sprawny, chory. Czy zainteresujemy się jego stanem zdrowia ? A matka-nauczycielka, wychowująca drugie, czy trzecie dziecko, która boryka się z wypełnianiem swych obowiązków szkolnych. Czy, w tej modzie na walkę z dzietnością, z polską rodziną, podajemy jej rękę ? Czy jeśli trzeba (dotyczy to zwłaszcza dyrektorów) pokierujemy jej awansem, damy wskazówki, rady i serdeczną przyjacielską opiekę ? Gdzie szukać takich kolegów i dyrektorów. Może warto by było kiedyś o takich właśnie napisać i ich wymienić. Mam bowiem nadzieję, że jeszcze tacy, choć może nieliczni, istnieją. Sam promowałem doktorat nauczyciela. Takich zdolnych jest zapewne wielu. Trzeba ich tylko poprzeć, wesprzeć.

Jakże miło usłyszeć, że ktoś jest skromny i uczciwy. Jeżeli już tak jest, to czytamy o tym najczęściej w nekrologach. A w życiu ? Ilu z nas rozpiera pycha i zarozumiałość. Nawet często tego nie zauważamy. Dzień dobry Kolego ! Nie zauważa. Czyżby był aż tak zaaferowany lub zamyślony?

Nasz stosunek do uczniów. Tu cały zbiór przewinień. Nieprzygotowane lekcje, nagminne spóźnianie się lub urywanie zajęć przed ich końcem, lekceważący stosunek do młodego człowieka, brak troski o jasność wykładanej lekcji lub wykładu i porządny sposób przedstawienia. Nieprzyjemny sposób pytania, ze skamieniałą twarzą, z wyrazem swej wyższości. A przecież można być uśmiechniętym, serdecznym. Pamiętajmy, że kiedyś sami byliśmy w tej trudnej sytuacji. Jasne, że trzeba być wymagającym, ale zarazem sprawiedliwym, a uczeń to też człowiek i nie można go poniżać.

Mieliśmy niedawno niedzielę poświęconą środkom społecznego przekazu. Media są dla współczesnego człowieka wielkim osiągnięciem. Trudno sobie wyobrazić nasze odizolowanie się od tych zdobyczy cywilizacji. Ułatwiają nam one życie, niewyobrażalnie przyspieszają kontakty, błyskawicznie informują, czyli czynią wiele dobra. Mogą jednak także pustoszyć psychikę, zwłaszcza młodego człowieka, jeśli korzysta się z nich nieopatrznie. Nauczyciel powinien być w tym wypadku dla młodzieży drogowskazem, gdyż przekazując jej codziennie moc informacji naukowych i wychowawczych sam jest poniekąd pewnym środkiem przekazu. Aby wiedzieć, co w mediach jest dobre, a co złe, jak unikać zagrożeń, które w sposób niezauważony mogą wkroczyć w nasze życie, należy z tymi problemami dobrze się zapoznać, najlepiej zaglądając do fachowej literatury, np do wielu publikacji ks. bp. Adama Lepy (np. Świat manipulacji - Biblioteka Niedzieli, Częstochowa 1995), do materiałów z sympozjum w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, pt. Oblicza Iluzji lub do książki Czesława Reszki pt. Ocalić wartości.

A jaki jest nasz obecny stosunek do tych, co z racji swego wieku odchodzą ze szkoły ? Obecnie prawie się nie zdarza, by pracowali jeszcze nawet na symbolicznych paru godzinach. Niektórych (zgoła wyjątkowo) przygarnie czasem jakaś szkoła prywatna, ale najczęściej o emerytowanych nauczycielach po prostu się zapomina. Przypomni ich czasem nekrolog. Czy tu kogoś sumienie nie rusza ? Sam młody kolego nauczycielu lub dyrektorze kiedyś znajdziesz się w podobnej sytuacji.
A przecież już Johann Wolfgang Goethe pisał: Kto jest najszczęśliwszym człowiekiem ? Ten, kto potrafi odczuć zasługi drugiego i cieszyć się radością innych, jak swoją.

Nagromadziło się tych przemyśleń sporo, ale i te tu przytoczone nie wyczerpują tematu. Wiele spraw wymaga szerszego omówienia. Zapewne odezwą się koledzy. Na szczęście mam w pamięci wielu moich dawnych nauczycieli i profesorów (stara, odeszła już dawno kadra), którzy błyszczeli nie tylko wiedzą, ale także szlachetnością, niezwykłą uczciwością i bezkompromisowością. Wielu z nich zapłaciło za to odejściem z zawodu lub nawet życiem. Nie nadawali się do powojennych czasów i narzuconej ideologii.

Jaka jest rada na przyszłość i w czym nadzieja ? Niech to wyrażą słowa wiersza:

Krzyż (s. Hermana, C.R.)

Krzyż moją miłością, rozkoszą, radością
I skarbem wśród nędzy tej ziemskiej.
Krzyż moim puklerzem, mej wiary probierzem,
Zachętą do walki zwycięskiej.

Krzyż moim oparciem przed piekła natarciem
I słońcem w życiowej pomroce.
Krzyż moją nadzieją, gdy wichry powieją,
Gdy zetrzeć mnie chcą czarne moce.

Tadeusz Gerstenkorn
dr habil. matem., prof. Uniwersytetu Łódzkiego
wykładowca Wyższej Szkoły Kultury Społecznej
i Medialnej w Toruniu,


Urszula Stec

Myśli ze "Słonecznej Skały"

Kształtowanie charakterów

Charakter jest to silna, mocna i nierozerwalna
wola w kierunku dobra, piękna, prawdy, ofiary i miłości"

(A. Jenke "Dzienniczki")

Rola mediów

Jedną z potrzeb człowieka jest potrzeba życia w grupie ludzkiej (społeczeństwie). Nie sposób sobie wyobrazić istnienia społeczeństwa, grupy żyjącej w zupełnej izolacji bez żadnej wiedzy o drugim człowieku. Źródłem wiedzy jest informacja, która jest przekazywana w różny sposób, między innymi przez TV, radio, prasę.

We współczesnej szkole i życiu znaczącą rolę w wychowaniu młodego pokolenia zaczęły odgrywać media. Spełniają one ogromną rolę ze względu na ich masowość i ogólną dostępność. Informacje podawane tą drogą, bardzo często są preparowane i podawane wybiórczo, głównie jako informacje sensacyjne.

Podawane w takiej formie nie spełniają funkcji wychowawczej, lecz są propagatorami określonych treści. Uczenie się przez media sprowadza się do podsuwania młodzieży treści łatwych, przyjemnych - a życie przecież takie nie jest. Media więc kształtują w ten sposób wiedzę o społeczeństwie, oddziaływując w sposób niekontrolowany na świadomość młodego człowieka czy dziecko, wypaczając jego obraz z życia w społeczeństwie, w znaczny sposób utrudniając procesy wychowawcze. Potrzeba nam autorytetów, pozytywnych przykładów, które w jakiś sposób pomogłyby w wyzwalaniu aktywności intelektualnej i samorealizacji dziecka.

Moje doświadczenia

Moje doświadczenie pedagogiczne i życiowe zebrane w ciągu minionych lat w pracy z młodzieżą i obecną z nauczycielami i dyrektorami szkół upoważniają mnie do stwierdzenia, że obecne czasy wymagają od szkoły i rodziny szczególnej czujności wychowawczej, miłości, ciepła. W procesie wychowawczym powinniśmy również kłaść nacisk na pielęgnowanie cnót, które leżą u podstaw cywilizacji łacińskiej, a w której tkwią nasze korzenie. Zdaję sobie sprawę, że to wymaga dużych nakładów finansowych, poświęceń tak ze strony rodziców, władz, środowisk nauczycielskich i kościelnych. Pewne działania już są. Brak natomiast rozwiązań systemowych.

Co mówią autorytety?

Nasz umiłowany Ojciec Święty Jan Paweł II w przemówieniu wykłoszonym w siedzibie UNESCO w Paryżu 2 czerwca 1980 roku tak powiedział o wychowaniu: ...pierwszym i zasadniczym zadaniem kultury jest wychowanie. W wychowaniu bowiem chodzi właśnie o to, ażeby bardziej "był" a nie tylko więcej "miał", aby poprzez wszystko to, co "ma", co "posiada" umiał bardziej, pełniej być człowiekiem, to znaczy, ażeby również umiał bardziej "być" nie tylko "z drugim ale także i dla drugich". Wychowanie posiada podstawowe znaczenie dla kształtowania stosunków międzyludzkich i społecznych.

Profesor O Mieczysław A. Krąpiec OP w książce pt. "Porzucić świat absurdów", tak powiedział o autorytecie: "niezmiernie ważne - powtarzam - jest zrozumienie samego słowa autorytet - od słowa "augare" - powiększać. Co? - człowieczeństwo - słowo!. A powiększa się przez prawdę i dobro. Kto tego nie czyni, przestaje być autorytetem. Ten zaś, kto walczy z tak pojętym autorytetem, jest właśnie szkodnikiem ludzkim". Mam wrażenie, że niszczenie autorytetów świadomie lub mniej świadomie odbywa się przez media.

Ogromną rolę w realizowaniu koncepcji kształcenia i wychowania oprócz rodziców odgrywają nauczyciele. Ksiądz Mieczysław Rusiecki w swoim opracowaniu "Karta odpowiedzialności i obowiązków nauczyciela" napisał między innymi - nauczyciel w sposób szczególny bierze odpowiedzialność za stopień własnej odpowiedzialności osobowej we wszystkich jej sferach, ponieważ musi pamiętać, że największą wartością dla niego jest dobro rozumiane najpierw jako prymat rozwoju jego osobowości w miejsce prymatu jego wiedzy:

  • wierzyć głęboko w skuteczność jego wychowania,

  • kochać swoich uczniów,

  • utrwalać w sobie hierarchię wartości.

Reasumując

Pozwolę sobie przytoczyć moje przemyślenia w obszarze - wychowanie.

  1. Dbać w szkole o dobre relacje i obyczaje wśród nauczycieli, uczniów, rodziców.

  2. Upowszechniać świadomość, że każdy uczeń zdolny jest do robienia "czegoś" dobrego.

  3. Wychodzić z ofertą do uczniów o różnych zainteresowaniach.

  4. Zapewnić systematyczną opiekę psychologiczno-pedagogiczną.

  5. Stworzyć szkole ośrodki rekreacji i rozszerzyć na działalność w środowisku.

  6. Stworzyć system wspierania rodziców niewydolnych wychowawczo.

  7. Dobierać starannie działania wychowawcze, formować sumienia w zależności od wieku dziecka.

  8. Promować osiągnięcia uczniów w różnych dziedzinach w celu aktywności intelektualnej i samorealizacji.

  9. Świadczy dobrym przykładem tego czego się naucza (Jeśli świat słucha to słucha świadków) Ks. Mieczysław Rusiecki - "Karta odpowiedzialności i obowiązków nauczyciela".

  10. Wdrażać stanowczo i konsekwentnie do świadomej dyscypliny i odpowiedzialności za to, co dziecko robi.

Duża różnorodność zajęć pozalekcyjnych, możliwość dokonywania wyborów, sprzyja rozwojowi zainteresowań i aktywnemu spędzaniu czasu wolnego dziecka. Szkoła może być efektywna, jeśli stanie się wspólnotą uczniów, ich rodziców i nauczycieli. Powinna uznawać i cenić podobne wartości i ideały oraz zgodnie realizować przyjęte cele, programy i plany.

Myśli Anny Jenke uczą i wychowują, Teraz w jej ślady idą inni, nadając szkołom jej imię, wprowadzając jej myśli w programy wychowawcze. Jej nie wystarczały słowa, zachwyty - oczekiwała konkretnych czynów. Według Anny wychowawca to twórca, a nie rzemieślnik.

Opierajmy się więc na autorytetach i rzeczach dobrych, sprawdzonych, to nasze starania o wychowanie nie pójdą na marne, przyczynią się do kształtowania pozytywnych charakterów i tworzenia społeczeństwa obywatelskiego świadomego swoich praw i obwiązków, ale także zagrożeń i szans.

Literatura:

  1. Przemówienie Jana Pawła II wygłoszone w siedzibie UNESCO w Paryżu 2 czerwca 1980 roku - wydawca Polski Komitet do Spraw UNESCO, Warszawa.

  2. Mieczysław A Krąpiec OP, ks. Jan Sochoń - "Porzucić świat absurdów" - Wydawnictwo - Poligrafia Inspektoratu Towarzystwa Salezjańskiego, Kraków 2002.

  3. S. Bernadeta Lipian - "Mądrość i autorytet" - Wydawnictwo Wyższe Seminarium Duchowne w Rzeszowie 2003.

  4. Ks. Mieczysław Rusiecki - "Karta odpowiedzialności i obowiązków nauczyciela" Kielce 2004

  5. Dariusz Zalewski - "Wychować człowieka szlachetnego" - Polskie Zakłady Graficzne Sp. Z.o.o., Radom 2003

mgr Urszula Stec
nauczyciel chemii, wizytator KO
Rzeszów


Janusz Krężel

WYCHOWANIE DO PATRIOTYZMU

Do całokształtu wychowania należy wychowanie patriotyczne. Obecnie przechodzi ono w Polsce wielki kryzys. Środki masowego przekazu robią wszystko, by miłość do Ojczyzny, - patriotyzm odsunąć od młodego pokolenia jak najdalej, wręcz, uczą negatywnych postaw, wypaczonych, dalekich od takiego patriotyzmu, którym w przeszłości chlubili się Polacy. Anna Jenke należała do tych ludzi, którym słowa: Bóg, Honor, Ojczyzna - nie były pustym dźwiękiem, lecz zasadniczą treścią życia. I te wartości przekazywała młodzieży. Jej przynależność do Harcerstwa, która była autentyczną s ł u ż b ą Bogu, ludziom i Ojczyźnie - to tylko jedna z form, zaledwie mały odcinek jej wielkiej miłości do Ojczyzny.

 

Na harcerskim szlaku Braterstwa i Służby Anny Jenke

(gawęda)

Potrzebni są nam ludzie o mocnym kręgosłupie,
który nie chwieje się wraz z każdą zmianą wiatru.
Decyduje o nim posiadanie hierarchii wartości
do której jest się przywiązanym
i z której nie zmierza się zrezygnować.

Maria Ossowska.17

Aleksander Kamiński18 autor nieśmiertelnej książki "Kamienie na szaniec", opisującej niezwykłe czyny bohaterów szaroszeregowych, tak zaczyna swoją opowieść:

"Posłuchajcie opowiadania o Alku, Rudym, Zośce i kilku innych cudownych ludziach, o niezapomnianych czasach 1939 - 1945 roku, o czasach bohaterstwa i grozy. Posłuchajcie opowiadania o ludziach, którzy w tych niesamowitych latach potrafili żyć pełnią życia, których czyny i rozmach wycisnęły piętno na stolicy oraz rozeszły się echem po kraju, którzy w życie potrafili wcielić dwa wspaniałe ideały: b r a t e r s t w o i s ł u ż b ę.19

Czymże jest więc braterstwo i służba, która zaraz na wstępie tej legendarnej książki, tak mocno akcentuje jej autor? Jakie wartości składają się na braterstwo, a jakie na służbę? Znalezienie na te pytania odpowiedzi, nie wydaje się być trudne, jeśli sięgniemy pamięcią do filomatów i filaretów20, do Stowarzyszenia Patriotyczno-Religijnego "Eleusis"21, do pierwszych lat narodzin skautingu - harcerstwa na ziemiach polskich22, a także i przede wszystkim do historii nam najbliższej Szarych Szeregów.

Podstawowymi zasadami ruchu skautingowego, w którym poczesne miejsce zajmowały ideały braterstwa i służby były trzy główne obowiązki, które zobowiązywały skauta - harcerza i harcerkę do ich realizacji:

1. Obowiązek wobec Boga, a więc wierność zasadom duchowym, lojalność wobec religii, która je wyraża i akceptacja obowiązków, które z niej wypływają. Baden-Powell twórca skautingu, zapytany, gdzie religia pojawia się w skautingu i przewodnictwie, odpowiedział: "Wcale nie pojawia się. Ona tam zawsze była. Jest to podstawowy czynnik, fundament skautingu i przewodnictwa23.

2. Obowiązek wobec bliźnich, zawierający w sobie lojalność wobec własnego kraju, połączoną z popieraniem lokalnego, narodowego i międzynarodowego pokoju, porozumienia i współpracy: udział w rozwoju społeczeństwa, połączony z uznaniem i poszanowaniem godności drugiego człowieka oraz nienaruszalności świata przyrody.

Lojalność wobec własnego kraju nie jest rozumiana wąsko i szowinistycznie, jest traktowana w szerszej perspektywie - musi ona pozostawać w zgodzie z popieraniem pokoju, porozumienia i współpracy na wszystkich szczeblach: lokalnym, narodowym i międzyna-rodowym. Z kolei drugie stwierdzenie: "udział w rozwoju społeczeństwa" ... wyraża się w kompleksowy sposób podstawową zasadą służby dla bliźnich. Zgodnie z filozofią założyciela, s ł u ż b ę rozumie się w szerszym znaczeniu jako przyczynianie się do rozwoju społeczności. Po drugie, rozwój ten nie może dokonywać się za wszelką cenę: musi on opierać się na poszanowaniu godności człowieka i nienaruszalności przyrody.

3. I wreszcie trzeci obowiązek, wynikający z nakazu wewnętrznego (moralnego) - odpowiedzialność za samego siebie, za własny rozwój. W ten sposób skauting opiera się nie tylko o zasady "obowiązku wobec Boga", lecz także o zasadę odpowiedzialności za rozwój swojej osobowości na każdym miejscu i w każdym czasie. W tym procesie podstawową rolę odgrywają Przyrzeczenie i Prawo.

W tych trzech podstawowych obowiązkach, tak jasno określonych przez Prawo i Przyrzeczenie, "Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym prawu harcerskiemu", zobowiązuje się harcerz, harcerka do realizacji całym życiem ...wartości ponad czasowych, a więc służyć Bogu, Polsce, bliźnim.

Niczym drogocenne perły tkwią w tych obowiązkach uczucia braterskiej przyjaźni, solidarności, koleżeńskości, a także działanie na rzecz wyznawanej idei i ... wynikająca stąd służba dla narodu, bliźnich, społeczeństwa, która zajmowała pierwszoplanowe miejsce w Szarych Szeregach. "My wówczas nie mówiliśmy "walka" - pisze w książce, Całym życiem, - dh hm. Stanisław Broniewski "Orsza" - drugi Naczelnik Szarych Szeregów - natomiast mówiliśmy "służba".

Okres drugiej wojny światowej wykazał jaką wartość dla narodu miała wtedy służba, jaką wartość miało braterstwo. Każda pomocna wówczas dłoń, wyciągnięta z kubkiem herbaty, mleka dla dzieci, każda kromka chleba dla zgłodniałych ludzi i więźniów, pierwsza pomoc udzielona jeńcom, wysiedlonym, każdy promień nadziei krzepiący upadających - były najbardziej sprawdzoną i autentycznie pełnioną h a r c e r s k ą s ł u ż b ą i braterstwem - pogotowiem pełnionym nieustannie i w każdych warunkach ...

Po tym wstępie, wydaje mi się koniecznym, czas ukazać w syntetycznej formie harcerską służbę Anny Jenke24, którą starała się wykonywać rzetelnie, pamiętając na słowa współtwórcy harcerstwa polskiego: "to co zrobicie niech będzie pomnikiem Polski dzielnej, czystej , zdrowej, harcerskiej. Taką Polskę twórzcie koło siebie".

Co znaczyło w życiu harcerki Anny Jenke hasło - s ł u ż y ć - pisze s. B. Lipian - postulatorka jej procesu beatyfikacyjnego: "U profesor Anny Jenke, znaczyło służyć wszystkim: komu trzeba i gdzie trzeba. Symbolem takiej postawy oraz tym, co miało przypominać jej służbę na co dzień, była figura Królowej Jadwigi z psem, którą stawiała sobie gdzieś na widocznym miejscu, np. na kredensie lub szafie wraz z napisem: Chcę służyć (...)25.

Gdzie właściwie rozpoczęła realizowanie tej pierwszej służby w młodości? Nie trudno zgadnąć - w harcerstwie. Pełniąc funkcję drużynowej w III Drużynie Harcerek im. Anny Chrzanowskiej, działającej przy Prywatnym Gimnazjum Żeńskim Sióstr Niepokalanek w Jarosławiu, rozpoznawała powoli drogę służby. Pierwsze kroki jako drużynowej, zaprowadziły ją najpierw do ludzi biednych, samotnych - potrzebujących pomocy. Jak każda służba, tak i ta wymagała od harcerek pełnego poświęcenia i systematyczności w działaniu. Uwidoczniło się tu przede wszystkim braterstwo - uczucia przyjaźni, solidarność
z cierpiącymi, do których należeli nie tylko chorzy, biedni, ale także więźniowie, niedostosowani społecznie, dzieci specjalnej troski. Na szlaku tej właśnie drogi Anna Jenke znajdowała już wtedy sens życia, bo jak mówi A. Kamiński "Życie jest tylko wtedy coś warte i tylko wtedy daje radość, jeśli jest służbą"26.

Ideał służby będzie jej przyświecać przez całe życie i dlatego do końca swoich dni nigdy nie rozstała się z harcerstwem, widząc w tej organizacji szerokie pole do realizacji ideału. Myślała tylko, by zachować czystą intencję tej służby w myśl słów modlitwy przemyskich harcerek z lat międzywojennych:

Boże, Ty widzisz, że życie nasze chcemy poświęcić służbie i dla Ciebie i dla narodu. Uświęć i pobłogosław każdy czyn podjęty wspólną pracą, przybliż szczęście drogiej nam Ziemi. Niech wysiłki Ojców naszych, którzy w obronie Jej niepodległości życie swe oddawali, przypominają nam, że krwią rozpoczęte dzieło - my trudami życia codziennego dokończyć mamy. Dla siebie o pomoc, dla Polski o pokój i rozkwit prosimy Cię, Panie! Amen27.

Któż w sierpniu 1939 r. mógł przewidzieć, że patriotyczne słowa modlitwy przemyskich harcerek, za kilkanaście właściwie dni, przyjdzie wypełnić harcerską służbę dla Boga i Polski.

Nieubłaganie bowiem zbliżał się do Ojczyzny płonący wrzesień 1939 roku, który wywarł wstrząsające wrażenie na Annie i na rzesze jej jarosławskich rówieśników. Wszyscy oni stanęli wówczas przed progiem dojrzałości, przed ostrą, uwitą z dymu, ognia i ... cierpienia granicą, za którą niby las, czy rzeka z wakacyjnego repertuaru pozostało dzieciństwo i młodość w swej naturalnej postaci ...

O miasto, miasto - Jeruzalem żalu,
gdzie wsparte o kolumny - każde drzewo krzyżem
nad cieniem mijającym jak cieniem koralu,
który jak płomień niewidzialny liże
stopy zwycięzców i tych, którzy leżąc
pod płytą blasku, w cień blasku nie wierzą.

Krzysztof K. Baczyński

Nagle dni bez Polski przed oczyma i z Polską wypełniającą serca ... Polska i my, my i Polska - oto istota tamtego września ... - wypełniającego serca - Szare Szeregi28. Stanisław Broniewski "Orsza" napisał: ..."harcerstwo wojenne chciało być całkowicie szare, aż do samego rdzenia, z całą konsekwencją wyprane z dążności do targów o wszelki zewnętrzny splendor (...)"29. Dodajmy: harcerstwo było w pierwszym szeregu tych, co zapełnili pustkę. Nie ma wątpliwości, że u podstaw opisanego stanowiska leżało wielkie osiągnięcie harcerstwa międzywojennego ...

A teren? Otóż gdziekolwiek dotarli wysłannicy "Pasieki" (kryptonim Głównej Kwatery ZHP w okresie okupacji), wszędzie natrafiali na powstałe spontanicznie konspiracyjne drużyny harcerskie. Tak było również w Jarosławiu. Pod tą udręczoną codziennością pulsowała krew i biło serce narodu ... Anna wraz z harcerzami i harcerkami staje do odpowiedzialnej służby. "My harcerki mamy pracować w służbie opieki nad dziećmi " - zapisała.

W tych pierwszych bolesnych dniach wojny realizuje służbę i braterstwo w szerokim pojęciu tych słów: służy pomocą rannym w szpitalach, nie licząc przy tym godzin i poświęcenia, wysyła paczki jeńcom, pomaga rannym okupantom, okazując im miłosierdzie chrześcijańskie, podtrzymuje nadzieję w sercach Polaków na przetrwanie i zwycięstwo. Jest wśród tych, którzy najbardziej potrzebują pomocy, organizuje akcję "kromka chleba", którą to akcją obejmuje nie tylko dzieci, ale również dorosłych. Pisze: "Tak bardzo chcę dużo zrobić dla ludzkości, ale na razie przez maleńkie ofiary". Włącza się także w nurt tajnego nauczania, prowadząc nauczanie indywidualne (od 1942 -1944). Cierpi z innymi mieszkańcami Jarosławia i dzieli ich los ... Pamięta także o walczącej Warszawie, dla której zbiera datki pieniężne.

/ . . . . /

Modlimy się za naszą stolicę,
Z której jesteśmy dumni,
Za jej braterskie sprawy,
Za jej skrwawione ulice.

Za poległe kobiety i dzieci,
Za żołnierzy na stanowiskach,
Za piosenkę, co jak gwiazda świeci
Nad baterią, nad rowem strzeleckim

 

Modlimy się za odważnych,
Za radosnych, ofiarnych, ochoczych,
Za patrzących bez trwogi na wroga,
Za ich dłonie, usta i oczy.

Teodor Bujnicki, Modlitwa za Warszawę

Powstańcy Warszawy i Szare Szeregi będą już zawsze w sercu Anny, podobnie jak bohaterowie "Kamieni na szaniec", m.in. "Alek" (Maciej Aleksy Dawidowski),"Rudy"(Jan Roman Bytnar), "Zośka" (Tadeusz Zawadzki), "Baśka" (Barbara Sapińska - ukochana dziewczyna "Alka"). To o nich napisano : "połączeni nadzieją i czynem wznoszą się - jak ludzie połączeni miłością - na wyżyny, do których nie wznieśliby się sami"30.

Anna w bohaterach "Kamieni na szaniec" znajdowała piękny ideał harcerski - cechy swojej osobowości wypełnionej służbą ... W dzienniczku odnotowała: "Czytam drugi raz "Kamienie na szaniec"31. Jak mi daleko do ich postaw i w ogóle. Ale też chcę pełnić służbę całym życiem"32.

"Pojęcie służby obejmuje nie tylko drobne usługi, uprzejmości i dobroci świadczone innym: są one chwalebne i dobre i każdy skaut czyni je codziennie, ale mam na myśli coś wyższego ponad nie: - służbę obywatelską dla Ojczyzny". R. Baden - Powell.

Anna, a wraz z nią całe zastępy harcerek, harcerzy, dobrze rozumieli pojęcie służby i dlatego w tych okrutnych czasach, starali się dobrze służyć Polsce. Wielu z nich zginęło na ołtarzu Ojczyzny, inni trafili do obozów koncentracyjnych. Tylko nielicznym udało się uratować życie33.

/ . . . /

Kochałem tak jak ty zapewne,
ale mi serca dano skąpo
na miłość moją niepotrzebną,
bowiem stawały nad epoką,
której imiona dajesz teraz -
olbrzymia śmierć i przerażenie

Tadeusz Stefan Gajcy

Koszmar okupacyjnej nocy nie załamał Anny Jenke, wprost przeciwnie - wyzwolił w niej apostolstwo wielkiej miary. "Wojna i jej smutne następstwa - pisze s. B. Lipian, krzyż i cierpienie przygotowały też Annę do przyjmowania z poddaniem się woli Bożej własnych cierpień, które towarzyszyły jej aż do śmierci oraz zrozumienia innych ludzi dźwigających krzyż. Im za wszelką cenę chciała pomóc - ulżyć w ich cierpieniu i wskazać na jego sens i wartość (...)"34.

Ci są szczęśliwi, którzy wśród zawiei
Umieją widzieć jutrzenkę nadziei,
Którzy wśród grzmotów, błyskawic i gromów
Płakać nie będą na gruzach swych domów,
A będą śpiewać słońca hymn radosny,
Ciesząc się przyjściem spodziewanej wiosny

T. Bogusławska, Szczęśliwi

Zakończenie działań wojennych otworzyło przed młodzieżą, również przed Anną, szersze możliwości realizacji swych planów życiowych - wyjechała do Krakowa, aby studiować na Uniwersytecie Jagiellońskim, popularnie zwanym "Jagiellonką". Stało się to 10 października 1945 roku.

Rozpoczęcie studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim, ani na moment nie przerwało harcerskiej działalności Anny Jenke. Bardzo szybko włączyła się w nurt działającej tu drużyny "Watra", z członkami której organizuje wspólne obozy wędrowne, wycieczki krajoznawcze, zachwycając się pięknem przyrody jako dziełem Stwórcy:

/ . . . /

Oto biblia kamienna przed tobą otwarta,
Bije prawdą jak gromem każda biblii karta.
Rosną słowa szczytami, grzmią strumienie skaliste,
Rozkazy granitowe, prawdy przepaściste.

I okrzyk z płuc wszechmocnych, który prawdy wzywa
I zwisa granitowo ponad twoją głową:
O żywa biblio górska! Wybaw mnie, o, wybaw
Od słabości bezradnej, od młodości tchórzliwej
Twoją skalną, biblijną mową.

Wojciech Bąk, Biblia górska

Czas górskich wędrówek umilały pieśni harcerskie, a gdy noc zapadała ręce wszystkich łączyły się w braterski krąg, na pożegnanie dnia. Płynęła pieśń wieczorna skautek:35.

Idzie noc, słońce już
Zeszło z gór, zeszło z pól,
Zeszło z mórz w cichym śnie zaśnij już
Bóg jest tuż, Bóg jest tuż.

To były naprawdę piękne i urokliwe dni studenckiego wypoczynku, które niestety, kończyły się powrotem na ukochaną "Jagiellonkę" - do koleżanek i kolegów. To właśnie ich angażowała Anna do różnych akcji - tzw. "dobrej roboty". Jest tutaj także jedną z członkiń duszpasterstwa akademickiego, pogłębiając w ten sposób swoją i kolegów formację duchową. Z mocą tego ducha kontynuuje nadal złotą nić braterstwa i służby: zawsze pogodna, serdeczna i bardzo życzliwa dla każdego spotkanego człowieka na jej drodze. Zyskuje sobie ogólną sympatię wszędzie tam, gdzie pojawi się jej postać. Wzorem jest dla niej włoski student - Piotr Jerzy Frassati (dziś Błogosławiony). Anna czerpała wiele z jego osobowości, podobnie jak z osobowości bohaterów Kamieni... Zachwycała się głęboką wiarą Frassatiego, jego miłością spraw wzniosłych, jego prostotą postępowania i ... skromnością.

Płynęły dni, miesiące, spalały się lata całe ...Nadszedł wreszcie grudzień 1950 r., wieńczący ukończenie studiów przez Annę w "Jagiellonce". Z dyplomem magistra filologii polskiej powróciła w swoje rodzinne strony, aby znowu kontynuować ofiarny okres swojej służby - tym razem pedagogicznej: najpierw w Liceum dla Wychowawczyń Przedszkoli w Jarosławiu. Był to okres stalinizmu, czas wyjątkowo trudny, szczególnie dla nauczycieli. Podejrzliwość, lęk, niepokój, często towarzyszyły nauczycielom w ich pracy. Ale i wtedy wśród grona znalazły się jednostki, które z pełną świadomością mówiły reżimowi: NIE

Którzy bezprawiu mówią NIE
to choćby nawet słabi byli
to choćby nie najmądrzej żyli
solą tej ziemi

tak Bóg
prosto po liniach pisze krzywych

Jerzy Narbut, Sól ziemi

Kolejną placówką pracy Anny w Jarosławiu jest biblioteka dziecięca, potem Liceum Sztuk Plastycznych, gdzie pracuje od 1958 r. Wkrótce powierzono jej funkcję dyrektorki liceum. W szkole tej pozostaje do końca swego heroicznego życia, kształtując osobowość uczniów oraz wyrabiając w nich otwartość na drugiego człowieka. W połączeniu z wychowaniem religijnym prowadziło to do chrześcijańskiego humanizmu.

W tej nauczycielskiej służbie, nigdy i nikomu nie odmówiła pomocy, a co najważniejsze mocą swej wiary i wiedzy, była w stanie pomóc każdemu. Należała do tej rzeszy Polaków, którzy cierpieli ofiarnie, pracując dla narodu.

Odeszła zawierzywszy Bogu, 15 lutego 1976 roku, wypełniwszy do końca dni swojej ziemskiej wędrówki B r a t e r s t w e m i S ł u ż b ą !

/ . . . /

Gdy przyjdzie czas odlotu do krainy innej -
Chcę odlecieć w porywie szczęścia i natchnienia,
Jak ptak, co uciekając z ziemi niegościnnej,
Ziemię - na niebo zamienia.

Krystyna Krahelska, Modlitwa

Ks. proboszcz Bronisław Fila, żegnając Annę, powiedział m.in.: "Profesor Anna ofiarnie służyła każdemu, bez wyjątku, każdemu potrzebującemu pomocy. To był jej głęboki humanizm, który opierał się na Ewangelii Chrystusowej (...). Życie swoje pojęła jako służbę Dobru (...)"36.

Dodam na zakończenie tej gawędy: wszystko co czyniła, opierało się na bezinteresownej miłości do ludzi i nie szukała autoreklamy, bowiem prawdziwa zasługa jest jak rzeka, im głębsza, tym cichsza ...

mgr Janusz Krężel
pedagog, harcmistrz, autor
trylogii Szare Szeregi na terenie
południowo-wschodniej Polski
(1939-1945), publicysta


WYCHOWANIE PRZEZ MUZYKĘ

Lucyna Kozioł

Muzyka w służbie Narodu

Sztuka zawsze pozostawała w ścisłym związku z narodem. Poeci, malarze ukazywali piękno ziemi ojczystej w całej jego doskonałości. Dzięki nim możemy podziwiać krajobrazy wielkich równin, wysokich gór - Tatr - symbolu narodowej dumy, jezior i rzek, wiejskich chat, drewnianych kościółków, starych kamieniczek i zamków stojących na wzgórzach. Możemy tez zachwycać się krajobrazem rosochatych wierzb i wysmukłych topoli, lasów bukowych i lip wielbionych przez renesansowego poetę Jana Kochanowskiego za to, że dają cień i natchnienie.
Sztuka nigdy nie była obojętna na losy swej ojczyzny. Wręcz przeciwnie, zawsze bacznie stała na jej straży, śledząc jej historię. Była obrazem jej życia, oceniała błędy, stanowiła źródło nadziei, pokrzepienia i pozwalała przetrwać okres niewoli. To dzięki sztuce zachowały się odwieczne wartości polskiej kultury takie jak: patriotyzm, tolerancja, sprawiedliwość.
Wraz z całą sztuką polską ogromną rolę w życiu narodu odegrała muzyka. Muzyka polska podobnie jak literatura, poezja, malarstwo kształciła historyczną świadomość narodu. Wielu kompozytorów od Józefa Elsnera aż po Władysława Żeleńskiego i Ludomira Różyckiego podejmowało historyczną tematykę. Dzieła muzyczne (opery, poematy symfoniczne) przedstawiały ważne wydarzenia w ojczystych dziejach.

Na uwagę zasługuje muzyka patriotyczna obejmująca m. in. pieśni i hymny. Z XIII w. zachowała się pieśń rycerstwa polskiego "Bogurodzica", którą śpiewano w pamiętnej bitwie pod Grunwaldem (w 1410 r.). Jan Długosz określał ją jako "patrium carmen" - pieśń ojczysta. "Bogurodzica" została przyjęta jako hymn Rzeczypospolitej, o czym świadczy fakt, iż w
XVI w. drukowano ja we wstępie do statutów państwowych. Do tego typu utworów zaliczyć należy również pieśń "Boże coś Polskę" (towarzyszącą od 1816 r.) i istniejące od kilku wieków suplikacje - czyli prośby - śpiewane w chwilach wielkiego zagrożenia i obawy także obecnie.

W okresie pierwszego rozbioru Polski patriotyczna pieśń stała się ważnym elementem utrwalania świadomości narodowej, protestem przeciw wynarodowieniu. Podkreślała swą obecnością wszystkie ważne dla Narodu chwile, zagrzewała do walki o odzyskanie niepodległości.

Pieśnią opisywano ważne wydarzenia polityczne, m. in. Konstytucję 3 Maja - powstał wtedy mazurek "Witaj majowa jutrzenko" do słów Franciszka Karpińskiego, czy "Polonez Trzeciego Maja".
W okresie Powstania Kościuszkowskiego w 1794 r. powstały m. in. "Polonez Kościuszkowski", "Do broni bracia", "Dalej chłopcy i Bartoszu, oj nie traćwa nadziei".

Najmocniej jednak w karty pieśni patriotycznych XVIII w. zapisały się dwa hymny: "Hymn do miłości Ojczyzny" Wojciecha (Alberta) Sowińskiego oraz "Mazurek Dąbrowskiego" napisany podczas wojny napoleońskiej w 1797 r. przez poetę i działacza politycznego jeszcze z epoki Sejmu Czteroletniego - Józefa Wybickiego. Z czasem okazało się, że pieśń ta wpłynęła na kształtowanie świadomości narodowej Polaków znajdujących się pod rządami trzech zaborców i stała się później hymnem narodowym a potem państwowym.

Fundamentalne znaczenie dla zachowania naszej narodowej tożsamości odegrała twórczość Stanisława Moniuszki. Traktował on upowszechnianie muzyki jako obowiązek wobec Ojczyzny. Świadczą o tym jego słowa: "To, co jest narodowe, krajowe, miejscowe, co jest echem dziecinnych naszych przypomnień, nigdy mieszkańcom ziemi na której się urodzili i wzrośli - podobać się nie przestanie".

Moniuszko był twórcą cyklu pieśni pt. " Śpiewnik domowy", utworów religijnych, oper. W operach poruszał sprawy Polski, ukazywał obraz życia Polaków, ich wady i zalety. Najbardziej znane to: "Halka", "Hrabina", "Verbum nobile" ("Słowo szlacheckie") " Paria". W niektórych operach jak np. "Straszny Dwór" udzielał wskazówek cennych nie tylko dla społeczeństwa sprzed stu lat, ale i dla młodego pokolenia jak walczyć i kochać kraj ojczysty. Świadczy o tym tekst arii Miecznika, wyrażający jego opinię dotyczącą przyszłych zięciów, z których każdy " musi być człekiem dzielnym, piękną duszę i postawę niechaj wszyscy dojrzą w nim, śmiałe oko, serce prawe musi mieć i splatać w jeden rym (...) mieć w miłości kraj ojczysty, być odważnym jako lew, dla swej ziemi macierzystej na skinienie oddać krew...".

Należy pamiętać, iż muzyka pełniła nie tylko rolę patriotyczną, ale przede wszystkim była porywającą manifestacją ducha polskości. Świadczy o tym twórczość Fryderyka Chopina. Jego muzyka budziła w sercach Polaków nadzieję i wiarę. Robert Schumann zauważył, iż "dzieła Chopina to ukryte pod kwiatami armaty". Jego muzyka dodawała sił do zwycięstwa. Dobrze o tym wiedzieli wrogowie Polski, gdy zabraniali wykonywania utworów Chopina w okresie niewoli, a także w ciągu ostatniej wojny.

Karol Szymanowski pisał o Fryderyku Chopinie:

" Jest istotnie coś czarodziejskiego w tym fakcie, iż zjawił się on nagle w chwili, gdy był nam historycznie najbardziej potrzebny. Był on zapewne największym ambasadorem Polski, jaki kiedykolwiek istniał... wszędzie docierało to imię wieczyście związane z imieniem Polski".37

Jarosław Iwaszkiewicz znakomity polski pisarz współczesny jeszcze mocniej podkreślił znaczenie muzyki Chopina twierdząc, że:

" Sztuka Fryderyka Chopina jest najdroższym dziedzictwem, jakie przekazała nam nasza przeszłość muzyczna. Powstała z ducha polskiej muzyki ludowej, podniesiona do godności wyrazu wszechludzkiego, jest ona elementem bezcennym porozumienia i miłości między narodami".38

Dziedzicem polskiej ziemi i jej historii oraz strażnikiem ojczystego języka i obyczaju była pieśń ludowa. O niej pisał Adam Mickiewicz, że żaden wróg nie jest wstanie jej zniszczyć i zawsze - nawet wśród ruin - duch narodu znajdzie w niej schronienie.

"O pieśni gminna, ty stoisz na straży
Narodowego pamiątek kościoła...
Płomień rozgryzie malowane dzieje,
Skarby mieczowi spustoszą złodzieje,
Pieśń ujdzie cało...
Ucieka w góry, do gruzów przylega
I stamtąd dawne opowiada czasy."39

Pieśń od dawnych wieków była zrośnięta z życiem i pracą ludu. Dostrzegał to Cyprian Kamil Norwid - poeta i filozof - gdy pisał: "(...) pieśń i praktyczność na zawsze są powiązane, a piękno na to jest by zachwycało do pracy - praca by się zmartwychwstało"40

Duch muzyki ludowej wyrażał się w potężnym nurcie muzyki narodowej od Mazurków
F. Chopina aż po "Harnasie" K.Szymanowskiego.

W XIX w. pieśń miała być też zapowiedzią nowej przyszłości świata - powstały wtedy pieśni rewolucyjne i robotnicze. Nowy rozdział w księdze narodowego znaczenia muzyki otworzyła II wojna światowa.41 Pieśń była zawsze wierna polskiemu żołnierzowi. Towarzyszyła oddziałom polskiej armii na wszystkich frontach walki od Lenino aż po Tobruk, Monte Cassino i wybrzeża Narwiku, Normadii, Holandii a także w kraju. Muzyka polska tych lat za pośrednictwem dźwięków składała hołd bohaterstwu żołnierza, wielbiła trud i poświęcenie ludzi odbudowujących z gruzów Ojczyznę oraz wnosiła radość życia.

Muzyka integruje i solidaryzuje nas z innymi narodami oraz łączy z cierpieniem i losem całej ludzkości. Przykładem na to jest " Tren pamięci ofiar Hiroszimy"42 Krzysztofa Pendereckiego. Bogdan Suchodolski pisał:

"Twórczość Krzysztofa Pendereckiego stała się wielkim psalmem nowoczesnego człowieka, którego los rozstrzyga się w wymiarach apokalipsy i dobrej nowiny".

Powyższe rozważania ukazują wartość twórczości muzycznej w dziejach narodu. Muzyka uwieczniała najchwalebniejsze i najbardziej dramatyczne momenty z polskiej historii, umacniała poczucie dumy narodowej. Dzieła polskich kompozytorów wzbudzały w Polakach poczucie przynależności do polskiej tradycji i kultury, nadzieje na odrodzenie Ojczyzny. To one sprawiły, że "Polska nie zginęła i nigdy nie zginie póki my żyjemy".

mgr Lucyna Kozioł
pedagog, muzyk.
Łańcut

Bibliografia:

Jeżewska Z., Fryderyk Chopin, Wydawnictwo Interpress, Warszawa 1977.

Lipska E., Przychodzińska M., Drogi do muzyki, WSiP, Warszawa 1999.

Panek W., Świat Muzyki, WSiP, Warszawa 1999.

Suchodolski B, Naród i Sztuka ISME nr 1. Warszawa 1983.

Suchodolski B., O muzyce najpiękniejszej ze sztuk, O.W.P Adam, Warszawa 1999.


Andrzej Derlich

Osoba Anny Jenke w edukacji regionalnej.

Jak niewiele można znaleźć przykładów, aby w ścieżce "edukacja regionalna" - tak dziś promowanej w szkolnictwie - umieszczano osoby święte, błogosławione lub sługi Boże. A przecież Kościół katolicki ogłaszając osoby świętymi daje wzorce osobowe nam wszystkim. Z archidiecezji przemyskiej i diecezji rzeszowskiej mamy przecież tak wiele osób godnych promowania - i to nie tylko na szczeblu lokalnym - w szkolnych programach edukacyjnych, obejmujących religię, historię, j. polski, wiedzę o społeczeństwie. Wymienić należy m. in. św. o. Jana z Dukli, św. ks. Andrzeja Bobolę, św. biskupa Józefa Sebastiana Pelczara, bł. ks. Jana Balickiego, bł. ks. Augusta Czartoryskiego, bł. o. Michała Czartoryskiego, bł. o. Józefa Achillesa Puchałę, bł. o. Anastazego Jakuba Pankiewicza, bł. ks. Władysława Błądzińskiego, bł. Natalię Tułasiewicz, bł. Stanisława Starowieyskiego, bł. ks. Romana Sitkę, bł. s. Katarzynę Celestynę Faron, bł. ks. Zygmunta Gorazdowskiego, bł. biskupa Jozafata Kocyłowskiego, bł. biskupa Grzegorza Łakotę, sługi Boże: s. Leonię Nastał, ks. Bronisława Markiewicza, s. Annę Kaworek, s. Antoninę Mirską, o. Wenantego Kotarzyńca, ks. Wojciecha Marię Baudissa, ks. Władysława Findysza, Józefa i Wiktorię Ulmów z dziećmi oraz Annę Jenke - nauczycielkę prawdy, dobra i piękna.

Na przykładzie życia Anny Jenke (1921 - 1976) można przedstawić strukturę polskiego szkolnictwa przedwojennego i powojennego, dzieje harcerstwa - także przed wojną i po wojnie, działalność Rady Głównej Opiekuńczej i tajne nauczanie w czasie okupacji, proces ateizacji powojennego szkolnictwa, obchody Milenium Chrztu Polski, działalność stowarzyszeń, proces kanonizacji w Kościele katolickim. Można także przybliżyć odbiorcom miejscowości związane z Anną - Błażowę, Jarosław, a także powojenne losy żydowskich synagog, duszpasterstwo akademickie w Krakowie, prowadzone przez ówczesnego ks. Karola Wojtyłę.

Ponadto Anna Jenke to wzór nauczyciela, pedagoga i wychowawcy młodzieży. Tak pisała w latach 70-tych XX w.: "(...) młodzież to nasze zadanie dane nam przez Boga. Kto pomoże dziś? Prasa? Literatura? Radio? Telewizja? Film? Te wymienione czynniki zalewają młodzież ciemną masą tematów przerastających odporność młodych umysłów i serc. Odpowiedzialność za słowo mówione i pisane żadna!". Jakże i dziś aktualne są te słowa.
Służebnico Boża Anno! Wstawiaj się za mną u Boga i uproś mi pomoc w pracy nad charakterami młodych ludzi, by wyrośli na prawych i szlachetnych ludzi.

Szkolne Koło Młodzieżowe TPAJ w Zespole Szkół Ekonomicznych w Rzeszowie stara się propagować osobę służebnicy Bożej Anny Jenke biorąc udział w występach na uroczystościach patriotyczno-religijnych, przygotowuje o niej prace plastyczne i literackie, które wysyła na różne ogólnokrajowe i regionalne konkursy.

Ps. Na samym końcu chciałbym podzielić się z czytelnikami sugestią o rozważaniu możliwości opublikowania pracy magisterskiej Anny Jenke pt. "Dziecko ulicy w literaturze międzywojennej".

Andrzej Drelich.


Zofia Tkaczyk

Wychowanie przez dobrą książkę

Obecne czasy obfitują, o zgrozo ... w liczne przestępstwa. Nie ma ani jednego dnia, w którym prasa, czy telewizja nie informowałaby o przestępstwach. Przestępstw dokonują przeważnie ludzie młodzi, a ich ofiarami są również przede wszystkim nieletni. Jest to tragizm naszych czasów.

Jak ustosunkowują się do tego problemu mass media? Telewizja np. na tę okoliczność przeprowadza wywiad z policjantem, pytając czy za mało jest policjantów i czy są dostatecznie wyposażeni w sprzęt. Prasa polskojęzyczna przeważnie na pierwszych stronach tłustym drukiem informuje o samobójstwach, morderstwach, sektach, kradzieżach, aferach, włamaniach, jak o czymś normalnym. Odnosi się wrażenie jakby komuś zależało na tym, aby zniszczyć polską młodzież. Nie dowiemy się z telewizji, czy z prasy, że źródłem zła są m. in. mass media. A są one wielkim źródłem zła. Już dla najmłodszych dzieci telewizja serwuje filmy rysunkowe pełne grozy, złości, nienawiści, podstępu, brutalności, przemocy i walki. Dzieci chętnie oglądają te filmy i w życiu codziennym naśladują swoich bohaterów. Sceny z filmów na długo mają zakodowane w pamięci. Młodzież ma możliwość oglądania programów telewizyjnych bez ograniczeń, a wybiera z nich to, co najgorsze, bo dobrego nie ma zbyt wiele. Prasa w kioskach zieje pornografią, brutalnością i nie służy kształtowaniu prawidłowych postaw. Mass media jakby się sprzysięgły w demoralizacji młodzieży.

A jak można przeciwstawić się złu? Jest to pilne i odpowiedzialne zadanie dla rodziców i wychowawców. Dzieciom należy uświadomić jakie są złe skutki z długiego i bezmyślnego oglądania telewizji, z czytania byle jakich gazet i zachęcić do czytania dobrych książek. mamy wielu wspaniałych pisarzy. Dostęp do ich utworów jest łatwy i prosty poprzez księgarnie, biblioteki, czytelnie. Na pewno nikt nie zgorszy się i nie nabierze złych nawyków czytając np. wiersz Marii Konopnickiej "Zamiary Stasia".

Nieraz sobie myślę o tym, czym ja będę jak urosnę,
Czy kuć będę w kuźni młotem, czy obrabiać piłą sosnę.
Ale może będę badał, het, na niebie księżyc złoty,
Ludziom dziwy opowiadał i tłumaczył gwiazd obroty.
O to jedno proszę Boga, niech mnie darzy szczęściem takim,
Jak bądź pójdzie moja droga, żebym nie był złym, próżniakiem.

Czytelnictwo dobrych książek wpływa nie tylko na wychowanie dzieci, ale również na rozwój intelektu. Dzieci, które dużo czytają potrafią ładnie wypowiadać się i ładnie pisać.

Czytelnictwo jest też doskonałym narzędziem kształcenia społecznego. Na dobrej lekturze formowały się całe pokolenia, wyrastali bohaterowie, patrioci, którzy w obronie Ojczyzny oddawali życie. Pisarze pisali ku pokrzepieniu serc. A dziś, co krzepi serca młodych Polaków? Skąd mają czerpać wzorce życia godnego człowieka?

Zachęcajmy więc młodzież do czytania dobrych książek, a w nich z pewnością odnajdzie to, co dobre, piękne i szlachetne.

mgr Zofia Tkaczyk
pedagog, b. prezes TPAJ
Jarosław


Z
DZIAŁALNOŚCI TOWARZYSTWA


W czerwcu b.r. minęło 15 lat od założenia Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke. W ciągu tego okresu, na konto Towarzystwa można wpisać wiele działań, zwłaszcza na polu wychowawczym. Do ważniejszych można zaliczyć: organizowanie sesji naukowych, sympozjów, kursów dla nauczycieli, spotkań rocznicowych, spotkań świątecznych, audycji radiowych, telewizyjnych - zarówno w Jarosławiu jak i w innych miejscowościach. Zwykle na te uroczystości byli zapraszani z wykładami, referatami profesorowie Wyższych Uczelni, duchowni i świeccy. Z okazji owych spotkań, które miały charakter ogólnopolski - były odprawiane Msze św. i wygłaszane okolicznościowe homilie. Spotkaniom patronuje Sługa Boża Anna Jenke.

Promowanie Postaci Anny Jenke odbywa się też poprzez wydawnictwa książkowe, czasopismo "Słoneczna Skała", artykuły, prelekcje wygłaszane w różnych szkołach i stowarzyszeniach, imprezy artystyczne. Kilka szkół w Polsce przyjęło Jej Imię.

Z czasem zaczęły powstawać terenowe oddziały Towarzystwa Przyjaciół Anny w różnych miejscowościach Polski. Natomiast w szkołach podstawowych i średnich powstały szkolne i młodzieżowe Koła Towarzystwa. Oddziały i Koła, odbywają spotkania w swoich miejscowościach. Biorą oni też udział w więk-szych uroczystościach organizowanych w Jarosławiu.

Działalność Towarzystwa ma charakter religijno-kulturowy; opiera się na Statucie. Siedziba Zarządu Głównego znajduje się w Jarosławiu, przy ul. Kra- szewskiego 37. Istnieje możliwość kontaktu z Towarzystwem również za pomocą telefonu: (016) 621 22 97 lub internetu: www jarosław.pl

Towarzystwo ma swoje konto bankowe (nowe): BS Oddział w Jarosławiu Nr 50 9096 0004 2001 0000 3158 0001.

Wszystkie te dane znajdują sięw każdym numerze "Słonecznej Skały" ( na drugiej okładce). Prace Towarzystwa były prezentowane na łamach "Słonecznej Skały", w formie opisowej i wspierane zdjęciami. Większe spotkania, które miały miejsce w Jarosławiu, często były określane nazwą Świętowanie z Anną lub Majówki z Anną. Wnosiły one wiele przeżyć, refleksji, a dziś wspomnień.

Oto niektóre z nich:


Stefania Majsterkiewicz

Refleksje... i zamyślenia ...

Żyjemy w czasach, które charakteryzują się wielkim niepokojem, brutalnością, agresją. Człowiek tęskni za czymś innym: spokojem, miłością, radością. W tej sytuacji, promieniem słońca, miłości, dobroci i wzorem do naśladowania jest Sługa Boża Anna Jenke. Sympatycy i miłośnicy tej niezapomnianej Profesorki skupiają się wokół Niej, tworząc grono o nazwie Towarzystwo Przyjaciół Anny Jenke.
Towarzystwo organizuje różnego rodzaju spotkania, w których biorą udział przyjaciele Anny; ludzie dorośli, dzieci i młodzież. Spotkania urządzane w Jarosławiu gromadzą gości z całej Polski. Wykłady, referaty profesjonalistów z różnych środowisk naukowych - na tematy wychowania i patriotyczne - są bogactwem dla wszystkich uczestników. Zwykle po nich, dla większego ubogacenia, bywała jeszcze część artystyczna, w wykonaniu młodzieży, najczęściej z szkolnych i młodzieżowych "Kół" Towarzystwa.

Jarosławskie spotkania, w swej części oficjalnej, zazwyczaj odbywały się w Miejskim Ośrodku Kultury. Wykłady prelegentów dotyczyły spraw wychowania, tematów patriotycznych, a przy tym stanowiły odniesienie do Anny Jenke - nieprzeciętnego pedagoga i wychowawcy. Po wydaniu "Programu wychowawczego według Anny Jenke", który był drukowany w Słonecznej Skale (nr 38) - Towarzystwo organizowało sesje, specjalnie dla nauczycieli (w Rzeszowie i Jarosławiu), by zapoznać ich z metodami i programem stosowanym przez Annę Jenke. Wiele szkół wzorowało się na tym programie, układając własny, na użytek swojej szkoły. Wydaje się, że było to duże osiągnięcie.

W organizowaniu takich sesji, pomocą służyło Kuratorium Oświaty w Rzeszowie. Duże zasługi w tym względzie mieli niektórzy wizytatorzy - przyjaciele z Towarzystwa. Ich zasługą, a zwłaszcza wizytatora Jerzego Malinowskiego, było również zorganizowanie - dwukrotnie - kursów wychowawczych dla nauczycieli wg programu Anny Jenke . Uczestniczyło w nich ponad 70 osób (Jarosław, Przeworsk, Krosno, Leżajsk).

Na uwagę zasługuje zorganizowanie przez Towarzystwo w Jarosławiu, w roku 2001 obchodów Roku Jubileuszowego Anny Jenke - 80-lecie urodzin i 25-lecie śmierci. Uroczyste otwarcie Jubileuszu odbyło się 15 lutego 2001 r. Wówczas w kolegiacie jarosławskiej została odprawiona uroczysta Msza św. przez 21 kapłanów, pod przew. ks. Infułata Stanisława Zygarowicza, z udziałem licznie zgromadzonych wiernych, młodzieży i przedstawicieli Towarzystwa z różnych miejscowości. Z tej okazji, w Opactwie, gdzie spoczywają doczesne szczątki Sł. Bożej Anny, została zorganizowana wystawa o życiu Anny Jenke, która była otwarta przez cały rok. Obejrzeli ją dzieci i młodzież z różnych szkół, harcerze, wycieczki i indywidualni pielgrzymi. Obchody Roku Jubileuszowego trwały również w innych miejscowościach, jak: w Błażowej, Rogóżnie, Rzeszowie.

Oddział Towarzystwa w Świdnicy, z przewodniczącą Edwardą Mikułą na czele, w tym czasie, zorganizował sympozjum naukowe. Wykłady wygłosili: Redaktor Ewa Polak - Pałkiweicz (Osobowość wychowawcy na przykładzie Anny Jenke) i Redaktor Marcin Dybowski (Wychowanie młodego pokolenia wobec współczesnych zagrożeń). Sympozjum zgromadziło wiele osób, w tym nauczycieli.

Staraniem pani dyrektor Szk. Podstw. w Rogóżnie im. Anny Jenke - Janiny Fudali, od kilku lat organizowane są konkursy recytatorskie i konkursy z wiedzy o Annie Jenke; najpierw były one na szczeblu gminy, potem już na szczeblu powiatu. Ostatnio, w jednorazowym konkursie brało udział około sto osób. Uczniowie wraz z nauczycielami bardzo chętnie zgłaszali swój udział.

Już do zwyczaju należy organizowanie przez Towarzystwo w Jarosławiu spotkań o nazwie: Majowe świętowanie z Anną. Zwykle na ich program składają się: wykład o tematyce wychowawczej i patriotycznej, a potem program artystyczny, w wykonaniu młodzieży. Wszystko ma miejsce w Miejskim Ośrodku Kultury. Po części pierwszej, uczestnicy przechodzą do Opactwa, gdzie jest sprawowana Msza św., najczęściej pod przewodnictwem Ks. Arcybiskupa Ignacego Tokarczuka. Ks. Arcybiskup wygłasza też okolicznościową homilię. Na Majowe Świętowanie przyjeżdżają goście omal z całej Polski; są obecne Absolwentki - uczennice Anny Jenke, są przedstawiciele Towarzystwa z różnych stron, jest również młodzież ze szkolnych i młodzieżowych "Kół" TPAJ, władze oświatowe, władze samorządowe, przedstawiciele stowarzyszeń, nauczyciele, przyjaciele i sympatycy Towarzystwa.

To tylko niektóre działania, które podejmuje Towarzystwo Przyjaciół Anny Jenke w Jarosławiu i w innych miejscowościach, gdzie znajdują się oddziały i koła. Tych działań jest o wiele więcej, ale nie sposób wszystkiego przelać na papier.

Należy jeszcze wspomnieć o stronie duchowej w działalności Towarzystwa. Chodzi o kontynuację tzw. "Sobótek", zapoczątkowanych przez Annę Jenke. Są to rozważania i modlitwy w różnych intencjach na pierwsze soboty miesiąca. Członkowie Towarzystwa otrzymują z Jarosławia "Sobótki" na każdy miesiąc. One łączą wszystkich; przez nie wytwarza się więź duchowa. Kłopoty, troski, a także radości stają się wspólne, i co najważniejsze "przemadlane" przez wszystkich. W modlitwach nie zapominamy też o tych, którzy już odeszli do Pana. Modlitwa, to wielka siła, która jednoczy wszystkich. Kontynuacja "Sobótek"- to pierwszoplanowe nasze zadanie, bo to bezpośrednia spuścizna po naszej Patronce Annie Jenke.
Każdego roku krąg przyjaciół i sympatyków Towarzystwa powiększa się, wspomnę choćby Dębicę, gdzie w Zespole Szkół Zawodowych nr 1 powstało wśród nauczycieli Koło Towarzystwa, a Klubowi Honorowych Dawców Krwi, działającemu przy Zesp. Szk. Ekonom. w Dębicy nadano imię Anny Jenke. Pocieszające jest, że nauczyciele i młodzież poszukuje wzorców i patronów, którzy by pomogli im stawać się lepszymi; w pracy - wiarygodnymi, w nauce - pilnymi, w życiu wielkimi.

Te szlachetne idee i szczytne zadania Towarzystwo pragnie wprowadzać w życie. Dziś, po 15 latach istnienia Towarzystwa, można snuć refleksje ... i zamyślać się ...

A to, w konsekwencji winno prowadzić do WIELKIEGO DZIĘKCZYNIENIA BOGU za wszystko Dobro, które spłynęło na ludzi, pragnących brać udział w pracy na Bożej niwie, której owoce należą do Niego.

Stefania Majsterkiewicz
magister farmacji,
prezes Towarzystwa Przyjaciół
Anny Jenke w Jarosławiu

* * *

Z działalności Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke w Świdnicy

Z ostatnich dni należy odnotować spotkanie członków Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke i sympatyków w Świdnicy, które miało miejsce 11 września b.r., - w kościele p/w św. Józefa, a było ono bardzo uroczyste, bowiem zaszczycone obecnością J. E. Księdza Biskupa Ignacego Deca - Ordynariusza diecezji świdnickiej. Ksiądz Biskup przewodniczył Mszy św. w owym dniu, podczas której wygłosił do licznie zgromadzonych osób Słowo Boże. Niżej podajemy treść homilii Ks. Biskupa:

Często w ostatnich dniach, gdy oglądamy wiadomości telewizyjne, czy słuchamy informacji z "Radia Maryja" lub Wiadomości wieczornych, to otrzymujemy przekazy o różnych katastrofach naturalnych, o powodziach, tajfunach, które nawiedzają świat, zwłaszcza kontynent Ameryki Północnej, Japonię czy inne kraje. I oglądamy z przejęciem obrazy jak woda zalewa miasta i wioski, jak zabiera ze sobą samochody i inne przedmioty, jak wywraca drzewa i domy. Najczęściej padają ofiarą takie obiekty, które nie mają mocnego zakorzenienia, mocnych fundamentów. I gdy jest trzęsienie ziemi, powódź, nawałnice, to obiekty ugruntowane w ziemi poprzez mocny fundament, zwykle przetrzymują to wszystko.

W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus porównuje człowieka, który słucha Bożego Słowa, wypełnia je i nim żyje - do kogoś kto zbudował dom na mocnym fundamencie, kto go osadził mocno w ziemi. Gdy przyjdzie nawałnica, temu domowi nic nie grozi. Są ludzie, którzy trzymają się Pana Boga, wierzą w Niego, słuchają Bożego Słowa i wprowadzają je w czyn.

Tych ludzi żadna siła nie zatrzyma, nie przeszkodzi w przebywaniu z Bogiem. To są ludzie, którzy dom swego życia postawili na mocnym fundamencie, na Panu Bogu. Pan Jezus wskazuje na takich ludzi, którzy słuchają Słowa Bożego, którzy do Niego przychodzą i postępują według Jego nauki. Ci ludzie nie załamują się w trudnościach, nie odchodzą od ideałów.

Z pewnością takim człowiekiem, który był osadzony na mocnym fundamencie była Anna Jenke. Takich ludzi wspominamy, przywołujemy na pamięć i wnikamy w historię ich życia. Przypominamy sobie ich drogę życia, ich czyny, które szły za wyznawaną wiarą. Wiemy wszyscy, że Anna Jenke żyła w czasie trudnym dla naszej Ojczyzny. Były to lata stalinowskie gdy studiowała polonistyke na Uniwersytecie Jagiellońskim. Był to czas powojenny. A gdy podjęła pracę dydaktyczną w 1950 roku, to już było mocne nasilenie terroru stalinowskiego. Właściwie całą pracę dydaktyczną wśród młodzieży prowadziła w tym czasie, kiedy nie wolno było publicznie mówić o Panu Bogu, wyznawać wiarę. Wiele instytucji państwowych, urzędów publicznych było zamkniętych dla tych, którzy wierzyli w Boga i tę wiarę praktykowali. Wiemy, że ci, którzy chcieli się przy władzy utrzymać, a jeszcze mieli jako takie sumienie, to chrzcili dzieci na wioskach, daleko, brali śluby gdzieś w ukryciu, żeby nikt się o tym nie dowiedział, bo inaczej straciliby posadę. Trudny to był czas dla chrześcijan, a jednak znajdowali się ludzie, którzy niczego się nie wystraszyli. Dla nich ważniejsza była wierność Panu Bogu, wierność Ewangelii, aniżeli posada, którą mieli.

Jeśli dziś wielu ludzi wspomina Annę Jenke, to właśnie dlatego, że była człowiekiem z charakterem, że budowała dom swojego życia i drugich ludzi na mocnym fundamencie, na zasadach Ewangelii, na Dekalogu, na Bożym Prawie. Wszystko, co się od Boga odcina, to wcześniej czy później dochodzi do zawalenia. Nie można zbudować sprawiedliwego świata, ładu na ziemi, pokoju bez Pana Boga.

Anna Jenke była dobrym drzewem, które wydawało dobre owoce. Dlatego przez ludzi szlachetnych jest wspominana, dlatego jej proces beatyfikacyjny jest w toku. Bo takie wzory są nam potrzebne, takie przykłady życia Ewangelią, właśnie przykłady życia, w których czyny mają priorytet, mają pierwszeństwo przed słowami, bo Nie każdy, który mówi Panie, Panie wejdzie do królestwa Mojego, ale ten, kto wypełnia wolę Mojego Ojca.

Dlatego my tak zawsze podejrzliwie przyjmujemy słowa, bo wiemy jak to dzisiaj manipulują, jak niekiedy podstępnie pewne prawdy czy półprawdy chcą przekazać. Natomiast wielką wymowę mają czyny, one potwierdzają naszą wiarę, naszą więź z Bogiem. Właśnie Anna Jenke była tym pedagogiem, tą wychowawczynią, tą profesorką, która nie poprzestawała na słowach, jej oddziaływanie nie zamykało się tylko na dydaktyce, ale ona promieniowała całą swoją postawą, czynami - świadectwem chrześcijańskiego życia.

Prośmy Matkę Najświętszą, Św. Józefa patrona tej świątyni, byśmy mieli wiele sił w naszym życiu do dawania świadectwa Panu Bogu właśnie poprzez nasze czyny. Słowa tu na ziemi zostaną, nie zabierzemy też na drugi świat ani orderów, ani dyplomów, ani tytułów. Jak powiedziane jest w Apokalipsie "tylko uczynki dobre pójdą za nami i będą zdobić Niebieski Dom" - uczynki dobre.

Niech Pan Bóg uzdolni nas do pomnażania tych uczynków dobrych, byśmy na drodze życia, którą mamy jeszcze do przebycia, świadczyli o Chrystusie, przede wszystkim naszymi czynami. (Treść z taśmy magnetofonowej)

Ks. Biskup Ignacy Dec
Ordynariusz diecezji świdnickiej


M Y Ś L I
O
S Ł O N E C Z N E J S K A L E


Janina Jakobsze

Pismo, które nas ubogaca

Pamiętam początki pojawienia się czasopisma Słoneczna Skała - było skromniejsze w swojej szacie graficznej, ale jakże bogate w treści. Sprawy umiłowania dobra Ojczyzny i piękna trafiają do rąk i serc prawdziwych Polaków - patriotów, co odzwierciedlają ich wypowiedzi w tymże czasopiśmie. Zaglądam do rocznika 1997, nr 15 - jakże wzruszające są wszystkie czynności utrwalone na zdjęciach podczas ekshumacji doczesnych szczątków Sługi Bożej Anny Jenke. Jakie uczucia musiały się wyzwalać u osób uczestniczących w tym wydarzeniu. Przekonanie, że warto być dobrym, pomagać innym, "całym życiem pełnić służbę Bogu i bliźnim" - jak mówiła prof. Anna Jenke - zachęca do czynienia podobnie.

Obecnie Słoneczna Skała jest piękna w swej szacie graficznej - podziwiam jej autorów i projektantów. Krajobrazy, widoki i kwiaty uwidocznione na okładce są przepiękne.

Słoneczne Skały są estetyczne na zewnątrz, ale niemniej piękne jest również ich wnętrze. Tyle serca wkładają w to ludzie miłujący Boga i bliźnich. To gorący patrioci, ludzie o wielkich umysłach i sercach - pragnący przekazać następnym pokoleniom to, co się dokonało kiedyś i dokonuje teraz. Dzieje się to poprzez różne formy działalności Towarzystwa, jak: sesje, uroczystości patriotyczno-religijne, imprezy, podczas których są ukazywane wzorce bohaterów narodowych - w tym przypadku prof. Anny Jenke. Propagowanie bogactwa literatury polskiej, pieśni, tańców i wszelkich form dobra i piękna.

Podziwiam wszystkich Autorów, poetów piszących w Słonecznej Skale, podziwiam Panią Lidię Tomkiewicz, która również cały swój talent poświęca w tworzeniu tego dzieła - a są to utwory o bardzo głębokiej treści religijno-patriotycznej. No i cenię sobie poezję Pana Witolda Szczepańca, który jest zakochany w Jarosławiu, a jego wiersze dość często ukazują się w Słonecznej Skale. Cenię również artykuły Pani Haliny Szczepaniec (nauczycielki) dla której prof. Anna Jenke jest prawdziwym wzorem do naśladowania w nauczaniu i wychowaniu młodzieży. Podziwiam również autorów dobrych scenariuszy, jak Panią Zofię Tkaczyk i innych. Są one z pewnością wykorzystywane dla celów wychowawczych.

W mojej ocenie na wielkie uznanie zasługują artykuły wielkich profesjonalistów, wykładowców KUL, jak ks. prof. Henryka Misztala, ks. prof. Jerzego Misiurka, ks. prof. Mariana Wolickiego, Pani prof. Barbary Kiereś i innych. Jestem pełna podziwu dla wszystkich Osób zaangażowanych i włączających się w cały proces dotyczący wychowania i spraw Anny Jenke. Modlę się codziennie, aby Bóg pozwolił nam doczekać się wyniesienia Jej na ołtarze.

Redakcji Słonecznej Skały, wszystkim Twórcom tego czasopisma, życzę Bożego błogosławieństwa do dalszej pracy i życzę nieustannej pomocy Sługi Bożej Anny Jenke.

Janina Jakobsze
przedszkolanka (ucz. A.Jenke)
Szczecin

* * *

Witold Smętkiewicz

Lektura pisma Słoneczna Skała jest przyczyną rozbudzenia we mnie podziwu i uznania dla zawartych w nim wartości, pracy, treści merytorycznych i formy. Kontynuując poruszony w nr 49 "Słonecznej Skały" temat, dotyczący "Dzieci Specjalnej Troski", przysyłam do obecnego numeru czasopisma wiersz "Chcę".

Chcę

Z pragnień i marzeń moich cóż wybrać, Bóg jeden wie,
by w chwili swoich spełnień do szczęścia przywiodły mnie.
W swej mocy daj mi Boże, bym imię prawdziwe miał,
nie numer, czy etykietkę, a znak, co wiecznie by trwał.
Daj, by prócz Twej opieki, pomocy, łaski, siły,
żadne mnie inne wpływy złudą nie omamiły.
Pragnę, bym w swoim domu bezpiecznie i godnie żył.
Kochał, pracował, tworzył i w zgodzie z sumieniem był.
Naucz, Panie, bym rzeczy widział piękne, prawdziwe
i ludzką przyjaźń zjednał, i oczy miał szczęśliwe.
Jeśli tak będzie, Boże, chcę, byś w myśli zachował,
żem szansy, którą dałeś swym życiem nie zmarnował.

Biorąc pod uwagę, że kolejny numer jest 50-tym, jubileuszowym, składam życzenia Zespołowi Redakcyjnemu, Towarzystwu Przyjaciół Anny Jenke, w imieniu swoim, mojej Rodziny, a także, zapewne wielu Czytelników.

Bądźmy dla siebie kamieniem,
ale nie ciężarem
tylko opoką, fundamentem, skałą,
na której przyszło się oprzeć.
Bądźmy spełnienia marzeń
wzajemnym zamiarem,
pomocną dłonią, uśmiechniętą twarzą.
I jeśli,
choćby dopiero w odległej przyszłości,
życzliwe zrozumienie szczęściu dopomoże,
wierni będziemy zasadom MIŁOŚCI ...
I oby tak się stało - szczęść nam Boże.

Witold Smętkiewicz
Łódź

* * *

Janina Fudali

"Słoneczna Skała" pomaga wychowywać

Z Anną Jenke "spotkałam się " w roku 1988 na rekolekcjach nauczycielskich w Jarosławiu. S. Bernadeta Lipian przybliżyła nam wtedy życie i pracę tej wspaniałej nauczycielki. A kiedy przeczytałam pierwszą książeczkę autorstwa siostry Bernadety: Młodzież to nie tylko skrzydła , byłam zafascynowana jej osobowością.

Annę zawsze miałam w sercu i w myślach. Powoli "zaprzyjaźniłam się" z Nią. Nie wiedziałam, czy ta przyjaźń przetrwa i jaki będzie jej kształt w przyszłości. Annę wciąż coraz lepiej poznawałam. Czytałam książki, których było coraz więcej.

Potem zapoznałam się z czasopismem "Słoneczna Skała" - poświęconym wychowaniu, a wydawanym przez Towarzystwo Przyjaciół Anny Jenke w Jarosławiu.

"Słoneczna Skała!". Już sam tytuł brzmi przyjaźnie i zachęca do lektury. "Słoneczna Skała", to przecież sama Anna Jenke! To Jej totem harcerski, z którym była związana przez całe życie. Lubiła to określenie i chętnie go używała. Podpisywała swoje artykuły, które ukazywały się w Biuletynach Sodalicji Mariańskiej.

"Słoneczna Skała" - twarda jak skała i wymagająca od siebie, dobra, ciepła i serdeczna dla tych, z którymi Jej przyszło żyć i pracować. Była jak słońce, które zziębniętych ogrzewa i daje siłę wzrostu.

Trafny był wybór tytułu czasopisma, które poświęcone zostało zagadnieniom wychowania. Trzeba nam skupić się w blasku Słonecznej Skały, ogrzać się Jej ciepłem, posłuchać Jej rad i wskazówek, skorzystać z doświadczenia pedagogicznego, pozwolić, by "przemówiła" do naszych serc i umysłów. Zauważyć na jakich wartościach opierała swoje życie i czym "posiłkowała się" w swojej pracy. Pracę nauczycielską rozumiała Anna jako posłannictwo "zadanie dane nam od Boga", jako "służbę, którą pełniła całym życiem". Całym sercem "służyła Dobru, Pięknu i Prawdzie". Nie uznawała kompromisów, bo są nie do przyjęcia w wychowaniu!

"Słoneczna Skała" to niezwykle cenne czasopismo dla nauczycieli i rodziców oraz wszystkich, którym bliskie są sprawy wychowania i z zatroskaniem patrzą w przyszłość. Dzieci i młodzież to nasza przyszłość, przyszłość narodu.

W "Słonecznej Skale" można znaleźć artykuły, które wskażą właściwą drogę nauczycielom "na starcie", utwierdzą w dobrym doświadczonych, dodadzą "skrzydeł" nieprzeciętnym i wszystkim ułatwią "spełnienie" się" w wybranym zawodzie.

Na wstępie "garść" poezji patriotyczno-religijnej, wydarzenia ukazane w ciekawych artykułach poświęconych wychowaniu, w których często jest "obecna" Anna Jenke, liczne świadectwa, które świadczą o rozwoju kultu kandydatki do chwały ołtarzy, następnie cenny rozdział "Z Teki pedagoga", wskazujący na wartości, które są niezbędne w wychowaniu młodego człowieka, potem scenariusze do wykorzystania na różne uroczystości w szkole. Poezja zwykle kończy "Słoneczną Skałę". Jest jak klamra, która otwiera i zamyka to, co kryje w środku. Anna kochała poezję. Witold Szczepaniec, dla którego była natchnieniem poetyckim napisał: "Anna miała poetyckie widzenie świata". I myślę, że nie może jej zabraknąć właśnie w tym czasopiśmie.

"Słoneczna Skała to nasze nauczycielskie czasopismo, które przede wszystkim ukazuje ideał nauczyciela w służbie Prawdzie, Dobru i Pięknu. Jest jak źródło, z którego każdy może zaczerpnąć. Potrzeba, żeby docierało do wszystkich nauczycieli i było czytane!

mgr Janina Fudali
dyrektor SP im. Anny Jenke w Rogóżnie

* * *

Barbara Piechowska

Dziękujemy, gratulujemy i życzymy

Jako czytelniczka "Słonecznej Skały" jestem tym pismem zachwycona; szatą graficzną, treściami i estetycznym drukiem. Jest dzisiaj moda na pisma kolorowe, katolickie też, ale te kolory czasem odstraszają od siebie; nie chce się takich pism czytać. Teksty pisane na smugach różnych kolorów - utrudniają czytanie. "Słoneczna Skała" zachwyca, przyciąga, bo jest przejrzysta. Chciałoby się, żeby było więcej tekstów, bo są dobre.
Redakcji dziękuję za to przedsięwzięcie. Autorom za bogate treści. Gratuluję
50-go numeru. Życzę, by pismo rozwijało się coraz bardziej, by rosła liczba czytelników, by każdy numer ubogacał nas pod względem wiedzy o wychowaniu i patriotyzmie.
Czekamy na ciekawe scenariusze przydatne nam do pracy w szkole, na pouczenia
i rady pedagogiczne. Niech "Słoneczna Skała" rozwija się w duchu Anny Jenke, i pod Jej opieką.

mgr Barbara Piechowska
nauczycielka z Ostrowa

* * *

Anna Sigiel

Serdeczne podziękowanie i najlepsze życzenia

Czasopismo "Słoneczna Skała" zasługuje na wyjątkowe zainteresowanie ze względu na wieloraką tematykę, począwszy od przyczyn współczesnego zagrożenia dla młodzieży, poprzez rolę i autorytet wychowawczy, metody oddziaływania rodziny, szkoły i Kościoła, na poszanowaniu wartości moralnych i narodowych skończywszy. W "Słonecznej Skale" można znaleźć propozycje programów wychowawczych, w sposób szczególny jest prezentowany program wychowawczy według Anny Jenke.

Treść i szata graficzna kwartalnika może zadowolić każdego. Czasopismo ze wszech stron zasługuje na szerokie propagowanie.

Redakcji i wszystkim Współpracownikom "Słonecznej Skały - członkowie Towarzystwa Przyjaciół Anny Jenke w Świdnicy, składają serdeczne podziękowanie za piękne i wartościowe wydawnictwo. Szczególnie dziękujemy Pani Lidii Tomkiewicz za piękną, bogatą poezję o tematyce religijnej, patriotycznej i wychowawczej.

Wszystkim gratulujemy i życzymy pomyślności na dalsze lata pracy!

Za członków TPAJ w Świdnicy
Anna Sigiel


 


 


 


Przypisy:

1 T. Petry Mistrzynią moją jest Anna Jenke, w: "Słoneczna Skała", nr 1 (7), 1996, s.13-14

2 H. Szczepaniec. Umiejętności pedagogiczne Anny Jenke, "Słoneczna Skała", nr 1 (7), 1996, s.15

3 Przedruk: "Nasz Dziennik", nr 39 (1535), 15-16 luty 2003

4 Przedruk tekstu z "Naszego Dziennika", z 15-16 lutego 2003 r.

5 H. Misztal, B. Lipian, Anna Jenke (1921-1976), Lublin 1994, s.138-139, 141 - 142.

6 S. Kunowski, Podstawy współczesnej pedagogiki, Łódź 1981, s. 275

7 Kongregacja do Spraw Wychowania Katolickiego, Świecki katolik świadkiem wiary w szkole, Poznań 1986

8 H. Misztal, B. Lipian, Anna Jenke, dz, cyt. s. 121-124

9 H. Misztal, B. Lipian, Anna Jenke, dz. cyt. s. 129-130

10 Tamże, s. 131

11Zob. H. Misztal, Polskie prawo wyznaniowe, Lublin 1996, rozdz. IX i X

12 Zob. H. Misztal, Polskie prawo, s. 269-276

13 W. Roszkowski, Historia Polski 1914 - 1991, Warszawa 1991, s. 194-196; 207-220

14 Fides et Ratio n 28

15 Tamże n 28

16 Patrz: "Słoneczna Skała", nr 38/1 2001, s. 17-18

17 Maria Ossowska (1896-1974), teoretyk moralności i socjologii; ucz. T. Kotarbińskiego; 1945-1948, prof. Uniw. Łódź, od 1948 r. Uniw. Warsz., 1956-1962 kierownik Zakł. Historii i Teorii Moralności Inst. Filozofii i Socjologii PAN. Główne prace: Podstawy nauki o moralności (1947), Motywy postępowania (1949), Socjologia moralności (1963), Normy moralne (1970)

18 Aleksander Kamiński (1903-1978), wychowawca, społecznik, pracownik nauki, pisarz. Związany z ZHP od 1918 r., był jednym z czołowych jego działaczy-współtwórca harcerstwa dla dzieci w wieku 8 -11 lat(zuchów), jeden z głównych inicjatorów i organizatorów Szarych Szeregów (1939). W latach 1940-1944 pełnił obowiązki redaktora Biulet. Inform. AK, Szefa VI Oddziału Sztabu Okręgu Stołecznego AK (BIP), komendanta organizacji Wawer. Po wojnie piastował funkcje wiceprzew. ZHP. Jako prof. Uniw. Łódz. kierował Zakładem Pedagogiki Społecznej (1969-1973). Jest autorem licznych książek, rozpraw i artykułów naukowych oraz harcerskich. Największą poczytnością cieszą się "Kamienie na szaniec" - pisana na gorąco okupacyjna powieść o warszawskich harcerzach z Szarych Szeregów, których pseudonimy utrwaliły się w pamięci Polaków jako symbol braterstwa, waleczności, przyjaźni i służby.

19 A. Kamiński, Kamienie na szaniec, Katowice 1992, s. 41

20 Filomaci i filareci Uniw. Wileńskiego, członkowie Tow. Filomatów (1917)) i Tow. FIlaretów (1920) - tajne. Za cel stawiało sobie doskonalenie własne, niesienie pomocy kolegom, a jako zasadę przyjęło: skromność, otwartość, chęć służenia innym, przyjaźń, równość. Dążenia i nastroje filomatów i filaretów wyrażały m.in. pieśń filaretów (1920) "Oda do młodości" A. Mickiewicza. Zob. A. Kamiński, Polskie Związki Młodzieży (1804-1831), Warszawa 1963

21 "Eleusis" (od grec. Eleutheroi laon Sotheres - wolni wyzwolicielami ludu). Założycielem "Eleusis" był filozof Wincenty Lutosławski (1863-1954). Związek miał być zalążkiem przyszłej wolnej Polski i miał wypracować nowy typ Polaka, stworzyć stosunki oparte na wartościach religijnych i patriotycznych (zapoczątkowanie ich w organizacji), a przez odrodzenie narodu dać początek odrodzenia całej ludzkości: celom tym służyło wychowanie moralne (pogłębione praktykami religijnymi, abstynencja od alkoholu, tytoniu, hazardu, rozpusty) i narodowe członków: sprzyjały temu częste czytania Pisma św., a także pism wieszczów, którym przypisywano wyjątkową rolę w budzeniu świadomości narodowej oraz referaty o treści historycznej i filozoficznej. Zob. T. Podgórska, Stowarzyszenie Patriotyczno-Religijne Eleusis w latach 1902 -1914, Lublin 1999

22 Scouting (ang.), system wychowania chłopców i dziewcząt, zapoczątkowany w 1907-1908 r. przez Roberta Baden-Powella w Wielkiej Brytanii: zmierza do rozwoju aktywności, samodzielności, społecznej wrażliwości młodzieży. W pracy wychowawczej wykorzystuje m.in. takie formy jak obozownictwo, system stopni i sprawności, współdziałanie. Wartości moralne skautingu określa Prawo i Przyrzeczenie oparte na etyce chrz. i pierwiastkach dawnego kodeksu rycerskiego. Istotę tego nowego ruchu skautowego na ziemiach polskich nazwano szkołą służby Bogu, Ojczyźnie, bliźnim. Idea skautingu rozszerzyła się w Europie w tym w Polsce.

23 Religion and the Boy Scout and Gril Guides Movement (Wystąpienie R. Baden-Powella na wspólnej konferencji w High Leigh, 1926 r.

24 B. Lipian, Tak się kroczy ku gwiazdom. O profesor Annie Jenke, Jarosław 1989; ks. H. Misztal, s. B. Lipian Anna Jenke (1921-1976), Lublin 1994.

25 s. B. Lipian, Tak się kroczy ku gwiazdom ..., s. 3 - 4

26 Słowa Jana R. Bytnara "Rudego" powtórzone przez Andrzeja Długoszewskiego ":Andrzej Długi" - bohatera książki Kamienie na szaniec, Warszawa 1946, s. 195

27 Zob. "Niedziela. Tyg. Kat.", 1984, nr 16. s. 5. Informację o modlitwie harcerek przemyskich do Redakcji
podała P. Fuksowa (Częstochowa)

28 Szare Szeregi - kryptonim konspiracyjny Organizacji Harcerzy ZHP i szerzej całego Związku w okresie okupacji niemieckiej, podczas II wojny światowej 1939-1945. Szare Szeregi zostały powołane 27.IX. 1939 r. w Warszawie przez grono członków Naczelnej Rady Harcerskiej. Szare Szeregi współpracowały z Delegaturą Rządu Rzeczypospolitej na Kraj oraz Komendą Główną Armii Krajowej. Całością Szarych Szeregów kierowało Naczelnictwo, początkowo 5 osobowe, a od zimy 1943/44 - 6 osobowe. Do sierpnia 1942 r. Przew. ZHP był ks. Jan Maueraberger, a po jego śmierci Tadeusz Kupczyński. Zob. St. Broniewski ("Orsza"), Całym życiem. Szare Szeregi w relacji naczelnika, Warszawa 1983; J. Jabrzemski, Harcerze z Szarych Szeregów, Warszawa 1997; A. Kamiński, Kamienie na szaniec, Warszawa 1943.

29St. Broniewski, „Stefan Orsza”, Całym życiem ... s. 16

30 Por. Kael (Karol Lipiński), "Kamienie na szaniec", rec. w czasopiśmie "Droga" 1944, nr 2

31 Prawdopodobnie Anna czytała trzecie wydanie "Kamieni..., które ukazało się w 1946 r. (jej zapis o boh. Kamieni pochodzi z 1952 r.). Czwarte wydanie "Kamieni... ukazało się dopiero w 1956 r., gdyż w latach 1949-1955 były książką zakazaną. W 1956 r. "Kamienie na szaniec" powróciły do normalnego obiegu czytelniczego, choć znowu spotkały się ze zbiorowym atakiem ludzi nieodpowiedzialnych za słowo.

32 A. Jenke, Dzienniczki ..., s. 221

33 J. Krężel, Szare Szeregi na terenie południowo-wschodzniej Polski. Konspiracja harcerek 1939-1945, Tarnów 1996; Tenże, Konspiracja harcerzy 1939-1945, t. 3, Kraków 1998, s. 183-210; K. Tokarz, Nie tracić
nadziei, Rzeszów 2000

34 s. B. Lipian, Tak się kroczy ku gwiazdom ..., s. 33

35 Olga Małkowska, prowadząc w 1922 r. w Spuszy kurs instruktorski Gł. Kwatery Harcerek przełożyła na jęz. polski międzynarodową pieśń wieczorną skautek, Idzie noc... Pieśń ta bardzo szybko rozpowszechniła się w całym harcerstwie i w każdym obozie "zamykano" nią dzień, śpiewając trzykrotnie: pierwszy raz głośno, drugi - półgłosem, trzeci murmurando. Por. E. Sikorski, O pieśniach i piosenkach harcerskich, Niedziela 1984, nr 18

36 B. Lipian, Tak się kroczy ku gwiazdom..., s. 95

37 Suchodolski B. (1983). Naród i Sztuka ISME nr 1. Warszawa, s.8

38 Jeżewska Z. (1975). Fryderyk Chopin Wydawnictwo Interpress, s.90

39 Suchodolski B. (1983). Naród i Sztuka ISME nr 1. Warszawa, s.7

40 op.cit.

41 op.cit.

42 Suchodolski B. (1983). Naród i Sztuka ISME nr 1. Warszawa, s.7